pobierz z Google Play

24 listopada 2018

Sobota

Sobota XXXIII tygodnia okresu zwykłego

Czytania: (Ap 11,4-12); (Ps 144,1a i 2bc.9-10); Aklamacja (2 Tm 1,10b); (Łk 20,27-40);

Rozważania: Ewangeliarz OP , O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy

Książka na dziś: Biblia dla kobiet na każdy dzień roku

Czytania

(Ap 11,4-12)
Mnie, Janowi, powiedziano: „Oto dwaj moi Świadkowie; oni są dwoma drzewami oliwnymi i dwoma świecznikami, co stają przed Panem ziemi. A jeśli kto chce ich skrzywdzić, ogień wychodzi z ich ust i pożera ich wrogów. I jeśliby zechciał ktokolwiek ich skrzywdzić, w ten sposób musi być zabity. Mają oni władzę zamknąć niebo, by deszcz nie zraszał dni ich prorokowania, i mają władzę nad wodami, by w krew je przemienić, i wszelką plagą uderzyć ziemię, ilekroć zechcą. A gdy dopełnią swojego świadectwa, Bestia, która wychodzi z Czeluści, wyda im wojnę, zwycięży ich i zabije. A zwłoki ich leżeć będą na placu wielkiego miasta, które duchowo zwie się: Sodoma i Egipt, gdzie także ukrzyżowano ich Pana. I spośród ludów, szczepów, języków i narodów przez trzy i pół dnia oglądają ich zwłoki, a zwłok ich nie zezwalają złożyć do grobu. Wobec nich mieszkańcy ziemi cieszą się i radują; i dary sobie nawzajem będą przesyłali, bo ci dwaj prorocy mieszkańcom ziemi zadali katuszy. A po trzech i pół dniach duch życia z Boga w nich wstąpił i stanęli na nogi. A wielki strach padł na tych, co ich oglądali. I posłyszeli donośny głos z nieba do nich mówiący: "Wstąpcie tutaj". I w obłoku wstąpili do nieba, a ich wrogowie zobaczyli ich”.

(Ps 144,1a i 2bc.9-10)
REFREN: Błogosławiony Pan, Opoka moja

On moje ręce zaprawia do walki,
moje palce do bitwy.
On mocą i warownią moją,
osłoną moją i moim wybawcą.

Boże, będę Ci śpiewał pieśń nową,
grać Ci będę na harfie o dziesięciu strunach.
Ty królom dajesz zwycięstwo,
Tyś wyzwolił sługę Twego, Dawida.

Aklamacja (2 Tm 1,10b)
Nasz Zbawiciel Jezus Chrystus śmierć zwyciężył, a na życie rzucił światło przez Ewangelię.

(Łk 20,27-40)
Podeszło do Jezusa kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób: „Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: "Jeśli umrze czyjś brat, który miał żonę, a był bezdzietny, niech jego brat weźmie wdowę i niech wzbudzi potomstwo swemu bratu". Otóż było siedmiu braci. Pierwszy wziął żonę i umarł bezdzietnie. Wziął ją drugi, a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. W końcu umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną? Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę”. Jezus im odpowiedział: „Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. Lecz ci, którzy uznani są za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania. A że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa o krzaku, gdy Pana nazywa "Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba". Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją”. Na to rzekli niektórzy z uczonych w Piśmie: „Nauczycielu, dobrze powiedziałeś”, bo o nic nie śmieli Go już pytać.

Do góry

Rozważania do czytań

Ewangeliarz OP


Do góry

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy

TWOJA WOLA MIESZKA W MOIM SERCU

Moją radością, mój Boże, jest czynić Twoją wole, a prawo Twoje mieszka w moim wnętrzu (Ps 40, 9)

„Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi narodem” (Jr 31, 33). To dokonuje się jedynie w duszy całkowicie oczyszczonej: w jej wnętrzu istnieje tylko wola Boża, jaką Bóg wyrył w niej siłą swojej miłości; w ten sposób dusza należy do Boga, a Bóg do niej, w doskonałym zjednoczeniu woli i miłości. Jest to zjednoczenie z Bogiem, którego szukali i pragnęli ze wszystkich sił święci, „bo ten jest najpewniejszy i najbezpieczniejszy sposób zjednoczenia” (T.J.; T. V, 3, 5). Teresa od Jezusa, doświadczywszy słodyczy i skuteczności mistycznego zjednoczenia, dzięki któremu dusza nie może „wątpić, iż była w Bogu i Bóg w niej” (tamże 1, 9), nie waha się ponad duchową pociechę, jaka towarzyszy tym łaskom, postawić doskonałego zjednoczenia z Bogiem przez wolę. W zjednoczeniu tym rzeczywiście leży istota świętości, a łaski mistyczne są tylko bardzo cennym i szybkim środkiem, by dojść do Niego, lecz zawsze środkiem, nie zaś celem.

Tylko Bóg może wytyczyć każdej duszy jej drogę; dla niektórych może to być „najkrótsza droga” łask mistycznych, dla innych — dla dużej większości — droga zwyczajna wielkodusznego i wytrwałego wysiłku: „mała droga” św. Teresy od Dzieciątka Jezus lub „droga dla ciężarowych wozów” św. Marii Bertyldy. Nikt jednak nie może dojść do zjednoczenia z, Bogiem bez całkowitej zgodności z Jego wolą, stwierdzonej uczynkami, życiem. Zamiast troszczyć się o drogę, trzeba zdążać wielkodusznie do celu. „Zważcie to — pisze Teresa od Jezusa — że jeśli pragniecie osiągnąć to, o czym tu mówię, byście z tego, coście wzięły od Niego, nic nie zatrzymywały dla siebie. Wiele czy mało, ale wszystkiego żąda dla siebie, i wedle większej lub mniejszej miary tego... co Jemu z siebie oddacie, większe też lub niniejsze łaski otrzymacie” (T. V, 1,3).

Bóg nie zostawia nigdy duszy samej, jeśli ona wytrwale szuka Jego woli i ją wypełnia. On sam daje jej zrozumienie i miłość głęboką dla tej woli oraz ułatwia wykonanie: „Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i przestrzegali przykazań, i według nich postępowali” (Ez 36, 27). Dusza zdążająca zwyczajną drogą nie jest pozbawiona tej Bożej pomocy; również ona pozostaje pod wpływem Ducha Świętego, który ją prowadzi przez swe działanie tajemnicze, lecz bezpieczne, do pełnej zgodności z wolą Bożą.

  • O Boże mój! Mądrości nieskończona, bez miary i granic, i nad wszelki rozum anielski i ludzki! O Miłości, która mnie miłujesz więcej, niż ja sama siebie miłować zdołam! Czemu bym miała pragnąć czegoś więcej nad to, co ty mi dać zechcesz? Czemuż bym miała wysilać się na błaganie Ciebie o to, co bym chciała, kiedy wszystko, cokolwiek obmyślić, czego pragnąć mogę — Ty naprzód znasz i wiesz... a ja nie zawsze wiem, co mi jest pożyteczne. W czym dusza moja korzyść upatruje dla siebie, w tym może by właśnie znalazła szkodę. Jeślibym Cię prosiła o oddalenie ode mnie jakiego cierpienia, a cierpienie to miałoby na celu wyćwiczenie mnie w umartwieniu, cóż by znaczyła taka prośba moja, Boże mój? Jeślibym, przeciwnie, prosiła Ciebie, byś zesłał na mnie ten krzyż, może by mu nie podołała słaba jeszcze i nieudolna cierpliwość moja?...
    Nie, Boże mój, nie! Nigdy już nie będę polegała na żadnej rzeczy, której bym sama chciała dla siebie! Ty za mnie chciej i ze mną czyń, cokolwiek pragniesz! Ja chcę również tego, bo wszystko dobro moje w tym, bym czyniła Twoją wolę! Gdybyś Ty, Panie, chciał czynić moją i spełniać wszystkie moje pragnienia i chęci, widzę, że byłoby to moją zgubą.
    O, jakże mizerna jest mądrość śmiertelników, jak niepewne wszelkie ich przewidywania! Ty sam Twoją mądrością i opatrznością upatruj i podaj środki potrzebne, aby dusza moja służyła Ci raczej wedle Twojego upodobania, a nie mojego! Nie karz mnie, dając mi, czego chcę i pragnę, a czego by nie chciała Twoja miłość, która niech wiecznie żyje we mnie! Niech już umrze to moje ja! Niech żyje we mnie większy niż ja i lepszy dla mnie niżeli ja, abym Jemu służyć mogła. On niechaj żyje i mnie ożywia! On niech króluje, a ja niech będę Jego niewolnicą — innej wolności nie chce dusza moja...
    Szczęśliwi ci, którzy dobrodziejstwami miłosierdzia Bożego się czują tak związani, o Boże mój, jakby mocnymi łańcuchami, iż nie mają już władzy ani siły z nich się wyzwolić. „Jak śmierć potężna jest miłość... twarda jak otchłań”. Szczęśliwy ten, kto by już doczekał się ciosu śmiertelnego z ręki tej mocnej, jak śmierć, miłości! Kto by już ujrzał siebie wrzuconym do tej „otchłani Bożej, bez żadnej nadziei wyjścia z niej, czyli raczej bez obawy, by nie został kiedy jeszcze z niej wyrzucony! (Św. Teresa od Jezusa; Walania duszy do Boga 17, 1-3).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 486


Do góry

Patroni dnia:

Andrzej Dung-Lac, prezbiter, i Towarzysze
Pierwsi misjonarze, którzy przynieśli wiarę chrześcijańską do Wietnamu, przybyli tam w 1533 r. Ich działalność nie spotkała się z przychylnością władz. Przez kolejne trzy stulecia chrześcijanie byli prześladowani za swoją wiarę. Wielu z nich poniosło śmierć męczeńską, zwłaszcza podczas panowania cesarza Minh-Manga w latach 1820-1840. Zginęło wtedy od 100 do 300 tysięcy wierzących. Andrzej Dung-Lac urodził się około 1795 r. W wieku 12 lat wraz z rodzicami, którzy poszukiwali pracy, przeniósł się do Hanoi. Tam spotkał katechetę, który zapewnił mu jedzenie i schronienie. Nauczywszy się chińskiego i łaciny, sam został katechetą. Został wysłany na studia teologiczne. 15 marca 1823 r. przyjął święcenia kapłańskie. W 1835 r. Andrzej Dung został aresztowany po raz pierwszy. Dzięki pieniądzom zebranym przez jego parafian został uwolniony. Żeby uniknąć prześladowań, zmienił swoje imię na Andrzej Lac i przeniósł się do innej prefektury. 10 listopada 1839 r. ponownie go aresztowano. Został zwolniony z aresztu po wpłaceniu odpowiedniej kwoty. Po raz trzeci aresztowano go i współbraci po zaledwie kilkunastu dniach; trafili do Hanoi. Tam przeszli niezwykłe tortury. Zostali ścięci mieczem 21 grudnia 1839 r. Andrzej był w pierwszej grupie męczenników wietnamskich beatyfikowanych w 1900 r.

Do góry

Książka na dziś

Biblia dla kobiet na każdy dzień roku

Codziennik, jakiego jeszcze nie było. Zawierający wybór cytatów biblijnych z myślą o kobietach, ich wrażliwości, percepcji oraz potrzebach emocjonalnych i duchowych. To możliwość czerpania z bogactwa Biblii każdego dnia w ciągu całego roku. Wtedy, kiedy potrzebujesz wsparcia

Książka do nabycia w Księgarni Mateusza.