Radiowe pogadanki biblijne

 

Dzieje Samsona

 

Przewracamy dalej stronice Księgi i otwieramy je na dziejach Samsona. W ten sposób przychodzi mi opowiedzieć jedną z najbardziej znanych opowieści biblijnych, umiłowaną przez malarzy, chętnie sięgających po ten temat, szczególne pobudzający ich wyobraźnię.

Samo imię jest zagadkowe — można je tłumaczyć jako „Słoneczko”. Ponieważ Słońce było zawsze ważnym elementem mitologii Bliskiego Wschodu (nie tylko tam zresztą), niektórzy badacze sądzili, iż w tej opowieści mamy do czynienia nie tyle z historyczną postacią, co z bohaterem narodzonym z ludowej wyobraźni. Dziś, jak wyczytałem w mądrych komentarzach, raczej nie szuka się źródeł opowieści o Samsonie w uhistorycznieniu mitu, lecz w teologicznym opracowaniu podań przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Mówiły one o realnie istniejącym bohaterze, dość dwuznacznym w postępowaniu. Gdy wgłębimy się w dzieje Samsona, odkrywamy na coś niepokojącego. Najpierw czytamy długi i pobożny rozdział, w którym jest mowa o jego cudownych narodzinach, ale już następne opowiadają dziwne i nie zawsze budujące sprawy, jakie stały się jego udziałem.

Upragniony syn

Był człowiek imieniem Manoach, z pokolenia Dan, mieszkający w Sorea. Teren ten zajęli Filistyni, odpierając Izraelitów od morza. Żona Manoacha nie mogła mieć dzieci, co była przedmiotem oczywistej troski dla ich obojga. Ale pewnego dnia ukazał się jej „Anioł Jahwe”, by oznajmić że pocznie i porodzi syna. Nie będzie to zwyczajny chłopiec, bowiem ma on być poświęcony Bogu od łona matki (13,5). Ma być „nazirejczykiem „ i nożyce nie będą mogły dotykać jego włosów.

Nazireat była to instytucja religijna, polegająca na składaniu przez człowieka ślubu pełnego poświęcenia się Bogu. Ślub ten mógł być wieczysty (dożywotni) albo czasowy. Człowiek, który taki ślub składał, powstrzymywał się od obcinania włosów i picia wina oraz zobowiązywał się do skrupulatnego przestrzegania wszelkich postanowień czystości kultycznej.

Samson — bowiem to on urodził się żonie Manoacha — nie był nazirejczykiem z własnego wyboru, lecz z powołania, bowiem był przeznaczony, jak powiada Anioł Jahwe, do wyzwolenia Izraela z filistyńskich więzów.

Ciekawe, że Manoach długo musiał upewniać się, że dziecię, które ma się narodzić jest z Bożego daru. Anioł pokazał się powtórnie, powtórzył zarówno wieść o narodzinach syna, jak również o jego powołaniu. Manoach z żoną złożyli ofiarę, a gdy płomień z ołtarza ofiarnego wzbił się w niebo, Anioł także uniósł się ku wysokościom. Wtedy oboje małżonkowie padli na twarz, a Manoach niepokoił się, iż teraz na pewno umrą, bowiem widzieli Boga. Kobieta jednak była bardziej rozgarnięta i zauważyła, iż przecież nie po to Bóg zesłał swego anioła zwiastującego dobrą nowinę, by następnie ukarać ich śmiercią.

Chłopiec narodził się, Pan mu błogosławił, a duch Jahwe począł pobudzać go do działania.

Następny epizod opowiada o Samsonie, który widać już dorósł, bowiem udał się do Timny, miasteczka położonego na pograniczu posiadłości izraelskich i filistyńskich. Ten krótki epizod pozwala przypuszczać, iż nie zawsze Izraelici i Filistyńczycy byli w stanie wojny; zdarzały się pomiędzy nimi długie okresy „pokojowego współistnienia”.

Ale to tylko dygresja. Samson, bohater ludowej opowieści, ma słabości, a największą z nich były kobiety. To one ostatecznie przyczyniły się do jego zguby. W Timnie Samson ujrzał Filistynkę, która wzbudziła jego pożądanie i zapragnął ją mieć za żonę. Powrócił więc do domu i oświadczył ojcu i matce, iż pragnie aby wzięli mu ową Filistynkę za żonę.

Zdumieli się — czyż nie ma pięknych dziewcząt pośród cór twoich braci, że idziesz do nieobrzezanych (jak powszechnie nazywano Filiostyńczyków wśród Izraelitów), aby tam szukać żony? Samson jest jednak uparty — ją sobie upodobałem! Autor Księgi dodaje w tym miejscu komentarz teologiczny — rodzice, protestując przeciw małżeństwu z Filistynką, nie wiedzieli że pragnienie ich syna było zesłane przez Pana, aby dać powód zatargu z Filistynami, którzy panowali wtedy nad częścią Izraela. Czasami fałszywy pokój jest gorszy od wojny, jeżeli prowadzi do zniewolenia duchowego, polegającego na zgodzie na niewolę.

Rodzice ustąpili w końcu i tak zaczyna się epopeja Samsona, wyruszającego naprzeciw swojemu losowi — czy też lepiej: powołaniu... Jakby symbolem tego jest przygoda, która się wydarzyła, gdy z rodzicami szli do Timny. W winnicach otaczających to miasto napadł ich młody, groźny lew. Tu Samson odkrył swoją niezwykłą siłę. Wybiegł naprzeciw rzucającego się nań groźnego drapieżnika i rozdarł go nieuzbrojonymi rękoma jakby chodziło o rozszarpanie koźlęcia (14,6). Gdy szedł potem obok tego miejsca, chciał rzucić okiem na padlinę lwa, ale zastał tam zaprawdę ciekawy widok — w padlinie znalazł schronienie rój pszczeli i mógł ręką zgarnąć wybornego miodu.

Pogromca Filistynów

Małżeństwo z piękną Filistynką miało być dopełnione. Samson postanowił wydać ucztę weselną, tak bowiem zwykli byli czynić młodzieńcy (14,10). Gdy przybył na gody do miasta swojej ukochanej, przydzielono mu trzydziestu towarzyszy, zgodnie z odwiecznym obyczajem. W czasie zabawy Samson, który widać lubił hazard, zadaje im zagadkę, a właściwie przyjmuje zakład. On zada im zagadkę i o ile oni potrafią mu ją rozwiązać — ofiaruje im królewski dar: trzydzieści szat wierzchnich i trzydzieści szat na zmianę. Jednakże gdyby stało się inaczej i druhowie nie potrafiliby rozwiązać zagadki — wtedy to oni będą wnosić w wianie dla nowej rodziny owych trzydzieści szat. Termin też został wyznaczony — mają zagadkę rozwiązać do końca trwania wesela, czyli w ciągu siedmiu dni.

Filistyńscy młodzieńcy długo łamali sobie głowę, bowiem zagadka była rzeczywiście trudna: Z tego, który pożera wyszło pożywienie, a z mocnego wyszła słodycz (14,14). Ale choć umysłowo raczej nietędzy, byli przebiegli zwykłą przebiegłością spryciarzy — cóż prostszego, jak dotrzeć do męża przestraszywszy żonę? Szantażują ją więc, grożąc spaleniem domu jej ojca, jeżeli nie wydobędzie od Samsona rozwiązania tajemniczej zagadki. Ta naiwna nieco opowieść zwiastuje jednak dramatyczny koniec Samsona, który poniesie śmierć także na skutek kobiecej zdrady.

Samson na nalegania żony zrazu zdecydowanie wzbraniał się wyjawić rozwiązanie. Nie powiedział bowiem o swojej przygodzie ze lwem nawet ojcu i matce, nie powiedział także o miodzie, który znalazł w paszczy lwiego ścierwa. Jak więc odkryje to przed młodą żoną, na dodatek córką obcego plemienia? A jednak — płakała przez cały czas wesela, płakała przez całych siedem dni, aż wreszcie siódmego dnia podał jej rozwiązanie, bo mocno nalegała.

Kończył się dzień siódmy, właśnie zachodziło słońce, kiedy mieszkańcy Timny podeszli do Samsona i powiedzieli: Cóż jest słodsze nad miód, i co jest mocniejsze od lwa? (14,18). Samson pojął, iż został zdradzony przez kobietę, którą pokochał. Mówi więc w porywie gniewu słowa, brzmiące okrutnie: gdybyście nie orali moją jałowicą, nie rozwiązalibyście zagadki.

Samson odchodzi po weselu, nie zachodząc do małżeńskiej łożnicy. Jest zdradzony, pali go gniew. Wtedy owładnął nim duch Jahwe. To tajemnicze owładnięcie duchem Jahwe wygląda na napad szału — Samson biegnie do Aszkelonu, filistyńskiego miasta pogranicznego, zabija tam trzydziestu mężów, którym zabiera szaty i przynosi je towarzyszom zabawy. W ten „ironiczny” sposób wywiązuje się z danego słowa: znaleźli rozwiązanie zagadki — teraz mają nagrodę. Trzeba jednak powiedzieć, może nieśmiało, bo to czcigodna postać biblijna, że nasz Samson miał dość zbójeckie metody rozwiązywania konfliktów.

Rodzina żony pomściła się na Samsonie, oddając dziewczynę innemu mężczyźnie. Samson jednak o tym nic nie wiedział. Bywały takie małżeństwa, w których żona nadal pozostawała w domu ojcowskim, a mąż odwiedzał ją, przynosząc za każdym razem jakiś podarunek. Tak samo postąpił i Samson. Gdy jednak oświadczył ojcu niewiasty, że pragnie wejść do pokoju swojej żony, ten nie pozwolił na to. Tłumaczył się dlaczego dał ją innemu: myślałem, żeś ją tak znienawidził, że nie zechciałbyś już więcej z nią obcować.

Tutaj Samson znowu zawrzał gniewem. Jak mówi Księga Sędziów, chwycił trzysta lisów, wziął pochodnię, pozwiązywał lisie ogony, przywiązał do ogonów pochodnie, następnie zapalił je i puścił lisy na filistyńskie pola uprawne. A był to czas żniw. Spalił wszystko, od zboża stojącego jeszcze na pniu, po snopy, a nawet winnice i gaje.

W opowiadaniu tym, wyraźnie wskazującym na ludowe pochodzenie, nie wszystko jest nieprawdopodobne — otóż Owidiusz podaje, iż kiedyś w jednym z rzymskich cyrków wypuszczono „dla zabawy” lisy z płonącymi pochodniami na arenę. Widać takie bywały zabawy starożytnych. Ale w wypadku Samsona nie była to zabawa, lecz straszliwa zemsta, skazująca wrogów na śmierć głodową.

Rozpoczęto poszukiwania — któż to zrobił? Zawsze znajdą się dobrze poinformowani, znaleźli się więc i tym razem i donieśli — zrobił to Samson, zięć pewnego Timnityty, mszcząc się za odebranie żony. Poszli więc i w odwecie spalili nieszczęsnego teścia i jego córkę. Rozjuszony Samson rozpędził ich, ale ścigany uciekł w góry.

Zaostrzyło to stosunki pomiędzy Żydami a Filistyńczykami. Ci ostatni nadciągnęli w wielkiej sile, grożąc wojną w odwecie za wyczyny Samsona. Izraelici nie mieli ochoty wikłać się w zatarg z niebezpiecznymi sąsiadami, w dodatku z powodu zbójeckich wyczynów jakiegoś awanturnika. Wyruszyli na poszukiwanie Samsona. Gdy znaleźli go ukrytego w pieczarze, powiedzieli: nic ci nie zrobimy, tylko zwiążemy mocnym sznurem i wydamy cię Filistyńczykom, żeby sobie poszli i nie szkodzili nam ani naszym polom.

Gdy Filistyńczycy zobaczyli skrępowanego Samsona, rzucili się z radością, gotowi mścić się. Tutaj jednak powtarza się scena wspaniałego gniewu — dopadł go duch Jahwe i Samson zrzucił powrozy, jak gdyby były zrobione z lnianych sznurków. Znalazł świeżą jeszcze oślą szczękę i  pobił nią tysiąc ludzi (15,15). Wiemy już że nie należy przykładać zbyt wielkiej wagi do cyfr podawanych przez ludzi Wschodu, tym niemniej zwycięstwo było wspaniałe.

Księga Sędziów podsumowuje tę część opowieści o Samsonie krótko: Samson był sędzią Izraela. Powołanie sędziego nie jest powołaniem męża nieskalanych rąk — przygotowując go do tej roli, dał mu Pan charakter wojownika. A że czasami okazywał się bardziej awanturnikiem, niż wojownikiem, to już inna sprawa.

Klęska mocarza

Finał dziejów Samsona jest bohaterski i komiczny zarazem, tak jak życie tego podziwianego i nienawidzonego zarazem bohatera. Mądry Syrach pisał: nie pozwól się doprowadzić do upadku pięknością kobiety (Syr 25,21). Brzmi to jak „manifest mizoginistyczny”, ale dzieje Samsona widać były jednym ze źródeł medytacji mędrca. Prawdą jest bowiem, iż ilekroć Samson wpadał w tarapaty, przyczyną była kobieta.

I tak oto dowiadujemy się, że rozkochał się nasz bohater w kobiecie imieniem Dalila. Filistyni, którzy nie mogli zapomnieć klęsk zadanych im już tylokrotnie, postanowili wykorzystać sytuację. Oto u owej pięknej wybranki samsonowego serca pojawiają się książęta filistyńscy, czyli tajni emisariusze. Ich propozycja była konkretna, podano nawet cenę. Ty — mówią do kobiety — znanymi ci niewieścimi sposobami posiądziesz tajemnicę niezwykłej siły Samsona. Gdy nam ją przekażesz, otrzymasz nagrodę w brzęczącej srebrnej monecie: tysiąc i sto sykli srebra. To był majątek! Widać bardzo ceniono sobie informację, jaką miała zdobyć Dalila.

Malarze bardzo lubią przedstawiać scenę, która nastąpiła, gdy po wizycie książąt filistyńskich przyszedł do Dalili Samson. Zmęczony, złożył głowę na kolanach pięknej kobiety. Ta przemawia do niego czule: Powiedz mi, proszę, w czym tkwi niezwykła twa siła i czym można by ciebie związać, by cię ujarzmić (Sdz 16, 6). Brzmiało to niewinnie, jak miłosne przekomarzanie, więc Samson odpowiada w tej samej konwencji — spróbuj mnie związać siedmioma świeżymi sznurami, a stanę się słaby; nie będzie we mnie więcej siły, niż w każdym innym człowieku.

Współpraca filistyńskiej Maty Hari z  siłami specjalnymi miała widać charakter ciągły, bowiem bardzo szybko dostarczono owe liny, którymi Dalila spętała kochanka. Teraz trzeba tylko sprawdzić efekt, więc kobieta krzyczy: Samsonie, Filistyńczycy są obok. Zwiódł piękną Dalilę Samson, nie objawił jej źródeł swej mocy. Posłyszawszy wieść o bliskości nieprzyjaciół porwał więzy jak sznurek, którego dotknie ogień. Tym razem srebro przeszło obok pięknego nosa Dalili.

Próby jednak powtarzała, a Samoson drwił sobie z jej ciekawości, podsuwając coraz to inne wykręty — a to trzeba skrępować go innymi więzami, a to wpleść trzeba jego włosy w osnowę tkanej właśnie materii...

Dalila narzeka: jak możesz mówić, że mnie kochasz, jeżeli ciągle mnie zwodzisz i nie dajesz odpowiedzi. Autor Księgi Sędziów, tęgi psycholog, powiada: Gdy tak całymi dniami naprzykrzała mu się słowami i nalegała, zniecierpliwił się na śmierć, tak że otworzył przed nią całe swoje serce (16,16-7).

Tajemnica nadludzkiej siły Samsona tkwi w jego włosach nietkniętych nożycami od dzieciństwa. Gdyby je ostrzyc, Samson stanie się słaby jak każdy inny człowiek. I znowu widzimy Samsona spoczywającego z głową na kolanach Dalili, a ona przywołuje sługę, aby ten nożycami obciął siedem pasem jego włosów. Dalila wiedziała, że tym razem Samson wyznał jej prawdę. Cieszy się więc triumfem i poczyna go znieważać, jak gdyby mszcząc się na nim za własną zdradę. Samsonie, woła, oto Filistyni przybyli, powstań do walki. Samson zrywa się, nieświadome tego, że przestał być nazirejczykiem i że moc Jahwe odstąpiła od niego. Bezsilnego porwali tłumnie atakujący Filistyńczycy i oślepili.

Smutny to musiał być widok — zakuty w podwójne łańcuchy spiżowe, oślepiony i obezwładniony mocarz obraca żarna w więzieniu, jak niewolnik czy najpodlejszy ze służby.

Nie dopełniła się jednak jeszcze miara tego, co było pisane przeżyć Samsonowi. Jego włosy odrastają, a wraz z tym powraca jego moc. Nieświadomi niebezpieczeństwa Filistyńczycy postanawiają się zabawić z więźniem — cóż bardziej radosnego dla małych ludzi, jak widok poniżonego mocarza. Wtedy wesolutki tłumek też może sobie wyobrażać, iż jest równie silny, a nawet stokroć silniejszy od pokonanego bohatera.

Przed świątynią bożka Dagona zebrał się tłum, aby szydzić z Samsona. Ten poprosił jednak towarzyszącego mu chłopca, aby podprowadził go do kolumn wspierających budowlę, tłumacząc, że chce się na nich oprzeć. Wszędzie było pełno ludzi. Nadchodzi tragiczny finał.

Lekkomyślny i rozpustny, Samson jest dzieckiem swego narodu, dzieckiem obietnicy. Wie, nadchodzi jego godzina. Więc skruszony, w poczuciu winy woła: Panie, Jahwe, przywróć mi siłę, abym mógł pokazać przeciwnikom i dokonać na nich zemsty za moją hańbę! Pochwycił więc obydwie kolumny, jego nadludzka siła powróciła i zwalające się kolumny pociągnęły za sobą cały budynek. Tych, których wówczas zabił sam ginąc, było więcej aniżeli tych, których pozabijał w czasie całego swego życia — odnotowuje autor Księgi Sędziów (16,30).

o. Jan Andrzej Kłoczowski OP

 

NASTĘPNY ODCINEK:
Józef — umiłowany syn Jakuba

 

 

 

na początek strony
© 1996–2001 Mateusz