ŻYCIE DUCHOWE  •  JESIEŃ 1999 

DUCHOWOŚĆ I ŻYCIE •


 

MIROSŁAW PACIUSZKIEWICZ SJ

Duszpasterstwo rozwiedzionych

 


 

 

W ostatnich kilkunastu latach dość dużo mówiono i pisano o osobach żyjących w związkach niesakramentalnych. Powstawały grupy takich małżeństw. Tworzyli je przede wszystkim ludzie, którzy przeżywali rozwód i zdecydowali się na kolejny związek albo, jeśli sami nie doświadczyli rozwodu, zawarli związek z osobą rozwiedzioną. Bywało tak, że względnie łatwo podejmowali decyzję rozejścia się i nowego, już tylko cywilnego małżeństwa. I właśnie w tej nowej sytuacji przeżywali pogłębienie wiary. Wtedy zaczynał się dramat, bowiem z bólem zauważali, że zamknęli sobie dostęp do sakramentów świętych. Starali się jednak zachować więź z Chrystusem. Inni ochrzczeni i jakoś tam wierzący w podobnej sytuacji dochodzili do wniosku, że znaleźli się poza Kościołem, że Kościół ich odrzucił. Zrywali z modlitwą, z udziałem we Mszy świętej, nie prosili o chrzest dzieci, nie posyłali ich na katechezę; lądowali na pozycjach laickich czy wręcz ateistycznych.

Takie właśnie sytuacje dostrzegali we współczesnym świecie uczestnicy Synodu Biskupów, który odbył się jesienią 1980 roku w Rzymie. Ojcowie synodalni wiele uwagi poświęcili wyżej wspomnianym osobom. Przedstawili Ojcu Świętemu bogaty plon obrad. Dostarczone materiały pomogły Papieżowi w opracowaniu adhortacji apostolskiej Familiaris consortio w całości poświęconej rodzinie – rodzinom, jakie powinny być, ale także będącym w ”sytuacjach nieprawidłowych”. Ten dokument zadecydował o przełomie w duszpasterstwie rodzin, ale przede wszystkim w naszym myśleniu o milionach ludzi i w myśleniu ich samych o sobie. Przez dziesięciolecia bowiem usiłowano ich zepchnąć na margines Kościoła i wielu z nich uwierzyło, że są już poza burtą. Tymczasem Zastępca Chrystusa wezwał „gorąco pasterzy i całą wspólnotę wiernych do okazania pomocy rozwiedzionym, do podejmowania z troskliwą miłością starań o to, by nie czuli się oni odłączeni od Kościoła, skoro mogą, owszem, jako ochrzczeni, powinni uczestniczyć w jego życiu” (FC 84). Ojciec Święty zachęcił do modlitwy za nich, do podtrzymywania ich w wierze i nadziei. Apel ten stał się natchnieniem dla duszpasterzy i teologów, zobowiązaniem, żeby ich posługa przebiegała nie pod znakiem potępiania i wykluczania, ale w duchu miłości miłosiernej.

W niespełna dwadzieścia lat po wspomnianym Synodzie i po ukazaniu się Familiaris consortio w różnych ośrodkach w świecie i w Polsce istnieją grupy osób żyjących w związkach niesakramentalnych. Powstają także wspólnoty bliźnich pozostających w separacji i rozwiedzionych samotnych.

Postaram się nawiązać do własnych doświadczeń i opowiedzieć nieco o czterech nurtach pracy w duszpasterstwie, o którym tu mowa.

1. Praca w grupach

W parafii św. Andrzeja Boboli w Warszawie zaczęła się jesienią 1987 roku, od wyjazdu jedenastu par na dzień skupienia. W Podkowie Leśnej, w klimacie modlitwy, najpierw myśleliśmy wspólnie o randze Sakramentu Małżeństwa, a następnie poszczególne pary opowiadały o tym, jak doszło do rozwodu i kolejnego związku. Pod koniec dnia padło pytanie, czy uczestnicy chcieliby spotykać się regularnie. Wszyscy odpowiedzieli pozytywnie. Pierwsze spotkanie w sali domu parafialnego odbyło się w trzeci czwartek grudnia. Miało ono charakter uroczysty, opłatkowy. Ustaliliśmy wtedy, że będziemy się spotykać w każdy trzeci czwartek miesiąca, z wyjątkiem lipca i sierpnia, po Mszy świętej o godzinie 19. Takich spotkań do wakacji 1999 roku odbyło się sto kilkanaście.

Najpierw czytaliśmy artykuły dotyczące osób żyjących w związkach niesakramentalnych i fragmenty dokumentów na ich temat. W ciągu lat zmieniał się wszakże charakter spotkań. Ostatnio odbywają się one następująco: po modlitwie wstępnej i powitaniu podaję zwykle komunikaty informujące o tym, co dzieje się w dziedzinie, którą jesteśmy zainteresowani; potem omawiamy jakiś problem związany z naszym duszpasterstwem, najczęściej po przeczytaniu czy to mojego opracowania, czy jakiegoś innego tekstu, a następnie rozważamy fragment Katechizmu Kościoła Katolickiego, co zazwyczaj stanowi przejście do modlitwy końcowej. Od czasu do czasu – dla urozmaicenia – zapraszamy kogoś na spotkanie i rozmowę. W tak zwanych wolnych wnioskach uczestnicy zgłaszają swoje pomysły, proponują na przykład wspólne wyjazdy, gdyż i to trzeba dodać, że ostatnio dwa razy w roku (w maju i październiku) wyjeżdżamy poza Warszawę.

Bywa pewien kłopot z osobami, które pojawiają się raz i mogą być rozczarowane, że nie usłyszały tego, czego się spodziewały. Niejednokrotnie odchodzą z poczuciem zawodu. Ale przecież nie sposób ciągle powtarzać ABC.

Po rekolekcjach w Wielkim Poście 1999 roku – z myślą o nowych – powołaliśmy drugą grupę, w której przez dwa lata mamy zamiar realizować odrębny program: omawiać historię duszpasterstwa, jego zadania i podstawowe nurty, a także najważniejsze dokumenty.

Od Wielkiego Postu 1998 roku istnieje jeszcze jedna grupa, mianowicie osób żyjących w separacji i rozwiedzionych samotnych. Osiem lat temu podjąłem próbę stworzenia takiej grupy, ale bezskutecznie. Wysiłki podjęte w ubiegłym roku zdały egzamin. Rośnie wspólnota takich osób, trochę podobna do kanadyjskiej Samotni Miriam i francuskiej Wspólnoty Matki Bożej Przymierza. Chyba po raz pierwszy w dziejach, właśnie w Kanadzie, powstało stowarzyszenie ludzi rozwiedzionych albo żyjących w separacji, którzy ślubowali wierność swemu wcześniej złożonemu przyrzeczeniu małżeńskiemu i wybrali życie w czystości. Ofiarują je za innych rozwiedzionych żyjących w nowych związkach albo w separacji. A także za kapłanów, którzy mają kłopot z celibatem.

Grupa, która powstała w Warszawie, daleka jest od jakichkolwiek form stowarzyszeniowych. Jednak ks. Wojciech Nowak – mój współpracownik w duszpasterstwie, odpowiedzialny za grupę – i ja mamy zamiar nawiązać kontakty z zagranicznymi wspólnotami. Tymczasem gromadka krzepnie, spotyka się dwa razy w miesiącu, rozmawia o miłości, małżeństwie, samotności i modli się wspólnie. I także zaczyna wyjeżdżać na dni skupienia.

2. Osobne rekolekcje

Podczas jednego ze spotkań pierwszej grupy – w trzy lata po jej powstaniu – doszliśmy do wniosku, że warto poprowadzić osobne rekolekcje dla osób żyjących w związkach niesakramentalnych. Drogę przetarł już w jakiejś mierze ojciec Roman Dudak, kapucyn, który kilka lat wcześniej zorganizował takie rekolekcje w Gdańsku. Za pośrednictwem Kurii Metropolitalnej Warszawskiej posłaliśmy ogłoszenia do wszystkich parafii stolicy. Próbowaliśmy także dotrzeć do zainteresowanych poprzez media. W pierwszych rekolekcjach, na początku Wielkiego Postu 1991 roku, wzięło udział ponad trzysta osób. Nieco później podobne ćwiczenia zaczął prowadzić w Warszawie ks. Jan Pałyga, w kościele Księży Pallotynów przy Skaryszewskiej. Ci, którzy przeżyli przygodę rekolekcyjną, przyjęli ją z wdzięcznością. Miała ona jednak znaczenie nie tylko dla tej garstki, ale i dla tysięcy innych osób będących w podobnej sytuacji. Ogłoszenia o rekolekcjach i istnieniu grup duszpasterskich uświadamiały tym ludziom, że Kościół o nich nie zapomniał, owszem, że zaczynają być przedmiotem szczególnej troski. Dodam tutaj, że w ostatnich dwóch latach ogłoszenia o osobnych rekolekcjach wyraźnie adresujemy także do osób żyjących w separacji i rozwiedzionych samotnych.

Na ogół uczestnicy tych osobnych rekolekcji stanowili niezwykle wdzięczne audytorium. W czasie rozmów rekolekcyjnych czy porekolekcyjnych w Warszawie niejednokrotnie stwierdzali, że we wszystkie cztery wieczory z dużym zaangażowaniem brali udział w Eucharystii i rozważaniach. Dlaczego w dwóch innych miastach zdarzyło się inaczej? Prawie o połowę zmalała liczba uczestników w trzecim i czwartym dniu. W tych miastach drugiego dnia mówiłem o trudnej nadziei. Zapewniałem ich, że należą do Kościoła, że mogą i powinni uczestniczyć w jego życiu, ale zarazem powtórzyłem za Janem Pawłem II twarde słowa: „Kościół jednak na nowo potwierdza swoją praktykę, opartą na Piśmie Świętym, niedopuszczania do Komunii eucharystycznej rozwiedzionych, którzy zawarli ponowny związek małżeński” (FC 84).

Część odeszła, gdyż zapewne czego innego się spodziewała. Może czegoś w rodzaju amnestii? Poza tym chyba zawiodła socjotechnika, należało bowiem o trudnej nadziei powiedzieć dopiero podczas ostatniego spotkania. Ale przecież właśnie w tych miastach od ponad czterdziestu moich rozmówców, opowiadających nieraz o koszmarnych przeżyciach w pierwszym i drugim związku, otrzymywałem słowa wdzięczności za zainteresowanie się ich losem. Jak to wszystko wyjaśnić? Może jeszcze nie nadeszła godzina tych, którzy odeszli? Może przyjdzie podczas następnych spotkań? Jak w Warszawie, gdzie niektórzy dopiero trzeci, czwarty, a nawet siódmy raz uczestnicząc w rekolekcjach, przeżywali przełomy i zasadniczo uładzali swoje sprawy.

Rekolekcje dla osób żyjących w związkach nieskramentalnych, podobnie jak wszystkie inne, bywają szczególnym czasem. Wielu porządkuje swoje sprawy. Dowiadują się oni, że pod pewnymi warunkami mogą przystępować do spowiedzi i Komunii świętej. Jako jeden z warunków podaje się zwykle ten: żeby uniknąć zgorszenia, komentarzy, że wszystko się zmienia w Kościele, że można bez ograniczeń przystępować do sakramentów świętych, niejednokrotnie kapłani radzą osobom, które decydują się na siostrzano-braterski styl życia, żeby do Komunii świętej przystępowały w kościołach czy parafiach, w których nie są znane. Znam przypadki, że ludzie z mniejszych miast wyjeżdżali do większych, by tam bez ryzyka zgorszenia przystępować do Komunii. Sądzę, że na dłuższą metę to nie są właściwe rozwiązania. Dlatego trzeba raczej stawiać na doinformowanie opinii publicznej. Zdarzało się, że w mniejszych ośrodkach razem z księżmi proboszczami redagowaliśmy ogłoszenia, które czytano podczas Mszy świętych w najbliższą niedzielę po zakończeniu rekolekcji. To był swoisty apel, żeby nie było zdziwienia, gdy pewne osoby żyjące w związkach niesakramentalnych będą przystępować do Komunii. Informowaliśmy, że pod pewnymi warunkami i po uzgodnieniu z rekolekcjonistą, proboszczem czy spowiednikiem mogą przystępować.

I jeszcze kilka zdań o programie rekolekcji. Zazwyczaj prowadziłem czterodniowe. Każdego dnia o godzinie 19 była Msza święta z bardzo krótką homilią, potem ogłoszenia i zasadnicze rozważanie. Przez lata bywało tak, że na zakończenie rekolekcji dawałem okazję do osobistej, ale także wspólnej modlitwy wobec wystawionego Najświętszego Sakramentu. Ostatnio wystawiałem Eucharystię każdego wieczoru i właśnie tę inicjatywę uczestnicy przyjmowali z dużą wdzięcznością. Z późniejszych rozmów wiem, że pewna liczba osób najcenniejsze doświadczenia wyniosła z tych chwil adoracji.

3. Rozmowy indywidualne

Już nieco na ten temat napisałem w poprzednim punkcie, bowiem od pierwszych rekolekcji niejako ich częścią integralną są właśnie rozmowy. W Wielkim Poście 1991 roku zgłosiło się ponad siedemdziesiąt osób. I tak bywało w następnych latach. Rozmowy trwały zazwyczaj godzinę, a niekiedy dwie godziny i dłużej. Wiele razy były połączone ze spowiedzią i rozgrzeszeniem. Szczególnie wtedy bywałem uczestnikiem ogromnej radości, jaką bliźni przeżyli po latach głodówki. Zdumiewali mnie zwłaszcza gdy zakładali, że jeszcze nie otrzymają rozgrzeszenia, ale chcieli zadośćuczynić potrzebie wyznania swoich win. Przypominał się w takich razach bohater jednej z powieści Camusa, który stwierdził, że nie wyobraża sobie, jak można umierać nie wyznawszy uprzednio swoich win.

Pamiętam panią, która mi opowiedziała, że kiedyś próbowała odbyć taką spowiedź, ale kapłan w ogóle nie chciał o tym słyszeć. A przecież miał okazję porozmawiać z potrzebującym pomocy człowiekiem. Dodam, że wysłuchałem wtedy jednej z najlepszych spowiedzi w całym moim kapłańskim życiu.

Wspomniałem, że przeszkoda na drodze do Komunii eucharystycznej stanowiła próg, którego wielu ludzi nie potrafiło przekroczyć w czasie rekolekcji i po rekolekcjach. Inni jednak przekraczali. Znam już setki par – i to nie tylko w podeszłym wieku – które regularnie przystępują do spowiedzi i Komunii. Część spośród nich tak po prostu przestawała korzystać z praw małżeńskich. Być może wygasła potrzeba albo choroba kogoś z dwojga decydowała o zaprzestaniu współżycia. Znam również i takie osoby, u których motywem decyzji na wyrzeczenie był głód sakramentów. Jakie mogą być rozmiary tego głodu – nie wyobrażają sobie małżonkowie i nie-małżonkowie, którzy bez przeszkód przystępują do spowiedzi i Komunii, spełniając zwykłe warunki dobrego przeżycia Sakramentu Pokuty.

Ludziom żyjącym w związkach niesakramentalnych, tym zbuntowanym, wydaje się często, że są traktowani inaczej, bardziej surowo niż wszyscy ochrzczeni i wierzący. A tymczasem zasada, mocno osadzona w Biblii i nauce Kościoła, jest taka, że prawo do drugiego człowieka daje człowiekowi Pan Bóg, i czyni to w małżeństwie sakramentalnym. Dlatego nie otrzymują rozgrzeszenia także osoby stanu wolnego, które nie chcą rezygnować ze współżycia seksualnego. Podobnie zresztą, gdy nie mają zamiaru zerwać z jakimkolwiek innym grzechem, na przykład przeciw siódmemu przykazaniu.

Po powstaniu grupy osób żyjących w związkach niesakramentalnych, a jeszcze bardziej po wprowadzeniu osobnych rekolekcji dla nich, setki i tysiące osób zgłaszały się na rozmowy i to nie tylko z Warszawy i okolic, ale także z odległych miast naszego kraju i z zagranicy. Ci ostatni podczas odwiedzin u swoich krewnych albo znajomych dowiadywali się, że mogą porozmawiać z kapłanem o swoich kłopotach rodzinnych. Nigdzie nie podawałem ogłoszeń o możliwości takich rozmów. Ludzie informowali się nawzajem, że można przyjść i być życzliwie wysłuchanym. I tak powstało coś w rodzaju instytucji.

Oczywiście przychodzili nie tylko bliźni, którzy mają za sobą rozwód i kolejny związek, ale także żyjący w małżeństwach pobłogosławionych przez Kościół. Przychodzili, żeby zażegnać kryzys albo mu zapobiec. Coraz bardziej rozumiałem potrzebę profilaktycznego działania. Ona także mieści się w granicach mojej posługi.

Wcześniej doszedłem do wniosku, że duszpasterstwo osób żyjących w związkach niesakramentalnych tak naprawdę powinno służyć utrwalaniu się zdrowego modelu rodziny chrześcijańskiej, powinno być częścią duszpasterstwa rodzin, które rzeczywiście stanowi kwintesencję działalności duszpasterzy. Pisze o tym Jan Paweł II w Liście do Rodzin, który ukazał się w 1994 roku. Właśnie w tym dokumencie stwierdza Ojciec Święty, że wszystkie inne duszpasterstwa obejmują swoim zasięgiem pewne grupy stanowe, zawodowe albo na przykład alkoholików, narkomanów, chorych na AIDS, a duszpasterstwo rodzin ogarnia właściwie wszystkich ludzi, wszyscy bowiem wyszli z rodzin i żyją w rodzinach lub przynajmniej w jakiejś mierze przynależą do nich. Duszpasterstwo rozwiedzionych, jak zauważyłem, powinno służyć promocji życia rodzinnego, ukazując je jako Chrystusową „wielką tajemnicę”. Powinno pomagać tym, którzy ponieśli porażkę i mocno nieraz poranieni weszli w nowy związek. Oni także potrzebują życzliwości. Nie wolno ich przekreślać. Trzeba z nimi rozmawiać.

4. Publikacje

W pierwszej grupie duszpasterskiej dojrzało przekonanie o potrzebie oddziaływania także poprzez słowo pisane. Zaczęło się od pomysłu, żeby skierować do par pozostających w związkach niesakramentalnych w parafii św. Andrzeja Boboli list z pewnymi pytaniami. Otrzymaliśmy około sześćdziesięciu odpowiedzi. Przestudiowaliśmy je i postanowiliśmy opublikować. Czytaliśmy ponadto podczas spotkań różne opracowania, dokumenty Kościoła albo fragmenty dokumentów na ten temat i tak rosła pierwsza w języku polskim książka w całości poświęcona trudnemu problemowi osób rozwiedzionych, które zawarły ponowny związek. Jej tytuł: Tęsknota i głód, podtytuł: O ludziach żyjących w związkach niesakramentalnych (Oficyna Przeglądu Powszechnego, Warszawa 1993).

Podczas spotkań grupy doszliśmy do wniosku – jak już wspomniałem – że powinno się przeprowadzić odrębne, ponadparafialne rekolekcje. Plonem tych pierwszych rekolekcji była książeczka zatytułowana Jesteście w Kościele, z podtytułem: Rozważania rekolekcyjne dla osób żyjących w związkach niesakramentalnych oraz relacje z rozmów po rekolekcjach (Wydawnictwo Sióstr Loretanek, Warszawa 1993).

Trzy lata później ukazały się jeszcze dwie moje książki dotyczące tej dziedziny: Kocha mimo wszystko. Kolejne rozważania dla osób żyjących w związkach niesakramentalnych (Wydawnictwo Archidiecezji Gdańskiej „Stella Maris”, Gdańsk 1996) oraz Słabość i moc (Apostolicum, Ząbki 1996).

Z perspektywy czasu widzę, że po ukazaniu się wspomnianych książek nastąpiła w Polsce eksplozja zainteresowania problemem osób żyjących w związkach niesakramentalnych. Zaczęły powstawać w różnych parafiach duszpasterstwa, zaczęto prowadzić odrębne rekolekcje w miastach. Już odbyły się dziesiątki, jeśli nie setki, takich rekolekcji w różnych ośrodkach albo w ramach rekolekcji parafialnych proponowano przynajmniej jedno rozważanie na temat sytuacji tych osób.

W 1999 roku nakład czterech przedstawionych wyżej książek jest już wyczerpany. Zainteresowani pytają o nie w księgarni przy Sanktuarium św. Andrzeja Boboli, a pewnie nie tylko tam. Otrzymałem propozycję wznowienia przynajmniej dwóch tytułów albo wydania nowej książki, która zawierałaby wybrane teksty z czterech już opublikowanych, z dodatkiem nowych. Prawdopodobnie ta nowa książka, zatytułowana Drogi powrotu, ukaże się przed końcem roku 1999 w Wydawnictwie WAM w Krakowie. Podobnie jak poprzednie niech pomaga ludziom.

Tak oto rozumiem i realizuję swoją posługę w duszpasterstwie rozwiedzionych – posługę w grupach, w czasie rekolekcji, rozmów indywidualnych, a także przez słowo pisane.

W tym komunikacie omówiłem zagadnienie duszpasterstwa rozwiedzionych zasadniczo na przykładzie jednego tylko ośrodka, toteż uwzględniłem publikacje, które dojrzały w tym właśnie ośrodku, niejako w klimacie grup. Wypada jednak wspomnieć o kilku innych książkach:
– Ks. Paweł Góralczyk SAC, Powtórne związki małżeńskie w teologicznym i etycznym świetle, Apostolicum, Ząbki 1995.
– Jerzy Grzybowski, Nadzieja odzyskana. Drogowskazy dla małżeństw niesakramentalnych, Wydawnictwo m, Kraków 1998.
– Ks. Jan Pałyga SAC, Oni też chcą być wierni (małżeństwa niesakramentalne), Apostolicum, Ząbki 1999.

I dwie przetłumaczone z języków obcych:
– Barbara Rogers-Gardner, Jezus i samotna matka, tłumaczyła z angielskiego Aneta Nowak, Wydawnictwo WAM, Kraków 1996.
– Paul Salaün, Żyjący w separacji, rozwiedzeni. Odnaleźć nadzieję, tłumaczyła z francuskiego Maria Plecińska, Wydawnictwo W drodze, Poznań 1997.

O zainteresowaniu problemem osób żyjących w związkach niesakramentalnych świadczy także fakt, że w różnych uczelniach w Polsce powstało albo powstaje już chyba ponad sto prac magisterskich i doktorskich poświęconych temu tematowi.

 

 

 

 

 DO GÓRY  •  NASTĘPNY