Duchowość
Czy istnieje katolicki sposób czytania Biblii?
George Martin

 

Oczywiste jest, że Biblię można interpretować na wiele różnych sposobów. Czy istnieje jednak katolicka interpretacja Pisma Świętego, którą powinni się kierować wierni Kościoła katolickiego?

Jeżeli przez "katolicką interpretację Pisma Świętego" rozumiemy autorytatywne objaśnienie znaczenia wszystkich jego wersetów, wtedy odpowiedź na to pytanie brzmi "nie". Kościół katolicki dokonał definitywnego wyjaśnienia bardzo niewielu wersetów Biblii. "Znaczenie nielicznych tekstów zostało wyjaśnione autorytetem Kościoła, jak też niewiele jest tych, w stosunku do których nauczanie papieży jest jednogłośne". Słowa te napisał papież Pius XII w 1943 r. i przez ostatnie pięćdziesiąt lat sytuacja nie uległa zmianie.

Jeżeli jednak przez "katolicką interpretację Pisma Świętego" uważamy określony sposób rozumienia Biblii, wtedy odpowiedź brzmi "tak". Istnieje sposób interpretacji Biblii, który Kościół katolicki zaleca wiernym, szczególnie tym, którzy nauczają na temat Pisma Świętego.

Metoda ta w sposób najbardziej autorytatywny wyrażona została w dwóch dokumentach: encyklice papieża Piusa XII z 1943 r. Divino Afflante Spiritu i w Konstytucji Dogmatycznej o Objawieniu Bożym z II Soboru Watykańskiego Dei Verbum. Została ona też przedstawiona w innych dokumentach kościelnych, zwłaszcza w stwierdzeniach Papieskiej Komisji Biblijnej.

 
Katolicki sposób interpretacji Biblii

Składa się na niego wiele elementów. Pierwszym jest wiara w natchniony charakter Pisma Świętego i rozumienie natury tego natchnienia. "Ponieważ więc wszystko, co twierdzą autorowie natchnieni, czyli hagiografowie, winno być uważane za stwierdzone przez Ducha Świętego, należy zatem uznawać, że Księgi biblijne w sposób pewny, wiernie i bez błędu uczą prawdy, jaka z woli Bożej miała być przez Pismo Święte utrwalona dla naszego zbawienia" (Dei Verbum, 11). Natchnionym sensem Pisma Świętego jest to, co natchnieni autorzy chcieli napisać, i to wiernie prowadzi nas w sprawach odnoszących się do naszego zbawienia.

Kolejny element podejścia Kościoła katolickiego do Biblii logicznie wynika z pierwszego. Ponieważ natchnione znaczenie tekstu to to, co autorzy Pisma Świętego chcieli wyrazić, zatem ci, którzy chcą to znaczenie zrozumieć, muszą spróbować określić intencje natchnionych autorów. "Ponieważ zaś Bóg w Piśmie Św. przemawiał przez ludzi, na sposób ludzki, komentator Pisma Świętego chcąc poznać, co On zamierzał nam oznajmić, powinien uważnie badać, co hagiografowie w rzeczywistości chcieli wyrazić i co Bogu spodobało się ich słowami ujawnić" (Dei Verbum, 12).

Ten drugi wymieniony element może wydawać się oczywisty, ale łatwo może być przeoczony. Niektórzy mogą przypuszczać, że znaczenie Pisma Świętego jasno wypływa z jego słów i nie ma potrzeby doszukiwania się w nich zamysłu ludzkiego autora. To założenie bywa używane w rozmowach czy artykułach, które przekrojowo traktują Biblię, cytując pojedyncze wersety z ksiąg różnych autorów i zestawiając je razem, uważając za oczywiste, że wszyscy ci autorzy to samo mieli na myśli, gdy używali podobnych słów. Może tak jest, a może nie. Na komentatorze Pisma Świętego spoczywa ciężar określenia najpierw tego, co każdy z autorów chciał wyrazić w odpowiednim kontekście, zanim spróbuje się razem zestawić ich słowa.

 
Co autorzy Pisma chcieli przekazać, gdy pisali swe słowa?

To następny element katolickiego sposobu rozumienia Biblii, element bardzo złożony. Papież Pius XII napisał: "Nadrzędną zasadą interpretacji jest odkrycie i określenie tego, co dany autor zamierzał wyrazić. W mowach i pismach starożytnych autorów ze Wschodu nie zawsze jest to tak oczywiste i jasne, jak w dziełach nam współczesnych. Bo to, co chcieli wyrazić, nie może być jedynie określone na podstawie reguł gramatycznych i filologicznych, ani też tylko w oparciu o kontekst. Komentator musi całkowicie wczuć się w ducha tych odległych wieków na Wschodzie i z pomocą historii, archeologii, etnologii i innych nauk trafnie określić jakich sposobów pisania mogli używać starożytni pisarze i jakich faktycznie używali" (Divino Afflante Spiritu, 34-35).

Sobór Watykański II rozbudował te instrukcje w oparciu o słowa Piusa XII: "Celem odszukania intencji hagiografów należy między innymi uwzględnić również 'rodzaje literackie'. Całkiem inaczej bowiem ujmuje się i wyraża prawdę w tekstach historycznych rozmaitego typu, czy prorockich, czy w poetyckich, czy innego rodzaju literackiego. Musi więc komentator szukać sensu, jaki hagiograf w określonych okolicznościach, w warunkach swego czasu i swej kultury zamierzał wyrazić i rzeczywiście wyraził za pomocą rodzajów literackich, których w owym czasie używano. By zdobyć właściwe zrozumienie tego, co święty autor chciał na piśmie wyrazić, trzeba zwrócić należytą uwagę tak na owe zwyczaje, naturalne sposoby myślenia, mówienia i opowiadania, przyjęte w czasach hagiografa, jak i na sposoby, które zwykło się było stosować w owej epoce przy wzajemnym obcowaniu ludzi ze sobą" (Dei Verbum, 12).

 
Trudności właściwego odczytywania Biblii

Zauważyć można ciągłe podkreślanie "intencji hagiografów", "sensu, jaki hagiograf zamierzał wyrazić", "tego, co święty autor chciał wyrazić". Jeśli jest to - jak naucza Sobór Watykański II - natchnione znaczenie Pisma Świętego, to jest to jednocześnie znaczenie, do którego próbujemy dotrzeć czytając Pismo Święte.

Doszukiwanie się znaczenia zamierzonego przez autorów natchnionych staje się najważniejsze gdy używają oni stylu pisania (czy "rodzaju literackiego"), który różni się od naszych obecnych sposobów wyrażania myśli. Najbardziej ekstremalnym przykładem tego typu, na jaki natrafiamy w Biblii, są pisma apokaliptyczne: ogół konwencji literackich używanych w Objawieniu św. Jana i częściowo też w innych księgach, łącznie z Księgą Daniela i Ewangeliami. Jako praktyczną zasadę zaproponowałbym stwierdzenie, że jakakolwiek interpretacja Apokalipsy św. Jana (czy innych pism apokaliptycznych), która opiera się jedynie na napisanych słowach, jest interpretacją chybioną. Wziąwszy chociażby jako przykład traktowanie symbolicznych okresów czasu, jak "trzy i pół roku" czy "tysiąc lat", jako opis okresów rzeczywistych, jest złym odczytaniem tego, co autor chciał przez te symbole wyrazić. Nie możemy rozumieć Apokalipsy tak, jakby była napisana rodzajem prozy, jakiego używamy dzisiaj. Próba takiego podejścia prowadzi do złego odczytania tej księgi.

Nie uważam, że intencją natchnionych autorów było przekazanie w ich pismach tego, co wydarzenie po wydarzeniu będzie się działo w ostatnich latach. Apokalipsa została napisana, by umocnić i podnieść na duchu chrześcijan przeżywających okres próby pod koniec pierwszego stulecia, a nie żeby ukazać plan tego, co stanie się tysiące lat później. Zawiera ona przesłanie dla wszystkich chrześcijan niezależnie od tego, w jakich czasach żyją, przesłanie wypływające z tego, co autor, w apokaliptycznej formie, chciał przekazać swoim pierwszym odbiorcom. Podobnie pozostałe apokaliptyczne fragmenty Pisma Świętego mają swoje przesłanie, ale nie dostarczają one, tak jakbyśmy chcieli, opisu przyszłości wydarzenie po wydarzeniu.

 
Jak powstaje katolicka egzegeza Biblii?

Cała katolicka interpretacja Pisma Świętego, którą zarysowałem, może wydawać się zbyt skomplikowana. Zaznajamianie się z różnorodnymi rodzajami literackimi używanymi w Piśmie Świętym, poznanie historycznego tła ksiąg biblijnych, doszukiwanie się tego, co autor chciał przekazać przez słowa, których użył - czy to wszystko nie wykracza poza praktyczne możliwości przeciętnego katolika, który po prostu chce czytać Biblię jako słowo Boże?

Nie sądzę, żeby tak było. Kościół katolicki nie wymaga, by wszyscy jego wierni zostali ekspertami w zakresie Pisma Świętego. Zachęca on ich do poznania bliżej pracy komentatorów, gdy ci czytają Biblię i próbują zrozumieć jej przesłanie dla nas. Kościół katolicki obarcza komentatorów zadaniem doskonalenia się w różnych naukach i metodach interpretacji, tak by byli oni kompetentni w odkrywaniu znaczenia zamierzonego przez natchnionych autorów Pisma Świętego, po to, żeby z kolei mogli oni pomóc pozostałym z nas to znaczenie zrozumieć.

Teoretycznie powinno to wyglądać mniej więcej tak: w Rzymie mieści się Papieski Instytut Biblijny, szkolący znawców Pisma Świętego. Aby zostać do niego przyjętym trzeba posiadać stopień naukowy z zakresu teologii. W program Instytutu wchodzi biegłe opanowanie sześciu lub siedmiu języków (łącznie z hebrajskim, aramejskim i greką - językami, w których napisana została Biblia) i szkolenie zarówno w zakresie metod egzegezy biblijnej, jak i nauk pomocniczych, takich jak archeologia biblijna. Po około czterech latach intensywnych studiów, po zdaniu egzaminów i napisaniu pracy, absolwentom przyznawany jest stopień licencjata w zakresie Pisma Świętego, który może być uważany za pewnego rodzaju licencję ze strony Kościoła katolickiego na nauczanie o Piśmie Świętym. Członkostwo w Amerykańskim katolickim Towarzystwie Biblijnym również wymaga posiadania tego stopnia albo jego odpowiednika uzyskanego po studiach w innych instytucjach.

Ci, którzy biegle opanowali metody interpretacji Biblii, mają prawo nauczać innych, szczególnie seminarzystów i katechetów, a także pisać artykuły i komentarze objaśniające znaczenie Pisma Świętego. Kościół ma rozprzestrzeniać wiedzę religijną poprzez tych, którzy, tak jak księża, kształceni byli przez znawców Pisma Świętego i przez tych, którzy czytają prace ekspertów i korzystają z ich dociekań.

W taki sposób skonstruowany jest ten system, przynajmniej teoretycznie. W praktyce są w nim braki. Nie wszyscy księża są jednakowo kompetentni w wyjaśnianiu Pisma Świętego. Nie każdy, kto ma wątpliwości i pytania dotyczące wymowy jakiegoś fragmentu, ma dostęp do komentarza mogącego mu je wyjaśnić. Często ci, którzy przeczytają kilka różnych komentarzy, natykają się na kilka sprzecznych interpretacji. Zamysł biblijnego autora w jakimś niejasnym fragmencie może umknąć nawet najbieglejszemu ekspertowi.

 
Co już zostało zrobione?

Jeśli porównamy jednak dostępną obecnie katolikom pomoc w zrozumieniu Biblii, a tym, co osiągalne było pięćdziesiąt lat temu, kiedy papież Pius XII pisał encyklikę Divino Afflante Spiritu, widać wyraźnie, że przebyliśmy długą drogę. Nawet w latach sześćdziesiątych, kiedy pracowałem kształcąc dorosłych katolików, trudno mi było znaleźć książki, które można by wykorzystać na kursach dotyczących Biblii i nie mogłem zdobyć niczego pochodzącego ze źródeł katolickich, a przeznaczonego dla biblijnych grup dzielenia. Obecnie pod dostatkiem jest takich książek. Istnieją dziś dobre kursy, łączące solidne kształcenie z modlitewnym czytaniem Biblii i grupami dzielenia. Mamy obecnie doskonałe tłumaczenia z pomocnymi komentarzami i wyjaśnieniami. Dostępnych jest wiele różnorodnych publikacji, które, księga po księdze, prowadzą czytelnika poprzez Biblię lub śledzą czytania lekcyjne. Wszystkie one (przynajmniej te, które są mi znane) odzwierciedlają katolickie rozumienie Pisma Świętego, zgodne z nauką Piusa XII i Soboru Watykańskiego II. Naprawdę przeszliśmy długą drogę.

Praktycznie więc istnieje pomoc dostępna wszystkim, którzy chcą być prowadzeni przez Kościół w interpretacji Biblii, choć mogłaby ona być jeszcze lepsza. Ale wraz z praktyczną pomocą, konieczna jest również większa świadomość tego, że Kościół jest zwolennikiem określonego podejścia do rozumienia Biblii i że to podejście wymaga wysiłku, by zrozumieć to, co natchnieni autorzy Pisma Świętego pragnęli przekazać swymi słowami, kiedy pisali w danych okolicznościach i używali pewnych stylów.

Pierwszym krokiem ku odpowiedzi na pytanie "co Bóg mówi mi w tym fragmencie Pisma Świętego" jest zadanie sobie pytania "co faktycznie chciał przekazać autor danego tekstu, gdy pisał te słowa". Nawet jeśli będzie to wymagało poszukiwania, istnieje dostępna pomoc. Jest to warte wysiłku, bo tym, czego poszukujemy, jest natchnione znaczenie tekstu, zamieszczonego w Piśmie Świętym dla naszego zbawienia.

George Martin
Tłum. M. Tadel

 

 


początek strony
(c) 1996-1998 Mateusz