Duchowość


Odzyskiwać miejsce Boga w świecie

Z ojcem Józefem Augustynem SJ rozmawia Anna Foltańska

 

 

ANNA FOLTAŃSKA: Dużo mówi się o tym, iż cywilizacja zachodnia przechodzi kryzys. Co -- zdaniem Ojca -- jest źródłem tego kryzysu?

JÓZEF AUGUSTYN SJ: Wydaje się, iż jedną z zasadniczych przyczyn kryzysu współczesnej cywilizacji, na który zwraca uwagę wielu uważnych obserwatorów cywilizacyjnych przemian (z pewnością do takich należy także papież Jan Paweł II) jest desakralizacja świata oraz desakralizacja całej działalności człowieka w świecie; działalności politycznej, kulturalnej, ekonomicznej itp. Kiedy usunie się "sacrum" z życia człowieka, jego działalność traci swój zasadniczy fundament. Wszelkie nasze działania, jeżeli nie chcą obrócić się przeciwko nam, muszą uwzględniać całościową, integralną wizję naszego życia, w tym także nasz duchowy wymiar. Żadna ludzka działalność nie może lekceważyć samej istoty człowieka, tego, kim on jest, skąd pochodzi, dokąd zmierza, jaki jest jego zasadniczy cel i sens jego życia.

Kiedy brak jest całościowej, integralnej wizji człowieka, wówczas jego działalność łatwo się degeneruje. "Specjalizacje" zawodowe, naukowe, którymi tak bardzo świat się szczyci, prowadzą nierzadko do atomizacji człowieka. Jeżeli w obszarze polityki, ekonomii czy kultury brak jest jakiegokolwiek zainteresowania dla celu i sensu życia ludzkiego, wtedy dziedziny te zaczynają funkcjonować same dla siebie. Pokusą współczesnych "specjalizacji" zajmujących się człowiekiem, jest redukcjonizm, czyli sprowadzanie człowieka do wymiaru, którym zajmuje się dana dziedzina: psychologia będzie sprowadzała człowieka do wymiaru psychicznego, ekonomia będzie patrzeć na człowieka przez pryzmat pieniądza itp. Redukcyjne patrzenie na człowieka jest zawsze w jakiś sposób przeciwko człowiekowi. Struktury świata budowane przez człowieka bez uwzględnienia całościowej wizji ludzkiego życia, będą zawsze w jakiś sposób go ograniczać, a przez to także ranić i krzywdzić.

Wszechobecność zła w strukturach dzisiejszego świata zdaje się nas przerażać i przygniatać.

Opinie o wszechobecności zła w świecie bywają naznaczone zbytnim pesymizmem. Np. dwieście lat temu, w czasach rewolucji francuskiej, można było także mówić, iż wszędzie jest zło, a świat zmierza do upadku. Wrażenie, że "świat się kończy" towarzyszyło ludzkości we wszystkich przełomowych momentach historii. Próby katastroficznego odczytywania tego, co dzieje się dziś w świecie, są chyba uproszczone i nieco ryzykowne. Trzeba się strzec, aby nie projektować na świat naszych osobistych obaw. Lęk przed przemianami, jakie dokonują się w świecie oraz nasza niezdolność do ustosunkowania się do nich, może być źródłem owego pesymizmu. Szybki dostęp do informacji sprawia, że dziś widzimy więcej i szybciej. To właśnie środki przekazu, które niemal z zasady koncentrują się najpierw na katastrofach, skandalach i nadużyciach, sprawiają wrażenie, że światem rządzi przede wszystkim zło. Dobro, choć mniej się o nim mówi, jest jednak również widoczne w świecie. Środki przekazu lepiej służyłyby ludzkości, gdyby podawały więcej informacji o pozytywnych stronach ludzkiego działania. Pomimo próby usuwania Boga z życia społecznego, On jednak działa i objawia się w świecie.

Tego, co dzieje się w świecie, często nie wiążemy z naszym życiem. A przecież istnieje ścisła zależność pomiędzy światem, w którym żyjemy, a naszym osobistym życiem.

Umiejętność patrzenia na świat jest niewątpliwie ściśle związana z umiejętnością patrzenia na swoje własne życie i odwrotnie. Im wnikliwiej reflektujemy nad sobą, tym większa jest nasza umiejętność refleksji nad światem. Stąd tak ważne, abyśmy uczyli się całościowo i jednocześnie krytycznie patrzeć na siebie: na nasze wewnętrzne przeżycia, motywacje, podejmowane decyzje, czyny. Dzięki widzeniu siebie w prawdzie, jesteśmy także w stanie pełniej i obiektywniej odczytywać procesy cywilizacyjne zachodzące w świecie we wszystkich dziedzinach. Z drugiej zaś strony, jeżeli obiektywnie odkrywamy to, co dzieje się w świecie, wówczas spontanicznie rodzi się w nas pytanie o nasz udział i nasz wpływ na procesy cywilizacyjne. Ważne jest, aby na dokonujące się w świecie przemiany patrzeć nie tylko z punktu widzenia politycznego, kulturalnego, psychologicznego, ale także z punktu widzenia duchowego.

Co znaczy patrzeć na świat z punktu widzenia duchowego?

To znaczy być świadomym tajemnicy obecności Boga w świecie. Świadomość Kościoła jako Mistycznego Ciała Chrystusa obecnego w świecie może nam bardzo pomagać widzieć pełniejszy związek między moim osobistym działaniem, a tym wszystkim, co zachodzi w świecie. Taki sens ma nasza modlitwa za całą ludzkość. Moje życie z Bogiem, moje działanie posiada jakiś "tajemniczy" związek ze światem oraz z życiem każdego człowieka na świecie. Ale z drugiej strony "osobiste zło" umacnia struktury zła na świecie. "Moja tajemnica" nieprawości łączy się w sposób ścisły z tajemnicą nieprawości świata.

Nie jest łatwo stanąć "twarzą w twarz" wobec tego, co w nas jest negatywne...

Każdy rodzaj zła w naszym życiu: zło fizyczne, moralne, duchowe staje się naszym zadaniem. Jest to trudne zadanie. Nieraz boimy się krytycznie popatrzeć na własne życie tylko dlatego, iż boimy się odpowiedzialności, boimy się podjęcia trudnych doświadczeń naszego życia jako zadania. Poczucie małej wartości i lęk przed słabością sprawia, iż boimy się oglądać siebie w prawdzie. Lęk przed widzeniem siebie w prawdzie rodzi się z niewiary w możliwość pokonania zła. Próbujemy nieraz zawężać krytyczne widzenie siebie po to, by zmniejszyć zakres naszej odpowiedzialności, a przez to także pole naszego wysiłku, pracy i ofiary. Im mniej się widzi, tym mniejsze zobowiązania. Stąd też, jak szerokie będzie nasze spojrzenie, ile my zobaczymy -- zarówno w świecie, jak i w swoim własnym sercu -- będzie zależeć od naszej decyzji zaangażowania się w budowanie własnego życia i budowania świata. Decyzja krytycznego oglądania siebie samych i świata, jest jednocześnie decyzją odpowiedzialności za to, co się widzi.

Widząc więcej, dostrzegamy nowe pola zaangażowania, nowe zadania, które przed nami stawia zarówno nasze własne życie, jak i świat. Wraz ze spojrzeniem na siebie i świat konieczne jest głębokie rozeznanie duchowe. Jednym z najważniejszych zadań życia duchowego jest właśnie rozeznawanie duchowe, które jest pewnym "przebijaniem się" przez wymiar materialny, techniczny działalności człowieka, by móc "odzyskiwać Boga" dla współczesnej cywilizacji. Nie chodzi jednak o jakieś zewnętrzne "doklejanie" Boga do działalności człowieka. Chodzi o raczej o kontemplację Boga, który żyje i pracuje w świecie także wówczas, kiedy człowiek lekceważy Jego obecność.

Jak możemy przywracać Boga światu, społeczności, rodzinie, nam samym?

Najpierw trzeba nam uczyć się kontemplowania obecności Boga w kosmosie, w przyrodzie, w działalności człowieka. Nasza nieco większa zdatność do rozumiania praw, którymi rządzi się wszechświat, w niczym nie uprawnia nas do lekceważenie roli Stwórcy. Bóg "swoim Słowem" kieruje całym wszechświatem. Wszechświat jest wielkim polem Jego działania. Trzeba nam odkrywać, iż jest on napełniony Bogiem. Nie chodzi tu o jakieś tanie "wakacyjne doświadczenie", ale o wiarę na co dzień, że "w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy" (Dz 17, 28). Dostrzeganie Boga w świecie jest formą adoracji Boga. Kiedy człowiek zauważa, że Bóg jest Panem świata, wówczas świat przestaje być jego wrogiem. Staje się darem, staje się zadaniem. Po śladach dobroci świata, dochodzimy do źródła wszelkiej dobroci -- do Boga. Zło świata nie staje wówczas w centrum, ale jest ono jedynie przeszkodą, do widzenia i realizowania dobra. Współczesna cywilizacja usiłuje usunąć Boga z życia społecznego w imię wielkości i wolności człowieka. Jean Daniélou stwierdza jednak, iż prawdziwy humanizm bez Boga jest niemożliwy. "I jest to również prawda na poziomie samej struktury miasta. Jeżeli bowiem w jego łonie nie znajduje wyrazu adoracja, jeśli wznosi się je poza Bogiem, to będzie ono nie tylko miastem areligijnym, ale także miastem nieludzkim." Adoracja daje nam pełniejsze widzenie związków pomiędzy "nieludzkim" charakterem struktur na poziomie państwa, miasta, rodziny i osoby, a nieobecnością Boga w świecie. Boga możemy przywracać światu poprzez adorację.

Czym jest modlitwa adoracyjna? Co ona daje?

Po pierwsze adoracja uzmysławia nam sam fakt naszego istnienia. Często żyjemy jakby w transie. Nieraz jesteśmy tak bardzo zajęci produkowaniem i konsumowaniem dóbr, iż jesteśmy jakby nieświadomi siebie. Zajmujemy się rzeczami, zlewamy się z nimi. Adoracja odrywa nas od rzeczy i uczy nas dobrego ich używania. Uczy osobowego stosunku do życia -- własnego i naszych bliźnich. Życie ludzkie samo w sobie posiada wartość. Nie domaga się ono w jakiś sposób absolutny sukcesów, dobrej opinii czy innych rzeczy. Nie jesteśmy zależni od rzeczy (por. Łk 2, 15). Dzięki adoracji możemy oddzielać plewy od ziarna i uczyć się kochać nasze życie także wtedy, gdy naznaczone jest ono kruchością, słabością i ubóstwem. Po drugie adoracja umożliwa nam stawanie w obecności Boga i ludzi. Świadomość siebie jest potrzebna po to, by wyjść od siebie i przejść do Boga, a w Bogu do ludzi. Adoracja dokonuje się we wspólnocie Kościoła. Adoracja nie jest alternatywą miłości bliźniego. Ona prowadzi do miłości ludzi. Gdybyśmy chcieli ukryć się w kruchcie kościoła, ponieważ świat jest zły, wówczas nasza religijność odgradzałaby nas od ludzi. Byłaby to chora duchowość, chora modlitwa. Modlitwa wychodzi od Boga i prowadzi do ludzi. Jednym z istotnych celów naszej modlitwy jest komunia z bliźnimi. Po trzecie adoracja prowadzi nas ku zdziwieniu, ku kontemplacji Boga, ludzi i nas samych. Zarówno na świecie jak i w naszym życiu nic nie jest oczywiste. Wszystko jest nieprzewidzianym darem. Adoracja leczy nas z postawy roszczeniowej. Adoracja rodzi wdzięczność. Adoracja posiada ścisły związek z Eucharystią. Najpełniejszą formą adoracji jest trwanie w obecności Eucharystii -- Najświętszego Sakramentu. Im bardziej zbliżamy się do Boga, im pełniej wnikamy w Boga, tym głębiej rozumiemy, że wszystko jest tajemnicą: Bóg, drugi człowiek, a także my -- sami dla siebie. Adoracja nie wyjaśnia nam tajemnicy Boga ani też tajemnicy ludzkiego istnienia. Adoracja nie rozwiązuje też problemów w jakiś sposób automatyczny. Z adoracji wynosimy raczej wiele twórczych pytań i wątpliwości. A mimo to adoracja wprowadza w nas głęboki pokój wewnętrzny, radość, zaufanie; zaufanie do Boga i do własnego życia, zaufanie do bliźnich.

Adoracja wymaga jednak specjalnego miejsca, ściśle określonego czasu...

I chociaż możemy adorować Boga praktycznie w każdym miejscu, to jednak powinny istnieć także wybrane miejsca, które swą atmosferą ciszy i skupienia zapraszałyby nas do adoracji. Wydaje mi się, iż lokalne wspólnoty Kościoła, które "administrują" dobrami materialnymi: kościołami, domami parafialnymi i innymi budynkami kościelnymi winny zatroszczyć się o te szczególne, wybrane miejsca do adoracji. W ostatnich latach zarówno w miastach, jak i na wsi z uwagi na ochronę dzieł sztuki przed kradzieżą czy dewastacją zamyka się kościoły w ciągu dnia. W wielu miastach i w wielu wsiach jest to nowe zjawisko. W moim odczuciu jest to bolesny fakt. Zamykanie kościołów jest najłatwiejszym rozwiązaniem problemu. Rodzi się jednak pytanie, czy jest to najlepsze rozwiązanie. Dobra kościelne, dzieła sztuki, przedmioty kultu można zabezpieczać także w inny sposób. Jeżeli istnieje konieczność zamknięcia kościoła, wówczas należałoby przeznaczyć inne odpowiednie miejsce na adorację: jakąś kaplicę czy też inne odpowiednie miejsce. Ciągła adoracja Najświętszego Sakramentu w świątyniach naszych miast jest znakiem żywego Kościoła. Natomiast brak miejsc adoracji jest jednym ze znaków desakralizacji naszych miast i wsi. Oczywiście adoracja domaga się także czasu. Doświadczenie Boga stopniowo zamiera z nas, kiedy nie mamy czasu na modlitwę, na adorację. Właśnie brak adoracji, brak modlitwy sprawia, że marnujemy nieraz wiele czasu i energii na uśmierzanie naszych niepokojów i lęków. Czas przeznaczony na adorację sprawi, że nasze życie, także życie emocjonalne, zawodowe, rodzinne czy wspólnotowe będzie bardziej uporządkowane.

 

 

 

 

 

na początek strony
© 1996-1999 Mateusz