Duchowość
 

Ku wolności wewnętrznej

 

Z o. Józefem Augustynem SJ o kierownictwie duchowym rozmawia Cezary Sękalski

 

W ostatnich latach zdaje się wzrastać zainteresowanie kierownictwem duchowym. Gdzie leżą przyczyny?

Rzeczywiście rośnie praktyczne, jak i teoretyczne zainteresowanie kierownictwem duchowym. Wiele osób przyjeżdża do naszych domów rekolekcyjnych i prosi o pomoc w sprawach duchowych, zarówno w trakcie ośmiodniowych rekolekcji opartych na Ćwiczeniach duchownych św. Ignacego, jak i w krótszych skupieniach weekendowych. Zauważmy, że problematyka kierownictwa duchowego była mało obecna w refleksji i w praktyce duszpasterskiej powojennego Kościoła w Polsce. Przez prawie pół wieku Kościół w Polsce był zajęty przede wszystkim bronieniem człowieka przed totalitarnym systemem komunistycznym. Bronił prawa do wolności i godności osobistej, prawa do wolności wyznania, wolności ekonomicznej, politycznej, natomiast mniej zwracał uwagę na pomoc człowiekowi w jego indywidualnych, osobistych problemach. W tym czasie także refleksja nad kierownictwem duchowym była uboga. W ciągu pięćdziesięciu lat pojawiła się bodajże jedyna książka poświęcona temu zagadnieniu. Ubóstwo refleksji świadczy o ubóstwie praktyki. To brak praktyki sprawiał, że brakowało refleksji. Ubóstwo refleksji zaś w dużym stopniu wpływało na formalizowanie się kierownictwa duchowego w kościelnych instytucjach formacyjnych, które tradycyjnie proponują tego rodzaju pomoc swoim wychowankom. Wydaje mi się, iż wzmożone zainteresowanie tą formą duszpasterstwa wypływa z ogólnego zainteresowania duchowością. Człowiek, który wchodzi w głębokie doświadczenie duchowe, w doświadczenie modlitwy, w rozeznanie swoich stanów wewnętrznych, spontanicznie szuka pomocy w określaniu własnej sytuacji duchowej w dialogu z doświadczonym kierownikiem duchowym.

 

Czy nie jest to jednak jakaś powierzchowna moda?

Nie sądzę. Kiedy ludzie przychodzą i proszą o rozmowę na temat osobistych problemów emocjonalnych i duchowych, kiedy w rozmowie dotykają swoich najważniejszych ludzkich spraw, to trudno takie postępowanie nazwać modą. Zapotrzebowanie na kierownictwo duchowe, w moim odczuciu, wynika z głębi, z intensywnego życia duchowego, które często rodzi się we wspólnotach kościelnych.

 

W pewnych środowiskach, również kościelnych istnieje przekonanie, że tego rodzaju formy duszpasterstwa są przede wszystkim propozycją dla ludzi chorych, dla osób, które nie mogą sobie poradzić ze sobą.

Takie stwierdzenie jest błędne. To prawda, że wiele osób, które proszą o indywidualną pomoc, rzeczywiście nie radzi sobie w sprawach emocjonalnych. Jednakże twierdzenie, że wszystkie osoby, które proszą o kierownictwo duchowe, mają wyłącznie problemy natury emocjonalnej czy psychicznej, jest nieprawdziwe. Zresztą Kościół pragnie ofiarować pomoc wszystkim, także tym, którzy sobie nie radzą psychicznie. Kościół jest dla wszystkich. Dojrzały i kompetentny kierownik duchowy będzie w stanie rozeznać w każdym konkretnym przypadku, czy osoba prosząca o pomoc szuka wyłącznie pomocy psychologicznej, czy też szuka również pomocy duchowej. Wszystkim ludziom, także tym z problemami emocjonalnymi czy psychicznymi, trzeba udzielić pomocy duchowej, kiedy o nią proszą. Ale o kierownictwo duchowe proszą także ci, którzy bardzo dobrze radzą sobie psychicznie i emocjonalnie; oni szukają przede wszystkim pomocy w rozeznaniu własnej sytuacji duchowej.

 

Kierownictwo duchowe wymaga poświęcenia wiele czasu jednej osobie, stąd tą formą duszpasterstwa można objąć ograniczony krąg ludzi. Jak zatem miałoby wyglądać kierownictwo duchowe w "masowym duszpasterstwie"?

W obecnej sytuacji Kościoła w Polsce systematyczne kierownictwo duchowe proponowane jest przede wszystkim w instytucjach formacyjnych, w seminariach duchownych, w nowicjatach, czy też w niektórych wspólnotach kościelnych. Natomiast w zwykłym życiu parafialnym jest ono czymś niezmiernie rzadkim. Księża w Polsce zajęci są przede wszystkim "masowym duszpasterstwem": katechezą, przepowiadaniem Słowa Bożego, spełnianiem posługi sakramentalnej, pracą charytatywną czy też pracą administracyjną. Zdecydowana większość księży w Polsce jest przepracowana i nie ma czasu i sił na indywidualną pomoc człowiekowi poprzez kierownictwo duchowe. Księża w Polsce są jednak często mocno zaangażowani w działania, które nie wymagają święceń kapłańskich.

Zgodnie z zachętą Kościoła ostatnich lat wydaje się rzeczą konieczną większe zaangażowanie osób świeckich w życie Kościoła. Funkcje i zadania, które nie wymagają święceń, mogą przejmować osoby świeckie. Nie chodzi o przeciwstawianie duszpasterstwa "masowego" pomocy "indywidualnej". Jedna i druga forma duszpasterstwa jest konieczna w życiu parafialnym. Dziś istnieją w parafii dyżury w kancelarii czy w konfesjonale, w przyszłości zaś można by wyznaczyć czas na indywidualną pomoc duchową. Kierownictwo duchowe jest jedną z zasadniczych metod duszpasterstwa, dzięki którym chrześcijanie mogą być wprowadzeni w głębokie życie duchowe. Bardziej dojrzałe życie duchowe parafian przyczyniłoby się do ich większego zaangażowania w posługę duszpasterską parafii, a tym samym odciążyłoby księdza w jego zajęciach nie wymagających święceń kapłańskich.

 

Wydaje mi się jednak, że brak czasu nie jest jedynym powodem, dla którego księża niezbyt często podejmują się kierownictwa duchowego. Istnieją chyba także inne głębsze przyczyny.

Przede wszystkim brak jest pewnej tradycji kierownictwa duchowego w życiu parafialnym. Aby kapłan mógł proponować kierownictwo duchowe, konieczny jest jakiś wzór. W instytucjach formacyjnych kierownictwo duchowe bywa niekiedy dość sformalizowane. Powodem tego jest m. in. duża liczba kleryków, która przypada na jednego ojca duchownego. Brak dobrego wzorca na samym początku formacji kapłańskiej sprawia, iż kierownictwo duchowe nie jest traktowane jako jedno z najważniejszych narzędzi w pracy duszpasterskiej.

Jan Paweł II w posynodalnej adhortacji apostolskiej Pastores dabo vobis bardzo zachęca do rozwijania tej formy duszpasterstwa. "Trzeba zachęcać chłopców i młodzież, aby odkryli i cenili dar kierownictwa duchowego, aby go szukali i pełni ufności domagali się go od swoich wychowawców w wierze. Kapłani zaś ze swej strony winni jako pierwsi poświęcić czas i siły temu dziełu wychowania i pomocy duchowej. W przyszłości nigdy nie będą żałować, że pominęli i odsunęli na dalszy plan wiele innych spraw, nawet pięknych i pożytecznych, aby dochować wierności tej posłudze współpracowników Ducha Świętego" (n. 40). Stwierdzenie Ojca Świętego, że kapłani "w przyszłości nigdy nie będą żałować, że pominęli i odsunęli wiele innych spraw, nawet pięknych i pożytecznych", aby proponować kierownictwo duchowe, wydaje mi się stwierdzeniem niezwykle odważnym. Kierownictwo duchowe winno zajmować ważne miejsce w pracy duszpasterskiej kapłana.

 

Dlaczego, zdaniem Ojca, kierownictwo duchowe w pracy duszpasterskiej jest tak ważną posługą?

Każdy człowiek jest kimś niepowtarzalnym, jego droga życia jest jedyna w swoim rodzaju i w taki właśnie indywidualny sposób człowiek dochodzi do Boga. Dlatego też obok "masowej'' pomocy duszpasterskiej, konieczna jest pomoc indywidualna. Trzeba uwzględnić niepowtarzalność człowieka w jego poszukiwaniu prawdy, w szukaniu i znajdowaniu woli Bożej.

Poza tym ludzie związani z Kościołem mają względem parafii nieraz określone oczekiwania. Wielu spodziewa się uzyskać pomoc w rozwiązywaniu swoich osobistych trudności. W trudnej sytuacji osobistej pierwsze kroki po pomoc często kierują najpierw do księdza w parafii. Wydaje się, że parafia w miarę możliwości powinna być gotowa do udzielania takiej pomocy. I chociaż kapłan nie może spełniać roli psychologa czy terapeuty, to jednak poprzez rozmowę indywidualną może wzmocnić duchowo człowieka, pocieszyć go, pobudzić do zaangażowania, a w razie potrzeby ukierunkować także na szukanie kompetentnej pomocy psychologicznej. Wydaje się, że parafie mogłyby również z większym zaangażowaniem organizować pomoc psychologiczną: poradnie dla małżonków, narzeczonych, poradnie rodzinne, poradnie dla dzieci i młodzieży, dla osób uzależnionych od alkoholu itp. Do tego konieczna byłaby jednak większa współpraca z osobami świeckimi przygotowanymi do tego rodzaju posługi.

 

Czy świeccy również mogą pełnić posługę kierownictwa duchowego?

Tak. Kierownictwo duchowe nie wymaga święceń kapłańskich, nie jest ono związane wyłącznie z pracą duszpasterską księży. Zauważmy, że w historii Kościoła wielkimi kierownikami duchowymi byli nie tylko księża, ale często zakonnicy(-e), którzy nie przyjmowali święceń kapłańskich, jak również osoby świeckie. Posługa kierownictwa duchowego "niekapłanów" odbywa się w ramach wspólnoty Kościoła, a więc podlega rozeznaniu Kościoła "hierarchicznego". Posługa ta jest posługą "charyzmatyczną", ale powinna się odbywać w zgodności z Kościołem "hierarchicznym". Stąd też kierownictwo duchowe sprawowane przez osoby świeckie winno być włączone w posługę konkretnej wspólnoty kościelnej.

 

Posługa kierownictwa duchowego wymaga szczególnego przygotowania. Jak zatem wykształcić kierowników duchowych?

Do pełnienia roli kierownika duchowego nie wystarcza formacja intelektualna, studia teologiczne. Uniwersytety, seminaria duchowne nie staną się szkołami kierownictwa duchowego przez samo nauczanie teologii. I chociaż dobra znajomość teologii jest konieczna do tego, aby pełnić tę posługę, to jednak kierownictwo duchowe wyrasta przede wszystkim z osobistego dojrzałego życia duchowego człowieka. Aby stać się kierownikiem duchowym, potrzeba z jednej strony osobistego doświadczenia kierownictwa, z drugiej zaś konieczne jest "powołanie", jakieś głębokie pragnienie wewnętrzne dane przez Boga. Kierownictwo duchowe jest charyzmatem. Oczywiście przygotowanie do indywidualnej pomocy innym wymaga także kompetencji teologicznej, pewnej znajomości nauk o człowieku, zwłaszcza psychologii. Pastores dabo vobis wspomina wielokrotnie o potrzebie gruntownego przygotowania, także w zakresie psychologii. "Kierownictwo duchowe" - czytamy w tym dokumencie - "jest bardzo delikatnym, ale niezwykle wartościowym narzędziem wychowania, jest sztuką pedagogiczną i psychologiczną nakładającą wielką odpowiedzialność na tego, kto się tego zadania podejmuje, jest ćwiczeniem duchowym wymagającym pokory i ufności od tego, kto się mu poddaje" (nr 81).

Kiedy ludzie z problemami emocjonalnymi zgłaszają się z prośbą o pomoc, kapłan winien umieć rozeznać stan tych osób. I chociaż kierownik duchowy nie będzie zajmował się terapią w sensie ścisłym, to winien mieć rozeznanie psychologiczne, by móc ukierunkować człowieka w poszukiwaniu bardziej kompetentnej pomocy psychologicznej.

 

Wielu kapłanów służy swoim parafianom w konfesjonale. Czym różni się posługa kierownictwa duchowego od spowiedzi?

Celem spowiedzi jest pojednanie człowieka z Bogiem. Kapłan w sakramencie pojednania przez rozgrzeszenie udzielone penitentowi staje się znakiem miłosierdzia Bożego. Słowa zachęty skierowane do penitenta, dawane rady, upomnienia, które towarzyszą spowiedzi, nie należą do jej istoty. Jest to jakaś "minimalna'' forma kierownictwa duchowego. Celem zaś kierownictwa duchowego jest bezpośrednia, wyraźna pomoc człowiekowi w jego dialogu z Bogiem. Rozmowa indywidualna w kierownictwie duchowym niekoniecznie dotyczy problemu grzechów. Rozmowa w kierownictwie duchowym dotyczy tych wszystkich problemów, które towarzyszą człowiekowi w jego dialogu z Bogiem.

 

Kierownictwo duchowe jest poszukiwane przez wiele osób, mimo że wymaga pokonania wewnętrznych oporów, by móc wypowiedzieć przed drugim człowiekiem to, co jest najbardziej osobiste i intymne.

Tak, to prawda, korzystanie z kierownictwa duchowego jest dla człowieka zawsze trudne. Każdemu z nas trudno jest odsłaniać zarówno swoje najgębsze zranienia, jak też trudno jest mówić o głębokich doświadczeniach duchowych. V. E. Frankl mówi, że ludzie o wiele łatwiej opowiadają o swoich przeżyciach seksualnych niż o doświadczeniach duchowych. Wydaje się to logiczne, ponieważ przeżycia seksualne dotyczą pewnej zewnętrznej strony człowieka, doświadczenia duchowe zaś dotyczą jego najgłębszej sfery. Kiedy człowiek odczuwa potrzebę wypowiedzenia przed drugim osobistego doświadczenia duchowego w celu rozeznania jego autentyczności, kiedy rodzi się potrzeba otwarcia się, wówczas jednocześnie rodzi się wewnętrzny opór, niechęć przed tym krokiem.

Człowiek, który poszukuje kierownictwa duchowego, zwłaszcza na początku drogi życia duchowego, często jest rozdarty pomiędzy chęcią zachowania swoich intymnych doświadczeń emocjonalnych i duchowych tylko dla siebie a pragnieniem poznania prawdy o nich. Głęboka potrzeba obiektywizacji i rozeznania własnych stanów wewnętrznych jest na ogół potwierdzeniem autentyczności życia duchowego. Człowiek, który prowadzi życie duchowe, nie chce iść "własną" drogą, nie chce sam siebie prowadzić do Boga ani sam wybierać sobie "misji", ale chce służyć Bogu i ludziom zgodnie z wolą Bożą. To właśnie dążenie do prawdy staje się źródłem siły do pokonania oporów przed ujawnieniem własnych przeżyć.

 

Czy pragnienie zachowania własnej intymności jest jedynym źródłem oporów? Czy są może jeszcze inne powody, np. lęk przed byciem niezrozumianym, lęk przed byciem zranionym przez kierownika duchowego?

Opór przed otwarciem się może wynikać zarówno ze sposobu traktowania podopiecznego przez kierownika duchowego, jak i z osobistych konfliktów wewnętrznych penitenta. Gdyby opory przed otwieraniem się wynikały - obiektywnie rzecz biorąc - z niewłaściwej postawy kierownika duchowego, wówczas byłoby rzeczą dobrą określić w rozmowie z nim źródło tych oporów. Gdyby natomiast okazało się to zbyt trudne dla penitenta, wówczas być może należałoby zmienić kierownika duchowego. Autentyczne kierownictwo duchowe jest niemożliwe bez całkowitej szczerości penitenta.

Najgłębsze doświadczenia duchowe mają charakter bardzo indywidualny, osobisty i niepowtarzalny. Z trudnością daje się porównać własne przeżycia emocjonalne i duchowe z doświadczeniami drugiego człowieka, choć zawsze istnieją pewne podobieństwa wynikające z jednej natury ludzkiej zarówno kierownika jak i prowadzonego. Niemniej jednak istnieje wiele elementów wyjątkowych, niepowtarzalnych, naznaczonych "indywidualnością" osobowości drugiego człowieka.

Trudność w otwieraniu się przed kierownikiem duchowym wynika także z obawy, że to co osobiste i indywidualne nie da się "przetłumaczyć", by mogło być w pełni zrozumiałe. Zauważmy, że w każdej komunikacji międzyosobowej posługujemy się przede wszystkim pojęciami. Przez nie wyrażamy nasze doświadczenia. Różnica w rozumieniu tych samych pojęć może sprawić, że przekazanie doświadczeń emocjonalnych czy duchowych staje się bardzo trudne. Jeśli zaś różnica "rozumienia" jest zbyt duża, przekaz staje się praktycznie niemożliwy. Stąd właśnie obawa przed byciem niezrozumianym. Doświadczenie bycia niezrozumianym łączy się zaś z doświadczeniem odrzucenia.

Każdy, kto prosi o kierownictwo duchowe, zdaje sobie sprawę, że kierownik duchowy jest tylko człowiekiem i ma również swoje ludzkie ograniczenia. Jego zdolność rozumienia doświadczeń emocjonalnych i duchowych drugiego człowieka jest ograniczona jego osobistym doświadczeniem wewnętrznym i zakresem jego kompetencji duchowej i psychologicznej. Kierownik duchowy tyle zrozumie z przeżyć swojego podopiecznego, ile sam wcześniej doświadczył w życiu emocjonalnym i duchowym. Stąd też obawa przed otwarciem jest w wielu wypadkach słuszna i uzasadniona.

 

Czy kierownik duchowy może pomóc podopiecznemu w pokonywaniu jego oporów wewnętrznych?

Z pewnością tak. Swoją otwartością i bezwarunkową akceptacją może "przekonać" osobę, która prosi go o pomoc, iż niezależnie od tego, co przed nią wypowie, będzie potraktowana w sposób delikatny i życzliwy, choć jednocześnie w sposób szczery i autentyczny. Pomoc kierownika w przezwyciężaniu lęków podopiecznego związanych z otwarciem się ma jednak ograniczony charakter. Kierownik duchowy może pomagać w pokonywaniu oporów, ale nie może nigdy oporów łamać.

W towarzyszeniu duchowym bardzo ważne jest "zagwarantowanie" penitentowi całkowitej wolności wewnętrznej. Uszanowanie wolności musi być o wiele większe niż np. w "relacji hierarchicznej": przełożony - podwładny. W "relacji hierarchicznej" można odwołać się do ustaleń prawnych przyjętych wcześniej przez obie strony, np. przez złożenie ślubów zakonnych, zawarcie związku małżeńskiego czy też przyjęcie święceń kapłańskich. O ile przełożeni mają prawo domagać się posłuszeństwa z pewnym stopniem "nalegania", o tyle w kierownictwie duchowym uwzględnienie wolności podopiecznego, jego oporów wewnętrznych, lęków musi być bardziej wyraźne. Osoba prosząca o pomoc może otworzyć się naprawdę tylko w wielkiej wolności. "Otwarcie się" uzyskane przez przymus psychiczny może mieć skutki negatywne. Tylko otwarcie się z pełną wolnością prowadzi do wewnętrznego uleczenia i uspokojenia, do pełniejszego poznania siebie czy też do pogłębienia relacji z Bogiem.

Nie tylko kierownik duchowy nie powinien łamać wolności wewnętrznej podopiecznego, ale także podopieczny nie powinien łamać swojej wolności, otwierając się przed kierownikiem duchowym "na siłę", wyłącznie pod wpływem własnego lęku.

Kiedy rodzą się lęki przed otwarciem się, trzeba najpierw je dostrzec, zatrzymać się na nich, określić je, zastanowić się nad ich źródłem, wypowiadać je przed sobą i przed Bogiem. Nie trzeba łamać swych oporów, ale wejść w ich sens, w ich symboliczny charakter. Dopiero zrozumienie istoty tych oporów może dać człowiekowi klucz do otwarcia się.

Posłużmy się przykładem. Wyobraźmy sobie zamknięte drzwi, do których zgubiono klucz. Aby dostać się do środka, można użyć ciężkiego łomu i drzwi wyłamać. Cel będzie wówczas osiągnięty szybko, ale za cenę zniszczenia. Można jednak otworzyć drzwi inaczej, próbując odnaleźć klucz. Otwarcie będzie wprawdzie wymagać więcej czasu, ale dokona się ono bez dewastacji.

Otwarcie się pod wpływem nacisku kierownika duchowego, czy też przez złamanie własnej wolności, może być szybsze, ale skutek tego otwarcia może być odwrotny do oczekiwanego. Człowiek mógłby poczuć się zraniony przez fakt, że prawda o nim, często bolesna, została mu wydarta albo sam ją z siebie wyrzucił "na siłę", kiedy nie był do tego wewnętrznie gotowy. Jeżeli penitent otworzyłby się przed kierownikiem duchowym i po krótkim czasie żałowałby tego i nie umiałby sobie z tym odczuciem poradzić, znaczyłoby to, że jego otwarcie było przedwczesne, wymuszone i siłowe. Istotnym środkiem na pokonanie własnych oporów wewnętrznych jest przede wszystkim usilna modlitwa do Ducha Świętego o wolność wewnętrzną wobec własnych lęków.

Kiedy w rekolekcjach ignacjańskich przychodzą do nas na rozmowę osoby bardzo zalęknione, nie zachęcamy ich najpierw do szczerości i otwartości, ale do modlitwy o otwartość i wolność wewnętrzną. Doświadczenie pokazuje, że szczera, prawdziwa modlitwa o wewnętrzną wolność sprawia, że osoby te potrafią otworzyć się dość szybko. Chociaż nadal odczuwają lęk, to jednak lęk ten nie blokuje ich szczerości i otwartości w wypowiadaniu swoich doświadczeń emocjonalnych i duchowych.

 

Czy można zatem powiedzieć, że celem kierownictwa duchowego jest uzyskiwanie coraz większej wolności wewnętrznej?

Tak, coraz większa wolność wewnętrzna, coraz większa otwartość jest jednym z ważniejszych celów kierownictwa duchowego. Kiedy człowiek ma wielkie opory przed otwarciem się, winien sobie uświadomić, że są to nie tylko obawy przed "obcą osobą", ale są to także opory przed zdemaskowaniem wewnętrznych "zakłamań". Lęk przed ujawnieniem się, to jednocześnie lęk przed nazwaniem własnych stanów wewnętrznych. Wypowiedzenie bowiem doświadczeń wewnętrznych jest jednoczesnym ich określeniem. To nie kierownik duchowy najpierw nazywa doświadczenia swego podopiecznego, ale to on sam werbalizując swoje doświadczenie wewnętrzne określa je, a określając rozeznaje ich źródło.

Lęk przed wypowiedzeniem własnych doświadczeń jest zawsze związany z pewną obawą przed odkryciem ich fałszu. Jest to obawa, iż te doświadczenia mogłyby okazać się złudzeniem. Jeżeli w życiu duchowym szuka się przede wszystkim prawdy, szuka się Boga, wtedy stosunkowo łatwo pokonuje się obawę przed zdemaskowaniem pozornych doświadczeń wewnętrznych. Ich zdemaskowanie byłoby bowiem jednocześnie naprowadzeniem na autentyczne doświadczenie duchowe.

Kiedy natomiast w życiu duchowym bardziej niż prawdy szukamy "przyjemności przeżyć duchowych", wówczas lęk przed zdemaskowaniem iluzoryczności tych doświadczeń będzie dla nas "nie do pokonania". Brak poszukiwania prawdy o sobie kwestionowałby prawdziwość naszego życia duchowego. Stąd też osobom, które nie szukają woli Bożej, ale szukają tylko doznań, pewnego estetyzmu duchowego, będzie bardzo trudno otwierać się, gdyż nie będą rozumieć sensu tego otwarcia, a jeżeli nawet otworzą się przed kierownikiem, to brak im będzie wolności wobec własnych przeżyć, będą oczekiwały wyłącznie ich potwierdzenia, a nie rozpoznania ich autentyczności.

Ostatecznym celem kierownictwa duchowego jest doprowadzenie do dialogu pomiędzy człowiekiem i Bogiem. Kierownictwo duchowe jest pomocą człowiekowi w rozeznaniu prawdziwości tego dialogu, stąd też coraz większa wolność i otwartość jest celem pośrednim. Zauważmy pewną spójność w człowieku. Coraz większa otwartość i wolność wobec kierownika duchowego jest symbolem coraz większej otwartości wobec Boga. Kierownik duchowy nie występuje bowiem we własnym imieniu, ale występuje w imieniu Kościoła, Kościół zaś występuje w imieniu Chrystusa. Wzrastające otwarcie, rosnąca dyspozycyjność w relacji prowadzony - kierownik duchowy staje się symbolem coraz pełniejszego zaufania i dyspozycyjności wobec Boga. Człowiek jest pewną jednością wewnętrzną. To samo serce otwiera się zarówno przed drugim człowiekiem, jak i przed Bogiem, chociaż sens i cel otwarcia w obu wypadkach jest inny.

 

Kierownictwo duchowe wymaga od kierownika umiejętności wejścia w położenie swojego podopiecznego, wymaga zatem wielkiej wrażliwości.

Kierownictwo duchowe winno być dostosowane do konkretnych oczekiwań i potrzeb duchowych osoby prowadzonej. Stąd jedną z zasadniczych cech kierownictwa duchowego jest dobre wyczucie sytuacji duchowej i emocjonalnej podopiecznego. Jeśli kierownik duchowy nie umiałby zrozumieć i zaakceptować sytuacji osoby, której towarzyszy, jeśliby stosował jakieś sztywne, zewnętrzne kategorie, wówczas jego posługa mogłaby być dwuznaczna.

Chciałbym w tym miejscu zacytować wypowiedź C. G. Junga, [1] którą z powodzeniem można odnieść do powyższego problemu. "Często pytają mnie o moją metodę psychoterapeutyczną czy analityczną. Nie mogę tu odpowiedzieć w sposób jednoznaczny. Terapia jest w każdym przypadku inna. Toteż gdy jakiś lekarz powiada mi, że ściśle <trzyma się> takiej czy innej <metody>, wątpię w skuteczność terapii. [...] Każdego człowieka traktuję możliwie indywidualnie, ponieważ rozwiązanie problemu zawsze ma indywidualny charakter. [...] Oczywiście lekarz powinien znać te tak zwane <metody>. Musi się jednak strzec, by nie obrać z góry ustalonej, utwierdzonej rutyną drogi. Założenia teoretyczne wolno stosować tylko z najwyższą rozwagą". Jeżeli terapia sfery ludzkiej wymaga tak indywidualnego traktowania, to tym bardziej takiego traktowania wymaga pomoc w odkrywaniu sposobu prowadzenia człowieka przez Boga. Stwierdzenie Junga, że "założenia teoretyczne wolno stosować tylko z największą rozwagą", ma również ważne zastosowanie w kierownictwie duchowym. Właśnie to indywidualne podejście sprawia, że kierownik duchowy potrafi wyczuć, rozpoznać etap życia duchowego, na którym znajduje się jego podopieczny, oraz dostosować swoją posługę do jego duchowych potrzeb i pragnień.

 

Duchowe potrzeby człowieka zmieniają się wraz z rozwojem jego życia duchowego. Jaka jest zatem rola kierownika duchowego na początku drogi rozwoju wewnętrznego osoby prowadzonej?

Pierwszy etap to etap oczyszczenia i uzdrowienia wewnętrznego. Kierownik duchowy na tym etapie nie tylko pomaga w rozeznaniu doświadczeń duchowych, ale także w uzdrowieniu wewnętrznym. Własny lub cudzy grzech, który spada na człowieka, powoduje głębokie zranienia emocjonalne. Są to zawsze w jakimś sensie zranienia w miłości. Kierownik na tym etapie jest świadkiem, który pomaga zranionemu pokonać uraz, przezwyciężyć lęk przed byciem odrzuconym, lęk przed miłością. Kierownik duchowy dzięki swojej postawie życzliwości, miłości, otwartości, słuchania, przez poświęcenie czasu, uwagi staje się znakiem bezinteresownej miłości Boga. Jego podopieczny może wtedy odczuć, że jest zaakceptowany przez drugiego człowieka, pomimo własnych niedoskonałości czy grzechów. Jeśli zaś taką akceptację chce nam ofiarować człowiek, to o ileż bardziej pragnie nam ją dać Ojciec niebieski. Kierownik duchowy spełnia zatem rolę ojca, który daje życie, daje większą wiarę w siebie, większe otwarcie na miłość Boga i ludzi.

Między życiem emocjonalnym i życiem duchowym nie należy dopatrywać się opozycji. Uzdrawianie ludzkich uczuć, budzenie najgłębszych ludzkich emocji jest połączone z prawdziwym życiem duchowym. Do uzdrowienia wewnętrznego konieczne jest nie tylko odkrycie zranień emocjonalnych, ale także zranień duchowych, a więc dotknięcie ludzkiego grzechu. Chciałbym tu jeszcze raz zacytować Junga, który pokazuje związek między lekceważeniem sensu życia człowieka a jego postawami nerwicowymi. "Często byłem świadkiem" - pisze Jung - "jak ludzie stają się znerwicowani, gdy zadowalają się niedostatecznymi lub fałszywymi odpowiedziami na pytania, które przynosi życie. Szukają posady, małżeństwa, sławy, zewnętrznego sukcesu i pieniędzy, pozostają zaś znerwicowani i nieszczęśliwi nawet wówczas, gdy osiągną to, za czym się uganiali. Ludzie tacy często tkwią w zbyt wielkiej ciasnocie umysłu. Ich życie [...] nie ma sensu. Gdy tylko mogą się rozwinąć w pełniejszą osobowość, nerwica zazwyczaj ustępuje".

Jung doskonale ukazuje zależność pomiędzy uzdrowieniem emocjonalnym a szukaniem najwyższej wartości. Odzyskanie pewnej równowagi emocjonalnej nie może dokonać się przez "urządzenie się w życiu", przez zaspokojenie wszystkich potrzeb biologicznych czy psychicznych. Dopiero pełna odpowiedź "na pytania, które przynosi życie", nadaje sens ludzkiemu życiu. Pełna odpowiedź na pytania, które przynosi życie, uzdrawia człowieka, nawet jeśli w ludzkim wymiarze przeżywa on jakieś braki, niedostatki czy cierpienia.

Z pewnością na tym etapie kierownictwo duchowe wymaga od kierownika znacznie więcej uwagi, czasu i poświęcenia niż na etapach dalszych. Także z tego względu, iż w tym okresie problemy, z którymi przychodzi podopieczny, są często przerzucane na osobę kierownika duchowego. Często przeniesienia te mają charakter negatywny, np. wyładowanie złości, agresji. Zranienia, których podopieczny doświadczył w relacji z osobami najbliższymi (z ojcem, z matką), zostają przeniesione na kierownika duchowego. Kierownik winien powoli i stopniowo uczyć osobę, której pomaga, że miejscem uzdrawiania problemów nie jest relacja między kierownikiem a prowadzonym, lecz raczej między prowadzonym a Bogiem. Niemniej osoba pomagająca, jeśli chce być wiarygodna, winna umieć przyjąć cierpliwie i ze zrozumieniem tego typu reakcje przeniesienia.

I tutaj widzimy zasadniczą różnicę między terapią psychologiczną a kierownictwem duchowym. W terapii psychologicznej "klient" przenosi swoje problemy emocjonalne na terapeutę, natomiast w kierownictwie duchowym osoba kierownika jest tylko osobą pośrednią. Ostateczną osobą, na którą podopieczny przenosi swoje stany wewnętrzne, jest Pan Bóg. Stąd kierownictwo duchowe służy rozwojowi modlitwy penitenta.

 

Modlitwa zaś na tym etapie ma zmierzać również ku uzdrowieniu wewnętrznemu. W jaki sposób dokonuje się to uzdrowienie?

Uzdrowienie w wymiarze emocjonalnym dokonuje się między innymi poprzez zdobywanie coraz większej wolności wewnętrznej wobec własnych uczuć nieuporządkowanych. Nie chodzi o dławienie uczuć, ale o właściwy dystans do nich, o ich transcendowanie, uczenie się wobec nich wolności. Dopiero osiąganie głębokiej wolności wewnętrznej daje człowiekowi możliwość rzeczywistego poświęcenia uwagi osobie Chrystusa. Nieuporządkowane uczucia, które wypływają z nieuzdrowionych postaw wewnętrznych, tak pochłaniają i zajmują uwagę człowieka, iż całkowite oddanie się Chrystusowi, naśladowanie Go w życiu codziennym staje się niemożliwe. Miłość wymaga porządkowania sfery uczuciowej. Mówiąc inaczej, wymaga prawdziwego wewnętrznego nawrócenia.

Uzdrowienie zranionych ludzkich uczuć domaga się jednak wielkiej cierpliwości i czasu zarówno od podopiecznego jak i od kierownika. Osoba pomagająca pierwsza jednak powinna rozumieć potrzebę czasu dla rzeczywistego uzdrowienia wewnętrznego.

 

Wydaje się, że kierownik może towarzyszyć podopiecznemu w procesie uzdrowienia tylko wtedy, gdy sam doświadczył uzdrowienia duchowego?

W odpowiedzi chciałbym znowu zacytować Junga: "Psychoterapeuta musi rozumieć nie tylko pacjentów, równie ważne jest, aby rozumiał samego siebie. Dlatego conditio sine qua non jego wykształcenia jest przeprowadzenie analizy samego siebie. Terapia pacjenta zaczyna się, rzec by można, od lekarza; tylko wówczas, gdy lekarz umie poradzić sobie z sobą samym i z własnymi problemami, umie zrobić to też z samym pacjentem. Tylko wtedy". Jeśli kierownik duchowy nie zapanował nad swoimi problemami, nie pomoże w pełni osobie prowadzonej, bo nie będzie w stanie zaangażować się w pomoc całym sercem.

Pozwolę sobie jeszcze raz przytoczyć fragment książki Junga: "Jest wiele przypadków, których nie sposób wyleczyć, jeśli lekarz sam się w nie nie zaangażuje. [...] Jest rzeczą decydującą, czy lekarz uznaje się za jedną z osób dramatu czy też odwrotnie, zasłania się własnym autorytetem. W sytuacjach wielkiego kryzysu życia duchowego, w momentach ekstremalnych, gdy chodzi o być albo nie być, nie pomogą małe, choć może sugestywne hokus pokus, albowiem sytuacje takie są wyzwaniem dla lekarza jako istoty ludzkiej. [...] Jako lekarz muszę sobie stale zadawać pytanie, jakie przesłanie przynosi mi pacjent. Co to oznacza dla mnie? Jeśli nie znaczy nic, nie mam punktu zaczepienia. Tylko wtedy, gdy sam lekarz czuje się dotknięty, może cokolwiek zdziałać. <Jedynie zraniony uzdrawia>. Kiedy lekarz kryje się pod pancerzem persony, niczego nie wskóra". Jest to bardzo piękne duchowe świadectwo Junga. Uderzają mnie w sposób szczególny jego słowa: "Jedynie zraniony uzdrawia". Trzeba poczuć się najpierw zraniony własną słabością i grzechem, a następnie doświadczyć uzdrawiającej mocy Jezusa, aby móc dawać temu świadectwo. I to jest istotna rola kierownika duchowego: być świadkiem uzdrawiającej mocy Boga.

 

Czy kierownik duchowy w swojej posłudze podlega jakiejś "kontroli"?

W podręcznikach kierownictwa duchowego używa się pojęcia superwizji. Zwłaszcza początkujący kierownik duchowy powinien podlegać superwizji, winien rozeznawać ze swoim własnym kierownikiem to, co dzieje się w relacji z penitentem. Przedmiotem superwizji nie są jednak problemy jego podopiecznych, lecz jego własne reakcje emocjonalne i duchowe, słowem jego własne problemy. Przywołajmy jeszcze raz słowa Junga: "Każdy terapeuta powinien mieć możliwość odwołania się do jakiejś instancji kontrolnej, do osoby trzeciej, by mógł poznać inne punkty widzenia. Nawet papież ma spowiednika. Zawsze doradzam analitykom: Miej <spowiednika>. [...] Jakakolwiek pomoc lekarza jest <dialogiem> chorej psyche z psyche lekarza". To stwierdzenie możemy zastosować w pełni również do kierownictwa duchowego. Kierownictwo duchowe w swej istocie jest zawsze spotkaniem duszy (psyche) osoby prowadzonej z duszą (psyche) kierownika duchowego. Kierownik duchowy powinien zawsze dawać podopiecznemu świadectwo działania Boga w duszy. Według słów Janowych kierownik duchowy przekazuje to, co usłyszał, zobaczył własnymi oczami i czego dotykały jego ręce (por. 1 J 1, 1). Jest to zaproszenie, aby osoba prowadzona otworzyła się na to samo widzenie, słyszenie, dotykanie Prawdy o zbawiającej i uzdrawiającej mocy Boga w Jezusie Chrystusie.

 

(Życie Duchowe, Lato 1995)

Przypisy:
[1] Wszystkie cytaty C. G. Junga pochodzą z książki: C. G. Jung, Wspomnienia, myśli, sny, Warszawa 1993, s. 162nn.

 

 


początek strony
© 1996-1997 Mateusz