Czytelnia


„Każdy czyn ma wpływ na cały wszechświat...”

Ks. Wiesław Mering o książce Tomasza Królaka „Kontemplacja i zdradzony świat. Rozmowy z prof. Stefanem Swieżawskim”.

 

 

okładka książki


  
  

Wydawnictwo „W drodze” sprawiło Czytelnikom kolejną radość: jej źródłem jest książka Tomasza Królaka „Kontemplacja i zdradzony świat. Rozmowy z prof. Stefanem Swieżawskim”. Bez wątpienia istnieje znaczne zapotrzebowanie na tego typu literaturę: ma ona przecież w sobie siłę świadectwa i dlatego czyta się ją z prawdziwą radością. Ponieważ profesor Swieżawski w ogóle ma niezwykły dar snucia opowieści i na dodatek znakomicie dokumentuje to, co mówi – przyjemność lektury jest zagwarantowana!

Tomasz Królak prowadzi swego rozmówcę po świecie jego dzieciństwa, środowisku uniwersyteckim, czasach wojny, pracy naukowej. Wszystkie te tematy pojawiały się wprawdzie we wcześniejszych wypowiedziach i publikacjach Profesora, ale jak się okazuje nie brak ciągle nowych szczegółów, uzupełnień i interpretacji.

Najpierw zatem dom rodzinny: „Z mroku najwcześniejszego dzieciństwa... trwa we mnie kilka... obrazów. Jednym z nich jest okno; okno w hołubskim dworze, przez które patrzę na wielki ogród pogrążony w puchach gęsto sypiącego śniegu. Ktoś trzyma mnie bezpiecznie w ramionach, a ciepło bijące od dużego kaflowego pieca tworzy ostry kontrast z zimnem, śniegiem i zamiecią obejmującymi cały pozaokienny krajobraz”.

Czego uczył małego Stefana dom rodzinny? Żywych tradycji patriotycznych, wartości moralnych („Moja matka zawsze powtarzała: Wszystko jest nieważne, najważniejsze jest to, by zawsze mieć czyste sumienie”), rozśpiewania (s. 11), kultywowania tradycji, intensywnej pracy, zdrowej religijności, języków obcych!

Nic dziwnego, że takie środowisko ukształtowało człowieka nieprzeciętnej wiedzy i wrażliwości.

Na duchowy rozwój Stefana Swieżawskiego znaczny wpływ wywarło „Odrodzenie”, czyli Stowarzyszenie Katolickiej Młodzieży Akademickiej założone w 1919 roku, z którego szeregów wyszedł cały zastęp polskich intelektualistów czerpiących z chrześcijaństwa inspirację dla swojej obecności w życiu społeczno-kulturowym.

Dodajmy, że wspomnienia poświęcone „Odrodzeniu” są też hołdem złożonym przez profesora Swieżawskiego duszpasterzom tego Stowarzyszenia: ludziom światłym, wykształconym, szerokich horyzontów, prawym. To pewnie w tych cechach tkwiła wtedy – i tkwi dziś – cała tajemnica skutecznego oddziaływania księdza na młodzież. Jednego ze swoich katechetów, nieskłonny przecież do egzaltacji! – profesor Swieżawski nazywa „darem Boga”!

Naukowe pasje przyszłego uczonego ukształtowały się we Lwowie, „ukochanym mieście” (s. 91), na uniwersytecie, którego największym filozoficznym blaskiem był Kazimierz Twardowski.

Warte lektury są wspomnienia dotyczące filozoficznej przygody Stefana Swieżawskiego. Mówią one o odkrywaniu bogactwa myśli św. Tomasza z Akwinu, pracy naukowej w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, o obronie filozofii – czyli tytułowej przyrodzonej kontemplacji rzeczywistości – w trakcie dyskusji soborowych, o gigantycznej pracy związanej z badaniem filozofii XV wieku, o wpływie J. Maritaina i E. Gilsona na myślenie filozoficzne bohatera książki, a także wspaniałe uzasadnienie potrzeby filozofii po upiornościach II wojny (s. 94), czy wreszcie o podkreśleniu faktu, że bezinteresowna miłość do prawdy stanowi prawdziwe źródło filozofii (s. 95).

Ten filozoficzny nurt wspomnień wydaje się tak ważny dlatego, że nie brak dziś zwolenników tezy, iż filozofia wyczerpała swe możliwości i umiera śmiercią naturalną. Z drugiej zaś strony często próbuje się traktować jako filozofię idee całkowicie subiektywne i zupełnie nieuporządkowane.

W ramach filozofii szczególna jest rola metafizyki. Natychmiast kojarzy się tutaj teza encykliki „Fides et ratio”, że filozofia pozbawiona metafizyki staje się bezużyteczna dla studium teologii. Takie jest też najgłębsze przekonanie Swieżawskiego. I jest to zupełnie zrozumiałe: Karol Wojtyła obok S. Swieżawskiego, M. A. Krąpca i J. Kalinowskiego jest współtwórcą powojennego znaczenia i rozkwitu filozofii na KUL-u.

Najbardziej, przyznaję, poruszyły mnie w książce sprawy Kościoła. I do nich Profesor wraca bardzo często. Z najgłębszym przekonaniem wylicza trzy cechy Kościoła: wspólnotowość – tzn. „ani faworyzowanie świeckich z odrzuceniem duchowieństwa, ani też odwrotnie”; służebność – czyli odrzucenie wreszcie epoki konstantyńskiej w Kościele; otwartość – a więc poszukiwanie porozumień zamiast różnic i orientacja ekumeniczna, którą zdecydowanie akcentuje i urzeczywistnia Jan Paweł II.

Omawiane tu wartości Profesor łączy z tezą, że polskiemu Kościołowi bardzo jeszcze daleko do zakończenia wprowadzania w życie nauki II Soboru Watykańskiego.

Przypuszczalnie pojawią się krytycy takiego postawienia sprawy, ale powinno dawać do myślenia, że takie same sugestie kierował Jan Paweł II do polskich biskupów w czasie ubiegłorocznej wizytacji „Ad limina”. Podobnie wypowiadają się zresztą także niektórzy biskupi.

Siłą Kościoła, uważa prof. Swieżawski, nie jest ilość wiernych gromadzących się w naszych świątyniach. Tą siłą jest wierność Ewangelii, dawane jej świadectwo. Jeżeli pamiętamy jeszcze, że każdy ochrzczony jest żywą cząstką Kościoła, to już wiemy co należy zmieniać i poprawiać w Kościele: siebie samych trzeba wdrażać w wierność Ewangelii, ubóstwo, wspólnotowość, służebność i otwartość.

Jestem pewien, że bardzo potrzeba Kościołowi krytycznego (czyli, ostatecznie, prawdziwego!) patrzenia na samego siebie; że na takie widzenie Kościoła pozwala przede wszystkim utożsamienie z nim, czy może, jak mówił Paweł VI, umiłowanie go. Wypowiedzi profesora Swieżawskiego nie zostawiają wątpliwości, jak bardzo zależy mu na Kościele, na jego świętości!

Tu też pewnie tkwi powód, dla którego S. Swieżawski mówi z bólem o drętwych i zimnych duchowo (s. 233-4) świątyniach, a z zachwytem o kościołach autentycznych wspólnot, które istnieją np. we Francji, choć nie tylko tam. To w nich ostatecznie rodzi się świadomość, że człowiek istnieje na świecie nie po co innego, jak tylko po to, by mógł urzeczywistnić swoje powołanie do świętości (s. 209). I też świętość chrześcijan – to jest największy sukces Kościoła! Murowane i restaurowane budynki, uroczyste zgromadzenia i sesje, zebrane tłumy, tace, zbiórki – wszystko to ma sens o tyle, o ile służy realizacji tego jedynego celu!

Pomyślałem, czytając omawianą książkę, że trzeba bardzo kochać Kościół, żeby tak nim żyć, tak się o niego troszczyć, tak utożsamiać się z jego posłannictwem!

Próbujemy niekiedy tłumaczyć się, że przecież nasz wpływ na dzieje i struktury Kościoła jest niewielki, że znaczymy tak mało. Profesor uważa inaczej: „Zawsze mówię, że każda najdrobniejsza myśl i każdy czyn ma wpływ na cały wszechświat... albo to buduje, albo rozbija... Jesteśmy odpowiedzialni za każdy moment naszego życia” (s.205). Dlatego nie do przyjęcia jest postawa obserwatora, marazmu życiowego, niezaangażowania. Życie traktowane jako przetrwanie, przeczekanie jest przegrane! Człowiek powinien być twórczy, dynamiczny, świadomie przeżywający każdą chwilę (s. 104, 124).

Mam wielką pokusę, by napisać, że profesor Swieżawski należy do tych chrześcijan, o których Apokalipsa mówi, że są „gorący”. To ich właśnie pochwala ostatnia Księga Nowego Testamentu.

A my, czytelnicy „Kontemplacji i zdradzonego świata”, dziękujemy za kolejne wspaniałe świadectwo chrześcijanina, którego słowa pozostają w niecodziennej harmonii z głoszonymi zasadami.

Ks. Wiesław Mering

 

Ks. dr Wiesław Mering jest rektorem Seminarium Duchownego w Pelplinie i uczniem prof. Swieżawskiego.

 

 

 

 

 

na początek strony
© 1996-1999 Mateusz