Czytelnia

KS. MARIAN NIEMIEC *

Gdzie jest Kościół Chrystusowy?
— kardynała Ratzingera zagubienie ekumeniczne

 

Reprezentacyjny piłkarz Anglii, Garry Lineker powiedział kiedyś, że piłka nożna to taka gra, w której 22 zawodników kopie piłkę, a na końcu i tak wygrywają Niemcy. Mit niezwyciężonej reprezentacji Niemiec już dawno prysł. Teraz, patrząc na Olimpiadę można powiedzieć, że koszykówka to taka gra, w której 10 graczy rzuca piłką do kosza, a na końcu i tak wygrywają Amerykanie.

Czytając rzymskokatolicką deklarację „Dominus Iesus. O jedności i powszechności zbawczej Jezusa Chrystusa i Kościoła” wydaną przez Watykańską Kongregację Nauki Wiary, której przewodzi kardynał Joseph Ratzinger można powiedzieć, że ekumenia to taka dyscyplina (nie sportowa), w której przez lata prowadzi się dialog, podpisuje deklaracje i oświadczenia, a na końcu okazuje się, iż niepodważalną rację ma Prefekt Ratzinger.

Deklaracja wprowadza wiele zamieszania, wywołuje słuszne oburzenie nie tylko niekatolików. Jest wodą na młyn dla fundamentalistów z jednej i drugiej strony. Katolicy mówią, w końcu ktoś uporządkował scenę chrześcijańską i wiadomo, kto ma rację wskazując miejsce dla innych wyznań. Fundamentaliści niekatoliccy podnoszą głowy twierdząc: mówiliśmy i ostrzegaliśmy, żeby nie prowadzić rozmów z Kościołem Rzymskokatolickim, bo podając nam marchewkę — uderza pałką. Istotnie, treść czwartej i piątej części deklaracji „Jedność i jedność Kościoła” oraz „Kościół, Królestwo Boże i Królestwo Chrystusowe” można odebrać jako uderzenie pałką. Dlatego nie może dziwić, że nawet zaangażowani ekumeniści ewangeliccy są nie tylko zdezorientowani, ale załamani. Jak przekonać wiernych, że nie ma się czym przejmować? Skoro „istnieje tylko jeden Kościół Chrystusowy, który trwa w Kościele katolickim rządzonym przez Następcę Piotra i przez biskupów w łączności z nim”, a pierwiastki uświęcenia i prawdy znajdujące się w kościelnych wspólnotach pochodzą z „samej łaski i prawdy, powierzonej Kościołowi katolickiemu” i skoro ten jedyny prawdziwy Kościół jest konieczny do zbawienia, to mówiąc bardzo prosto wszystkie inne Kościoły powinny dążyć do pełnej wspólnoty z tym jedynym prawdziwym i jedynie zbawiającym Kościołem.

Na szczęście nie ma takiej potrzeby. Każdy Kościół ma prawo uważać, że jest najlepszy, że posiada całą prawdę, że inni błądzą i powinni się nawrócić. Jednakże u progu trzeciego tysiąclecia, po kilkudziesięcioletnich doświadczeniach ekumenicznych żaden Kościół chrześcijański nie chce tak twierdzić. Nie znaczy to, że nie jest pewny swojej nauki czy swojej tożsamości. Wypływa to z pokory wobec Pana Kościoła i jedynego Sędziego. On rozstrzygnie, czy zbawia przynależność do Kościoła, czy też wiara w Niego.

Luteranie od samego początku byli otwarci ekumenicznie. Już w Konfesji Augsburskiej w artykule VII „O Kościele” Filip Melanchton napisał: „Kościoły nasze uczą, że jeden święty Kościół trwać będzie po wszystkie czasy. Kościół zaś jest zgromadzeniem świętych, w którym się wiernie naucza ewangelii i należycie udziela sakramentów. Dla prawdziwej tedy jedności Kościoła wystarczy zgodność w nauce ewangelii i udzielaniu sakramentów”. W artykule VIII „Czym jest Kościół” czytamy, że „Kościół jest zgromadzeniem świętych i szczerze wierzących”. Nie znajdujemy tutaj ani krzty stwierdzeń, które odpowiadałyby treści deklaracji „Dominus Iesus”. A przecież Konfesja Augsburska została napisana nie w 2000 lecz w 1530 roku w toku zaciętej dyskusji o kształt i istotę Kościoła.

Rzymskokatolicka deklaracja może oburzać, ale ewangelik może obok niej przejść spokojnie. Może na nią odpowiedzieć słowami Marcina Lutra z Artykułów Szmalkadzkich. W artykule XII o Kościele Luter napisał: „Nie przyznajemy im też wcale, że to oni są Kościołem, ponieważ w rzeczywistości Kościołem nie są. Nie będziemy także wysłuchiwali tego, co oni w imieniu Kościoła czy to nakazują, czy zakazują. Albowiem (Bogu dzięki) już chłopiec siedmioletni wie dzisiaj, co to jest Kościół, mianowicie, że są nim wierzący, czyli święci, owieczki słuchające głosu swego pasterza. Tak bowiem modlą się (już) chłopcy: »Wierzę w święty Kościół powszechny, czyli chrześcijański«. A świętość nie polega na lnianej koszulce, świetnej zwierzchniej szacie, powłóczystej todze, ani na innych ceremonialnych urządzeniach, wymyślonych przeciwko Pismu Św., lecz na Słowie Bożym i na prawdziwej wierze”.

W zbiorze kazań „Z Bogiem przez życie” ks. Ryszarda Trenklera w kazaniu zatytułowanym „Samouświadomienie zboru” czytamy bardzo ważne i istotne dla ruchu ekumenicznego myśli. „Pragnienie dojścia do porozumienia jest przejawem pozytywnym. Ocenia je w ten sposób zarówno Kościół Rzymskokatolicki, jak prawosławny i Kościoły protestanckie. To co przez wieki uważane było za całkowicie normalne — mam na myśli rozdarcie chrześcijaństwa — dziś zaczyna niepokoić sumienie ludzkie. Dążenie do jedności przybiera niekiedy formy jakiegoś dziwnego liberalizmu, prowadzącego do twierdzenia: właściwie wszystkie Kościoły są równowartościowe, nie ma istotnych różnic, wszędzie wierzy się w Boga”.

Deklaracja „Dominus Iesus” powstała jako obrona przed teoriami relatywistycznymi, czyli teoriami twierdzącymi, że w zasadzie wszystko jest względne. W tym miejscu należy zgodzić się z deklaracją, iż trzeba być ostrożnym wobec pluralizmu religijnego.

Powstaje coraz więcej teorii próbujących połączyć elementy wiary chrześcijańskiej z innymi religiami, takimi jak islam czy buddyzm lub hinduizm. Kościół Rzymskokatolicki dostrzega zagrożenie dla chrześcijaństwa wypływające z bezkrytycznego podejścia do innych religii, które może doprowadzić do twierdzenia, że wszystkie religie są równowartościowe. Dlatego powstała deklaracja. Niestety, nie zważając na inne Kościoły chrześcijańskie, lecz podkreślając ważność i prawdziwość swego Kościoła wylano dziecko z kąpielą. Wlano kroplę dziegciu do, z takim trudem tworzonej, beczki z miodem.

Powołując się nieustannie na „Dekret o ekumenizmie” II soboru watykańskiego stworzono obraz Kościoła Rzymskokatolickiego, odpowiadającego czasom soboru trydenckiego. Zabrakło tylko trydenckiego: „kto twierdzi inaczej, niech będzie przeklęty”. Wybrano z Dekretu te stwierdzenia, które ukazują taki a nie inny obraz Kościoła Rzymskokatolickiego i innych Kościołów. Jednakże „Dekret o ekumenizmie” jest o wiele łagodniejszy, można rzec cieplejszy w swej wymowie. Współczesna interpretacja ekumenistów rzymskokatolickich nauki o Kościele na podstawie „Dekretu o ekumenizmie” jest odmienna od zawartej w deklaracji „Dominus Iesus”. W syntezie Dogmatyki Katolickiej ks. Wincentego Granata czytamy: „Należy przyznać, że wielu chrześcijan zapomniało o rzeczach, które wydają się jasne: Całą prawdę zna tylko Bóg, a umysł ludzki nawet po Objawieniu poznaje tylko fragmenty rzeczywistości i to w sposób niedoskonały, stąd wniosek, że różnice w ujęciach prawdy religijnej mogą pochodzić ze sposobów jej wyrażania, które w duchu życzliwości mogą być wygładzone; w ten sposób nastąpi zbliżenie”. Komentując te słowa ojciec prof. Stanisław Celestyn Napiórkowski w książce „Kościół czy Kościoły” pisze: „Jeśli mimo to jakiś Kościół obstaje przy tym, że jest w posiadaniu »całej prawdy«, niech będzie ostrożny, uważny i pokorny w interpretacji owego »posiadania«, aby nie odniosły się do niego przypadkiem słowa Chrystusa o faryzeuszu, który nie jest »jak inni ludzie«.”

Znaczy to, że i teolodzy katoliccy będą mieć problem z tą deklaracją. Idąc jeszcze dalej można pokusić się o stwierdzenie, że deklaracja „Dominus Iesus” zaprzecza swą formą wytycznym z wspomnianego już „Dekretu o ekumenizmie”. II sobór watykański nakazuje bowiem: „Sposób formułowania wiary katolickiej żadną miarą nie powinien stać się przeszkodą w dialogu z braćmi”.

Analizując deklarację „Dominus Iesus” należy nie zapominać o pozostałych częściach, zwłaszcza pierwszej, drugiej i trzeciej. Wymowne są już same tytuły tych części: „Pełnia i ostateczność objawienia Jezusa Chrystusa”, „Wcielony Logos i Duch Święty w dziele zbawienia” oraz „Jedyność i powszechność tajemnicy zbawczej Jezusa Chrystusa”. Te rozprawy teologiczne w zasadzie nie różnią się od nauki teologii ewangelickiej.

Deklaracja pośrednio każe i nam, ewangelikom, zastanowić się i przypomnieć sobie naukę naszego Kościoła. Cytowany już ks. Ryszard Trenkler pisał: „Jest naszym obowiązkiem przypomnieć wyznawcom naszego Kościoła, że nie dla jakiejś fantazji stanowimy odrębny Kościół, lecz z przyczyn dla nas istotnych. Choć w każdym Kościele pielęgnuje się wiarę w Boga, nie jest wszystko jedno, w jaki sposób się to czyni. Istotne jest to, jakiego Boga ukazujemy i czy cześć oddawana przez nas Bogu jest czcią »w duchu i w prawdzie«. Co tu dużo mówić, Reformacja była odnową chrześcijaństwa w duchu Biblii i oczyszczeniem z ludzkich wierzeń i przesądów głoszonej wówczas nauki Kościoła. Reformacja była wielkim krokiem naprzód w zrozumieniu istoty Kościoła i nauki Chrystusa Pana i z tych względów nie wolno nam się cofać”.

Kardynał Ratzinger twierdzi, że tylko Kościół Rzymskokatolicki jest Chrystusowym Kościołem, dlatego ten Kościół jest konieczny do zbawienia. My wierzymy, że mamy Chrystusa i nie potrzebujemy nic więcej „Albowiem z łaski zbawieni jesteśmy przez wiarę”, a „Kościół jest zgromadzeniem świętych i szczerze wierzących”.

Ks. Marian Niemiec

 

* Autor jest proboszczem parafii luterańskiej w Opolu, współpracuje z opolską redakcją radia Plus, w którym prowadzi audycję ewangelicką. Artykuł ukazał się w „Zwiastunie Ewangelickim” nr 18/2000.

Deklarację „Dominus Iesus” można znaleźć pod adresem: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WR/kongregacje/kdwiary/dominus_iesus.html

 

 

na początek strony
© 1996–2000 Mateusz