Nadzieja poddawana próbom
UCIEKAJMY Z BABILONU

 

Ojciec ma na pewno dostęp do książki świadków Jehowy pt. "Będziesz mógł żyć wiecznie w raju na ziemi". Chodzi mi o rozdział 25, gdzie między innymi takie rzecz twierdzi się na temat symboliki Babilonu z Apokalipsy (rozdz. 17 i 18): "Szatanowi udało się skłonić większość ludzi do zorganizowanego przeciwstawiania się Bogu. (...) Biblia przedstawia religię fałszywą jako <wielką rozpustnicę>, czyli prostytutkę noszącą imię <Babilon Wielki>. (...) Jeżeli jesteś zwolennikiem nowego systemu Bożego, to będziesz stronił od świata, włącznie z jego religią fałszywą. Usłuchasz biblijnego nakazu: <Wydostańcie się z niego [Babilonu Wielkiego], mój ludu> (Ap 18,4). Jednakże wydostanie się z Babilonu Wielkiego, światowego mocarstwa religii fałszywej, oznacza coś więcej niż tylko zerwanie stosunków z organizacjami religii fałszywej. Oznacza też trzymanie się z dala od świąt religijnych i uroczystości światowych (2 Kor 6,14-18)".

Ktoś z moich -- powiedzmy ogólnie -- znajomych znalazł się pod wpływem świadków Jehowy. Oni przekonali go, że Babilon z Apokalipsy, z którego należy uciekać, to jest Kościół katolicki i gniew Boży zmiecie go z ziemi niby kamień młyński wrzucony w morze (Ap 18,21). Niech Ojciec coś mi napisze na ten temat. Może jeszcze tego człowieka da się uchronić od tej sekty.

W latach dwudziestych XIX wieku pojawiła się książka, której autor z wielką uczonością dowodził, że w dziejach Jezusa mamy tak wiele symbolicznych odniesień do Słońca, iż wszystko wskazuje na to, że nie jest On osobą historyczną, ale postacią z mitologii solarnej. Otóż z twierdzeniami takimi trudniej polemizować niż z nieprawdziwym zarzutem (nawet jeśli popartym jakimś pseudouzasadnieniem), że jestem złodziejem albo rozpustnikiem. Choćbym nie wiem jak przekonująco odparł zarzut, zawsze ktoś sobie przypomni przysłowie, że przecież nie ma dymu bez ognia, a zatem, że w tym zarzucie "coś jednak musi być".

Znalazł się jednak sposób na przemądrzałą głupotę publicysty, który usiłował przenieść osobę Jezusa Chrystusa do mitologii. Mianowicie z odpowiedzią na solarną interpretację osoby Jezusa wystąpił niejaki Peres. Zamiast pracowicie udowadniać, że w świetle dostępnych nam tekstów i faktów historycznych z I wieku ery chrześcijańskiej zwyczajną nonszalancją jest podważanie historyczności osoby Jezusa Chrystusa, Peres przeprowadził "uczony" i bardzo sugestywny "dowód", że Napoleon Bonaparte nigdy nie istniał, ale że stanowi on mitologiczne uosobienie Słońca. Książka Peres ukazała się w roku 1828, kiedy jeszcze żyło tysiące ludzi, którzy oglądali Napoleona na własne oczy, ba, kiedy jeszcze żyła matka Napoleona oraz większość jego rodzeństwa -- których zresztą Peres również przeniósł bezceremonialnie w sferę mitologii.

Przypomniała mi się tamta historia, bo mam Pani do zaproponowania małe ćwiczenie. Niech Pani sobie przeczyta siedemnasty i osiemnasty rozdział z Apokalipsy z takim kluczem, że owa Wielka Nierządnica, czyli Wielki Babilon to komunizm. Ręczę Pani, że wszystko będzie się zgadzało -- nawet to, że Nierządnica była ubrana na czerwono. Panowała ona nad państwami i przelewała krew świętych Jezusa itd., itd. -- zgadza się nawet ten ostatni szczegół, że Wielki Babilon zniknął niby kamień młyński pogrążony w morzu.

Otóż musimy sobie powiedzieć z całą stanowczością: Gdyby ktoś w ten właśnie sposób czytał Apokalipsę, byłby zwyczajnym niszczycielem słowa Bożego. Słowo Boże nie jest szyfrem ezoterycznym. Bóg dał je ludziom, aby wskazywało nam drogę do życia wiecznego.

Czym zatem jest Wielki Babilon z Apokalipsy? Podobnie jak domu nie buduje się od pierwszego piętra, tak interpretacji symbolu nie powinno się podejmować bez uświadomienia sobie jego podstawy. Żeby zrozumieć symboliczne znaczenie Babilonu, musimy najpierw pamiętać o tym, czym według Biblii był Babilon historyczny.

A było to krótkotrwałe, istniejące niespełna sto lat (625- -538 przed Chr.) mocarstwo, które pojawiło się jako śmiertelne zagrożenie dla Judei, ażeby w latach 587-586 zniszczyć jej państwowość, dokonać rzezi Jerozolimy oraz zbezcześcić i zburzyć największą świętość ludu Bożego, jaką była Świątynia. W celu utrzymania podbitego narodu w ryzach, państwo babilońskie prowadziło politykę niszczenia jego tożsamości: w trzech kolejnych deportacjach (ok. 597, 586 i 581) wywieziono z Judei wiele tysięcy ludzi i w ten sposób pozbawiono kraj całej jego elity kulturalnej i gospodarczej. Żydzi, wywiezieni do niewoli babilońskiej, wykorzenieni z ziemi ojczystej i pozbawieni tradycyjnych instytucji religijnych, poddani byli nieuchronnym procesom wynarodowienia, co w tamtych czasach oznaczało również odejście od Boga Prawdziwego i przyjęcie kultów bałwochwalczych.

Właśnie w czasach niewoli babilońskiej zdarzył się ów niezwykły, pierwszy w ludzkich dziejach przypadek, że jakiś naród utracił swoją suwerenność i zrobiono wszystko, żeby rozpłynął się w masie innych narodów -- a jednak naród ten nie tylko nie porzucił swojej religii na rzecz religii zwycięzców, ale jeszcze się w niej oczyścił i pogłębił.

Biorąc czysto po ludzku, było to zasługą proroków, którzy wytrwale głosili trzy prawdy. Po pierwsze: że klęska i niewola spotkała nas nie dlatego, żeby Bogu zabrakło sił do naszej obrony; doprowadziły nas do tego nasze grzechy, ale Bóg w swoim miłosierdziu sprawi, że właśnie przez tę niewolę dokona się nasze oczyszczenie i powrót do Niego. Po wtóre: prorocy pokazywali powierzchowność niewoli babilońskiej w całym jej wymiarze zewnętrznym; przestrzegali zarazem, że grozi nam niewola stokroć groźniejsza, którą sami możemy na siebie sprowadzić, mianowicie poprzez przyłączenie się do kultów i obyczajów bałwochwalczych. Wreszcie po trzecie: prorocy wytrwale przypominali, że Bogu bardzo zależy na swoim ludzie i niewątpliwie nie będziemy długo czekać na Jego wyzwolicielską interwencję.

Nie kto inny, ale właśnie prorocy zaczęli pierwsi nawoływać do wyjścia z Babilonu, po którą to metaforę sięgnie później zarówno Apokalipsa (18,4), jak Apostoł Paweł (2 Kor 6,17). Wezwania do wyjścia z Babilonu -- w wymiarze zewnętrznym przecież wówczas nierealne -- miały nie tylko budzić nadzieję na powrót do ojczyzny i stanowić antycypację wyzwolenia, które zresztą dość szybko i niespodziewanie rzeczywiście nastąpiło, mianowicie w roku 538. W wezwaniach tych zawarta była ponadto perswazja, żeby wyplątywać się z zaangażowań bałwochwalczych, jeśli jakoś już do nich doszło. Prorocy bowiem byli świadomi tego, że samo życie w Babilonii ma w sobie coś z przebywania na bagnie, które coraz bardziej wsysa tych, co się tam znaleźli.

Zresztą przypatrzmy się samym tekstom. Oto anonimowy uczeń proroka Izajasza wyobraża sobie wytęskniony i radosny dzień wyzwolenia, a warto zauważyć, że nie ma on wątpliwości co do tego, iż to sam Bóg będzie naszym Wyzwolicielem: "Wychodźcie z Babilonu, uciekajcie z Chaldei! Wśród okrzyków wesela zwiastujcie to i głoście! Rozgłaszajcie aż po krańce ziemi! Mówcie: <Pan wykupił swego sługę Jakuba!>" (Iz 48,20)

Cztery rozdziały dalej wezwanie do opuszczenia Babilonu ma już wyraźne odniesienia do czasu, w którym ten tekst powstał. Jednak obietnica rzeczywistego powrotu do ojczyzny jest pierwszym celem tego tekstu: "Pan obnażył już swe ramię święte na oczach wszystkich narodów; i wszystkie krańce ziemi zobaczą zbawienie naszego Boga. <Dalej, dalej! Wyjdźcie stąd! Nie dotykajcie nic nieczystego! Wyjdźcie spośród niego [Babilonu]! Oczyśćcie się wy, którzy niesiecie naczynia Pańskie! Bo wyjdziecie nie jakby w nagłym pośpiechu ani nie pójdziecie jakby w ucieczce. Raczej Pan pójdzie przed wami i Bóg Izraela zamknie wasz pochód>" (Iz 52,10-12).

Natomiast prorok Jeremiasz już z całą świadomością formułuje strategię wyplątywania się z uwikłań bałwochwalczych. Mianowicie ludowi Bożemu, którego wierność Bogu jest w niewoli babilońskiej zagrożona, potrzeba ludzi szczególnie gorliwych religijnie, aby ich przykład pobudzał innych do odchodzenia od bożków ku Bogu Prawdziwemu: "Uciekajcie z Babilonu, uchodźcie z ziemi chaldejskiej, bądźcie jak barany na czele stada!" (Jr 50,8) Trudno mieć wątpliwości co do tego, że dla autora tych słów warunkiem powrotu do ojczyzny był powrót do Boga Prawdziwego. Jeremiasz był trzeźwym realistą i nie odważyłby się wzywać nieodpowiedzialnie swoich rodaków do niemożliwej wówczas fizycznie -- i to w skali masowej! -- ucieczki z niewoli.

Teraz przejdźmy do Apokalipsy. Jest ona pisana w momencie, kiedy cesarstwo rzymskie prowadzi prześladowania Kościoła. Autor Apokalipsy pragnie opisać tę sytuację przede wszystkim w jej wymiarze duchowym i właśnie dlatego sięga po symbol Babilonu. Dzięki zastosowaniu symboliki jego opis uzyskuje bowiem znaczenie wielowarstwowe. Pierwsza warstwa dotyczy konkretnej sytuacji historycznej, w której pisana była Apokalipsa. Szereg szczegółów wskazuje na to, że Babilon z tekstu Apokalipsy -- w swoim wymiarze historycznym -- to mocarstwo rzymskie, "mające władzę królewską nad królami ziemi" (17,18) i "pijane krwią świętych i krwią świadków Jezusa" (17,6).

Otóż podobnie jak Babilon, i podobnie zresztą jak wszystkie mocarstwa tego świata, prześladowcze mocarstwo nie będzie trwało wiecznie (Ap 17,16; 18,2). Uświadomienie sobie tej prostej prawdy było dla prześladowanych chrześcijan z pewnością czymś bardzo wyzwalającym. Odsłaniało bowiem prawdziwe proporcje pomiędzy żałosnym uzurpowaniem sobie wiecznotrwałości przez prześladowczą potęgę tego świata a rzeczywistą nieprzemijalnością prześladowanego Kościoła, który przedstawiony jest w Apokalipsie jako Małżonka Baranka (w przeciwieństwie do Wielkiej Nierządnicy -- 19,7 i 2) i jako Boże Miasto Jeruzalem (w przeciwieństwie do bezbożnego Babilonu -- 2,12; 21,2).

Jak widzimy, historyczna sytuacja Kościoła w momencie powstania Apokalipsy została tak przedstawiona, że symbolizuje zarazem ponadhistoryczną -- aktualną w każdym kolejnym pokoleniu chrześcijan -- prawdę o zmaganiu się wiary z bałwochwalstwem, Kościoła z siłami Antychrysta. Nawiązując do mądrości proroków, autor Apokalipsy zwraca uwagę na to, że nasza (nas, chrześcijan) przynależność do Miasta Bożego jest zaledwie zaczątkowa i wciąż jeszcze w różnoraki sposób zakorzenieni jesteśmy w bezbożnym Babilonie. Toteż żarliwie wzywa swoich słuchaczy i czytelników -- przecież autentycznych chrześcijan! -- do wychodzenia z Babilonu: "Ludu mój, wyjdźcie z niej [z Babilonu -- stolicy], byście nie mieli udziału w jej grzechach i żadnej z jej plag nie ponieśli: bo grzechy jej narosły -- aż do nieba" (Ap 18,4n).

I to jest przesłanie nieprzemijalne tego tekstu i tego symbolu: Uciekajmy z Babilonu! Mocą łaski Bożej wyzwalajmy się z wszelkich prób dzielenia naszego serca pomiędzy Chrystusa i Antychrysta! Starajmy się przyjąć Chrystusa całym sercem, bo tylko przy takim nastawieniu będziemy się stawali coraz pełniej obywatelami Miasta Bożego!

Prosi mnie Pani o ustosunkowanie się do jehowickiej interpretacji symboliki Babilonu. Otóż naznaczona jest ona dwoma bardzo poważnymi błędami. Po pierwsze -- nienawiścią. To właściwie drugorzędne, że jest to nienawiść do Kościoła katolickiego. Każda nienawiść zaciemnia umysł i niszczy serce, które ją do siebie dopuszcza.

Drugim błędem interpretacji jehowickiej jest zdumiewający pomysł, że wystarczy zostać świadkiem Jehowy, żeby biblijne wezwanie do ucieczki z Babilonu już się do człowieka nie odnosiło. Na tym właśnie polegała bezbożność faryzeuszów, że siebie uważali za dobrych, a celników mieli za ludzi wstrętnych samemu Bogu.

Jeszcze słowo o tym, że Babilon zostanie wrzucony w morze niby kamień młyński (Ap 18,21). Obraz ten znajduje się już u proroka Jeremiasza (51,63n). I jeszcze tylko jeden raz obraz ten pojawi się w Piśmie Świętym, mianowicie użył go sam Pan Jezus: "Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza" (Mt 18,6). Otóż jeśli Pani spotka kiedyś świadka Jehowy, który biblijne groźby chętnie odnosi do innych, a zwłaszcza do Kościoła katolickiego, niech go Pani zapyta: Czy naprawdę sądzi on, że cytowanych przed chwilą słów Pana Jezusa nie muszą już odnosić do samych siebie?

 

Nadzieja poddawana próbom: spis treści

 

 

 


początek strony
(c) 1996-1998 Mateusz