Medytacje na Boże Narodzenie

KRZYSZTOF MĄDEL SJ

Trzej królowie

Ew. Mateusza 2,1-12

 

Kontemplacja o pokłonie trzech magów jest dobrą okazją do zastanowienia się nad uniwersalnością zbawienia przyniesionego przez Chrystusa, za zarazem nad jego niepowtarzalnością. W czasach religijności powierzchownej i synkretycznej to rozważanie można chyba także zaproponować ludziom bardzo oddalonym od chrześcijaństwa. Barwna i sugestywna narracja Mateusza ułatwi pracę wyobraźni. Można skupić się także nad dynamiką semantyczną samego tekstu.

Panie Jezu, pokaż mi jak powinienem szukać drogi do Ciebie nawet z największego oddalenia i jak pokazywać Ciebie innym, aby mogli Cię rozpoznać i pokochać.

1. Gdzie jest nowonarodzony Król? W pierwszej części opisu (Mt 2,1-7) wyraźnie dominuje pewien niepokój właściwy długotrwałemu poszukiwaniu. Cytat z proroka Micheasza (Mi 5,1) wnosi pewien element uspokojenia, ale sytuacja zmienia się radykalnie dopiero w wierszu dziesiątym — widok znajomej gwiazdy przysporzył wędrowcom wiele radości. Z magami poszukującymi wytrwale nowonarodzonego Króla żydowskiego kontrastuje wyraźnie Jerozolima wraz z królem Herodem. Miasto i sam monarcha niezmiernie dziwią się pytaniom magów. Oni niczego ani nikogo nie oczekują. A jeśli trapi ich jakiś niepokój, to jest to zupełnie inny niepokój niż niepokój magów. Pewien gorączkowy niepokój zdradza postępowanie samego Heroda: już to ostentacyjne, już to sekretne. Najpierw woła do siebie arcykapłanów i uczonych w Piśmie na konsultacje, zaraz potem potajemnie wzywa wędrowców — jest ostentacyjny, gdy idzie o szukanie prawdy, prawdy bardzo mu „niewygodnej”, działa zaś w sekrecie, kiedy chce kogoś okłamać. Nawiązując do wizyty złożonej ongiś przez trzech wędrowców Abrahamowi pod dębami Mamre, można by powiedzieć, że oto teraz, przed narodzeniem Jezusa, trzej nieznani pielgrzymi pojawiają się znowu. Przychodzą najpierw do Heroda (zwanego Wielkim), który, jeśli uwzględnić analogie, mógłby być nowym Abrahamem, oczekującym upragnionego potomka. Niestety, prawda jest inna. Herod to jeden najpodlejszych z władców Izraela. On nigdy oczekiwał narodzin potomka. Co więcej, uśmiercał własne dzieci.

Czy moja modlitwa i moje życie naznaczone są twórczym „niepokojem” podobnym do tego, który prowadził magów? A może więcej we mnie martwego lęku o przyszłość?

2. Zobaczywszy ponownie gwiazdę, bardzo się uradowali. Wchodząc do domu, zobaczyli Dziecię i Maryję, jego matkę. Te dwa krótkie zdania opisują kulminacyjny punkt wyprawy. Widok znajomej gwiazdy sprawia magom radość -- jak się wydaje, radość nawet większą niż usłyszane na dworze Heroda słowo prorockie, wskazujące im miejsce narodzin Mesjasza. Czyżby Mateusz stawiał astrologię ponad objawieniem? Z pewnością nie. To raczej kierujący się znakami nieba magowie nie zakończyli jeszcze swojej wędrówki wiary. Gwiazda jest im bliższa, jest dla nich ciągle jeszcze znakiem pewniejszym — nie od samego słowa Bożego wszakże, ale od jego przewrotnej wykładni w wydaniu Heroda. Magowie w swoich astrologicznych poszukiwaniach zachowali pewną szlachetność myśli i czynu, którą utracił Herod i Jerozolima, mimo powierzonego im objawienia. Nie oni więc znajdują Dziecię i jego matkę, ale pogańscy magowie.

A ja, któremu objawienie zostało powierzone w całej pełni, jakie daję o nim świadectwo? Czy nie przypominam tu Heroda, skandalizującego postronnych swoim stosunkiem do dziedzictwa wiary? Na czym polega ciągle jeszcze moje „pogaństwo”?

3. Inną drogą wrócili do swojej krainy. „Inną drogą” także w tym sensie, że już bez spoglądania w gwiazdy. Po spotkaniu z Chrystusem magowie nie są już tymi, którzy byli. Poszukiwanie Zbawcy przemieniło ich. A było to poszukiwanie śmiałe i wielkoduszne. Znakiem tej wielkoduszności są dary przyniesione nowonarodzonemu Jezusowi. Te dary wskazują zarazem na wyjątkowy status Betlejem. Skoro zjawiają się w nim cudzoziemcy niosący hojne dary, to znaczy, że ono stało się nowym Jeruzalem, nową stolicą nowego Króla (por. Iz 60,1-22; Ps 72).

Spotkanie z Jezusem wyzwala magów z determinizmu astralnego, a także powstrzymuje (przynajmniej na jakiś czas) potęgę zła, którą uosabia trawiony nienawiścią Herod. Spotkawszy Jezusa Magowie wiedzą już, że mają omijać Heroda z daleka. Można sobie jednak wyobrazić, że do rzezi niewiniątek w ogóle by nie doszło, gdyby magowie od początku wiedzieli jak omijać Heroda. Niestety, gwiazda nie powiedziała im jak omijać zła. Co więcej, zamknęła im jakby oczy na sprawy oczywiste.

Czy dostrzegam w moim życiu przejawy bałwochwalstwa? Czy zdaję sobie sprawę z jego skutków (dla mnie samego i dla innych)? Czy moje poszukiwanie Chrystusa jest rzeczywiście wielkoduszne, tzn. czy jest darowaniem siebie Bogu i bliźnim?

Modlitwa: Nieznani wędrowcy, prowadźcie mnie ku Zbawicielowi drogą kontemplacji i ofiarowania siebie. Nauczcie mnie uznać wszystko za stratę tylko ze względu na Niego. Panie Jezu, nie pozwól mi nigdy oddalić się od Ciebie. Obym przez moją małoduszność nie stał się skandalem, oddalającym innych od Ciebie. Niech mnie Twoje słowo przemienia i niech mnie prowadzi ku Twojej ubogiej stolicy.

o. Krzysztof Mądel SJ
zjmadel@cyf-kr.edu.pl

 

 

 

na początek strony
© 1996–2000 Mateusz