Czytelnia
Wiara i rozum
rozmowa z o. Maciejem Ziębą OP
o encyklice Jana Pawła II "Fides et ratio"

 

Encyklika jest zawsze reakcją na jakiś palący problem Kościoła i świata. Co spowodowało powstanie "Fides et ratio"?

Palącym wyzwaniem jest pewien kryzys filozofii i w ogóle myśli współczesnej. W efekcie także współczesna teologia znalazła się w impasie. Ten problem podejmuje Jan Paweł II - następca św. Piotra, który ma umacniać braci w wierze i przenieść tę wiarę - w sposób twórczy i dynamiczny a nie wyłącznie konserwujący - w nowe tysiąclecie. Zarazem trzeba zauważyć, że Jan Paweł II nie przestał być Karolem Wojtyłą, rasowym filozofem, autorem kilku ważkich dzieł filozoficznych. Encyklika powstała więc na styku papieskiej odpowiedzialności i profesjonalnego przygotowania Jana Pawła II.

Do kogo ta encyklika jest adresowana?

To jest ciekawe i znaczące. Większość encyklik papieskich adresowana jest do wszystkich wierzących oraz do ludzi dobrej woli. "Fides et ratio" natomiast jest adresowana do biskupów, a więc do nauczycieli wiary, tych którzy są odpowiedzialni za przekaz wiary. Można powiedzieć, że bezpośrednimi adresatami są ludzie, którzy są w pewnym sensie są fachowcami, bo jest to encyklika dosyć trudna dla filozoficznego i teologicznego laika. Nie znaczy to oczywiście, że ktoś, kto nie jest teologiem czy filozofem nie może gruntownie jej przestudiować i zrozumieć. W tekście encykliki można przecież odnaleźć bezpośrednie wezwania i gorące apele do filozofów, teologów, naukowców, ludzi poszukujących sensu.

Dlaczego Kościół wypowiada się na temat filozofii, jeśli - jak podkreśla to sam Papież - obowiązuje autonomia wiary i rozumu, filozofii i teologii. Czy jest to jakiś powrót do kościelnego "indeksu ksiąg zakazanych"?

Nie, z indeksem to nie ma oczywiście nic wspólnego. Ale pewnie znajdą się ludzie, którzy powiedzą, że Kościół depcze prawa człowieka, niszczy naukę, niezależność rozumu itd. Takie zarzuty będą jednak świadczyły albo o podejściu ideologicznym, albo o dużej nieznajomości czy wręcz wrogości do Kościoła.

Jan Paweł II wypowiada się na temat filozofii, a właściwie relacji filozofii i teologii, która istniała zawsze. Oczywiste jest, że istnieje relacja na przykład między teologią moralną a medycyną, kosmologią a problem stworzenia wszechświata. Te relacje wcale nie przekreślają autonomii kosmologii i teologii stworzenia, medycyny i etyki. Podkreślić jednak trzeba, że ta autonomia nie jest bezwzględna i absolutna. Papież przypomina w encyklice, że to właśnie w chrześcijaństwie dokonano rozróżnienia nauki i wiary, teologii i filozofii. Zawdzięczamy to św. Albertowi Wielkiemu i Tomaszowi z Akwinu. Im jednak chodziło o rozróżnienie, a w żadnym razie nie o rozdzielenie, o przecięcie więzi. Taki rozdział odbiera teologii narzędzia poznawcze i niezbędną dla zrozumienia wiary - a tym właśnie jest teologia - podbudowę. Często dziś się tego nie docenia, a Papież mówi jednoznacznie: to jest konieczne. Więc jasne jest, że teologia potrzebuje filozofii. Ale myślą bardzo nową i świeżą w tej encyklice jest stwierdzenie, że również filozofia potrzebuje teologii. Teologia bowiem chroni filozofię przed zamknięciem się tylko w granicach ludzkiego umysłu. To jest właśnie jedna z przyczyn kryzysu filozofii, która coraz bardziej popada w nihilizm, że zamknęła się w granicach własnego rozumu. Teologia wyzwala, dodaje odwagi filozofii w stawianiu nowych problemów i podejmowaniu nowych wyzwań z tą wiarą, że człowiek jest zdolny do poznawania prawdy.

Co lub kogo ta encyklika potępia, a co promuje?

W tej encyklice nie ma żadnych potępień. Owszem, mówi ona o niektórych błędach współczesnej filozofii, która przynosi człowiekowi pustkę i zwątpienie. Ale zarazem Papież cytuje Piusa XII, który mówi, że trzeba studiować także te nurty filozoficzne, które uznajemy za fałszywe. Po pierwsze dlatego, że - mówiąc metaforycznie - "aby znaleźć lekarstwo trzeba poznać chorobę", po drugie w każdej teorii są elementy prawdy, które warto poznać i docenić, po trzecie zaś nurty te stanowią intelektualne wyzwanie, które należy podjąć, by zobaczyć na czym te błędy polegają i jak korygować, jak budować filozofię, która tego typu błędów nie powiela.

Mówiąc krytycznie o błędach filozofii Papież nie używa żadnych nazwisk, bo chodzi mu o pokazanie pewnych błędów i niebezpieczeństw, które grożą współczesnej filozofii, a nie o atakowanie filozofów, którzy mają prawo do autonomicznego poszukiwania prawdy. Także do błędów.

Do tych błędnych nurtów we współczesnej filozofii Jan Paweł II zalicza scjentyzm, który twierdzi, że tylko fakty lub logiczne wynikania - to jest prawdziwe poznanie, a reszta jest fałszem. Pragmatyzm odrywa od myślenia etycznego, pyta tylko -- jak użyć, jak wykorzystać? Pragmatyzm - wskazuje encyklika - jest też szkodliwy społecznie. Papież wspomina o demokracji a raczej o pewnym jej wynaturzeniu, gdzie o wszystkim decydują tylko głosowania. Skrytykowany jest postmodernizm, który opiera się na negacji prawdy transcendentnej, uznając że wszystko jest wytworem kultury. To sprawia, że postmodernizm grzęźnie w nihilizmie, prowadząc do tego, że ludzie nie mogą się ze sobą skomunikować, bo nie ma racjonalnej płaszczyzny dialogu.

Warto przy okazji zauważyć, że encyklika krytykuje też błędy w obszarze wiary. Z jednej strony racjonalizm, który może być przyczyną pewnej pychy człowieka, zadufania, że wszystko wyjaśni rozumem, także wszystkie prawdy wiary. Ale jeszcze ważniejsza jest obrona wiary przed fideizmem. W związku z kryzysem współczesnej filozofii, w związku z tym, że Ewangelia sama w sobie jest fascynująca, może zrodzić się wiara, którą cechuje pogarda dla myślenia systematycznego, filozoficznego. Papież jednoznacznie odrzuca fideizm, którego przejawem dziś jest np. "biblicyzm" (wystarczy tylko czytać Pismo św. i literalnie, dosłownie je rozumieć), a pokazuje, że kurs filozofii jest potrzebny dla zrozumienia wiary. Bardzo mocno jest podkreślona konieczność edukacji filozoficznej w formacji kapłańskiej i w każdej dojrzałej formacji teologicznej. Ojciec Święty cytuje piękne słowa św. Augustyna: "Każdy kto wierzy, myśli - wierząc myśli i myśląc wierzy. (...) Wiara, jeśli nie jest myśleniem, nie istnieje".

Jeśli chodzi natomiast o promowanie - w encyklice można znaleźć całą listę nazwisk i kierunków współczesnych, które wniosły wiele dobrego. Ta encyklika pokazuje, że Kościół nie jest zamknięty na współczesne uprawianie filozofii. Wręcz przeciwnie, ta encyklika jest obroną rozmachu filozofii, obroną twórczego myślenia i zdolności poznawczych człowieka, który może korzystać z wszystkich osiągnięć współczesnej filozofii. Ale przy tym ważne jest to przypomnienie papieskie, że nie można poprzestawać na cząstkowym filozofowaniu. Trzeba pamiętać o mądrościowym charakterze filozofii, który prowadzi do myślenia metafizycznego. Ono ma ambicje by wyjaśniać podstawy rzeczywistości, których żadna nauka szczegółowa nie podejmie mimo największego nawet postępu. Można by przypomnieć słowa kardynała Ratzingera, który mówi, że jeżeli nie ma idei prawdy absolutnej, transcendentnej, to uniwersytet, który zrodził się z poszukiwania prawdy zamienia się w zespół autonomicznych szkół zawodowych, tracąc zarazem charakter uniwersalny i bezinteresowny.

Czy można powiedzieć, że nowa encyklika Ojca Świętego - mówiąca przecież o relatywizmie, kryzysie rozumu, błędach myślenia itd. - ma wydźwięk pesymistyczny?

Oczywiście encyklika, jak mówiliśmy na początku, jest reakcją na trudne problemy naszych czasów i wobec tego z pewnością można powiedzieć, że ma w sobie coś dramatycznego. Ale to nie jest pesymizm. Jan Paweł II występuje tu z krytyczną oceną, w której jednak zawarta jest ogromna doza optymizmu. Papież bowiem wierzy w możliwość racjonalnego dyskursu, racjonalnej debaty we współczesnym świecie, przez co jest obrońcą chrześcijańskiego humanizmu.

Myślą przewodnią tej encykliki jest prawda. Wcześniej Jan Paweł II wydał encykliką "Veritatis splendor", czyli "Blask prawdy". Jaka jest zależność między tymi dokumentami?

Papież sam kilka razy nawiązuje do "Veritatis splendor". One są powiązane ze sobą. Tylko w tych dwóch encyklikach Papież jako adresatów podaje biskupów. W "Veritatis splendor" Papież mówi bardziej o prawdzie, która jest podstawą teologii moralnej a tutaj o prawdzie transcendentnej, prawdzie bytu, prawdzie metafizycznej, która jest warunkiem dobrego poznania. W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że "Fides et ratio" to jakby "Veritatis splendor" filozofii.

W encyklice pojawia się myśl, że każdy człowiek jest filozofem i że filozofia nie jest tylko dla elity, ale kształtuje świadomość mas.

Rzeczywiście, jest w encyklice sformułowanie "każdy człowiek jest filozofem". I to jest prawda. Każdy człowiek, w dowolnej kulturze i epoce, także współcześnie, ma "pod spodem" swoich cząstkowych poglądów jakąś teorię metafizyczną, jakąś wizję rzeczywistości, ma swoje myślenie o absolucie - czy istnieje, czy nie istnieje i jaki jest, ma wizję człowieka i jego relacji z innymi, z grupą społeczną, ma pewną filozofię religii, poznania. Ale to jest najczęściej myślenie niekrytyczne. Dlatego może trafniejszy byłoby tu termin Ortegi y Gasseta: prefilozofia. Natomiast filozofia, używając logicznego dyskursu, ma zweryfikować te powierzchowne i niespójne a niekiedy wręcz sprzeczne przekonania. Dlatego ta "czysta", bezinteresowna filozofia ma bardzo praktyczne implikacje, bo może budować pomosty między jednostkami i grupami, których prefilozofie są nawet diametralnie odmienne.

W encyklice "Fides et ratio" pojawia się wątek prawdy w innych religiach. Czy spotkanie wiary i rozumu dotyczy tylko kultury śródziemnomorskiej, żydowskiej i grecko-rzymskiej?

To co Papież mówi o prawdzie w innych religiach jest przypomnieniem bardzo tradycyjnej, sięgającej pierwszych wieków chrześcijaństwa, nauki Kościoła. Od początku myśliciele chrześcijańscy wiedzieli, że prawda o wszechświecie jest odbiciem prawdy odwiecznej, która ogarnia cały wszechświat i wszystkich ludzi. Grzech pierworodny to nasze poznanie zaburzył, dlatego jest ono cząstkowe, ale go nie zniszczył całkowicie. Dlatego obojętnie, czy to będą starożytni Grecy lub Rzymianie, czy Żydzi lub Persowie, czy jakiekolwiek inne tradycje -- w tym ich cząstkowym poznaniu kryje się ogrom dobra i prawdy. Ojcowie Kościoła mówili, że to są "semina Verbi", ziarna prawdy rozsiane w różnych kulturach. Trzeba je z zachwytem wydobyć, pokazać, ucieszyć się nimi. To po prostu dowodzi, że wszyscy jesteśmy stworzeni przez tego samego Boga. Ten wątek widzenia piękna, poszanowania innych tradycji, odkrywania w nich ogromnych złóż prawdy, które są zdeponowane w różnych tradycjach jest w "Fides et ratio" obecny, choć oczywiście "ostrość" spojrzenia Papieża w tej encyklice nastawiona jest na nasz krąg kulturowy. Spośród innych kultur Papież więcej uwagi poświęca hinduizmowi. Zarazem przestrzega on, by nie wyciągać z tego wniosków, że wszystkie kultury i wierzenia tak samo poznały prawdę. Chrześcijaństwo doznaje tego niepowtarzalnego momentu objawienia w Chrystusie. I Chrystus nie tylko objawia człowiekowi prawdę o Bogu ale także pozwala człowiekowi pełniej poznać prawdę o człowieku, o samym sobie.

Skoro encyklika tak mocno mówi o istnieniu prawdy obiektywnej, absolutnej, czy nie pojawia się niebezpieczeństwo nietolerancji? Skoro ktoś poznał prawdę absolutną, to odrzuca wszystkich myślących inaczej.

Papież podkreśla bardzo mocno i expressis verbis, że sama prawda absolutna nie ma nic wspólnego z nietolerancją. Straszenie nietolerancją jest dziś bardzo częste. Ale Papież uspokaja, mówiąc, po pierwsze, że prawdę poznajemy różnymi drogami, że to jest ciągły proces i nigdy nie można powiedzieć, że już się posiadło prawdę. Nietolerancja pojawia się wtedy, gdy człowiek zawłaszcza prawdę i myśli że jest jej posiadaczem. Ale wtedy mamy do czynienia z ideologią. A w nauczanie Jana Pawła II bardzo konsekwentnie powtarza się zdecydowane rozróżnienie między wiarą a ideologią. Transcendentna prawda jako taka - podkreśla Papież - żadną miarą nie prowadzi do nietolerancji. Przeciwnie, jest warunkiem dialogu. To dzięki temu, że istnieje obiektywna prawda bardzo odmienni ludzie, o różnych poglądach, z odmiennych kultur mogą wejść w racjonalny dialog. Nie jest tak, że każdy ma własną prawdę, w związku z czym nie ma możliwości, by przekroczyć barierę dzielącą kultury, dzielącą płcie (jak się często dzisiaj utrzymuje). Nie, jednak mężczyzna z kobietą może się porozumieć. Tak samo Polak z Peruwiańczykiem itd. Dzięki istnieniu prawdy obiektywnej możliwy jest także dialog poprzez pokolenia, przez historię. Myśliciele poprzednich epok mogą być dla nas nauczycielami. To nie tak, że jesteśmy dumnym wykwitem dwudziestu wieków, w przeciwieństwie do nieokrzesanych, ciemniejszych od nas "obywateli" XIII czy V wieku.

Ostatnie pytanie: właśnie dominikanina wypada zapytać dlaczego Papież w encyklice kilkakrotnie stawia św. Tomasza z Akwinu jako niedościgły wzór myśliciela?

Tomaszowi z Akwinu rzeczywiście Papież poświęca najwięcej uwagi ze wszystkich myślicieli. I czyni to nie tylko z uwagi na jego rozmach i odwagę jego myślenia, ale też ze względu na dialogiczny charakter tego myślenia. Tomasz był myślicielem, który cały czas poszukiwał płaszczyzny spotkania. Oprócz "Summy teologii" napisał przecież summę filozoficzną - "Summa contra gentiles" - która jest jakby podręcznikiem do dialogu z ludźmi niewierzącymi w Chrystusa (wtedy chodziło głównie o islam i świat arabski). Niezwykła i w najwyższym stopniu godna naśladowania jest uczciwość intelektualna św. Tomasza. Kiedy czyta się "Summę", widać jak Akwinata gromadzi wszystkie argumenty przeciwko swoim poglądom i to zreferowane w możliwie najtrudniejszy dla siebie sposób. I dopiero wtedy rozpoczyna racjonalną debatę na temat, dlaczego chce uchylić te argumenty i jakie widzi rozwiązania problemu. Ta uczciwość intelektualna jest imponująca. Encyklika "Fides et ratio" - powiedziałbym - mówi o wielkości Tomaszowej a mniej o samym tomizmie, choć oczywiście tomizm jest jedną z ważnych szkół myślenia i uprawiania zarówno filozofii jak i teologii.

Papież pisze w encyklice, że "Tomasz jest autentycznym wzorem dla wszystkich poszukujących prawdy". A więc jest on jakby patronem filozofów wszystkich orientacji.

 

(KAI)

 

 


początek strony
(c) 1996-1998 Mateusz