ŻYCIE DUCHOWE  •  LATO 2000 

LEKTURY •


 

ARCYBISKUP NOSSOL
JAKO LOCUS THEOLOGICUS

 


 

Być dla, czyli myśleć sercem. Z księdzem biskupem Alfonsem Nossolem rozmawia ksiądz Jerzy Szymik,
Księgarnia św. Jacka, Katowice 1999, ss. 265.

 

Locus theologicus to najprościej mówiąc instrument, poprzez który zostaje nam przybliżona jakaś prawda Boża zawarta już w Piśmie Świętym lub w Tradycji. Melchior Cano, który w XVI wieku usystematyzował naukę o loci theologici, nie wymienił wśród tych instrumentów biskupów, ale po przeczytaniu wywiadu z biskupem Nossolem (obecnie arcybiskupem) Być dla, czyli myśleć sercem nie można się oprzeć przekonaniu, że jest on prawdziwym „miejscem teologicznym”, że jego życie i działalność wyjaśniają coś z prawdy Bożej, uchylają rąbka tajemnicy Boga i Jego działania.

Wywiad z początku czyta się z mieszanymi uczuciami. Denerwuje bowiem czołobitność rozmówcy biskupa – ks. prof. Jerzego Szymika. Wydaje się ona klasycznym przykładem obecnego tu i ówdzie w Kościele polskim „ubóstwiania” hierarchów. Rozmówca stara się wprowadzić ton patosu, na szczęście bezskutecznie: biskup odpowiada prostym, bezpretensjonalnym stylem. Po jakimś czasie czytelnik zauważa jednak, że szacunek okazywany ordynariuszowi opolskiemu jest autentyczny, głęboki i uzasadniony. Zauważa, że ma do czynienia z kimś naprawdę wyjątkowym.

„Nawróciłem” się na książkę po przeczytaniu opisu straszliwej choroby księdza biskupa, gdy w czasie studiów doktoranckich na KUL-u doszło u niego – w wyniku przepracowania – do perforacji żołądka. Ks. Nossol otarł się o śmierć. Nastąpiło daleko posunięte zapalenie otrzewnej, przez 6 tygodni otrzymywał kroplówkę i krew i poddawany był torturze płukania jelit. Po operacji przez tydzień nie odzyskiwał przytomności. Wydaje się, że to cierpienie głęboko go przemieniło. „To dosłowne otarcie się o śmierć bardzo mnie życiowo urealniło. Nabrałem pewnego dystansu do wszystkiego, co się wokół działo” – wyznaje.

Od momentu opisu choroby książkę czyta się z innym nastawieniem. Wcześniejszy bowiem etap życia księdza biskupa, choć naznaczony zrozumiałymi trudnościami – mamy wszak do czynienia z czasem wojny i biedy – nie jest jakoś wyjątkowo dramatyczny. Alfons Nossol urodził się na Śląsku i to jego pochodzenie, będące dziedzictwem trzech kultur: niemieckiej, polskiej i śląskiej, głęboko rzutuje nie tylko na jego poglądy teologiczne, ale na cały sposób bycia; jego osobowość nie daje się etnicznie, kulturowo i również teologicznie zawęzić. Na próżno starałby się ktoś zakwalifikować go do myślicieli postępowych albo konserwatywnych: to po prostu mądry człowiek, który łączy głębię z prostotą i nieustannie stara się o pojednanie różnorodności napotykanej w życiu.

Najbardziej uderza ogrom podejmowanych przez niego prac. Do typowych biskupich obowiązków, jak wizytowanie parafii i przyjmowanie najprzeróżniejszych interesantów (w kurii opolskiej nie ma audiencji, każdy, kto przychodzi, zostaje przyjęty bez wcześniejszego umawiania się), dochodzi pisanie książek i artykułów naukowych, udział w międzynarodowych sympozjach i obradach gremiów ekumenicznych i teologicznych, wykłady, odczyty, spotkania z dostojnikami państwowymi, z dyplomatami i z prostymi ludźmi, którzy potrzebują czasem lekarstwa albo miejsca w domu starców. Biskup włącza się w tworzenie Uniwersytetu Opolskiego (przez 20 lat dojeżdżał z wykładami do Lublina), załatwia specjalistyczne instrumenty medyczne dla opolskich szpitali, zajmuje się odnawianiem ruin zamku w Kamieniu Śląskim, gdzie powstaje centrum religijno-naukowo-zdrowotne.

Rodzi się pytanie, skąd ta ogromna siła, jak możliwe jest podołanie tak wielkiej pracy. Odpowiedź nie leży tylko w nieprzespanych nocach, lecz szukać należy jej w codziennej modlitwie biskupa i w jego pragnieniu służenia ludziom, które – jak wyznaje – stało u fundamentów jego powołania do tego stopnia, że nawet Bóg był na drugim miejscu. Po tylu latach jest On na pewno na pierwszym miejscu – w codziennym krzyżu i w napotykanych ludziach.

Lektura wywiadu jest intelektualną, duchową, eklezjalną i teologiczną przygodą. Teologowi nie tylko bliskie stają się postacie polskich uczonych, ale dowiaduje się on również, jak należy uprawiać teologię. Otóż przede wszystkim musi ona pozostać nauką na wskroś kościelną, w tym sensie, że to Kościół, dzięki doświadczeniu życiowemu całej wspólnoty ludu Bożego, weryfikuje poprawność teologicznych ujęć. Dobra teologia cechuje się poza tym odwagą (niem. Mut) poszukiwania, kreatywnością, pokorą (Demut), której domaga się eklezjalna kontekstualność, i wreszcie cierpliwością (Langmut). Teologia, pozostająca na usługach wiary, powinna być uprawiana dla człowieka, powinna pomagać mu żyć i zrozumieć siebie. Również polska myśl ma coś istotnego do zaoferowania Kościołowi powszechnemu i zjednoczonej Europie (biskup zdecydowanie opowiada się za wejściem do niej) w postaci swoistej teologii wytrwania, nadziei, aktywnego oporu, który służy zachowaniu tożsamości narodowej i eklezjalnej. Mówi biskup Nossol: „Możemy wnieść wiele elementów mających charakter hamujący w odniesieniu do wszystkich zjawisk destrukcyjnych i samounicestwiających wielką europejską kulturę”. Teologia jest przy tym wszystkim „czymś więcej niż tylko nauką. Teologia jest mądrością”.

Po przeczytaniu książki można dojść do przekonania, że ordynariusz opolski jest prawdziwym człowiekiem sukcesu. Na takie stwierdzenie biskup Nossol mógłby odpowiedzieć:

„Trzeba wiedzieć też o jednym i zdawać sobie z tego sprawę, iż «sukces» nie jest imieniem Boga. Aby się o tym przekonać, wystarczy spojrzeć na krzyż. Tę, a nie inną miarę pragnę przykładać do mojego oddziaływania kapłańskiego i służby biskupiej. [...] «Co było w mojej mocy, Panie Boże – zrobiłem, a Ty dokończ dzieła». Nic więcej” (por. s. 148).

 

Jerzy Kochanowicz SJ

 

 

 

 

 DO GÓRY  •  NASTĘPNY