Mateusz

W O K Ó Ł   B I B L I I

Trudne znaki

Michał Zioło OP

 

 

Nie można uciec przed Biblią. Całe "nieszczęście" tej wielekroć przez nas porzucanej Księgi polega na tym, że spisana została bez cenzury wygładzającej nasze ludzkie namiętności i tuszującej bezbrzeżną niekiedy głupotę królów, kapłanów i zwykłych zjadaczy chleba. Księgę bito, rozdzierano i palono niewygodne proroctwa, lecz ona odradzała się. Ale nie z popiołów jak sfinks, lecz z niewyczerpanej Bożej głębi Tego, który zechciał razem z człowiekiem spisać losy dość dziwnej przyjaźni, pełnej zakrętów i zdrad. Całe "nieszczęście" tej Księgi polega na tym, że opowiada nie o naszych ojcach, ale o nas -- czego tak naprawdę do końca nie chcemy przyjąć, bo jaki w tym interes widzieć w pokornym celniku naszego sąsiada, a siebie samego postrzegać jako akuratnie wypełniającego wskazania dumnego faryzeusza?

Biblia jest księgą znaków, Bożych tropów na pergaminie -- kapryśnych zda się często, prowadzących w głąb pustyni, kiedy tak naprawdę Ziemia Obiecana leży na wyciągnięcie ręki...

Smakoszostwo, które przesłania nam nie tylko prawdziwe głębie literatury, ale i cały otaczający świat przeniesione na Biblię, w naszym znudzonym wzroku dokonuje okaleczeń tekstu zamykając go właściwie bezpowrotnie przed nami. Tak naprawdę niewiele chcemy się dowiedzieć. Pozornie wystarczymy sobie samym, a nasze poglądy przechowujemy pieczołowicie niczym relikwie. Biblia jest księgą zaskakujących znaków. Znaków obecności Boga pojawiających się niczym lawina, zarazem delikatnych, dyskretnych niczym pojawienie się w obozie Izraela manny (a i ona w końcu przegrała w pamięci synów Jakuba z egipską cebulą). Najbardziej niepokojącym Znakiem, który można wyczytać z jej kart, jest Jezus Chrystus, Mesjasz. On istniejąc w postaci Bożej nie skorzystał ze .sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobny do ludzi... Uznany tylko za człowieka. Dlaczego właśnie tak? Dlaczego odrzucony mimo iż wskazywał na siebie, na swoje dzieła, mówił i nie zaprzeczał, że jest Synem Boga Najwyższego?

Sztuka czytania znaków polega na pochyleniu się nad ziemią i własną kondycją. Fakt, nie można oddawać pokłonu temu, co jeszcze nie w pełni Bożą energią przemienione, nikt nie każe przyklękać przed światem. Jednak Bóg przemawia przez stworzenie, zdarzenia i ludzi i pragnie doprowadzić nas do wrażliwości umysłu, radosnej otwartości na znak. Nauka patrzenia na rzeczy polega w dużej mierze na przyswojeniu umiejętności rozumnego zdziwienia. Może się bowiem zdarzyć, że będziemy tam, gdzie Bóg nas nie postawił, będziemy tak obojętni i tak tłuszczem zarosną nasze serca, że przestaniemy być Głosem, którego potrzebuje Słowo.

Karty Ewangelii opowiadają o faryzeuszu wytyczającym granice Bożej interwencji palisadą Prawa. Dom, w którym mieszka, ulice, po których chodzi, spotkania z przyjaciółmi i wrogami, liturgia wreszcie -- przeniknięte są samonapędzającym się rytuałem dającym poczucie bezpieczeństwa i dobrze spełnionego obowiązku wobec Jahwe. Dający się przewidzieć cykl pór roku, prosta meteorologia: przepowiadanie pustynnego skwaru, lub -- gdy nadciągają chmury -- deszczu nie przydają jego życiu wrażliwości, lecz utwierdzają w mniemaniu o panowaniu nad światem i umiejętności przenikania zamysłów Stwórcy. W domu jednego z nich zaproszony Jezus nie został potraktowany nawet jako człowiek, gdyż odmówiono mu powitalnego pocałunku i wody do obmycia nóg. Jezus jako Bóg, jako Boży Znak nie zaistniał w umyśle faryzeusza. Był kimś podejrzanie spoza, wymykającym się zasklepionym opisom. Był Obcym (ksenos), poza klanem, poza ustaloną raz na zawsze grzędą tytułów i nobliwości. Przyznawano mu niekiedy nawet sprawiedliwość, mądrość i talent w układaniu haggad, lecz brak było przekonania, że jest to Słowo samego Najwyższego. Dokonywano najróżniejszych interpretacji czynów Jezusa upatrując ich siły w mocy Belzebuba, oryginalność słów. wywodzono z domniemanej choroby umysłowej. Skąd ta zatwardziałość i brak oczu u ludzi skądinąd subtelnych duchowo i wyrafinowanych intelektualnie? Niebezpieczną stroną dobrych uczynków -- pisze o faryzeuszach S. Tugwell -- osiągnięć duchowych i innych sukcesów tego rodzaju jest to, że łatwo możemy zbudować z nich sobie taki obraz samych siebie, w którym ostatecznie ześrodkuje sig całe nasze poczucie szczęścia. Zadowolenie z siebie wyprze wówczas radość z istnienia Boga.

Brutalne polemiki Jezusa z faryzeuszami świadczą o tym, w jak wielkim niebezpieczeństwie totalnej śmierci znaleźli się ci bogaci duchowo ludzie ignorujący Znak odarcia, zachęcający do ciągłych poszukiwań Boga poza tym, co już o Nim wiemy. Faryzeusz dokonał zdrady podstawy, istoty egzystencji Izraela: wyjścia z ziemi na znak dany przez Boga. Sam Chrystus nie był łatwy. Chociaż przemawiał publicznie -- nie potajemnie, odsuwał się od zbyt powierzchownej akceptacji Jego słów i Jego osoby (por. Tajemnicę Mesjańską u św. Marka Ewangelisty). Wiedział bowiem, iż Jego życie zmierza ku Jerozolimie, która mordowała proroków. Sprawdzianem ostatecznego przyjęcia Chrystusa jako Boga, Znaku Jego zbawczej obecności miał być krzyż, gorszący i przerażający w swoim szaleństwie.

Niezwykłym przykładem nauki czytania Jezusa jako zwycięskiego znaku jest opis męki Pana od Ogrójca aż do złożenia do grobu zawarty w Ewangelii według św. Jana. Ewangelista przez oryginalną kompozycję tekstu i obrazy tak działa na wrażliwość czytelnika, iż ten w znakach grozy i poniżenia odnajduje zakrytą potęgę Boga, uczy się sposobu działania Boga na ziemi. W znakach pełnych bólu otrzymuje informację o szczęściu, sensie i celu życia opartego na ofierze. Znaki te zawierają przestrogę. Judasz niosący w Ogrodzie Oliwnym latarnię to człowiek, który wypadł z kręgu prawdziwego światła, Bożej jasności. Szyderczy tekst Piłata o królu żydowskim spisany w trzech językach staje się uniwersalną proklamacją orędzia mesjańskiego, radosną informacją o zbawieniu wszystkich. Skrwawiona tunika całodziana, o którą rzucono losy, to zapewne tunika, w której miał prawo chodzić tylko arcykapłan Izraela. Pogrzeb Jezusa dokonany naprędce w nowym grobie i z dużą ilością balsamu przywołuje na pamięć pogrzeb królewski. Chwała Boża unosząca się dotychczas nad ołtarzem i przybytkiem, nad złotem i najprzedniejszą oliwą zeszła między ludzi, stała się naga i wydana na pośmiewisko ludziom zaledwie kilka kroków od haftowanej zasłony przybytku. Chwały szukano wśród ciepła złotych świeczników. Chwała zaś umierała w ciemności przybita żelazem.

Ewangelia znaków opowiada o Herodzie. Był estetą, wrażliwcem podnieconym własną wrażliwością (co nie przeszkadzało mu popełniać zbrodni), dla którego proste uczciwe wybory były zbyt proste, by mógł ich dokonać. Wzorem współczesnych nam ludzi napawał się własnym lękiem jako oznaką subtelności duszy, słuchał Jana, lecz nie chciał się nawrócić. Był człowiekiem uczt, którymi okłamywał rzeczywistą sytuację nędznego królowania pod rzymskim butem, człowiekiem marzeń i koneserem tańca wyczarowującego nierzeczywiste światy. Daleko posunięta teatralizacja życia u Heroda dokonała zemsty i na Jezusie. Dziwny prorok, który odmawiał mu spotkania i nazwał "lisem", przywleczony został wreszcie do jego pałacu. I tu nastąpiło rozczarowanie prorokiem. Jezus nie decyduje się ani na jedno słowo, milczy. Nim otworzył usta, przegrał już z wyobraźnią Heroda. Znak dla Heroda musiał istnieć z całym sztafażem, symfonią ogni sztucznych, rozdzierających deklamacji. Herod -- ojciec sentymentalizmu -- zwiększa ekspresję zbrodni ubierając Jezusa w prześmiewczą szatę. Jezus zbyt zwykły, zbyt powszedni w cierpieniu zasłużył na pogardę. Sprawcy mordu na Jezusie dziwnym trafem godzą się w obliczu Chrystusa, podają sobie ręce w zbójeckiej zgodzie.

Ewangelia znaków opowiada o Piłacie. Na różne sposoby interpretowano sławne pytanie skierowane przez niego do Jezusa: Cóż to jest prawda? Szamotanie się w komponowaniu definicji prawdy? Rozważanie adecvatio rzeczy i intelektu? Pytanie, jak prawda w ogóle jest możliwa i czy my, ograniczeni, możemy orzekać o czymś tak absolutnym? Czy jest jedna czy też istnieje ich kilka? Wreszcie relatywne westchnienie. Lecz Piłat właściwie pyta Jezusa o Jego osobę: Cóż za świat kryje się za Tobą, w Tobie? Kim jesteś? Jakie mogą być przyczyny ślepoty Piłata? Piłat nie jest człowiekiem wolnym; powodowany wolą tłumu, szantażem uczonych w Piśmie, przymuszony, przestaje być źródłem własnego działania. Bóg -- bijące źródło chcenia i działania -- nie znajduje miejsca w sercu Piłata. Jego serce jest zaciemnione, Piłatowi brakuje tożsamości. Nie dostrzega w Jezusie Boga, gdyż do takiej operacji potrzeba Bożych oczu, a te zyskuje się w harmonii życia Stwórcy i stworzenia, które odnosi tajemnicę o sobie poza siebie. Cytowany już o. Tugwell mówi, że jeśli nasze życie zakorzenione jest w Bogu, a zatem jeśli źródło życia w nas jest Bogiem, będziemy widzieli tak jak Bóg. Tym zaś, co widzi Bóg, jest Bóg sam. Piłat jest symbolem zlekceważenia Bożych znaków w świecie, zlekceważenia samego siebie jako znaku. Poznaj, co jest jawne Twoim oczom, a to ukryte będzie ci ukazane (Ewangelia Tomasza) -- co znaczy również: poznaj samego siebie, zapytaj wpierw o siebie, gdyż to będzie rzutować na twoją wizję świata. Jezus naprowadza Piłata na prawidłową odpowiedź, ukazując mu zależność jego władzy i jego samego od Boga. Pytanie: Kim jesteś? skierowane do Jezusa, winno najpierw dotknąć samego Piłata. Jezus zostaje wymieniony na Barabasza. Te dwa imiona dla Piłata niosą w sobie tylko niewielką różnicę.

Trudne są znaki i tropy Boga. Wysypane przed nami w obfitości wymagają wysiłku, zaangażowania tego, co w nas istotne i co nas wyraża w pełni. Cóż, kiedy przechodzimy obok nich, ufający własnej religijności, nie wiedząc, kim jesteśmy, oczekując znaku z góry. A przecież i naszemu plemieniu nie będzie dany inny znak nad znak Jonasza, do którego prowadzą wszystkie znaki i który te znaki objaśnia.

Michał Zioło OP

 

 

 


początek strony
(c) 1996-1997 Mateusz