W Jego ranach

ROZWAŻANIA REKOLEKCYJNE

XXV. POSŁUSZEŃSTWO EWANGELICZNE

 

1. Posłuszeństwo Jezusa

Doskonały wzór posłuszeństwa kryje się w tajemnicy Trójcy.

Między Ojcem, Synem i Duchem Świętym wszystko jest słuchaniem, przyjmowaniem i dawaniem.

Jeżeli chcesz poznać podstawowe motywy swego posłuszeństwa, kontempluj Trójcę. Posłuszeństwo nie jest wynalazkiem ludzkim. Jest ono wyrazem samej istoty Boga — mówi P. M. Delfieux.

Całe życie Chrystusa skupia się na posłuszeństwie swojemu Ojcu. Jezus wielokrotnie podkreśla potrzebę poddania swojej woli, woli Ojca. W Jezusie istniała jakaś niemożność działania według swojej woli: Ja sam z siebie nic uczynić nie mogę — mówi Chrystus (J 5, 30).

Ze względu na Bóstwo Chrystusa, Jego posłuszeństwo Ojcu posiada jednak szczególny charakter. Jezus żyjąc na ziemi, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi (Flp 2, 6–7).

To szczególne posłuszeństwo Jezusa Ojcu staje się najgłębszym prawem odkupienia ludzkości.

2. Nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał

chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał (Hbr 5, 8). Cierpienie było dla Jezusa szkołą posłuszeństwa Ojcu. Jezus, chociaż był Synem Bożym, nie był poddany woli Ojca w jakiś automatyczny sposób. Posłuszeństwo Chrystusa było owocem Jego osobistej decyzji podjętej w wolności. Z decyzją tą był związany trud i walka wewnętrzna. Posłuszeństwo swojemu Ojcu Jezus okupił cierpieniem.

3. Kto was słucha, Mnie słucha

Jezus zapewnia nas: Kto was słucha, Mnie słucha (Łk 10, 16). Ostatecznym motywem naszego posłuszeństwa Kościołowi może być tylko oddanie się Chrystusowi, na podobieństwo Jego oddania się Ojcu.

Człowiek wierzący będąc posłusznym ludziom, nie słucha ich najpierw dla ich osobistej ludzkiej dobroci, wiedzy czy świętości. Ale słucha ich przede wszystkim dlatego, iż dani mu są przez Chrystusa. Będąc posłusznym Kościołowi, staje się posłusznym Chrystusowi.

To miłość do Chrystusa, jako głowy Kościoła, każe człowiekowi wierzącemu przechodzić ponad ograniczeniami i słabościami pośredników. Ich słabości i ułomności, choć są bolesnym doświadczeniem, nie umniejszają sensu posłuszeństwa ich nakazom wydawanym w imieniu Chrystusa.

Przez posłuszeństwo wyrażamy wiarę. Sami jesteśmy grzeszni i słuchamy innych ludzi grzesznych. Jeżeli wstydzilibyśmy się Kościoła, bylibyśmy nieludzcy tam, gdzie Bóg jest ludzki, wstydzilibyśmy się naprawdę samego Jezusa Chrystusa — mówi K. Barth.

4. Dwie płaszczyzny posłuszeństwa

Św. Ignacy zachęca, aby przyzwyczaić się nie patrzeć, kim jest ten, kogo słuchamy, lecz raczej Ten, dla którego jesteśmy posłuszni. A jest nim Chrystus Pan!

Mamy tutaj wyróżnione dwie płaszczyzny posłuszeństwa:

— płaszczyzna czysto ludzka odnosząca się do konkretnych ludzi, których słuchamy oraz

— płaszczyzna wiary, która mówi nam o Tym, dla którego jesteśmy posłuszni, a jest nim Chrystus Pan.

Pomimo jednak absolutnego pierwszeństwa płaszczyzny wiary, płaszczyzny ludzkiej nie można ani lekceważyć, ani tym bardziej pomijać. Kluczem do dobrego funkcjonowania posłuszeństwa na płaszczyźnie wiary jest dobre zrozumienie tego, co dzieje się na płaszczyźnie ludzkiej.

Wzajemna akceptacja, życzliwość, braterska miłość, szczery dialog są nieodzownym warunkiem posłuszeństwa. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo zakrywania braków na płaszczyźnie ludzkiego spotkania pomiędzy przełożonym i podwładnym łatwym, tanim odwoływaniem się do płaszczyzny wiary.

Ani przełożony, ani podwładny nie powinni odwoływać się do płaszczyzny wiary, zanim nie spełnią wszystkiego, co należy do ich obowiązku na płaszczyźnie ludzkiej.

Jak przełożony nie nakazuje we własnym imieniu, tak również i podwładny nie przyjmuje nakazów w swoim własnym. Obaj spotykają się na gruncie wiary w działanie woli Boga w ich wspólnym spotkaniu.

5. Dynamiczne i statyczne rozumienie woli Bożej

Istotnym problemem w posłuszeństwie jest właściwe rozumienie woli Bożej. Tylko wola Boga może usprawiedliwić rezygnację z własnej woli, aby w wolności poddać ją woli przełożonego. W podejściu do woli Bożej możemy wyróźnić dwa uzupełniające się podejścia: dialogiczne oraz niedialogiczne.

a) W podejściu dialogicznym wola Boża rozumiana jest jako spotkanie dwóch rzeczywistości: wezwania Bożego i odpowiedzi człowieka przyjętej w wolności.

Wezwanie Boże jest pierwsze, odpowiedź człowieka jest druga. Bóg wzywa, a człowiek odpowiada. Bóg mówi, człowiek słucha.

Między tymi dwoma biegunami kształtuje się wola Boża. Człowiek sam pod okiem Boga decyduje o własnym losie — mówi Sobór Watykański II. W tym stwierdzeniu Soboru widzimy wyraźnie podkreślenie dialogicznego rozumienia woli Bożej.

Dialogiczne podejście do woli Bożej jest jednocześnie podejściem dynamicznym. Jeżeli wiernie odpowiadamy Bogu na Jego wołanie, Jego wola rośnie wraz ze wzrostem człowieka.

Człowiek wzywany jest wówczas do dawania Bogu coraz to dojrzalszej i pełniejszej odpowiedzi. Jeżeli człowiek w swojej gnuśności duchowej zamknąłby się w sobie i nie wzrastałby wewnętrznie, wówczas Pan Bóg — szanując wolność człowieka — zmuszony byłby dostosować swoją wolę do ograniczonych możliwości człowieka z powodu złego używania wolności.

b) W podejściu niedialogicznym wolę Bożą traktuje się jako statyczny niezmienny plan Boga przyjęty od wieków. Człowiek winien ten plan odnaleźć i dostosować się do niego.

Te dwa podejścia do woli Bożej nie powinny być rozważane w opozycji do siebie. Jedno podejście winno uzupełniać drugie. Każde z nich, brane oddzielnie, nie wyczerpuje całego bogactwa woli Bożej.

Oba pojęcia woli Bożej mają też swoje ograniczenia i kryją w sobie określone niebezpieczeństwa. I tak w podejściu dialogicznym istnieje niebezpieczeństwo zbytniego aktywizmu człowieka. Człowiek może też ulegać pokusie traktowania Boga jako partnera w dialogu. Dialog człowieka z Bogiem, to dialog dwóch nierównych istot: Stwórcy i stworzenia, Pana i sługi, Ojca i dziecka.

Z niedialogicznym podejściem do woli Bożej wiąże się natomiast pokusa bierności. Pod wpływem tej bierności człowiek może zwalniać się z zaangażowania w rozeznawanie i szukanie woli Bożej. Całą odpowiedzialność zrzuca się wówczas na innych; głównie na wspólnotę, w której się żyje lub też na przełożonych. Powołując się na literę prawa, możemy uzasadniać swoją bierność, pasywność życiową.

Statyczne podejście do woli Bożej może owocować pasywnością wobec powierzonych zadań. Pasywności tej może jednocześnie towarzyszyć złudne poczucie bezpieczeństwa i pewności siebie.

Jest to sytuacja niebezpieczna dla życia duchowego, ponieważ może rodzić się z niej duchowe lenistwo i życiowa inercja. W takiej sytuacji posłuszeństwo nie będzie twórcze. Ograniczy się ono do zewnętrznej wierności literze prawa.

Dialogiczne podejście do woli Bożej nie daje takiej pewności siebie. Człowiek uświadamia sobie, iż wezwanie, jakie Bóg kieruje do niego, zależy od otwarcia się na działanie Ducha Świętego.

W ewangelicznym rozumieniu woli Bożej muszą spotkać się dwie z pozoru sprzeczne pomiędzy sobą rzeczywistości: niezmienny plan Boga wobec człowieka z Jego nieustannie odnawiającym wszystko działaniem; odwieczna i wierna miłość z ciągle nowym i twórczym wezwaniem.

6. Dojrzewanie do posłuszeństwa

Posłuszeństwo woli Bożej wymaga pewnego stopnia ludzkiej dojrzałości. Człowiek całkowicie niedojrzały, który nie widzi własnego samolubstwa, niedołęstwa, nieumiejętności i pychy — jak mówi T. Merton, patrzy na całą rzeczywistość w sposób egocentryczny. Nadmiernie koncentruje się na swoich nieuporządkowanych uczuciach i popędach.

Człowiek taki nie będzie w stanie zrezygnować z własnej woli, aby poddać ją woli Bożej wyrażonej poprzez wolę przełożonego. Pokorne i uległe poddanie swojej woli woli przełożonego wymaga od chrześcijanina pokonywania egocentryzmu; wymaga obiektywnej oceny rzeczywistości, w której żyje; wymaga panowania nad swoimi negatywnymi uczuciami i odruchami.

Niedojrzałość człowieka ujawnia się w niepewności siebie, kompleksach niższości, skrywanej wrogości lub jawnej agresji wobec innych, a zwłaszcza w pysze. Wszystko to sprawia, że posłuszeństwo drugiemu człowiekowi staje się bardzo trudne, a nawet wprost niemożliwe.

a) Niedojrzałość w posłuszeństwie

W posłuszeństwie niedojrzałość może ujawnić się w dwu zasadniczych postawach: z jednej strony w przesadnej uległości motywowanej lękiem o siebie złączonym zwykle z lękiem przed autorytetem; z drugiej zaś w buncie, gniewie i skrytej wrogości. W obu tych postawach autorytet traktowany jest jako zagrożenie.

W pewnych sytuacjach dominować może uległość motywowana lękiem; bunt, gniew i wrogość mogą być natomiast zamaskowane. W innych zaś wypadkach na zewnątrz ujawni się gniew, wrogość i bunt, a lękowa uległość może być skrzętnie maskowana.

Człowiek niedojrzały będzie w posłuszeństwie oscylował pomiędzy gniewem i wrogością a uległością motywowaną lękiem.

Jeżeli w posłuszeństwie człowieka dominować będzie przede wszystkim uległość motywowana lękiem z jednoczesnym zamaskowanym buntem, to wówczas może mu towarzyszyć subiektywne przekonanie, że jest bardzo posłuszny.

Jednym z przejawów ukrytej wrogości wobec przełożonego jest tendencja do krytyki, która zatrzymuje się tylko na brakach i błędach. Człowiek niedojrzały będzie najczęściej patrzył na decyzje przełożonego tylko poprzez pryzmat własnej osoby. Nie będzie natomiast umiał dostrzec szerokiego kontekstu wspólnoty, w której żyje.

b) Dojrzałość w posłuszeństwie

Na tle przejawów niedojrzałości w posłuszeństwie łatwiej nam będzie scharakteryzować postawę dojrzałości, której wymaga ewangeliczne posłuszeństwo.

Po pierwsze — zasadniczym motywem ewangelicznego posłuszeństwa jest pragnienie naśladowania Jezusa posłusznego swojemu Ojcu aż do śmierci. Stąd też dojrzałe posłuszeństwu nie zna lęku o siebie, obawy przed autorytetem, chęci przypodobania się przełożonemu czy też szukania własnej korzyści lub uznania w oczach przełożonego. Pokornego podlegania przełożonemu nie odbiera się jako pomniejszanie się przed człowiekiem, ale wyraz uległości wobec samego Boga objawiającego swoją wolę także poprzez ludzi.

Po drugie — dojrzałe posłuszeństwo cechuje pozytywne nastawienie do osoby przełożonego. Pozwala to na swobodne wyrażanie swoich opinii, nawet wówczas, kiedy są to opinie krytyczne. Przedstawianie swojego krytycznego zdania nie jest jednak atakiem na osobę przełożonego, ale wyraża troskę o wypełnienie woli Bożej. W sytuacjach konfliktowych podwładny umie wówczas zapanować nad rodzącymi się odruchami niechęci.

Kolejnym ważnym przejawem dojrzałości w posłuszeństwie jest szczerość i otwartość wobec przełożonego. Podwładny umie wówczas nie tylko przedstawić swoje propozycje, krytyczne opinie, ale także odsłonić swoje słabości ludzkie; słabości, które mogłyby przeszkadzać w realizacji powierzonego mu zadania. Szczerość wobec przełożonego jest ogromną pomocą zarówno dla przełożonego jak i dla podwładnego we wspólnym szukaniu i rozeznawaniu woli Bożej.

Możliwość błędu w decyzji przełożonego będzie tym mniejsza, im spotka się z większą szczerością i otwartością wspólnoty. Szczerość i otwartość w posłuszeństwie winna wypływać z troski o znalezienie woli Bożej w decyzji przełożonego. Ta otwartość leży więc w interesie zarówno przełożonych jak i tych, którzy podlegają jego władzy.

7. Posłuszeństwo zakonne

Zakonnicy — stwierdza Sobór Watykański II w Dekrecie o przystosowanej odnowie życia zakonnego Perfectae caritatisprzez profesję posłuszeństwa poświęcają całkowicie wolę swoją Bogu, jakby składając ofiarę z siebie, a przez to jednoczą się trwalej i bezpiecznej ze zbawczą wolą Boga.

Posłuszeństwo zakonników jest jednak darem nie tylko dla nich samych, ale dla całej wspólnoty Kościoła. Zrozumienie sensu posłuszeństwa zakonnego, pozwoli także osobom świeckim oraz księżom diecezjalnym zrozumieć istotę posłuszeństwa Kościołowi hierarchicznemu, a poprzez niego samemu Chrystusowi.

a) Zakonnik poprzez ślub posłuszeństwa świadomie i dobrowolnie rezygnuje z pełnienia swojej woli, aby móc całkowicie pełnić wolę Bożą. W posłuszeństwie zakonnym wyraża się więc pełne zaufanie do Boga, że w Jego woli objawia się dobro i szczęście człowieka. Oddając swoją wolę do dyspozycji Pana Boga zakonnik wyraża tym samym pragnienie Boga i Jego miłości. Oddaje wszystko, nawet własną wolę, aby móc doświadczyć Boga i Jego miłości.

b) Zakonnik nie odkrywa jednak woli Bożej sam, ale poprzez swoich przełożonych. Sobór zachęca: Niech przeto zakonnicy w duchu wiary i umiłowania woli Bożej okazują swym przełożonym, zgodnie z przepisami reguł i konstytucji pokorną uległość.

Przełożeni w szukaniu woli Bożej odwołują się nie tylko do własnego subiektywnego sądu, ale reguł i konstytucji, które otrzymały oficjalną aprobatę Kościoła i określają ściśle jego misję.

Poddając się woli przełożonych, którzy działają zgodnie z regułami zakonnymi, zakonnik jednoczy się trwalej i bezpiecznej z wolą Bożą. Tak więc posłuszeństwo jest bezpieczną drogą do Boga.

c) Posłuszeństwo zakonne, choć ma być pokorne i uległe, nie może być jednak nigdy ślepe i bezmyślne. Zakonnik poddając swoją wolę woli przełożonych, nie staje się przez to manekinem, jak wielu mylnie sądzi. Nierzadko ukazywano posłuszeństwo zakonne w sposób karykaturalny spaczając w ten sposób jego istotną treść i jego sens.

Zakonnik w posłuszeństwie ma się okazać człowiekiem zaangażowanym, wrażliwym i inteligentnym. Winien brać pod uwagę zarówno treści i sens powierzonego mu zadania, jak również uwzględniać warunki, w których ma ono być wykonane.

W spełnieniu powierzonej mu misji winien wykorzystać wszystkie dary, jakimi obdarzył go Bóg: zdolności naturalne, ludzkie doświadczenie, otrzymane łaski, winien włożyć w nie całe swoje serce.

Tego, co spełnia z polecenia przełożonego, nie wykonuje jednak dla niego, ale dla Chrystusa i Kościoła. Wykonywanie poleceń przełożonych bez osobistego zaangażowania, choćby wydawało się być dokładnym spełnianiem litery, może być niewiernością ślubowi posłuszeństwa. Zakonnik winien bowiem spełniać polecenie całą swoją osobą.

d) Sobór nie ukrywa, że posłuszeństwo zakonne jest związane z ofiarą: Zakonnicy przez profesję posłuszeństwa poświęcają całkowicie wolę swoją Bogu jakby składając ofiarę z siebie.

Rezygnacja z pełnienia swojej woli dotyka w człowieku jego wolności. Takie korzystanie z własnej wolności, w której poddaje się swoją wolę woli drugiego, wiąże się z ofiarą, z cierpieniem.

Z posłuszeństwem wiąże się zaparcie się swojej woli, rezygnacja z tego, co w nas jest bardzo ludzkie: z naszych ludzkich upodobań, przyzwyczajeń, planów, zamiarów.

Ofiara związana z posłuszeństwem uwidacznia się szczególnie w momentach napięć, nieporozumień i konfliktów, które mogą powstać pomiędzy podwładnym a przełożonym. W takich sytuacjach trzeba wielkiej wiary i miłości, aby pokornie przyjąć przełożonego jako zastępcę Chrystusa, oddając się posłudze innym pod jego kierunkiem.

Podobnie jak Chrystus nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał, tak i my uczymy nie nieraz dojrzałego posłuszeństwa przez cierpienie.

8. Przełożony

Już sama nazwa mówi, że jest on pierwszy. Nie w porządku hierarchii, pierwszeństwa czy nawet świętości. On jest pierwszy posłuszny. Pierwszy, który chce się podporządkować wspólnie uznanej regule, a przez to samo pociągać do tego całą wspólnotę. Pierwszy, który chce pełnić wolę Ojca i przypominać o niej tobie, swemu bratu — mówi P. M. Delfieux.

Powyższe słowa mogą być dobrym komentarzem do słów Soboru Warykańskiegi II: Przełożeni, sami ulegli woli Bożej w pełnieniu swego zadania, niech władzę swoją sprawują w duchu służby braciom, tak, żeby przez to wyrazić ową miłość, jaką Bóg ich miłuje.

Bycie przełożonym jest pełnieniem posługi zarówno wobec Boga, jak również wobec braci. Stąd też przełożony winien troszczyć się o odczytanie wszystkich znaków woli Bożej, tak by jego decyzje wypływały rzeczywiście z uległości wobec woli Bożej.

Istotą zaś każdej woli Boga wobec człowieka jest miłość. Sprawowanie władzy przez przełożonych winno odzwierciedlać tę miłość, jaką w swojej woli Bóg kieruje do człowieka. Miłość ta wyrazi się w ojcowskiej postawie zarówno wobec całej wspólnoty, jak i poszczególnych jej członków.

Sobór mówi: Przełożeni niech kierują podwładnymi jako dziećmi Bożymi i z szacunkiem należnym osobie ludzkiej starają się o to, aby ich posłuszeństwo było dobrowolne. W rządzeniu przełożeni winni mieć na względzie dobro nie tylko powierzonej im misji, ale także dobro ludzi, którzy wraz z nimi tę misję spełniają.

Styl rządzenia i wydawania decyzji przełożonych, winien pobudzać wolność podwładnych. Ogromnie ważną rzeczą w wydawaniu poleceń jest odpowiednie ich uzasadnienie. Podwładni, którzy przyjmują decyzje przełożonego jako wyraz woli Bożej, winni mieć tę pewność, iż przełożony troszczy się o odczytanie znaków woli Bożej.

Samowolność decyzji, odwoływanie się do własnych, nie zawsze rozeznanych odczuć, kaprysów, mogłoby budzić u podwładnych słuszne wątpliwości, czy podleganie przełożonemu w takim sposobie rządzenia jednoczy się trwalej i bezpiecznej ze zbawczą wolą Boga.

Oczywiście w takiej sytuacji, w której podwładny miałby wyraźne wątpliwości, czy decyzja przełożonego jest dla niego wyrazem woli Bożej, ma prawo odwołać się do swojego wyższego przełożonego.

Przełożeni niech do tego wdrażają podwładnych, żeby w pełnieniu obowiązków współpracowali przez posłuszeństwo aktywne i z poczuciem odpowiedzialności. Wychowanie podwładnych do aktywnego posłuszeństwa dokonuje się przede wszystkim poprzez wzajemny dialog przełożonego z podwładnym.

O ten dialog winni być zatroskani zarówno przełożeni jak i podwładni. Podwładny winien przedstawić swoje trudności, wątpliwości i problemy. Chodzi szczególnie o te problemy, które utrudniałyby lub też wprost uniemożliwiały wykonanie zadań zleconych mu przez przełożonych.

Sobór zobowiązuje przełożonych do tego, aby byli gotowi wysłuchać swoich podwładnych: Niech więc przełożeni chętnie słuchają zdania członków i pobudzają ich do wspólnego wysiłku dla dobra instytutu i Kościoła.

Ostateczna decyzja winna jednak należeć do przełożonego. Sobór broni wolności przełożonego przed zbytnimi naciskami ze stony podwładnych przestrzegając, aby dialog przełożonego z podwładnym nie przynosił ujmy dla jego władzy decydowania i nakazywania tego, co należy czynić.

Na zakończenie przytoczmy piękną refleksję G. Bernanosa z Dialogu karmelitanek: Moje córki, możliwe, że w waszym wieku posłuszeństwo wydaje się jeszcze miękką poduszeczką, na której można pozwolić spocząć głowie. Ale my wiemy, że posłuszeństwo, choć tak różne od rozkazywania, jest także ciężarem. Tak, tak, moje córeczki, równie trudno jest nauczyć się słuchać, jak rozkazywać. Być posłusznym to nie znaczy pozwolić się biernie prowadzić, tak jak ślepy daje się prowadzić swemu psu. Zakonnica, tak stara jak ja, nie pragnie niczego więcej niż umrzeć w posłuszeństwie, ale w posłuszeństwie czynnym i świadomym. Nie rozporządzamy niczym na tym świecie, to jasne. Niemniej to prawda, że nasza śmierć jest śmiercią naszą, nikt nie może umrzeć zamiast mnie.

Te piękne słowa włożone przez G. Bernanosa w usta starej doświadczonej przeoryszy, które wypowiada w obliczu śmierci męczeńskiej, pokazują nam, iż posłuszeństwo ewangeliczne nie wynika bynajmniej z postawy bierności wobec życia. Nie jest ono też ucieczką od odpowiedzialności za siebie i innych.

Wprost przeciwnie. W posłuszeństwie człowiek aktywnie ofiaruje swoje życie Bogu na służbę bliźnim. Poddanie swojej woli drugiemu człowiekowi w imię Chrystusa, wymaga wielkiej odwagi, równej odwadze, jaka konieczna jest w chwili śmierci.

Nie rozporządzamy niczym na tym świecie. Prawda ta ujawnia się najpełniej w momencie naszej śmierci, kiedy musimy zostawić wszystko, aby móc powierzyć się tylko Bogu. Jedyną rzeczą, jaką naprawdę posiadamy, jest nasza własna śmierć, którą możemy dobrowolnie przyjąć i oddać Bogu.

Posłuszeństwem ewangelicznym uprzedzamy ten ostateczny ludzki akt, jakim jest opuszczenie wszystkiego i przyjęcie własnej śmierci, aby móc złączyć się na zawsze z Bogiem.

Dzięki posłuszeństwu już za życia przyjmujemy własną śmierć, oddajemy bowiem do dyspozycji Boga to, co stanowi o istocie naszego człowieczeństwa: naszą wolność.

Umieranie z Jezusem jest jednak zawsze jednoczesnym zmartwychwstaniem razem z Nim, dlatego też posłuszeństwo obdarza nas radością i pokojem wewnętrznym nie tylko kiedyś w wieczności, ale już teraz — na ziemi.

 

 

P O P R Z E D N I N A S T Ę P N Y
XXIV. CIEMNA NOC MISTYKÓW I JEZUSA UKRZYŻOWANEGO JAK MOŻNA WYKORZYSTAĆ PROPONOWANE ROZWAŻANIA?
 
na początek strony
© 1996–2000 Mateusz