W Jego ranach

WPROWADZENIA DO KONTEMPLACJI EWANGELICZNYCH

II. OFIARA ABRAHAMA, IZAAKA I JEZUSA

 

Po tych wydarzeniach Bóg wystawił Abrahama na próbę. Rzekł do niego: Abrahamie! A gdy on odpowiedział: Oto jestem — powiedział: Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jaki ci wskażę.

Nazajutrz rano Abraham osiodłał swego osła, zabrał z sobą dwóch swych ludzi i syna Izaaka, narąbał drzewa do spalenia ofiary i ruszył w drogę do miejscowości, o której mu Bóg powiedział.

Na trzeci dzień Abraham spojrzawszy, dostrzegł z daleka ową miejscowość. I wtedy rzekł do swych sług: Zostańcie tu z osłem, ja zaś i chłopiec pójdziemy tam, aby oddać pokłon Bogu, a potem wrócimy do was (Rdz 22, 1–5).

Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie Abrahama, który z synem Izaakiem oraz dwoma sługami rusza w drogę. Zauważmy także drzewo przygotowane przez Abrahama do spalenia ofiary, które Patriarcha zabiera w drogę. Kontemplujmy również zamyślonego Patriarchę w czasie podróży.

Prośba o owoc kontemplacji: Będziemy prosić o wielką szczerość i otwartość w naszym dialogu z Bogiem; będziemy też prosić, byśmy w obliczu trudnych wymagań stawianych nam przez Boga, nie obawiali się wypowiadać przed Nim wszystkiego, co leży nam na sercu. Przedstawmy Mu zarówno nasze obawy, lęki i całą naszą trwogę, jak też wszystkie nasze duchowe pragnienia i szlachetne zamiary. Módlmy się, aby kontemplacja męki pozwoliła nam sprawdzić naszą więź z Jezusem oraz przyczyniła się do jej umocnienia i pogłębienia.

1. Czas spełnionych marzeń

Opis próby Abrahama rozpoczyna się od słów: po tych wydarzeniach, to znaczy po serii zbawczych interwencji Boga w życie Patriarchy. Interwencje te sprawiły, iż ten stary już człowiek poczuł się szczęśliwy i syty życia. Szczęście Abrahama dopełniło się wówczas, kiedy przyszedł na świat upragniony syn, Izaak. Innym szczęśliwym wydarzeniem było także ocalenie Izmaela, któremu Pan błogosławił, oraz zawarcie pokoju z Abimelekiem. Te wszystkie zbawcze wydarzenia wprowadziły Abrahama na stare lata w czas spełniających się marzeń. Abrahamowi zaczęło się wieść dobrze. Właśnie pośród tego szczęścia, które przecież pochodziło od Boga, o czym Abraham nigdy nie zapominał, Patriarcha zostaje wystawiony na próbę.

W życiu duchowym nie ma nigdy czasu spełnionych marzeń. Realizujemy bowiem nie tyle nasze ludzkie marzenia, co zamiary i plany Boga, których nie można nigdy do końca przewidzieć. Stąd też, jeżeli dajemy się Bogu prowadzić, będziemy ciągle na nowo zaskakiwani nieoczekiwanymi wydarzeniami. Także sam Jezus, choć przewidywał, iż koniec Jego życia będzie gwałtowny i dramatyczny, to jednak w ostatniej chwili, tuż przez rozpoczęciem męki czuje się jakby zaskoczony jej nadejściem. Modli się i prosi o oddalenie zbliżającego się kielicha goryczy.

W obecnej modlitwie chciejmy przypomnieć sobie wszystkie interwencje Boga w naszym życiu, które były źródłem ludzkiego powodzenia, naszego szczęścia. Ucieszmy się jeszcze raz tym ludzkim dobrem, które otrzymaliśmy od Boga. Dziękujmy Mu za nie. Prośmy jednak, abyśmy nie wiązali celu i sensu życia tylko z doczesnym powodzeniem w naszych ludzkich sprawach. Prośmy również o otwartość, która uczyniłaby nas gotowymi do przyjmowania niemożliwego do przewidzenia Bożego działania.

2. Abrahamie!

Rzekł (Jahwe) do niego: Abrahamie! Wymawiając imię człowieka, Bóg powołuje go do istnienia. Stwarza go. Imię jest zawsze pierwszym słowem skierowanym przez Boga do człowieka. Posługiwanie się imieniem nadaje osobowy charakter spotkaniu Stwórcy ze stworzeniem.

W kolejnym — tym razem bardzo trudnym — spotkaniu Boga z Abrahamem, Jahwe wymawiając jego imię, odwołuje się do ich osobowego związku. Odwołuje się do przyjacielskiej zależności, jaka istniała pomiędzy nimi. Zależność ta wynika z zaufania, z wzajemnego oddania i z miłości. Ta właśnie osobowa więź stanie się siłą Abrahama, dzięki której dokona rzeczy po ludzku niemożliwej. Zgodzi się złożyć w ofierze swojego syna.

Zasadniczym źródłem siły Jezusa będzie także Jego osobowa więź z Ojcem. To właśnie na tę więź będzie powoływał się Chrystus uzasadniając oddanie swojego życia. Nikt Mi go (życia) nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca (J 10, 18).

Koniecznym warunkiem pełnego wejścia w kontemplację męki, śmierci i Zmartwychwstania Jezusa jest głęboka więź z Synem, a poprzez Niego z Ojcem. Tylko dzięki niej będziemy doświadczać najgłębszego sensu wydarzeń, które w ludzkim wymiarze są bez sensu, ponieważ prowadzą ostatecznie do cierpienia i śmierci. To właśnie więź z Synem pozwoli nam przekroczyć i zwyciężyć lęk przed bólem i przed śmiercią.

W obecnej kontemplacji chciejmy uświadomić sobie naszą więź z Jezusem, a w Jezusie naszą więź z Ojcem. To właśnie dzięki tej więzi i dla jej pogłębienia potrafimy znosić trudy, zmagania i ofiary. To dzięki niej potrafimy naśladować Jezusa w znoszeniu wszystkich krzywd i wszelkiej zniewagi i we wszelkim ubóstwie, tak zewnętrznym jak i duchowym (ĆD, 98), jeśli tylko On sam zaprosi nas do takiego rodzaju i stanu życia.

W obecnej modlitwie wyraźmy Ojcu oraz Jego Synowi wdzięczność za tę więź. Prośmy także, aby kontemplacja Męki Pańskiej pozwoliła nam sprawdzić głębię tej więzi oraz przyczyniła się do jej utrwalenia i umocnienia.

3. Dialogowanie z Bogiem

Kiedy Abraham wyraził pełną gotowość na przyjęcie woli Jahwe słowami: Oto jestem, otrzymał trudny, bolesny rozkaz: Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jaki ci wskażę.

Takiego wezwania Abraham w żaden sposób nie mógł przewidzieć. Uwzględniając ludzką logikę wydarzeń, którą jak każdy człowiek posługiwał się także Patriarcha, polecenie Boga praktycznie miało zniszczyć daną mu obietnicę, iż właśnie w Izaaku stanie się ojcem wielkiego narodu.

W rozkazie Jahwe podkreślona zostaje miłość Abrahama do swojego dziecka: weź twego syna jedynego, którego miłujesz. W ten sposób Bóg chce powiedzieć do Patriarchy: Abrahamie, Ja dobrze wiem, kogo ci każę złożyć w ofierze. To nie jest pomyłka, to nie jest też przypadek. Chcę, byś Mi oddał tego, którego na ziemi kochasz najbardziej. Z pewnością Abraham był gotów oddać wszystko, byle ocalić życie Izaaka. Gotów był sam umrzeć zamiast syna. Ale wezwanie Boga było jednoznaczne.

Dlaczego Bóg sięga nieraz właśnie po to, do czego człowiek po ludzku jest najbardziej przywiązany, co daje mu największą ludzką, uczuciową satysfakcję? Ponieważ z miłością emocjonalną, zamkniętą w sobie samej, wiąże się wielkie niebezpieczeństwo. Człowiek związany wyłącznie emocjonalnie z drugą osobą posiada pokusy, aby uznać ją za swoją własność; aby samemu stać się dla niej bogiem oraz ją uznać za swojego boga.

Więź ojca z synem mogła łatwo przerodzić się w posiadanie. Abraham był tylko człowiekiem. On również był narażony na taką właśnie pokusę uznania syna za swoją własność. Każda emocjonalna miłość, przywiązanie może stać się bożkiem, jeżeli człowiek zapomni o pierwszej swojej miłości, o pierwszym przykazaniu: Słuchaj, Izraelu... będziesz miłował Boga.

Bóg określa nie tylko, kogo Abraham ma złożyć na ofiarę, ale także w jakim miejscu, kiedy i w jaki sposób. Jahwe w ten sposób chciał powiedzieć Abrahamowi: Zaufaj Mi we wszystkim; to Ja cię będę prowadził. Nie działaj na własną rękę. W tym prowadzeniu jakby zapowiada ocalenie: Jeżeli Mi zaufasz, nie zginiesz; jak do tej pory byłem ci wierny, tak samo pozostanę nadal wierny.

Zauważmy, że Abraham dialogując z Bogiem nie targuje się z Nim, nie próbuje wymienić życia Izaaka na własne życie, na życie Izmaela lub też na jakąś inną ofiarę. To sam Bóg wymieni później życie Izaaka za życie przypadkowo znalezionego baranka. Mojżesz, zanim zgodzi się stanąć na czele Narodu Wybranego, by wyprowadzić go z Egiptu, będzie targował się, wręcz kłócił się z Bogiem, długo i wytrwale. Kiedy w tej kłótni wyczerpie wszystkie swoje argumenty, powie po prostu: Wybacz Panie, ale poślij kogo innego (Wj 4, 13). Dopiero pod wpływem gniewu Bożego połączonego z usilną perswazją Mojżesz w końcu ulegnie. W podobny sposób będzie się targować wielu proroków, wielu świętych, zanim przyjmie Jego wolę.

Bóg się nie dziwi, kiedy człowiek targuje się i kłóci z Nim. On wie, iż Jego wezwania mogą budzić obawy, lęki, a nawet przerażenie. Targowanie się z Bogiem jest trudną formą dialogowania z Nim. Im trudniejsze życie, im trudniejsze powołanie człowieka, tym trudniejszy i bardziej bolesny bywa dialog z Bogiem. Trzeba nam modlić się, abyśmy w naszym dialogu z Bogiem byli zawsze szczerzy; abyśmy nie silili się na puste słowa, gesty, które nie odzwierciedlają naszej wewnętrznej rzeczywistości. Bóg nie przyjmie naszych szlachetnych, ale nieprawdziwych deklaracji. Jezus nie przyjął hojnego zapewnienia Piotra, iż choćby przyszło mu umrzeć z Nim, nie opuści swojego Mistrza. Przestrzegł go natomiast przed zbytnią pewnością siebie zapowiadając jego trzykrotne zaparcie się. Otwartość i wielkoduszność człowieka wobec Boga nie może być tylko owocem jego odczuć emocjonalnych i wysiłku ludzkiej woli. Wielkoduszność jest owocem wewnętrznego otwarcia na łaskę. Wielkoduszność wobec Boga jest owocem modlitwy i zaufania. Sam Bóg udzieli nam daru hojności, ponieważ On sam jako pierwszy pragnie widzieć nas właśnie takimi: otwartymi, wielkodusznymi, hojnymi.

W jakiś niepojęty dla nas sposób w dramatycznej modlitwie w Ogrójcu Jezus wyprasza u Ojca swoje oddanie się Mu, swoją hojność wobec Jego woli. Jezus stając przed bolesnym wezwaniem, nie obawia się pytać, dialogować, dyskutować z Ojcem o tym, jaka naprawdę jest Jego wola. I choć Jezus całkowicie oddaje się Ojcu, to jednak nie zostaje Mu oszczędzony ból przyjęcia Jego woli, trud zaufania. Modlitwa Jezusa w Ogrójcu zdaje się być bardziej podobna do modlitwy Mojżesza w chwili powoływania go przez Boga, niż do modlitwy Abrahama wystawionego na próbę.

Prośmy w tej kontemplacji, abyśmy podjęli taki dialog z Bogiem, jaki dyktuje nam nasze serce, nasze życie. Módlmy się, abyśmy w obliczu trudnych wymagań życiowych, trudnych wezwań nie obawiali się wypowiadać przed Panem tego wszystkiego, co leży nam na sercu. Przedstawmy Mu nasz bunt wewnętrzny, naszą trwogę, lęki, obawy — słowem wszystkie ludzkie zastrzeżenia, które sprawiają, iż nasze powierzenie się Bogu sprawia nam ciągle jeszcze wiele trudności. Prośmy także, abyśmy mieli odwagę wypowiedzieć również wszystkie nasze duchowe pragnienia i szlachetne zamiary, choć są one złączone z naszymi wewnętrznymi obawami.

4. Potem wrócimy do was

Nazajutrz rano Abraham osiodłał swego osła, zabrał z sobą dwóch swych ludzi i syna Izaaka, narąbał drzewa do spalenia ofiary i ruszył w drogę do miejscowości, o której mu Bóg powiedział.

Przyjmując wezwanie Abraham przekłada je na konkretne czyny. Abraham przygotowuje podróż dokładnie. Pomyślał o wszystkim. Także o drzewie, za pomocą którego ma spalić swoją ofiarę. Drzewo to Abraham przygotowuje osobiście. Pełnienie woli Bożej rozpoczyna się od konkretów codziennego życia. Są one nierzadko prozaiczne, mało efektowne. Są to nieraz drobne gesty. Ale właśnie pośród tych drobiazgów przygotowuje się coś bardzo ważnego: oddanie siebie samego wraz z tym, co się posiada najcenniejszego.

Bywają w naszym życiu takie chwile, kiedy musimy się zdobywać na wielkie ofiary i wielkie czyny. Ale te wielkie będą niemożliwe bez tych drobnych. Mówi o tym sam Jezus: Kto w drobnej rzeczy jest wierny... i w wielkiej będzie wierny (Łk 16, 10). Jeżeli nie sprawdzamy się w chwilach decydujących i ważnych dla naszego życia, to może właśnie dlatego, iż nie podjęliśmy trudu wierności w rzeczach drobnych.

Na trzeci dzień Abraham, spojrzawszy, dostrzegł z daleka ową miejscowość. I wtedy rzekł do swych sług: Zostańcie tu z osłem, ja zaś i chłopiec pójdziemy tam, aby oddać pokłon Bogu, a potem wrócimy do was.

Trudno nam sobie wyobrazić, co Abraham przeżywał podczas tych trzech dni. Z pewnością nie trwał w jakimś nieludzkim stoickim spokoju. Abraham był człowiekiem wrażliwym, dobrym mężem, czułym ojcem. Swojego syna Izaaka, zrodzonego już w podeszłej starości, owoc wielkiego zmiłowania Jahwe, kochał ponad wszystko. Musiał zmagać się z sobą w jakiś niezwykły sposób.

Trzy dni Abrahama w drodze są zapewne bardzo podobne do kilkugodzinnej udręki Jezusa w Ogrójcu. Podobne są także do trzech dni Maryi i Józefa, którzy z bólem serca szukali 12–letniego Jezusa. Te trzy dni Abrahama wypełniał nieustanny dialog z Bogiem. Powierzał się i prosił. W powierzeniu wyrażał prośbę, a w prośbie zawierzenie. Te trzy dni drogi oczyszczały wiarę Patriarchy. Coraz pełniej i głębiej rozumiał, iż musi zdać się jedynie na Boga i Jego zmiłowanie.

Ale w ciągu tych trzech dni Abraham stawał się człowiekiem coraz bardziej wolnym. Ta wolność nie oddalała go jednak od syna. Nie czyniła go niewrażliwym. Wolność udoskonalała miłość ojca do syna. Abraham coraz bardziej kochał swojego syna.

Oczyszczenie wewnętrzne człowieka, prawdziwa wolność nie oddala nas od ludzi, od życia. Wprost przeciwnie, czyni nas bardziej wrażliwymi, delikatnymi, otwartymi. Potrafimy kochać naprawdę tylko wówczas, kiedy jesteśmy naprawdę wolni.

wtedy (Abraham) rzekł do swych sług: Zostańcie tu z osłem, ja zaś i chłopiec pójdziemy tam, aby oddać pokłon Bogu, a potem wrócimy do was. Abraham nie zabiera na górę sług. Nie chce, aby ktokolwiek z ludzi był świadkiem tej jego niezwykłej ofiary. To, czego Bóg zażądał od Abrahama, było jego wewnętrzną, intymną i jednocześnie bardzo bolesną sprawą. Słudzy nie zrozumieliby swojego pana. Być może przeszkadzaliby mu nawet w złożeniu ofiary. Składanie ofiary nie może być teatrem, w którym człowiek wystawia samego siebie na podziw i uznanie innych. Ofiara dokonuje się w cichości serca, w zamkniętej izdebce (por. Mt 6, 6).

Zauważmy jeszcze jedno niezwykłe stwierdzenie Abrahama wypowiedziane do sług, w momencie, w którym udawał się ze swoim synem na ofiarniczą górę: Pójdziemy tam, (...) a potem wrócimy do was. Wrócimy: ja i mój syn. Czyżby Abraham wierzył, że Bóg przywróci życie Izaakowi, kiedy zabije go i złoży w ofierze? Właśnie tak wierzył Abraham. Mówi o tym List do Hebrajczyków: Przez wiarę Abraham, wystawiony na próbę, ofiarował Izaaka, i to jedynego syna składał na ofiarę, on, który otrzymał obietnicę, któremu powiedziane było: z Izaaka będzie dla ciebie potomstwo. Pomyślał bowiem, iż Bóg mocen wskrzesić także umarłych, i dlatego odzyskał go (Hbr 11, 17–19).

W obecnej kontemplacji chciejmy towarzyszyć Abrahamowi w jego trzydniowej podróży. Zrozumienie jego wewnętrznych doświadczeń bardzo przybliży nam to, co działo się w sercu Jezusa podczas Jego męki i śmierci. Podobnie jak Abraham, tak i Jezus będzie łączył cierpienie i ból z całkowitym zaufaniem Ojcu.

Powierzenie swojego życia Bogu zarówno przez Abrahama, jak przez Jezusa było tak wielkie, iż obaj spodziewali się otrzymać od Niego to, co po ludzku było absolutnie niemożliwe: przywrócenie zmarłemu życia. O ile Abraham jedynie niejasno przeczuwał, w jaki sposób Jahwe przywróci życie jego synowi, o tyle Jezus z całkowitą pewnością zapowiadał swoje powstanie z martwych: Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie — mówił jednoznacznie do swoich uczniów (Mt 17, 23). Po swoim Zmartwychwstaniu Chrystus będzie domagał się od nich, aby przypomnieli sobie wielokrotne zapowiedzi Jego powstania z martwych: Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? — pytają aniołowie niewiast u pustego grobu. Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał. Przypomnijcie sobie, jak wam mówił, będąc jeszcze w Galilei: Syn Człowieczy musi być wydany w ręce grzeszników i ukrzyżowany, lecz trzeciego dnia zmartwychwstanie. Wtedy przypomniały sobie Jego słowa i wróciły od grobu, oznajmiły to wszystko Jedenastu i wszystkim pozostałym (Łk 24, 5–9).

Prośmy, abyśmy w naszych doświadczeniach próby umieli przebijać się przez doświadczenie udręki wewnętrznej, cierpienia, bólu fizycznego, aby móc odkryć zapowiedź ocalenia. Nasze serce musi być wolne choćby w minimalnym stopniu, aby mogło skierować się ku Bogu w pokornej prośbie o pomoc. Kontemplacja własnego cierpienia, bólu, poczucia skrzywdzenia, wewnętrznego żalu sprawia, iż nie jesteśmy w stanie otworzyć się na przychodzące z góry zbawienie.

 

 

P O P R Z E D N I N A S T Ę P N Y
I. WSTĘP DO KONTEMPLACJI MĘKI JEZUSA III. BARANA ZŁOŻYŁ W OFIERZE CAŁOPALNEJ ZAMIAST SWEGO SYNA
 
na początek strony
© 1996–2000 Mateusz