ABC chrześcijaństwa

Skąd człowiek czerpał szczęście na początku?

 

 

Skonfrontujmy teraz te teorie z tym, co na temat Dobrej Nowiny mówi Biblia -- norma naszej wiary. W tym, co będziemy rozważać, pójdziemy etapami historii zbawienia. Będziemy szli etapami dlatego, że Pismo Św. ten temat tak nam właśnie przedstawia.

Etap pierwszy -- historia ludzkości przed upadkiem

My tu abstrahujemy od tego, czy ten etap przed upadkiem istniał, czy nie istniał, w jakiej formie istniał. Będziemy się trzymali opisu biblijnego -- Słowa Bożego.

Nawiasem tu mówię, że są różne teorie odnośnie tej sprawy. Czy tak było naprawdę? Oczywiście nie było tak naprawdę, jak Biblia opisuje. Nie było nigdzie raju. Głupim jest pytanie, w jakiej części geograficznej istniał raj. Raj jest to symboliczny opis, który przedstawia wewnętrzną sytuację człowieka.

Ale jest problem, czy ta wewnętrzna sytuacja człowieka naprawdę istniała przed upadkim? To jest problem. Ponieważ to wydaje się niezgodne z nauką o ewolucji, która mówi, że ludzkość wychodziła ze stanu barbarzyństwa. Jeszcze niżej, ze stanu półzwierzęcego, zwierzęcego. I powoli się cywilizowała. Powoli rosła jej kultura. Powoli rosła świadomość ludzkości.

To, co mówi Biblia, kazałoby przyjąć, że gdzieś w zaraniu, setki tysięcy lat temu istniał taki moment. Nie wiadomo jak długi. Mniej lub więcej krótki. Jakiegoś blasku, oświecenia. Kiedy ludzkość żyła na szczytach świadomości tego, kim jest, jakie ma Bóg względem niej plany, o co Bogu chodzi. A przez grzech wszystko to później utraciła.

Czy nauka nas do tego uprawnia, żebyśmy moment takiego światła, jakiegoś blasku przyjęli? Powiedzmy, kiedy ludzkość materialnie i kulturalnie jest na niskim poziomie, ale duchowo jest na najwyższych szczytach. Czy mamy prawo coś takiego przyjmować?

We współczesnej teologii istnieje tendencja, żeby postawić znak równości między protologią (nauka o prawdach, które były na początku ludzkości) a eschatologią. Czyli to, co opisuje Księga Rodzaju, nigdy nie miałoby miejsca. To jest jakby przedstawienie na początku Pisma Św. zamiarów Pana Boga wobec ludzkości. Ku czemu zmierza historia zbawienia, a co będzie osiągnięte na końcu, gdy przyjdzie definitywnie koniec eschatologii.

To jest dzisiaj teoria dość modna i szeroko lansowana przez teologię. Ona ma ten minus, że nie bardzo zgadza się z tym, co Kościół o tych sprawach dotychczas myślał.

Opis grzechu, według tej teorii, miałby jedynie charakter typologiczny. To znaczy, że grzech Adama i Ewy opisany w Ks. Rodzaju jest typem każdego grzechu. W nim każdy może się przejrzeć. W tym grzechu każdy z nas może zrozumieć, jak funkcjonuje w nim mechanizm zła, w jaki sposób dochodzi w nim do grzechu, co się właściwie wtedy dzieje z człowiekiem.

Oczywiście, że protologia jest także eschatologią. To znaczy, że Bóg zmierza do tego, żeby przywrócić sytuację raju wśród ludzkości. Do tego zmierza historia zbawienia. Z tym trzeba się zgodzić. Jest tylko pytanie. Czy w tym się wyczerpuje intencja doktrynalna tego urywka?

Otóż cała teologia tradycyjna plus połowa dzisiejszych poważnych teologów jest zdania, że nie. Powiadają, że Biblia mówi to, co było na początku. Nie widzą jakichś trudności w tym, żeby w pewnym momencie, w przyszłości, ludzkość jakby fizjologicznie, biologicznie do tego dojrzała. Kiedy ta świadomość mogła być już świadomością ludzką, że człowiek sobie to, o czym mówi opis biblijny, jasno uświadomił.

Pomagam sobie w wyjaśnianiu tego problemu następującym przykładem. Stosuję tu analogię do małego dziecka, które przez chrzest otrzymuje życie Boże w zarodku. I ten zarodek jest jak ziarno całym przyszłym drzewem, które z niego wyrośnie. Ono jest już w nim zawarte. Bóg rzeczywiście w ludzkość włożył te wszystkie dary, o których jest mowa w Ks. Rodzaju. Tylko że ludzkość od początku nie musiała ich w pełni sobie uświadamiać. Owe dary były ziarnem. W miarę jak ludzkość się będzie rozwijać w swojej kulturze, w swojej cywilizacji, będą coraz bardziej uświadamiane. To wszystko wystąpi nie tylko w świadomości, ale także przyniesie owoce w zachowaniu człowieka.

Uważam, że bardzo trudno będzie w tej nowej teorii udowodnić, że tu jest tylko mowa o eschatologii. Trudno będzie udowodnić zgodność z dogmatem o grzechu pierworodnym.

My w tej chwili zajmujemy się jak gdyby klinicznym obrazem sytuacji człowieka z 1 i 2 rozdziału Ks. Rodzaju, który był bez grzechu. Otóż Bóg stworzył człowieka jako istotę doskonałą, której niczego nie brakowało w swojej doskonałości, harmonii.

Pamiętajmy, że w tych rozdziałach Ks. Rodzaju jest zawarta intencja polemiczna wobec sposobu wiary sąsiednich narodów odnośnie człowieka i jego genezy.

Według babilońskich i innych mitów (Enuma Elisz) człowiek jest ze swojej natury zły, ponieważ jest stworzony z krwi boga Kingu, który był bogiem buntownikiem. On jako pierwszy wprowadził rozłam w świat bogów. Paru z nich nawet zakatrupił. Wytworzyła się wojna między bogami. Boga Kingu ujarzmił bóg Marduk.

Później zwołano naradę bogów, aby zadecydować, co zrobić z tym gagatkiem. Zapadła decyzja, aby zabić boga Kingu i z jego krwi zmieszanej z gliną stworzyć człowieka. I w tej koncepcji człowiek jest jakby tym zlepkiem, w którym bogowie skanalizowali zło w nich tkwiące. Człowiek ma naturę z istoty swej złą. Taka była nauka starożytności.

Z tym polemizuje Biblia mówiąc, że człowiek wyszedł z ręki Boga doskonały, jako istota zharmonizowana. Nic mu nie brakowało. To jest to, co mówi Pismo w Ps. 8: "Otoczyłeś go chwałą i czcią". Człowiek był królem stworzenia.

Ta prawda jest treścią Ks. Rodzaju "Stworzył go na obraz i podobieństwo swoje" (Rdz 1,27). "Obraz i podobieństwo" jest używane w literaturze egipskiej i babilońskiej tylko w odniesieniu do króla. Mówi się o królach panujących, zgodnie z teologią wschodnią, że król jest obrazem i podobieństwem boga Marduka czy podobieństwem boga Rew w Egipcie itp. Obraz i podobieństwo boga znaczy, że bóg jest obecny dla poddanych w królu. On go reprezentuje, przedstawia jakby w widzialny sposób dla poddanych.

Przeniesienie tego teologumenu przez Biblię na człowieka jako takiego chce powiedzieć, że każdy człowiek posiada godność królewską w odniesieniu do całego świata, że jest widzialnym reprezentantem Boga, Jego obrazem dla całego stworzenia. Jak król w imieniu Boga rządzi swymi poddanymi, tak Pismo Św. mówi do człowieka: "Ty masz rządzić całym światem".

To prawo rządzenia jest wypowiedziane w sposób dość drastyczny. Jest tu użyty wyraz hebrajski, który znaczy: "Ty możesz deptać po stworzeniach, one są na twoje usługi". Władza królewska była tak absolutna, że deptanie po ludziach było czymś normalnym. Zwłaszcza w czasie wojny, względem wrogów.

Nas najbardziej tu interesuje relacja człowieka do Boga. Otóż człowiek żył w intymności z Panem Bogiem. To właśnie wyraża antropomorficzny obraz tych popołudniowych przechadzek Pana Boga przy wietrzyku po rajskim ogrodzie. Jeszcze jak sobie puścimy wodze fantazji, to widzimy, jak spotyka Adama, który gdzieś tam kopie grządki. Klepie go po ramieniu i pyta: "Co tam słychać, Adasiu kochany? Jak ci dzisiaj szło, zadowolony jesteś? Niczego ci nie brakuje?".

Człowiek był stworzony jako istota, która swoje życie czerpie tylko z Boga. Poczucie bezpieczeństwa człowiek bierze z Boga. To poczucie, że jest kochany przez kogoś, (jest to potrzebne do życia człowiekowi do tego stopnia, że można śmiało postawić znak równości " żyć to znaczy kochać i być kochanym" ), człowiek czerpał z Boga. Można by to tak powiedzieć, że człowiek jak drzewo był wkorzeniony w Boga, z którego czerpał wszystko, co potrzebne jest do życia. Tym był Bóg, stamtąd przychodziło życie.

Posłużmy się tu naszą sytuacją, znaną nam ze stosunków między ludźmi. Każdy człowiek zabiega, żeby mieć wpływowe przyjaźnie, bo wtedy czuje się pewniej, wtedy wszystko załatwi. Czuje się bardzo mocny prestiżowo, bo ma jakiegoś wysoko urodzonego czy bardzo ważnego w życiu społecznym przyjaciela, do którego może osobiście zadzwonić. Człowiek czuje się wtedy pewny, bo wie, że on wszystko załatwi i zawsze pomoże. Kiedyś to zabezpieczenie człowiek czerpał z Boga.

To, co mówię, jest proroczą zapowiedzią tego, co już teraz daje nam zmartwychwstały Chrystus, który przywraca ludzkości to, co kiedyś straciła. Pismo Św. nam mówi, że ta relacja, jaka jest dzisiaj, była już wtedy; człowiek żył tym poczuciem, że jest kochany przez Boga. On tę miłość odczuwał. Tę miłość do Boga również w sposób naturalny i spontaniczny posiadał.

To jest to, co mówi Pismo Św. na temat życia odrodzonego w Chrystusie, że Duch Św. daje człowiekowi poczucie, że jest kochany, że Bóg go kocha. I wtedy w jego sercu pojawia się okrzyk pełen miłości i zaufania: "Abba, Ojcze". Czymś takim żył człowiek przed upadkiem, kiedy jeszcze nie było grzechu.

Ta miłość sprawiła również, że człowiek w sposób naturalny odczuwał miłość do innych ludzi. I tutaj wyrazem tego jest jego żona, która w intencji drugiego rozdziału Ks. Rodzaju jest jakby typem nie tylko życia małżeńskiego, ale w ogóle typem całego życia społecznego. Człowiek jest stworzony do życia społecznego, którego główną regułą jest reguła miłości, wzajemnej pomocy. Czyli przeciwieństwo egoizmu. Ja pomagam drugiemu człowiekowi, ja żyję dla niego.

Tak wyglądała sytuacja człowieka w raju. Do jego konstytucji należało jeszcze życie Słowem Bożym. Biblia przedstawia tę sytuację w nakazie: "Z tego jednego drzewa nie możesz jeść". Ten zakaz był dla człowieka zbawienny, ponieważ mu przypominał, że jest stworzeniem, że twoje miejsce jest takie a nie inne. Chodzi o to, żeby królik zgodził się na to, że jest królikiem, a nie pretendował do tego, żeby być koniem. Aby koń był zadowolony, że jest koniem a nie pretendował do tego, żeby być słoniem.

Człowieku, pamiętaj, że jesteś tylko człowiekiem. Dlatego człowiekowi zabroniona jest autonomia moralna. Czyli prawo decydowania o tym, co jest moralnie dobre dla mnie, a co jest moralnie złe. O tym decyduje Bóg. Bóg tylko chciał, aby człowiek to uznał. To była treść tego pierwszego słowa, które Bóg skierował do człowieka. I człowiek tym słowem żył. Człowiek żył zadowolony w poczuciu, że jest na swoim miejscu, że wszystko naokoło gra, że jest dobrze.

Św. Paweł w 7 rozdziale Listu do Rzymian mówi o pierwszym człowieku: "Kiedyś ja prowadziłem życie bez prawa" (Rz 7,9). Cały fragment tego rozdziału jest opisem sytuacji człowieka przed upadkiem: człowiek w raju bez prawa. Nie w tym sensie, że nie miał żadnego prawa. Tylko w tym sensie, że prawo było zinterioryzowane, wewnętrzne. Ono było mu zapisane w sercu i dlatego nie odczuwał prawa jako ciężaru zewnętrznego, jako jarzma na nim ciążącego. Tak jak my to dzisiaj odczuwamy.

To była jak gdyby pierwsza scena dramatu, sytuacja człowieka stworzonego przez Pana Boga. Sytuacja człowieka, który otrzymał od Boga naturę taką, że życie mu będzie płynęło tylko z Boga. Człowieku, będziesz zadowolony i tylko wtedy będziesz szczęśliwy, gdy w tym będziesz trwał. To życie ode Mnie będzie ci płynęło...

Gdybyśmy tak hipotetycznie zapytali pierwszego człowieka: "Czego potrzebujesz do szczęścia? Czego ci brak?" odpowiedziałby, że do szczęścia potrzebuje tylko i wyłącznie Boga. My dziś mówimy inaczej.

Gdyby dzisiejszemu człowiekowi postawiono takie pytanie, odpowiedziałby: "Do szczęścia potrzebuję pieniędzy, rodziny, małżeństwa, samochodu, domu, lepszej pracy, innej teściowej itd, itp". Nikt z zapytanych, tak przez zaskoczenie, nie odpowiedziałby: "Ja do szczęścia potrzebuję Boga". Dziś człowiekowi taka potrzeba nie rodzi się w głowie.

Tymczasem nasza natura jest tak stworzona przez Pana Boga, że do szczęścia jest nam potrzebny wyłącznie i jedynie Bóg. Wszystko inne jest względne. Wszystko inne jest dobre i przyczynia się do szczęścia, ale nie jest istotne. Brak tych innych rzeczy szczęścia nie zabiera, nie daje człowiekowi poczucia, że traci grunt pod nogami. Nie daje człowiekowi tego poczucia, że wpada w przepaść bez dna, nie wiadomo co się teraz ze mną dzieje. Nie daje poczucia tej determinacji, którą teraz posiadamy. Wszystko inne jest relatywne. To znaczy, wszystko inne jest dobre, jeśli jest używane w Bogu, ale zawsze Bóg jest najważniejszy.

To jest bardzo ważne i dobrze powinniśmy sobie to uświadomić, dlatego że my jakby trochę wstydzimy się o tym mówić (bo tak się sprawy mają) i ludzi do tego zachęcać. My, gdy dzisiaj przepowiadamy, to całą pasję wkładamy w problemy, że ty, człowieku, masz prawo do domu, pracy, pieniędzy itp. A jakoś tak cichuteńko, po cichu mówimy: "Ty masz prawo do Boga. Twoim życiem jest Bóg, a nie te wszystkie rzeczy". Tak mówimy, jakby od innych rzeczy zależało twoje życie, twoje szczęście. A Pan Bóg jako taki dodatek, ukoronowanie, jako kompot do zasadniczego dania. A jest przecież na odwrót.

Dlatego w dalszych rozważaniach będziemy robić małe wycieczki w kierunku praktyki, w kierunku tego, czego się wstydzimy, w kierunku naszych tendencji do tego, co powinniśmy przepowiadać.

 

 


początek strony
© 1996-1997 Mateusz