Rozważania na wakacje

KS. TOMASZ STROYNOWSKI

Nawróćmy się!
 

16   L I P C A   2 0 0 0

Słowo nawrócenie ma dwa znaczenia, które są ze sobą powiązane. Nawrócić się to najpierw uwierzyć w Boga, zmienić swoje dotychczasowe myślenie i postępowanie. Tak dzieje się przede wszystkim wtedy, gdy kierujemy słowa Ewangelii do ludzi nieochrzczonych. Istnieje jednak drugie znaczenie słowa nawrócenie, które oznacza głębsze zaangażowanie się w wiarę. Te dwa znaczenia  słowa „nawrócenie” są od siebie zależne, bo im głębiej i lepiej rozumiem własną wiarę, tym lepiej mogę nią żyć. I na odwrót, jeśli nie znam mojej wiary, lub co gorsza mam o niej fałszywe wyobrażenie, tym słabiej się w nią angażuję. Nawrócenie może być więc odejściem od fałszywych poglądów i przekonań, może być odkryciem nieznanej prawdy. (Chciałbym tu wtrącić pewną dygresję: czasami odnoszę wrażenie, że we współczesnym świecie mediów istnieje pewna przemoc wobec Kościoła Katolickiego, objawiająca się w celowym fałszowaniu historii, upraszającym ocenianiu przeszłości, ukrywaniu lub pokrywaniu milczeniem postępu oraz dobra jakie Kościół i chrześcijaństwo wniosło w rozwój świata, przypisywaniu Kościołowi zbrodni, przed którymi Kościół ostrzegał lub które potępiał, np. niewolnictwo czy eksterminacja Indian).  Może ta trudności identyfikowania się z Kościołem jaką przeżywa wielu katolików jest w jakiejś mierze owocem tego zatruwania umysłów półprawdami lub nieprawdami o ich własnym Kościele. Wracając jednak do naszych rozważań postawmy sobie pytanie: Czy potrzebuję nawrócenia? W naszych poprzednich rozważaniach pytaliśmy o wiarę w Jezusa, zastanawialiśmy się nad naszym myśleniem i postrzeganiem Kościoła. Dziś zapytajmy o nasze spojrzenie na siebie.

Kim jestem? W dzisiejszej Liturgii Słowa zatrzymajmy się na drugim czytaniu z Listu św. Pawła do Efezjan. Apostoł odsłania nam tajemnicę planu Bożego. Oto Bóg stwarzając świat ma wobec niego swój plan, zamiar, właśnie ten, który wyjawia nam św. Paweł. Bóg pragnie mieć stworzenia takie jak Syn Boży, czyli dobre, miłujące i święte. Chce żyć z nimi w takich samych relacjach jak żyje Trójca święta. Jest to równocześnie ukazanie nam na czym polega nasza godność bycia chrześcijaninem i odpowiedź na pytanie kim jesteśmy. Bóg nas adoptował, zrównał ze sobą, ukochał nim jeszcze zaistnieliśmy. Dopuścił nas do szczególnego związku ze sobą, dał nam udział w swojej Boskiej naturze, ponieważ zapragnął nam dać to, czym On sam jest. My naprawdę jesteśmy Jego dziećmi, nie z nazwy, ale rzeczywiście i przysługują nam te same prawa i przywileje, co Jezusowi Chrystusowi. Zauważmy, jaka w tym głębia Bożej miłości. Ile w tym dobroci, bo przecież otrzymujemy to nie ze względu na jakieś nasze starania czy zasługi, ale tylko i wyłącznie z hojności Boga.

A jak ja patrzę na siebie, kim jestem we własnych oczach?

Czy rozumiem moją chrześcijańską godność?

Może w tym powinniśmy się nawrócić, popatrzeć na siebie oczyma Boga, ukochać nasze własne istnienie. Jeśli jestem synem/córką Boga Jedynego to czy mogę popadać w rozpacz lub oddawać się temu co niskie, zniewalające, odrażające?

Ta wyjątkowa godność i pozycja wśród wszystkich stworzeń uprawnia mnie również do osobistego, ciepłego i serdecznego kontaktu z Bogiem. Skoro ON jest moim Ojcem powinno to chyba znaleźć odpowiednik w modlitwie, w sposobie zwracania się do Niego.  Kim jestem, gdy się modlę, czy modlę się jak Syn/córka, czy jak niewolnik?

Dalszą konsekwencją jest ujrzenie, że każdy z katolików, protestantów, prawosławnych metodystów czy jakichkolwiek ochrzczony posiada tę samą godność, czyli że są to moi  bracia i siostry, że mam ich szanować tak samo jak siebie. A może jest inaczej i moje serce nieustannie oskarża inne dzieci Boga?

Nawróćmy się. Nie ze smutkiem, z poczuciem winy i przygnębieniem. Nie oto chodzi, że źle postąpiliśmy, źle myśleliśmy. Lecz ważne jest to, co odsłonił nam dzisiaj Bóg w swoim słowie. Ucieszmy się naszą godnością, przyjmijmy ją z wdzięcznością. Popatrzmy z dumą na nasze wyróżnienie wobec innych stworzeń. Z wdzięcznością niech zabije nasze serce. Podziękujmy Ojcu Niebieskiemu, że jest Nim dla nas, że nie chce mieć niewolników, lecz dzieci. Przeprośmy, jeśli brak nam ufności lub jeśli źle traktowaliśmy inne dzieci Boże. Niech radość  z faktu bycia dzieckiem Jedynego Boga przenika nasze jestestwo, napełnia nas ufnością, ośmiela, umacnia wobec życiowych trudności.

Ks. Tomasz Stroynowski
tstroynowski@szczecin.opoka.org.pl

 

 

 

na początek strony
© 1996–2000 Mateusz