Forum czytelników: Fides et Ratio
Wiara i rozum
F O R U M   C Z Y T E L N I K Ó W

Jeśli chesz podzielić się z nami swoimi refleksjami po lekturze "Fides et ratio", napisz: mateusz@mateusz.pl. Strona ta ma charakter otwarty -- wypowiedzi tu przedstawione prezentują stanowisko ich autorów i nie zawsze są zgodne z poglądami redakcji.

 

Ks. Jacek Błaszczok: "Dlaczego młody człowiek tak łatwo rezygnuje z rozumu gdy chodzi o sprawy wiary?"; Franciszek Kamecki: "Rozum i wiara są wobec siebie w przyjaźni."; Tadeusz Kalisz: "Papież z wielką delikatnością pokazuje bolączki naszej epoki a jednocześnie wskazuje na lekarstwo. Tym uleczeniem zaś według Ojca Świętego jest filozofia sensu." -- na to Z. Koniecki: "To co poprzednik mówi tutaj, to jest absolutny absurd."

 

"NIE-wierzący" i "RADIO-wierzący" czyli encyklika Fides et Ratio po polsku

"Proszę księdza czy Jezus rzeczywiście istniał". Takie pytanie w czwartej klasie liceum chyba nie powinno paść, a jednak padło. Zaczynam od początku przekonywać, że istniał bo piszą o Nim historycy rzymscy. Rozpoczyna się dyskusja o tym co do powiedzieć o Bogu rozumem, a co dostępne jest tylko na drodze wiary. Uczniowie nie za bardzo chcą się pogodzić z wnioskami. Może bardziej Jezus Chrystus, Bóg, Biblia, w ogóle to wszystko co związane z wiarą postawić należy w równym rzędzie z Batmanem bądź Archiwum X czyli gdzieś pomiędzy fikcją a zjawiskami paranormalnymi. Na pewno nie wolno mieszać wiary z rozumem - tak sugerowała młodzież. W kilka dni po tym wydarzeniu zdobyłem najnowszą encyklikę Jana Pawła II Fides et ratio. Czytając encyklikę wróciłem myślą jeszcze raz do katechezy z przed paru dni i próbowałem zmierzyć się z zawartymi w niej treściami tłumacząc ją na polską rzeczywistość.

Dlaczego młody człowiek tak łatwo rezygnuje z rozumu gdy chodzi o sprawy wiary? Może pomaga mu w tym wydatnie polska rzeczywistość. W tej rzeczywistości najgłośniejsze są dwa stanowiska wobec wiary. Młodzież spotyka NIE-wierzących czyli ludzi, którzy deklarując swoją niewiarę opierają się na bzdurnych przesłankach typu iście polaczkowatego (piszę polaczkowatego, nie odważę się napisać polskiego, bo zbrukałbym to co święte w narodzie). Człowiek, który mówi o sobie, że jest niewierzącym wytacza działa z których w wiarę strzelają pociski argumentów "nie wierzę, bo księża mieszają się do polityki", "nie wierzę, bo księża jeżdżą luksusowymi autami", "nie wierzę, bo ks. Jankowski czy ks. Rydzyk", "nie wierzę, bo Kościół zagląda do mojego łóżka" i tak dalej i tak dalej. Idiotyczne "słowa wytrychy", które inteligentny włamywacz brzydziłby się wziąć do ręki. Nie ma tu rozumowego uzasadnienia swojej niewiary, przytoczenia logicznego argumentu.

Drugie stanowisko to są wierzący polaczkowie z uchem przyklejonym do głośnika prawdziwego katolickiego radia. Ci polaczkowi katolicy wiecznie protestujący, wymachujący Różańcem jak rycerze pod Grunwaldem obosiecznymi mieczami, broniący wiary aż do wystąpienia piany na ustach. Taka postawa nie wskazuje, że wiara jest przemyślana. Wiara służy tylko jako sztandar, pod którym gromadzą się w imię jedynych słusznych celów.

Po tak skrajnych, najgłośniejszych postawach przychodzi czas by przyjrzeć się wierze statystycznego środka. Wiara w wydaniu polskim to wiara egzaltywna. Najlepiej gdy można ją pokazać w czasie wielkich uroczystości, wiara świąteczna, tkliwa, wiara w tłumie, wiara wielkich uroczystości maryjnych. Znowu brak takiej wierze racjonalnych podstaw. Im mniej myślisz tym lepiej - nie musisz się zmierzyć z problemami. Lepiej rozpłynąć się w "ochach" i "achach".

Oprócz postaw, których nie sposób nie zauważyć, problemem, który rodzi się u młodego człowieka to zdobycie podstaw filozoficznych, bez których nie da się prowadzić refleksji rozumowej nad wiarą. Tu słyszę głosy moich kolegów katechetów spróbuj w zawodówce wprowadzić podstawy filozofii. Tu się zgodzę ale przecież, co raz większa grupa młodzieży idzie do liceów ogólnokształcących, a tam aż prosi się o takie podstawy i wcale niekoniecznie w ramach katechezy. Tyle mówi się o reformie oświaty może znajdzie się w niej miejsce na logiczne myślenie, a nie tylko na bierne odtwórcze przedstawienie tego co zapamiętało się z poprzedniej lekcji. Filozofia uczy przecież logicznego myślenia, kojarzenia faktów, wyciągania wniosków z przesłanek itd.

Wiara bez rozumu może prowadzić do sprowadzenia jej do poziomu mitu czy przesądu pisze Jan Paweł II. Batman, Jezus, Archiwum X czy czeka nas taka przyszłość polskiej wiary, wiary młodego pokolenia. Proponuję podjęcie dyskusji na temat wiary III tysiąclecia w Polsce. Wiary pełnej czyli takiej, która opiera się na rozumie. Wiary, która młode pokolenie pociągnie, wiary zapraszającej do myślenia i uczącej myślenia - takiej, o którą apeluje Ojciec Święty.

Jeżeli moje refleksje przydadzą się na Waszej stronie będę się cieszył, jeżeli zostaną wykorzystane.

ks. Jacek Błaszczok
Parafia Podwyższenia Krzyża, Żory-Rój. Archidiecezja Katowicka.

 

 

Dlaczego

Dorośli unikają poważniejszych pytań dzieci i tworzą pierwszą barierę jak gdyby niestosowności, że nie należy pytać, że temat jest niewygodny itd. Szkoła nie uczy stawiania pytań, lecz uczy na pamięć, nie próbuje głęiej sięgać, aż do wewnętrznego niepokoju, lecz mówi o bezstresowym wychowaniu... czyli nie pragnie przybliżać do trudnej rzeczywistości. Przedstawianie gładkiego świata to iluzja. W iluzji żyjemy. W sztucznym świecie, gdzie nie stawia się pytań, lecz należy się bawić, doznawać przyjemności...

Jan Paweł II przestawia podwójne szukanie jako coś dwupoziomowego: jako szukanie prawdy i jako szukanie osoby, której mozna by zawierzyć. Taką osobą, której można zaufać i która mówi o sobie, że jest prawdą, to Jezus Chrystus. Taki jest tok myślenia w encyklice. Rozum i wiara są wobec siebie w przyjaźni.

Pamiętam swoje katechezy z młodzieżą: zawsze zaczynałem od rozumowego momentu. Rozumem tworzyłem sobie podwórko do tematu. Dzisiaj często katecheta od razu mówi o Pismie św. lub o Bogu lub o Jezusie. Tymczasem młodzież ma problem: dlaczego Pismo św., dlaczego Bóg, dlaczego Jezus? I od tego trzeba zaczynać. Od tego, dlaczego ja chce w ogóle rozmawiać z młodzieżą? Po co dialog z młodzieżą? Co ja chcę osiągnąć? Dlaczego pcham się na wolny rynek idei i tłoku sprzecznych opinii?

ks. Franciszek Kamecki
e-mail: fr_kamec@priv2.onet.pl
http://friko2.onet.pl/by/fr_kamec/

 

 

Krajobraz pełen nadziei!

Taka właśnie myśl zrodziła się we mnie po lekturze encykliki "Fides et ratio"! Dlaczego? Odpowiedź dla mnie jako dla tego, któremu wiele powierzono i od którego więcej będzie się wymagać, jest jednoznaczna -- trzeba dziś ludzi wyzwalać z rozpaczy, ukazywać im głęboki sen życia i uswiadamiać, że w tym życiu o jego wartości stanowi przede wszystkim duch!

"Fides et ratio"  nikogo nie potępia ani przeciw nikomu nie głosi krucjaty jak to zwykli niestety czynić dziś niektórzy wierzący. Papież z wielką delikatnością pokazuje bolączki naszej epoki a jednocześnie wskazuje na lekarstwo. Tym uleczeniem zaś według Ojca Świętego jest filozofia sensu.

Jakże wielu dziś potrzebuje tego sensu. Nawet młodzi ludzie mówią do mnie często -- "To jest bez sensu proszę księdza, po co to komu...!". Taka postawa zrodziła się z pustki powstałej w wychowaniu, a ta z kolei pochodzi z braku przykładu ze strony starszego pokolenia. Jeżeli dziś przed naszymi Kościołami stoją tabuny młodych i nie wchodzą do środka to chyba nie czas aby rzucać na nich gromy czy tez straszyć piekłem, to chyba czas kiedy trzeba uderzyć się samemu w piersi i powiedzieć sobie coś jest nie w porządku z moją wiarą! Tak jest, iż całe lata z kimś i z czymś walczyliśmy, co doprowadziło do syndromu wroga. Co to znaczy? Otóz trzeba kogoś obwiniać i krytykować , potępiać i exkomunikować bo przeciez nie wypada się przyznać do winy! A przecież Jan Paweł II już wiele razy do wielu społeczności kierował przeprosiny w imieniu całego Kościoła!

Filozofia sensu to przede wszystkim odłożenie miecza! Dalej to zwrócenie się ku źródłom prawdziwej duchowości. Czasem zdaje mi się, że dzisiejszy katolicyzm polski jest bardzo agresywny i pusty -- niedouczony! Dlatego chyba bardziej trzeba ludzi namawiać do czytania Ewangelii, niż do użądzania wieców i protestów! 

Encyklika pobudza do budowania krajobrazu pełnego nadziei w którym nie ma miejsca na katastrofizm krzyczący, że to koniec, że wszyscy spłoną w ogniu piekielnym. Na horyzońcie natomiast trzeba dostrzec te wartości ludzkiego umysłu, które zostały tam niejako posiane przez Bożego Ducha i czekają aż zaczniemy je podlewać i pielęgnować aby zrodziły zdrowe owoce wiary!  Poprzez okulary tego papieskiego dokumentu widzę jasno sens pracy z tymi na których wszyscy już dawno machnęli ręką. Nie wiem jak to się dzieje, to chyba jakieś misterium papieskiej posługi, ale lektura Fides et ratio sprawia, że czlowiekowi chce się podtrzymywać te nikłe iskierki dobra, że chce mu się uwierzyć w szlachetność ludzkiej osoby!

W czasach kiedy wykrzywia się wartości duchowe podporządkowując je materii, głoś Papieża przynosi nowy powiew Ducha i bynajmniej ten powiew to nie jest wołanie na puszczy. Bo z tego tekstu trzeba nam się na nowo uczyć tego co Ojciec Święty robi cały czas, mianowicie wielkiej miłości do osoby ludzkiej, ktora w ostatecznym rezultacie doprowadza do Miłości Boga. Godność czlowieka znowu staje się tutaj tym co najważniejsze, Papież wzywa nas abyśmy przywracali sens sobie i innym.

Akurat tak się składa, że od jakiegoś czasu przeżywamy już okres odwiedzin duszpasterskich w parafii tak zwaną popularnie,  "Kolędę" co stwarza okazję do spotkań, rozmów itd. Zauważyłem już pierwszego dnia odwiedzin kolędowych jak na czasie jest Fides et ratio, ludzie potrzebują sensu i ducha, żywej wiary i rozumu oddają cego chwałę Stwórcy jak chleba i wody. Często mówią -- "Ciężkie czasy!", a ja im powtarzam, że czasy u nas zawsze były ciężkie ale na szczęście jest nadzieja, że w tych czasach znajdą się ludzie, ktorzy wiedzą po co i dla kogo żyją!

ks. Tadeusz Kalisz
Parafia Św. Anny w Świerklanach
kal001x@polbox.com.pl

 

 

* * *

Rozum sam człowiekowi nic nie da, ponieważ nie ma nic wspólnego z Bogiem. Bóg jest Duchem, i ci co pragną Jego znać, musza wpierw być narodzeni z Ducha Bożego. Młodzi ludzie dzisiaj mają dosyć religii, religii -- a nie wiary. Wiara przychodzi wtedy, gdy osoba prawdziwie pragnie przyjąć do swego serca Jezusa Chrystusa, Który za nas umarł na krzyżu. A żadna filozofia, czy tez "ciężkie" wypowiedzi księdza nic młodemu człowiekowi nie dadzą. To co poprzednik mówi tutaj, to jest absolutny absurd, niby co to on powiedział: filozofia sensu? W tym nie żadnego sensu, dla mnie -- anyway, sorry.

Czy to ma pomóc człowiekowi przyjść do Boga, do Jego Syna, aby otrzymać zbawienie duszy swej, za którą On umarł? Bardzo przepraszam za moje trochę otwarte i szczere uwagi. Ewangelia Pana, Jezusa Chrystusa, jest bardzo prosta; Słowo Boże nas uczy, że nawet głupi w niej nie zbłądzi. Wszystko co potrzeba aby dostać się do Nieba: uwierz w Pana Jezusa Chrystusa a zbawiony (nowo narodzony z Ducha Bożego ) będziesz. Do tego nie potrzeba się bawić w żadne dogmaty, ciężkie i trudne nieraz do zrozumienia artykuły, czy tez szukać opinii papieża. Biskup, ksiądz i każdy inny człowiek na świecie, biedny, bogaty, wykształcony, prostak, głupiec, wszyscy musza przyjść do poznania Prawdy, którą jest sam Pan Jezus Chrystus, który, jak Biblia Święta nas uczy, umarł za cały świat, tak Przyjacielu, za Ciebie, mnie i za wszystkie religie. Ale chociaż w Imieniu Jezusa jest pewne zbawienie duszy ludzkiej, to nic człowiekowi to nie pomoże, aż dopóki usłyszy to od kogoś, tak jak to czynie ja w tej chwili, i uwierzy. Tak się to stało w moim życiu, i w życiu prawie, blisko biliona ludzi na świecie.

Tak, to jest to samo co ten Amerykański ewangelista, Billy Graham, głosi już od prawie czterdziestu lat: Chcesz być w Niebie, to porzuć wszystkie filozofie ludzkie, uwierz (dzisiaj) Jezusowi, przyjąwszy Go do swego serca, i bingo, stajesz się wtedy dzieckiem Bożym.

To takie proste, co?

Dziękuję. Koniecki.

 

 

 

Najnowsze wypowiedzi

 

 


początek strony
(c) 1996-1998 Mateusz