Chrześcijaństwo ponownie odkrywane

HOMILIE

Odrzućcie głupotę, a będziecie żyli

 

Prz 9,1–6
Ef 5,15–20
J 6,51–58

Dzisiejsze lektury, podobnie zresztą jak lektury poprzednich trzech niedziel, stawiają nam przed oczy Eucharystię — ten tak dobrze nam wszystkim znany sakrament. To, co dzisiaj nam o nim powiedziało słowo Boże, jest dość dziwne: Eucharystia jest lekarstwem na ludzką głupotę. Mądrość, która, jak to słyszeliśmy w pierwszym czytaniu, zastawia swój stół i zaprasza nas do spożywania chleba i wina, jest starotestamentową zapowiedzią Jezusa i Jego Królestwa. Eucharystia, która właśnie jest kwintesencją tego Królestwa, doskonale pasuje do tego obrazu uczty z pierwszej lektury. Dlatego nic dziwnego, że Kościół go dzisiaj użył, by nam Eucharystię przybliżyć. Gospodarz uczty eucharystycznej, Jezus Chrystus, jest wcieloną Mądrością, która podając nam swoje dary mówi: Odrzućcie głupotę i żyjcie; chodźcie drogą rozwagi (Prz 9,6). Tak samo św. Paweł w drugim czytaniu: Baczcie więc pilnie, jak postępujecie: nie jako niemądrzy, ale jako mądrzy. Wyzyskujcie chwilę sposobną, bo dni są złe. Nie bądźcie przeto nierozsądni... (Ef 5,15–17).

O jaką tu głupotę chodzi? Czy o tę, którą tak łatwo dostrzegamy w drugich, a która polega na braku ludzkiego sprytu, nieumiejętności przewidywania, na zdolności psucia dobrej dla siebie koniunktury? Bynajmniej! Tu mowa jest o głupocie o wiele głębszej, w której się w większym lub mniejszym stopniu wyróżniamy wszyscy. Ale w tym miejscu dotykamy już sprawy bardzo zasadniczej. Istnieją mianowicie dwa sposoby życia: pierwszy sposób urzeczywistnił się w Jezusie Chrystusie i tylko w Nim; drugim żyjemy my wszyscy. Jezusowy sposób życia doskonale odzwierciedla Eucharystia. W dzisiejszej Ewangelii słyszeliśmy: Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata (J 6,51). Egzystencja Jezusa jest egzystencją (życiem) dla innych. On ich kocha, On w tej miłości nie zna żadnych granic: nie tylko za nich umiera (bo to i ludzie potrafią zrobić), ale ci, za których umiera, są Jego wrogami, oni posłali Go na krzyż, w której to zbrodni my wszyscy mamy równy udział. Jezus nas takich kocha bez żadnych „ale”, bez żadnych „o ile...” Do Eucharystii Jezus użył chleba, i ten chleb, który stał się Ciałem Pańskim, w czasie mszy łamiemy. Wymowny gest: on symbolizuje życie Jezusa, które zostało w męce i na krzyżu złamane po to, abyśmy my mogli żyć. I my przyjmując to Ciało w komunii świętej, mówimy: „Amen”. Co oznacza „Amen”? To jest słowo hebrajskie, które wyraża zgodę: Tak jest. Zgadzam się. Niech tak będzie. Mówiąc: „Amen” przy komunii oświadczamy niejako, że Jezus miał rację, że Jego życie dla innych jest prawdą, jedyną prawdą, że to jedyna mądrość życiowa, że wszystko inne jest fałszem i grzechem; wszystko inne jest życiem głupim i zmarnowanym.

Właśnie takim jest nasze życie, życiem głupim i zmarnowanym, o ile go nie zbawi, tzn. nie przemieni swoją mocą Jezus Chrystus. Zastanówmy się dzisiaj w świetle przed chwilą usłyszanego słowa Bożego, zastanówmy się my, chrześcijanie starej daty, czy nasze życie zostało uratowane przez Jezusa Chrystusa, uratowane już tutaj na tej ziemi, uratowane konkretnie, nie tylko w teorii. Kryterium, by to rozpoznać, jest jedno: czy nasze życie jest życiem też dla innych, ale tak po Jezusowemu, tzn. bez granic, kochając ich nawet wtedy, gdy ci inni objawiają się nam jako niszczyciele naszego życia i naszego szczęścia, gdy oni rozciągają nas na krzyżu. Jakże trudno w naszym życiu dopatrzyć się śladów takiej miłości! Jakże często nasza miłość urywa się tam, gdzie jej konsekwencją jest umieranie na co dzień w najrozmaitszej postaci: utraty rzeczy materialnych, czasu, prestiżu albo gdy naruszane są nasze święte prawa! Jakże często się zdarza, że temu niedostatkowi miłości towarzyszy silne przekonanie, że tak jest przecież w porządku, że trzeba się w życiu rozpychać łokciami, że trzeba niesfornemu bliźniemu dać porządną nauczkę, żeby się nauczył nas na przyszłość respektować itd. Obok tych pytań dotyczących miłości postawmy sobie jeszcze inne pytanie, też bardzo ważne: Od czego zależy moje szczęście? Czy jestem przekonany, że może mi je dać tylko Bóg? Czy też raczej myślę o tej najważniejszej mojej sprawie tak, jak potocznie myślą wszyscy ludzie: że moje życie i szczęście zależy od tego, ile mam pieniędzy, zdrowia, uznania u innych? Za takimi poglądami idą oczywiście fakty: postawienie siebie w środku i ustawiczne zabieganie o to wszystko, by nakarmić swoje własne „ja”. W ten sposób dokonuje się w rzeczywistości marnowanie własnego życia, to jest ta głupota, o której mówią dzisiejsze czytania. Możeśmy nigdy nie pomyśleli, że przystępowanie do komunii świętej i życie według potocznych założeń świata nawzajem się wykluczają. Jeżeli nas ta myśl wprowadza w pesymizm, jeżeli stwierdzamy, że wobec tego chrześcijaństwo jest za trudne, to pamiętajmy o jeszcze innej ważnej sprawie: Eucharystia jest szkołą tego Jezusowego sposobu życia, jest źródłem mocy i siły, bez której takie życie jest niemożliwe. Nie zostawiajmy na boku tego źródła.

Amen.

19 sierpnia 1979 r

 

Spis treści

 

 

 

na początek strony
© 1996–2000 Mateusz