Katolicka Nauka Społeczna

19. Dobro wspólne i "prywatni" obywatele

 

Spośród kilkunastu dokumentów Soboru Watykańskiego II (1963 1965) najlepiej znanym i aż po dziś dzień najchętniej komentowanym tekstem jest Konstytucja Duszpasterska o Kościele, rozpoczynająca się od słów: Gaudium et spes... "Radości i nadzieje czytamy we wstępie a również smutki i troski tego wieku, w tym zwłaszcza ludzi biednych i pokrzywdzonych, są radościami, nadziejami, smutkami i troską samych uczniów Chrystusa". Tekstowi nie sposób odmówić piękna, mimo iż kolejne jego partie były długo dyskutowane w soborowej auli. Dokument został przyjęty w czasie ostatniej sesji, 7 grudnia 1965 roku, i zasługuje także na naszą uwagę, jest bowiem najbardziej uroczystym przekazem nauczania społecznego Kościoła.

Pojawiające się w pierwszym zdaniu zestawienie: "troski tego wieku i troski uczniów Chrystusa", dobrze oddaje główną myśl Konstytucji, która opisując kolejne poziomy życia społecznego, najpierw tłumaczy, jak bardzo chrześcijanie są podobni do świata, jak bardzo w nim zanurzeni i jak bardzo nim przejęci, a dzięki temu, i jest to jakby drugi etap metody, jaśniej ukazuje to, co w chrześcijanach do świata niepodobne, a co może ten świat zachwycić i przemienić. Dokładnie takie samej metody użył w II wieku po Chrystusie anonimowy autor Listu do Diogneta: chrześcijanie nie różnią się od innych strojem ani mową pisał a jednak są dla świata tym, czym dusza dla ciała.

Ponieważ brak tu miejsca na omawianie całej Konstytucji, powiedzmy choćby o jej głównych ideach. Zatem co to znaczy, że chrześcijanie są podobni do świata? I na czym polega ich niepodobieństwo, ich odrębność? Konstytucja udziela odpowiedzi na te pytania najpierw na poziomie teoretycznym. I tak, skoro dzisiejszy świat rozumie człowieka jako podmiot osobowych uprawnień, nie inaczej pojmował i pojmuje człowieka Kościół i to jest punkt wspólny ale ponadto Kościół dostrzega w ludzkiej godności jeszcze inną, większą miarę, nieograniczoną czasem ani przestrzenią, bo zamyśloną przez samego Boga. Świat nazywa ludzi braćmi i nie inaczej czyni Kościół, ale w ludzkiej solidarności Kościół widzi także odblask solidarności Boga z człowiekiem, ta zaś może się w nas doskonalić w nieskończoność, bo jej wzorem jest Chrystus. Konstytucja nawiązuje przy tej okazji nie tylko do tekstów biblijnych, ale także do katolickiej doktryny "solidaryzmu", zapoczątkowanej w XVI wieku przez Franciszka Suareza (1548 1618), a później rozwijanej przez ojców H. Pesha, G. Gundlacha, O. von Nell-Breuninga. W solidaryźmie niepowtarzalna wartość osoby i dobro wspólne harmonijnie łączą się ze sobą, a tym samym solidaryzm sprzeciwia się takim teoriom społecznym, które albo zanadto wynoszą kolektyw, jak to widzimy u Tomasza Hobbesa, Hegela czy Marksa, albo nadmiernie pochlebiają indywidualizmowi, jak się to zdarzało późnym scholastykom, Locke'owi i większości liberałów. W solidaryźmie ważne miejsce zajmuje pojęcie dobra wspólnego, znacznie starsze niż sam solidaryzm, bo znane już starożytnym, ale dopiero tu zostaje szczegółowo opracowane. Jeśli zatem zapytamy o dobro wspólne w polityce, to okaże się, że stanowiska katolickiego nie da się sprowadzić ani do teorii czysto republikańskiej, ani czysto kontraktualistycznej, czyli, mówiąc inaczej, ani dobro wspólne nie jest wcześniejsze od nas, ani my od niego. Owszem, poniekąd państwo nas uprzedza, czyni nas obywatelami, jak chcą republikanie, ale jesteśmy mu poddani tylko jako obywatele. Owszem, to my sami w sposób mniej lub bardziej bezpośredni tworzymy instytucje i prawa, jak chcą kontraktualiści, ale przecież musimy tu raczej odkrywać naszą prawdziwą naturę i przeznaczenie, niż ją zaśmiecać jakimiś ideologiami. Możemy zatem powiedzieć, i takie jest stanowisko Kościoła, że w tym, co najważniejsze w życiu społecznym, to znaczy w moralności, dobro wspólne i dobro jednostki idą równolegle. Moralne dobro wspólne tworzą nawet najdrobniejsze cnoty obywateli, poniekąd niezależnie, a niekiedy nawet wbrew temu, co mogą dać instytucje czy prawa. Tak więc nawet jeśli Kościół nie mówi, bo nie może, jak zrealizować to moralne zadanie w polityce czy gospodarce, to jednak jest głęboko przekonany, że społeczności najbardziej przysługują się ci, którzy potrafią podać następnym pokoleniom motywy życia i nadziei (KDK 31). Konstytucja duszpasterska nie wymienia przy tej okazji z imienia demokracji, jednak z uznaniem wyraża się o narodach, w których jak największa część obywateli uczestniczy w sprawach publicznych w warunkach prawdziwej wolności (KDK 31).

Czym dusza dla ciała, tym dla świata chrześcijanie... no cóż, zapewne dusza wolałaby ożywiać ciało zdrowie, piękne i silne niż to ułomne i niedoskonałe, z jakim mamy do czynienia na co dzień. Jeśli jednak dusza podoła i temu ostatniemu, to tym większa dla niej zasługa i tym większa wdzięczność. Jeśli chrześcijanie mają być duszą świata, to nie są tylko prywatnymi obywatelami, ale prawdziwym dobrem wspólnym.

 

 


poprzedni odcinek następny odcinek

początek strony
© 1995 Krzysztof Mądel SJ
© 1996-1997 Mateusz