ŻYCIE DUCHOWE  •  ZIMA 2001 

DUCHOWOŚĆ I ŻYCIE •


 

JACEK WRÓBEL SAC

Spowiedź – sakrament z lamusa?

W związku z artykułem Dariusza Kowalczyka SJ 1

 


 

 

Katchizm Kościoła Katolickiego wylicza siedem sakramentów świętych. Tak było od zawsze. Kościół prawosławny nawet bez specjalnych orzeczeń soborowych udzielał siedmiu sakramentów. Podobnie Kościół zachodni, choć nie bez wahań, sprawował siedem sakramentów i gorliwie walczył w ich obronie. Wszystkie sakramenty winny jednak być traktowane jako równe sobie, ponieważ wszystkie one współdziałają w budowaniu jednego Ciała. Wydaje się, że niektóre z nich straciły wyrazistość, lub też w świadomości chrześcijan zatarło się rozumienie ich natury. Dotyczy to sakramentu namaszczenia chorych, bierzmowania, a zwłaszcza sakramentu pokuty i pojednania.

Co to jest sakrament? Często można usłyszeć pytanie: „W którym miejscu w Biblii jest napisane, że Chrystus ustanowił sakrament pokuty?” Aby udzielić na nie pozytywnej i wyczerpującej odpowiedzi, należy wyjść od rzeczywistości, to znaczy od samego Chrystusa obecnego w Jego Kościele. Skoro sakramenty są „«mocami, które wychodzą» z zawsze żywego i ożywiającego Ciała Chrystusa, oraz działaniami Ducha Świętego urzeczywistnianymi w Jego Ciele, którym jest Kościół” (KKK 1116), należy je rozpatrywać w kontekście zarówno działań Kościoła, jak i samego Boga. Dopiero w tym momencie można przystąpić do podania definicji sakramentu oraz do jej interpretacji. Otóż najprostsza szkolna definicja mówi, że sakrament to znak widzialny, który z ustanowienia Chrystusa Pana daje nam łaskę Bożą. Jest to główna „funkcja” sakramentu: bycie „nośnikiem” łaski Bożej. Sakrament umożliwia nam „włączenie się” w sferę oddziaływania Boga. To oddziaływanie jest skuteczne samo w sobie (ex opere operato); nie jest zależne od kondycji duchowej i moralnej ani przyjmującego, ani szafarza. Owa łaska to w istocie sam Bóg, który pragnie „wypełnić” nas sobą, dopóki nie dopełni się w nas „miara wielkości według Pełni Chrystusa” (por. Ef 4, 13). A zatem łaska udzielana nam w sakramentach może, a nawet powinna wzrastać. Rozdział X Dekretu o usprawiedliwieniu ustanowionego na Soborze Trydenckim mówi: „...usprawiedliwieni, stawszy się «przyjaciółmi i domownikami Boga» (J 15; Ef 2, 19), «postępując w cnotach» (Ps 83, 8), «odnawiają się [...] z dnia na dzień» (2 Kor 4, 16) [...] Wzrastają oni w samej sprawiedliwości [...] i stają się coraz bardziej usprawiedliwieni [...] jak napisano: «Kto jest sprawiedliwy, niech wzrasta w sprawiedliwości» (Ap 22, 11), i «Nie wstydź się aż do śmierci usprawiedliwiać się» (Syr 18, 22)”2. Powtórzmy zatem: każdy sakrament jest przede wszystkim nośnikiem obiektywnie działającej w człowieku łaski Bożej. Tak samo ma się rzecz z sakramentem pokuty i pojednania, ponieważ jest on przede wszystkim sakramentem, czyli środkiem do wzrostu łaski. A jednak przy rozważaniu treści tegoż sakramentu łatwo ulec złudzeniu, że jest on tylko wyznaniem grzechów ciężkich i pokutą za nie. Czy tak jednak jest w istocie?

Sakrament życia czy obowiązek drugoklasisty? Wydaje się, że pomieszano dziś problem „grzeszności” i „bezgrzeszności” człowieka z tym, co moglibyśmy nazwać jego rozwojem wewnętrznym. Inaczej bowiem traktują spowiedź osoby, które „przechodzą od grzechu śmiertelnego do grzechu śmiertelnego””3, a inaczej osoby, które „usilnie postępują w oczyszczaniu się ze swoich grzechów [...] i wznoszą się od dobrego do lepszego””4. Chodzi tu o ów moment w życiu człowieka, w którym zaczyna on myśleć i działać w nowy sposób. Nie umie on już i nie chce popełniać grzechów ciężkich (choć mógłby je popełniać); może jednak nadal popełniać (i zwykle popełnia) grzechy lekkie, i choć gładzą je akty strzeliste, dobre uczynki, Eucharystia, nie znaczy to, że nie musi się już spowiadać. Ciągle bowiem potrzeba mu sił do wzrastania w łasce, czyli w poznawaniu tajemnicy Boga. Gdyby przestał się spowiadać, oznaczałoby to, że uważa, iż jest „łaski pełny” i że nie potrzeba mu już pomocy ze strony Pana Boga, a to przecież nie jest prawdą. Sakrament pokuty i pojednania wiedzie ku doświadczeniu wzrostu łaski, pomnożenia Darów Ducha, czyli ku prawdziwemu Bożemu życiu, oraz chroni człowieka przed upadkiem w grzech pychy. Dlatego spowiedź „z obowiązku” wyznania grzechów ciężkich traci sens w obliczu spotkania z kochającym Bogiem, który pragnie kochać nas coraz bardziej i coraz bardziej obdarzać nas swoim życiem.

Obroty świata Świat kręci się wokół różnych rzeczy. Wszystko jednak zaczyna się w miejscu zwanym Kościołem, który został określony jako prasakrament, źródło, z którego wypływają wszystkie inne sakramenty. Bóg nie jest abstrakcją; On jest Bogiem z „krwi i kości”, Zmartwychwstałym, który każe Tomaszowi włożyć rękę do Swego boku. Być może Bóg jest bardziej „zmysłowy”, niż możemy sobie to wyobrazić. Jeżeli wierzymy w „jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół”, to wierzymy również w obecność Chrystusa, która dla nas, „ludzi w ciele”, jest rzeczywista poprzez obrzędy sakramentalne dające życie”5. Skoro prawidłowy „obrót świata” musi dokonać się w stronę Chrystusa, z którym spotkamy się w innym wymiarze, i skoro jest On z nami obecny tu i teraz, musi też istnieć sposób, w jaki przychodziłby On do nas. To właśnie „zespół [podkr. JW] sakramentów przedłuża obecność Chrystusa i przystosowuje do istnienia w innym wymiarze””6. Być może należałoby dziś zwrócić uwagę na funkcję profetyczną i rolę przystosowawczą sakramentów. Jak pisze Jean Guitton: „Każdy z nich daje nam lub odnawia w nas jakiś dar, który ukryty w czasie historycznego istnienia, rozwinie się w nas dopiero po dniu ostatecznym, w urzeczywistnionym nareszcie życiu miłości””7, a Paul Evdokimov wyraźnie potwierdza to mówiąc, iż właściwością sakramentów i sakramentaliów – które uczą, że wszystko jest przeznaczone do swego wypełnienia liturgicznego – jest „przedziurawienie” zamkniętego świata przez wpuszczenie mocy pochodzących z innego wymiaru”8. Rozwój tego nowego wymiaru dokonuje się w czasie, który nie jest zwykłym czasem kosmicznym, jakkolwiek jest w nim zanurzony. Czas kosmiczny skazany jest na cykliczne powtarzanie się, zamknięcie się w sobie. W liturgii jednak otwiera się on na czas święty, a wejście weń zapoczątkowuje w nas rzeczywistość zbawienia. Czas kosmiczny prowadzi donikąd, jest naznaczony piętnem grzechu. Zostaje on jednak unicestwiony właśnie we chrzcie i pokucie, dzięki czemu możemy uczestniczyć już tutaj na ziemi w Wieczności”9. Sakrament pokuty pomaga nam zatem ukierunkowywać czas kosmiczny na Wieczność, pozwala wciąż na nowo przebijać zaklęty krąg zdarzeń i odnajdywać w nim przestrzenie Wolności.

Mistyka pokuty Ponieważ obroty świata dokonują się wokół Chrystusa i wszystko zmierza do wypełnienia w Nim, musi istnieć kres wysiłków ludzkości – owo „objawienie się Synów Bożych”, na które całe stworzenie oczekuje „jęcząc i wzdychając w bólach rodzenia” (Rz 8, 22). Pewne osoby uczestniczą w tym procesie w sposób szczególny. Mam tutaj na myśli mistrzów życia duchowego, którzy w miarę postępowania w swoim doświadczeniu mistycznym coraz bardziej podkreślali potrzebę spowiedzi – jako sakramentu, w którym Bóg nie tyle odpuści im grzechy, ile raczej zniesie nieznośny dystans między Sobą a nimi. Wystarczy zacytować klasyka „mistyki nieskończoności” świętego Wincentego Pallottiego: „O Boże mój! Choć jestem nieczystością samą, pełnym wszelkiego brudu, choć winien jestem każdego grzechu, choć ciążą na mnie mnogie winy, nie ograniczone co do liczby i złości, to jednak uważam, że obraziłbym nieskończone Twe miłosierdzie, gdybym nie przyjął, że Ty przez nieprzebrane zasługi Jezusa Chrystusa [...] raczysz spoglądać na mnie, jak gdybym był bez grzechu, w pełni Twej nieskalaności. O czystości, czystości [...] Ty mnie całego niweczysz i całkiem jesteś we mnie, [tak] żem przekształcony cały w Ciebie””10. Należy dodać, że spowiadał się on czasem nawet dwa razy dziennie. Dewiacja, czy raczej traktowanie spowiedzi jako nadprzyrodzonego środka przynoszącego ulgę w wielkiej udręce, jaką było dla niego poczucie małości w obliczu Boga? Również Mistrz Eckhart zalecał spowiedź przed przystąpieniem do Stołu Pańskiego – „tylko ze względu na wielką korzyść, płynącą z sakramentu pokuty””11. Poza tym należy zwrócić uwagę, że człowiek już odrodzony we chrzcie, a nawet ten, który przeszedł wewnętrzną metanoię, jest wciąż w stanie „natury po grzechu”; nie jest on zatem wolny od wszelkich „utrapień” z nim związanych. Świat, w którym żyjemy, wciąż jeszcze tkwi we władaniu Oskarżyciela i każdy z nas musi nieustannie, do końca swoich dni, uwalniać się od jego mocy przez walkę i pokutę. Owa pokuta jest koniecznością, ponieważ odgrywa wielką rolę w łagodzeniu skutków chwilowych porażek, jakie zawsze są możliwe”12. Pokuta sakramentalna byłaby więc wyrazem wewnętrznego „nastawienia” człowieka, wyrazem jego rzeczywistości duchowej.

Zamiast zakończenia Ostatnio coraz częściej obserwuje się odsuwanie na bok praktyki spowiedzi. Dlaczego tak się dzieje? Na pewno trzeba spytać o to samych penitentów. Pewien obraz sytuacji może nam dać po prostu wyjaśnienie zarówno istoty samej spowiedzi (czego próbą jest niniejszy artykuł), jak również jej historycznych uwarunkowań, które nie pozostają bez wpływu na jej praktykę. Wydaje się bowiem, że to właśnie zrozumienie sensu danej czynności warunkuje jej praktykowanie i skuteczność. Podobnie błędna interpretacja źródeł może pomniejszać wartość spowiedzi i sprawiać wrażenie, jakoby pierwotna jej praktyka ograniczała się tylko do wyznawania grzechów ciężkich. Z tego, co zostało wyżej napisane, wynika bowiem wyraźnie, że jest to sakrament, który należy potraktować poważnie i próbować ująć całościowo. Jeżeli bowiem będziemy skupiać się jedynie na określonych jego aspektach, rychło możemy dojść do wniosku, że właściwie stał się on jałowy i nic nam już nie daje. Wystarczy wspomnieć choćby Marcina Lutra, który w celu ożywienia w sposób radykalny i natychmiastowy duchowego życia człowieka, kazał mu zwrócić się tylko i wyłącznie w stronę Ducha, pomijając zarazem stworzone środki naszego kontaktu z Bogiem”13. A przecież wiara jest długą drogą ciągłego nawracania się i obiektywizowania własnego bytu poprzez „konfrontację” z Bogiem; dotykania Go w rycie naszymi zmysłami. Miejscem, w którym obiektywizacja własnej wizji osoby dokonuje się w sposób absolutny (bo w relacji ja – Bóg), może być właśnie konfesjonał. Na tej drodze wiary Kościół daje nam tak dobre środki, dlaczego więc z nich nie skorzystać?

Kolejna sprawa to interpretacja źródeł. Jak już wspomnieliśmy, może ona prowadzić do błędnych wniosków. Ze źródeł nie wynika jednoznacznie, że spowiedź przed kapłanami w pierwszych wiekach chrześcijaństwa miała miejsce tylko w przypadku grzechów ciężkich. Święty Cyprian chwali tych, którzy „wyznają swoje grzechy przed kapłanami i proszą o zbawienne lekarstwo nawet na małe rany””14. Zdziwienie może budzić fakt, iż spory w Kościele dotyczące pokuty mają za przedmiot nie tyle samą praktykę wyznania grzechów, co przede wszystkim problem odstępców od wiary – czy mogą oni powrócić na łono Kościoła”15 – i czy za grzechy ciężkie należy podejmować pokutę publiczną czy też nie”16. Podówczas kładziono nacisk raczej na pokutę publiczną i samo „bycie w Kościele” niż na wyznanie grzechów przed kapłanem, jakkolwiek oczywistym jest, że zarówno za ciężkie, jak i za lekkie grzechy należało czynić pokutę. Owa pokuta za lekkie grzechy to modlitwa, post i jałmużna”17. A zatem nawet jeśli nie możemy doszukać się bezpośrednich „nakazów wyznania grzechów lekkich”, nie powinniśmy wyciągać wniosku, iż owo wyznanie jest dziś niepotrzebne. Tak się składa, że Tradycja ma dla Kościoła duże znaczenie. I jeśli rozwija się w nim jakaś praktyka, czy to liturgiczna, czy to dogmatyczna, należy ją zachować, a jeśli nie odpowiada współczesnym kryteriom myślenia – oczyścić i skorygować. Nie można, ot tak sobie, rezygnować z 1500-letniej, lepszej czy gorszej, tradycji spowiedzi z powodu niezrozumienia innych jej form w starożytności chrześcijańskiej.

Tak czy inaczej ideałem życia chrześcijańskiego była zawsze świętość. A tę urzeczywistnia się na długiej drodze poznawania siebie, ćwiczenia swoich duchowych władz i dochodzenia nie tyle nawet do stanu bezgrzeszności czy doskonałości moralnej, ile doświadczenia wspólnoty życia z Bogiem, prowadzenia przez Ducha, przebóstwienia... W tym celu należy ukazywać wiernym drogę, na której ów ideał mogliby urzeczywistnić, akcentując ważniejsze jej elementy, choćby takie jak wiara, nawrócenie, ufność w moc Boga, spowiedź i inne sakramenty.

 

 

1 Dlaczego święty Augustyn się nie spowiadał?, w: „Życie Duchowe” 20/1999, s. 70-79.
2 Breviarium Fidei, Poznań 1997, s. 320.
3 Św. Ignacy Loyola, Ćwiczenia duchowne, Kraków 1994, nr 314.
4 Tamże.
5 Por. J. Guitton, Kościół współczesny, Warszawa 1965, s. 292.
6 Tamże.
7 Tamże.
8 Por. P. Evdokimov, Sztuka ikony, Warszawa 1999, s. 103.
9 Por. tamże, s. 115.
10 W. Pallotti, w: Wybór pism, Poznań 1987, t. 3, s. 138-139.
11 Mistrz Eckhart, Traktaty, Poznań 1987, s. 54-55.
12 Por. L. Bouyer, Wprowadzenie do życia duchowego, Warszawa 1982, s. 84-85.
13 Por. R. Laurentin, Nieznany Duch Święty, Kraków 1998, s. 241.
14 Św. Cyprian, De lapsis 28 (c 258).
15 Zob. M. Sieniatycki, Spory na Zachodzie o dyscyplinę pokutną, w: „Przegląd Teologiczny” 1922, z. 1.
16 Zob. Tenże, Pokuta kościelna według Ojców Zachodnich w pierwszych pięciu wiekach, w: „Przegląd Teologiczny” 1921, z. 1, 2, 3.
17 Zob. tamże, z. 3.

 

 

 

 

 DO GÓRY  •  NASTĘPNY