Adamie, gdzie jesteś?

WPROWADZENIA DO MEDYTACJI

XVII. SAKRAMENT POJEDNANIA

 

Spowiedź, sakrament pokuty jest nazwany przez odnowioną liturgię również sakramentem pojednania. Kościół pragnie w ten sposób podkreślić jednanie, nawiązywanie więzi człowieka z Bogiem, dokonujące się poprzez ten sakrament; pokuta bowiem zmierza ostatecznie do tego, abyśmy ukochali Boga i całkowicie się Jemu powierzyli (Paweł VI).

Spowiedź stanowi dla wielu z nas częstą praktyką, stąd też narażona jest ona na niebezpieczeństwo przyzwyczajenia, rutyny, formalizmu. Sakramentu pokuty nie możemy traktować jak jednego z wielu ćwiczeń duchownych. Sakrament to znak dany przez samego Chrystusa, poprzez który Bóg dotyka człowieka w sposób rzeczywisty. Sakrament pojednania to droga do Ojca, wyznaczona przez samego Jezusa. Stąd też kroczenie tą drogą wymaga od nas wrażliwości serca przepełnionego wiarą.

1. Wychowanie do sakramentu pojednania

W wychowywaniu człowieka do dojrzałej wiary brakuje często rozwoju w ukazywaniu sakramentu pokuty. Może najwięcej uwagi poświęca się spowiedzi w czasie przygotowania dziecka do pierwszej Komunii św. Jednak dziecko 9–10–letnie nie potrafi zrozumieć całego misterium dokonującego się w wykonywanych obrzędach. Wielu zatrzymuje się na tym etapie.

Sakrament pokuty, jak wszystkie inne prawdy wiary, powinien być ukazywany ciągle na nowo w kolejnych etapach osobowego rozwoju człowieka: w dzieciństwie, w okresie dojrzewania, w wieku młodzieńczym, w wieku dorosłym. Jeżeli człowiek nie odkryje wartości tego sakramentu w kolejnych etapach osobowego rozwoju, to wychodząc z okresu dzieciństwa przestanie go praktykować uznając go za relikt przeszłości albo też będzie się całe życie spowiadał w sposób infantylny. Każda nowa sytuacja egzystencjalna, nowe warunki życia, nowe obowiązki, nowe trudności, nowe niebezpieczeństwa i pokusy, nowe grzechy, wymagają nowego podejścia do sakramentu pokuty. W nowej sytuacji życiowej człowiek musi jakby na nowo odkryć wartość i znaczenie spowiedzi świętej. Spowiedź może stać się ogromną pomocą w osobowym wzroście człowieka i przyczynić się bardzo do jego wyrobienia wewnętrznego (por. Vaticanum II, Christus Dominus).

2. Czym jest sakrament pojednania?

Winniśmy mieć świadomość niebezpieczeństwa traktowania sakramentu pokuty przede wszystkim w kategoriach wyłącznie prawnych. Podejście jurydyczne do spowiedzi nie należy do rzadkości.

Spowiedź nie jest przede wszystkim praktyką, dzięki której możemy uwolnić się od winy, zrzucić ciężar własnych grzechów, wymazać brudy sumienia i w ten sposób zdobyć upragnioną czystość duszy. Sakrament pokuty nie jest też tylko naprawianiem popełnionych błędów, by być w porządku przed Bogiem.

Czym jest zatem sakrament pojednania? Jest przede wszystkim osobowym spotkaniem miłosiernego Boga z proszącym o przebaczenie grzesznikiem. Zrzucenie ciężaru własnych grzechów, uwolnienie się od winy, czystość sumienia są nie tylko owocem naszego działania (wyznania grzechów, żalu za nie i postanowienia poprawy), ale głównie owocem działającego miłosierdzia Bożego. Ci, którzy przystępują do sakramentu pokuty, otrzymują od miłosierdzia Bożego przebaczenie zniewagi wyrządzonej Bogu i jednocześnie dostępują pojednania z Kościołem (Vaticanum II, Lumen gentium). Nasze ludzkie działanie w sakramencie pokuty polega na otwieraniu się na miłosierdzie Boga.

3. Podejście jurydyczne do spowiedzi

W jurydycznym podejściu do sakramentu pokuty Bóg traktowany jest przede wszystkim jako Prawodawca i Sędzia Sprawiedliwy, który za dobre wynagradza a za złe karze. Jest to bardzo uproszczony obraz Boga, podobny do sędziego zasiadającego w trybunałach ludzkich, gdzie nie panuje miłosierdzie, ale wierność prawu. W jurydycznym podejściu do spowiedzi człowiek traktuje samego siebie jak istotę poddaną prawu, które go obowiązuje i z którego rozlicza go Bóg–Sędzia. Grzech zaś w podejściu jurydycznym, to świadome i dobrowolne przekroczenie przykazania Boskiego lub kościelnego, które domaga się naprawienia. Zasadniczą więzią pomiędzy Bogiem a człowiekiem jest w takim wypadku prawo oraz nagroda lub kara przewidziana przez prawo.

W jurydycznym podejściu sakrament pokuty jawi się przede wszystkim jako sąd, w którym grzesznik jest oskarżonym a kapłan sędzią w zastępstwie Pana Boga. W tym modelu nie akcentuje się w jakiś szczególny sposób miłości i miłosierdzia Bożego, ale przede wszystkim zadanie wyznaczone człowiekowi–stworzeniu przez Boga–Stwórcę oraz prawno–moralną odpowiedzialność przed Nim.

Jurydyczne traktowanie grzechu i sakramentu pokuty akcentuje przede wszystkim zakaz i nakaz zawarty w przykazaniach, stąd też przykazania są odbierane jako normy ograniczające ludzką wolność. Kto zło stale przedstawia jako naruszenie rozkazu, sprawia, że opór przeciwko rozkazowi będzie odczytywany jako akt wyzwolenia (J. Guitton).

Podejście jurydyczne do grzechu i sakramentu pokuty rodzi się z traktowania prawa Bożego i kościelnego jako rzeczywistości autonomicznej, pochodzącej wprawdzie od Boga bezpośrednio lub pośrednio, ale stawianej niemalże na równi z Nim samym.

4. Podejście osobowe

Można sformułować tezę, że w grzech oraz w zbawczą rolę sakramentu pokuty uwierzymy w tym dniu, w którym uwierzymy w miłość oraz w prawdę, że miłość jest Osobą (A. Skowronek). W podejściu osobowym do grzechu i sakramentu pokuty doświadczamy Boga przede wszystkim jako Osobę, a raczej jako wspólnotę Osób: Ojca, Syna i Ducha Świętego, związanych ze sobą wzajemną miłością. Bóg jest miłością (1 J 4, 16) — to Janowe wyznanie nie podaje wprawdzie definicji Boga, ale ukazuje najważniejszy przymiot Pana Boga — Jego miłość.

W osobowym podejściu do grzechu i sakramentu pokuty człowiek traktowany jest jako osoba — istota stworzona z miłości i przeznaczona do miłości. Zasadniczą więzią człowieka z Bogiem staje się miłość. Człowiek bowiem wezwany jest, aby włączył się we wspólnotę miłości Trójcy Świętej: Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego i będziemy u niego przebywać (J 14, 23).

Grzech w podejściu osobowym oznacza przede wszystkim zerwanie, czy też naruszenie synowskiej więzi, którą sam Bóg ustanowił pomiędzy sobą a człowiekiem. Nasze doświadczenie grzechu uzależnione jest ściśle od dialogu z Bogiem jako Osobą. Im głębszy jest ten dialog, tym większa świadomość grzechu. Spowiedź zaś w ujęciu osobowym jest znakiem, poprzez który człowiek–grzesznik upewnia się o swoim powrocie do Boga, przyjmuje Jego miłość, aby móc żyć nadal w intymnej zażyłości z Nim.

5. Podejście prawne a podejście osobowe do sakramentu pojednania

Charakterystyka tych dwu sposobów podejścia do grzechu i sakramentu pokuty nie ma na celu przeciwstawiania ich sobie. Nie możemy powiedzieć, że podejście prawne jest fałszywe, a tylko podejście osobowe jest prawdziwe. Chodzi o właściwą hierarchię pomiędzy nimi. Podejście prawne podkreśla przede wszystkim spojrzenie człowieka–grzesznika na swoją winę i konieczność zadośćuczynienia za nią, natomiast podejście osobowe zatrzymuje się najpierw na spojrzeniu Boga na grzesznika oraz na ofiarowanym mu pojednaniu w Jezusie Chrystusie.

Podejście osobowe winno być traktowane jako zasadnicze i pierwszorzędne, natomiast podejście jurydyczne jako dopełniające. Jezus nie ukazuje nam Boga przede wszystkim jako Prawodawcę i Sędziego, ale jako przebaczającego Ojca, który z otwartymi ramionami przyjmuje powracającego grzesznika. Dokładna analiza oraz głęboka modlitewna kontemplacja przypowieści o synu marnotrawnym może być doskonałym lekarstwem dla tych, którzy akcentując podejście jurydyczne do grzechu i sakramentu pokuty nie mogą wyzwolić się z paraliżującego ich lęku przed Bogiem jako Sędzią.

Podejście osobowe do grzechu i sakramentu pokuty przy zachowaniu ram prawnych ustanowionych przez Kościół stawia nam znacznie większe wymagania niż samo podejście prawne. W osobowym traktowaniu spowiedzi nie chodzi tylko o kilka obrzędów wykonywanych nawet szczerze i z zaangażowaniem, ale o zintegrowanie w nowym fundamentalnym akcie decyzji rzeczywistości naruszonej przez grzech (K. Rahner).

Jurydyczne podejście do grzechu i sakramentu pokuty jest bardzo mocno zakorzenione w świadomości wiernych. Oznaką tego prawnego podejścia są pewne pytania stawiane nieraz przez wiernych, np. proszę księdza, czy to ... jest grzechem? W tak sformułowanym pytaniu nie chodzi najczęściej o świadomość sumienia, ale o istnienie pewnego prawa, przepisu kościelnego, którego samo nawet przypadkowe przekroczenie uważa się za grzech. O jurydycznym traktowaniu grzechu i spowiedzi świadczy także wyznawanie niedobrowolnych a nawet nieświadomych naruszeń przepisów kościelnych, np. zjadłem w piątek mięso, ale zapomniałem; nie byłem w niedzielę na Mszy św., ale byłem ciężko chory. Grzechy człowieka o jurydycznym podejściu najczęściej ograniczają się w jego mniemaniu do takich właśnie naruszeń przykazań. Przygotowując się do spowiedzi nie bada on swojego sumienia, ale szuka jedynie złamanych lub naruszonych przez siebie nakazów lub zakazów. Badania psychologiczne wykazują, że motywacje sumienia, a nieraz i cały obraz Boga, przesiąknięty jest w mentalności wielu chrześcijan wyobrażeniami sali sądowej. Jurydyzm widzieć trzeba w całym kontekście nastawienia religijnego. Tam, gdzie zawłada on stosunkami między Bogiem a człowiekiem, zatruwa je (A. Skowronek).

W osobowym ujęciu liczy się przede wszystkim postawa serca. Nie chodzi już tylko o materialne naruszenie prawa, ale przede wszystkim o pragnienia i motywacje, o postawy życiowe i przyzwyczajenia, wady i skłonności do złego. Zewnętrzne naruszenie przykazania i przepisu kościelnego będzie w podejściu osobowym zawsze rozważane w kontekście postawy serca, bo wszelkie grzechy mają swoje źródło w ludzkim sercu. W podejściu osobowym pierwszym grzechem człowieka będzie zawsze mała wiara lub wprost niewiara, budowanie swojego życia na sobie — egocentryzm, życie bez–bożne.

rachunku sumienia muszę zyskać wziernik w całość moich postaw, nie tylko wgląd w moje świadome, błędne decyzje, dostrzec muszę wyraźnie wszystkie zasadnicze motywy kierujące moim postępowaniem, poznać życiowe przyzwyczajenia, różne strony mojego charakteru — wówczas dopiero uświadomię sobie, że niejedno woła o gruntowną naprawę i wtedy dopiero poczuję się zdolny do wykonania tej pracy nad sobą (A. Skowronek).

Dlatego też w rachunku sumienia ważne jest nie tylko pytanie o materialne przekroczenie przykazania, ale także pytanie o motywacje: dlaczego? Niewinne z pozoru grzechy mogą być wyrazem wielkiej obojętności człowieka wobec Boga i życia tylko dla siebie. Innym zaś razem ciężkie z pozoru grzechy mogą być bardziej wyrazem ludzkiej bezradności i biedy czy nawet choroby niż zła moralnego.

W rachunku sumienia trzeba wejść także w życiowe przyzwyczajenia, w różne strony mojego charakteru, które mogą być źródłem wielu grzechów. Przyzwyczajenia i charakter nie zwalniają nas od odpowiedzialności za nasze postępowanie. Człowiek ma charakter, ale jest osobą. Możemy tu jeszcze dodać: człowiek jako duchowa osoba ma charakter i ma wolność w stosunku do tego charakteru (V. E. Frankl). Możemy mieć wiele starych przyzwyczajeń i trudny charakter, ale w naszej wolności jesteśmy nieustannie wspomagani przez łaskę, która wzywa nas do przekraczania własnej faktyczności, by osiągnąć prawdę swego bytu (V. E. Frankl).

6. Kapłan znakiem

W sakramencie pojednania spowiadamy się Bogu, ale przed kapłanem, który jest znakiem danym nam przez Chrystusa. To wielki dar móc usłyszeć z ust człowieka, który przez sakrament kapłaństwa staje się narzędziem samego Boga: I ja odpuszczam tobie grzechy w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Człowiek jest istotą nie tylko duchową, ale także psychiczną i cielesną. Bóg przemawia więc do całego człowieka, do całej jego osoby. Ale materialny znak oddziaływujący na zmysły człowieka nie może przesłonić Rzeczywistości kryjącej się poza znakiem. To nie kapłan przebacza, chociaż kapłan rozgrzesza. Z wielką pokorą i wdzięcznością trzeba nam przyjąć posługę kapłana jako znak, ale nie koncentrować się na nim. Wówczas, kiedy z wyznaniem grzechów wiąże się wielki lęk, powstaje silna tendencja do zatrzymywania swojej uwagi na kapłanie: na jego słowach, postawie, reakcji, na tym wszystkim, co jest nierzadko przypadkowe i drugorzędne przy spowiedzi. Kapłan, jak każdy człowiek, reaguje po ludzku i trzeba umieć odróżnić to, co tylko ludzkie w jego słowach, postawie i reakcji od tego, co jest w nim znakiem miłosierdzia Bożego.

Przystępując do spowiedzi trzeba się nam starać o wielką pokorę i wewnętrzną wolność wobec znaku, jakim jest kapłan. Sąd człowieka–kapłana winien się pokrywać z osądem Boga, bo kapłan nie występuje w swoim imieniu, ale w imieniu samego Boga: I ja odpuszczam tobie grzechy w imię Ojca... Trzeba sobie jednak uświadomić, że znakiem miłosierdzia są nie tylko słowa pochwały i przytakiwania, ale także słuszne upomnienie, a nawet skarcenie. Sam Bóg mówi bowiem o sobie: Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę (Ap 3, 19). Karcenie Boga może docierać nieraz do nas także przez usta kapłana.

Jak podchodzę do sakramentu pojednania: osobowo czy może przede wszystkim jurydycznie? Czy mój żal jest bardziej podobny do żalu Piotra i Dawida, czy też może bardziej do żalu Judasza? Dobrym kryterium w odpowiadaniu sobie na te pytania mogą być nasze uczucia, które towarzyszą nam w przeżywaniu grzechu i sakramentu pokuty. Co w nich dominuje: poczucie winy, lęk o siebie, wstyd przed osądem drugiego człowieka, czy też pierwszym naszym uczuciem jest ból wewnętrzny z powodu naruszenia synowskiej więzi, pragnienie odbudowania jej i nadzieja płynąca ze świadomości otrzymanego miłosierdzia Bożego?

7. Żal judaszowy a żal piotrowy

Nie każde poczucie winy wyraża prawdziwy żal za grzechy i otwarcie się na miłosierdzie Boga. W Ewangelii znajdujemy dwa rodzaje żalu: żal Judasza i żal Piotra. Judasz po zdradzie przychodzi z wielkim żalem i goryczą w sercu do faryzeuszów i rzucając srebrniki mówi: Zgrzeszyłem wydając krew niewinną. (...) Oddalił się, a potem poszedł i powiesił się (Mt 27, 4–5). Judasz wpadł w rozpacz: jego straszliwe wyrzuty sumienia połączone są z fałszywą świadomością bycia odrzuconym i przegranym. Najgłębszym źródłem rozpaczy Judasza jest jego własna pycha: dostrzega wprawdzie tragiczny błąd, który popełnił, ale już nie dostrzega miłości i miłosierdzia Jezusa. To pycha sprawia, iż człowiek woli zginąć, niż się ugiąć przed Bogiem i prosić o miłosierdzie. Judasz nie padł ofiarą ślepego losu, jak go niektórzy przedstawiają, ale jest ofiarą swojego zamknięcia się i swojej pychy. Poczucie winy Judasza było chore, ponieważ doprowadziło go do rozpaczy i do samobójczej śmierci.

W chorym poczuciu winy człowiek sam pragnie ukarać się za swój grzech. Takie karanie siebie nie przynosi jednak wybawienia z grzechu, ale zniszczenie siebie. Ofiara Jezusa na krzyżu byłaby niepotrzebna, gdyby człowiek sam mógł odpokutować swoje winy. Grzech Piotra jest również wielki: trzykrotnie zapiera się swego Mistrza potwierdzając to jeszcze zaklinaniem się i przysięgami. Kiedy jednak pianie koguta uświadomiło Piotrowi jego grzech, wyszedłszy na zewnątrz zapłakał gorzko (Łk 22, 62). Trudno byłoby porównać wielkość tych dwóch grzechów: Judasza i Piotra. Grzechu bowiem nie mierzy się tylko zewnętrznymi objawami, ale przede wszystkim postawą serca. Piotr gorzko płacze, ale nie rozpacza; jego grzech nie prowadzi go do śmierci, ale do pełniejszego powierzenia się Jezusowi (por. J 21, 15 nn.). Przez poczucie winy Piotra przemawia głos jego sumienia, które prowadzi go do rzeczywistego nawrócenia.

W naszym rozwoju wiary, w coraz dojrzalszym korzystaniu z sakramentu pojednania będzie chodziło między innymi o oczyszczenie naszego doświadczenia żalu i postanowienia poprawy z elementów judaszowych: z chorego poczucia winy, paraliżującego wstydu i lęku o siebie, które mają swoje źródło w zranionej własnym grzechem pysze. Najgorszym złem dla człowieka nie jest sam grzech, ale pycha związana z nim, która zamyka go w jego własnym grzechu i nie pozwala otworzyć się na ofiarowane mu miłosierdzie Boga.

8. Kryteria dla odróżnienia żalu Piotra od żalu Judasza

Podamy teraz kilka kryteriów, które mogą nam pomóc rozeznaniu naszej sytuacji wewnętrznej, byśmy mogli odpowiedzieć sobie na pytanie, jaki jest nasz żal za grzechy, ile jest w nim jeszcze judaszowego zamknięcia się w sobie, rozpaczy, nierozpoznanej pychy.

1. W prawdziwym żalu (w zdrowym poczuciu winy) człowiek całkowicie uznaje swój grzech, ale jednocześnie odrywa się od niego, by skupić się przede wszystkim na Bogu i Jego nieskończonym miłosierdziu. Dawid wyznając swój grzech mówi: Zgrzeszyłem wobec Pana (2 Sm 12, 13). Swój żal za grzechy Dawid odnosi do Boga.

W żalu Judasza (w chorym poczuciu winy) człowiek nie uznaje swojego grzechu, ale też nie umie oderwać się od niego; koncentruje się na nim i dręczy się nim. Judasz stwierdza: Zgrzeszyłem wydając krew niewinną — w tym wyznaniu brak odniesienia do Boga; pozostaje tylko odniesienie do siebie samego i własnego poczucia winy.

2. W prawdziwym żalu człowiek uświadamia sobie, że nie może sam ukarać się za grzech, wynagrodzić i naprawić popełnionego zła. Stąd też prosi pokornie Jezusa ukrzyżowanego, aby On sam wziął na siebie jego winy, aby On dźwigał bolesne skutki ludzkiego grzechu. W prawdziwym żalu człowiek doskonale czuje, że jeżeli Bóg zachowałby pamięć o ludzkich grzechach, nikt nie mógłby się przed Nim ostać (Ps 130, 3).

W żalu judaszowym człowiek w swojej pysze nie prosi, aby ktoś drugi dźwigał skutki jego grzechu, ale sam karze siebie za popełnione zło. Samobójcza śmierć Judasza jest karą, jaką nałożył na siebie za wydanie niewinnej krwi. W chorym poczuciu winy człowiek miota się pomiędzy uczuciami wyniosłości i pychy, a pogardą i nienawiścią do siebie. Owo miotanie się może nawet prowadzić do samobójczej śmierci.

3. W prawdziwym żalu za grzechy człowiek uwalnia się od lęku o siebie z powodu swoich grzechów a kieruje się przede wszystkim miłością. W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości (1 J 4, 18).

W judaszowym żalu człowiek kieruje się przede wszystkim lękiem, ponieważ nie ma w nim miłości. Boi się konsekwencji swoich czynów. Ponieważ nie chce (lub sądzi, że nie może) przyjąć miłości Boga, czuje się więc nieustannie zagrożony i nie widzi wyjścia ze swojej sytuacji. Ostateczną konsekwencją judaszowego żalu jest zawsze rozpacz.

4. W prawdziwym żalu człowiek akceptując swoją grzeszną przeszłość odrywa się jednak od niej i wybiega z nadzieją ku przyszłości, stąd też z prawdziwego żalu za grzechy płynie nadzieja. Nadzieja ta wyraża się w zaufaniu do Boga i postanowieniu poprawy. Dojrzałe zaufanie do siebie opiera się zawsze na zaufaniu Bogu.

Ze zdrowym poczuciem winy wiąże się także pragnienie wyrażenia swojego nawrócenia w konkretnym działaniu dla Boga i ludzi. Błędy popełnione w przeszłości stają się okazją, bolesną, ale bardzo nieraz skuteczną, do głębszego powierzenia się Bogu w zaufaniu i miłości. Bolesne było dla Piotra doświadczenie zaparcia się Mistrza, ale właśnie przy tej okazji poznał ostatecznie kim jest on sam i kim naprawdę jest Jezus.

W chorym poczuciu winy człowiek nie umie oderwać się od przeszłości: nie akceptuje jej, chciałby od niej uciec i wymazać ją. Nie umie też uczyć się na swoich błędach i patrzeć z nadzieją w przyszłość. Stąd też z chorego poczucia winy płynie smutek i depresja. Nierzadko także choremu poczuciu winy towarzyszy lęk przed jakimkolwiek działaniem, aby nie stało się ono okazją do nowego grzechu.

5. W prawdziwym żalu człowiek koncentruje się na osobowej relacji do Boga: ważna jest dla niego więź z przebaczającym Ojcem. Sakrament pojednania prowadzi do doświadczenia powrotu do Ojca.

W żalu judaszowym nie chodzi o relację osobową, ale o odniesienie do prawa. Świadomość złamania prawa rodzi przekonanie o konieczności poniesienia kary. Stąd też z chorym poczuciem winy wiąże się pragnienie czystości legalnej, która daje podstawę do uniknięcia kary.

6. W prawdziwym żalu za grzechy człowiek umie rozróżniać niedobrowolne, nieuporządkowane pragnienia, myśli i uczucia od popełnionych grzechów. Takie złe myśli, pragnienia i uczucia są wprawdzie traktowane jako przejaw skłonności do grzechu, ale same w sobie nie są oceniane jako grzechy.

W niezdrowym poczuciu winy powstaje silna skłonność do oskarżania się i przeżywania silnego poczucia winy także z powodu nieuporządkowanych myśli, pragnień i uczuć, które są niedobrowolne. Im bardziej człowiek oskarża się i boi swoich negatywnych odczuć, tym częściej i mocniej one go prześladują.

7. W zdrowym poczuciu winy nie oceniamy jako grzechu samego materialnego przekroczenia prawa i nie czujemy też potrzeby spowiadania się z formalnego tylko naruszenia jakiegoś przepisu.

Natomiast człowiek z chorym poczuciem winy oskarża się również z niedobrowolnych naruszeń przykazań i czuje wewnętrzny niepokój, jeżeli w spowiedzi nie wyznał faktów formalnego tylko naruszenia jakiegoś prawa, które go obowiązuje.

8. Człowiek ze zdrowym poczuciem winy nie doświadcza paraliżującego wstydu, który uniemożliwiałby mu przyznanie się do winy przed sobą i wyznanie jej przed kapłanem. Nie ma też tendencji do usprawiedliwiania się przed sobą i przed innymi.

Chore poczucie winy natomiast związane jest zwykle z paraliżującym wstydem, który utrudnia, a czasem wprost uniemożliwia wyznanie przewinienia. Łączy się ono także zwykle z potrzebą tłumaczenia się i usprawiedliwiania przed sobą i przed innymi.

9. Doświadczenie prawdziwego żalu za grzechy daje człowiekowi możliwość obiektywnej oceny swojej winy. Nie widzi potrzeby pomniejszania jej, ani też przesadnego jej powiększania. W razie konfliktu z bliźnimi umie dostrzec granice pomiędzy własną i cudzą winą.

Natomiast w chorym poczuciu winy człowiek nie umie obiektywnie rozeznać swojej winy, dlatego też oscyluje pomiędzy dwoma skrajnościami: całkowitym wybielaniem się lub też nadmiernym oskarżaniem siebie. W sytuacji konfliktowej z bliźnimi porusza się po skrajnościach: zrzuca całkowicie odpowiedzialność na drugich lub też bierze niesłusznie na siebie całą winę.

10. Prawdziwy żal za grzechy jest uczuciem spójnym, jednorodnym, zharmonizowanym. W autentycznym żalu istnieje głębokie odczucie sensu i ładu życia ludzkiego, który został naruszony przez grzech.

Judaszowy żal — chore poczucie winy — jest uczuciem niespójnym, rozszczepionym. Zawiera w sobie dwa rodzaje sprzecznych uczuć. I tak na przykład przesadnemu poczuciu winy towarzyszy świadomość bycia całkowicie niewinnym; oskarżanie się łączy się z przesadnym usprawiedliwianiem się; poniżanie się wobec silniejszych jest nierzadko rekompensowane pogardzaniem słabszymi.

11. Człowiek o zdrowym poczuciu winy akceptuje siebie wraz z tym wszystkim, kim jest i co posiada, dostrzega swoje zalety i ceni je sobie, ale też umie zgodzić się na swoje ograniczenia. Nie wynosi się nad słabszych od siebie, ale też nie poniża się przed silniejszym. Zdrowe poczucie winy nie czyni człowieka drażliwym na punkcie własnej osoby.

Człowiek z chorym poczuciem winy nie umie zgodzić się na siebie: nie umie docenić swoich zalet, nie przyjmuje też swoich ograniczeń. Często zazdrosnym okiem patrzy na innych. Niezdrowe poczucie winy czyni człowieka przewrażliwionym na swoim punkcie.

Używając języka obrazowego moglibyśmy porównać niezdrowe poczucie winy do przeżycia ucznia, który zawinił wobec nauczyciela, przez którego nie czuje się kochany i którego sam nie kocha. Pierwszym uczuciem ucznia będzie wówczas lęk o siebie. Uczeń z niepokojem będzie pytał, jaką karę wymierzy mu ten niekochany człowiek za popełnione przewinienie. Nauczyciel wystąpi w roli sędziego, uczeń będzie czuł się poddany sędziowskiej roli nauczyciela. Obaj staną na gruncie prawa; uczeń będzie odwoływał się do kodeksu ucznia, nauczyciel do kodeksu nauczyciela.

Prawdziwy żal i skruchę za grzechy możemy porównać do przeżycia dziecka, które zawiniło wobec matki, przez którą czuje się kochane i którą samo bardzo kocha. Pierwszym uczuciem dziecka nie będzie lęk o siebie, ale ból z powodu rany zadanej matce oraz pragnienie ponownego nawiązania intymnej więzi z nią. Dziecko nie boi się matki, samo przychodzi z zaufaniem i mówi jej o swojej winie. Jest gotowe ponieść karę. Matka nie występuje w roli sędziego, ale we właściwej sobie roli: kochającej matki. Dziecko nie będzie czuło się sądzone, nawet gdyby było ukarane. Matka i dziecko nie będą odwoływać się do prawa, ale do łączącej ich więzi miłości.

 

 

P O P R Z E D N I N A S T Ę P N Y
XVI. ZRÓBCIE WSZYSTKO, COKOLWIEK WAM POWIE MÓJ SYN XVIII. RACHUNEK SUMIENIA
 
na początek strony
© 1996–2000 Mateusz