Katolicka Nauka Społeczna

21. Laborem exercens czyli o sztuce uprawiania ogrodu

 

Jeślibyśmy w całym dorobku antyku chcieli odnaleźć dzieła poświęcone bezpośrednio ludzkiej pracy, to wyniki naszych poszukiwań byłyby raczej skromne. W Grecji i Rzymie najchętniej przedstawiana praca to rzemiosło wojenne. Nieco inaczej jest w Egipcie, ale nawet tam przygarbione postacie robotników pojawiają się z reguły na drugim planie, są co najwyżej tłem dla wielkich sylwet bogów, faraonów, notabli. Szczęśliwi mieszkańcy pierwszego planu nie mają nic wspólnego z mieszkańcami drugiego planu, to znaczy nie mają nic wspólnego z pracą. Chrześcijańskie średniowiecze i Renesans na pierwszy rzut oka nie przyniosły tu większych zmian. Malowidła i rzeźby ołtarzowe nawet wtedy, gdy przedstawiają świętych rzemieślników, mówią o jakościach ich duszy, a nie rzemiosła. A jednak chrześcijańskie przedstawienia mieszkańców nieba posiadają pewien wewnętrzny sens zupełnie nieznany starożytnym. Wyniesieni do chwały święci mówią bowiem nie o oddaleniu, ale o bliskości Boga, co więcej, patronują poszczególnym rzemiosłom i zawodom oczywiście nie przez to, że trzymają w ręce sierp czy młot, ale przez przykład swego całkowitego zjednoczenia z Bogiem a w ten sposób przypominają nam, że kuźnią zbawienia jest całe nasze życie, a więc również praca. Przed chrześcijaństwem i nawet dzisiaj poza chrześcijaństwem, sądzi się często, że praca to po prostu mniej lub bardziej przykre przeciwieństwo odpoczynku.

Tym większe więc znaczenie ma encyklika Laborem exercens Jana Pawła II, dedykowana całkowicie tematowi ludzkiej pracy. Ten unikalny dokument miał się pierwotnie ukazać w 90. rocznicę Rerum novarum, pierwszej encykliki społecznej, jednak zamach na życie Papieża spowodował, że Laborem exercens została ogłoszona nieco później, tj. 14 września 1981 roku. Głównym celem encykliki jest przywrócenie równowagi między przedmiotowym i podmiotowego wymiarem pracy ludzkiej. Mówiąc inaczej, chodzi nie tylko o to, jak człowiek poprzez pracę zmienia swoje otoczenie, ale także o to, jak zmienia samego siebie. Jak wiadomo, w rachunkach ekonomicznych ten ostatni aspekt dość trudno uwzględnić, czasami umyka uwadze, ale często jest świadomie pomijany wypłacane później odszkodowania zdrowotne w żaden sposób nie wyrównują rachunku. A o odszkodowań duchowych w ogóle trudno mówić.

Kościół jest przekonany pisze papież że praca stanowi podstawowy wymiar egzystencji człowieka na ziemi. Człowiek jest obrazem Boga między innymi dzięki otrzymanemu od Niego mandatowi do panowania nad ziemią i czynienia jej sobie poddaną. Tak więc "uprawianie ogrodu" to nasz przywilej, przywilej prawdziwie rajski, bo nadany jeszcze przed grzechem pierworodnym. Ogrodem jest cały widzialny świat, nasze środowisko i my sami. Okażemy się dobrymi ogrodnikami, o ile będziemy ogrodnikami na obraz Boży. Mówienie o postępie technicznym czy społecznemu nie ma sensu, dopóki nie wiemy co tak naprawdę dzieje się z nami. To, co praca robi z nami, jest ważniejsze od wszystkich innych wyników pracy. To, co praca robi z nami, powinno zależeć bezpośrednio od nas, a nie od samej pracy. Chrystus przyniósł "dobrą nowinę o pracy" przypomina Jan Paweł II. Nasz Pan przez długi czas utrzymywał się z płacy własnych rąk, był zwyczajnym cieślą i w ten sposób unieważnił pogańskie przekonanie, jakoby rodzaj pracy decydował o jakości moralnej człowieka. Człowiek jest w stanie nadać wartość każdej pracy, jeśli tylko ta rzeczywiście upodobni go do Boga Stwórcy.

Oczywiście, wyzwolenie jakie przynosi nam Chrystus dość łatwo utracić. Jedną z przyczyn może tu być po prostu bezrobocie. Jeśli człowiek nie potrafi sobie znaleźć w takim wypadku jakiegoś zajęcia, dzięki któremu mógłby poczuć, że jest potrzebny innym i że się rozwija, to zamienia się powoli w ludzki wrak. Socjologowie twierdzą, że duchowa degradacja następuje już po kilku miesiącach praktycznego bezrobocia. Tak więc w pewnych warunkach tak zwaną "pracę na czarno" trzeba pochwalić. Z drugiej strony, podmiotowy walor pracy łatwo utracić, jeśli dochodzi się do niego nazbyt okrężną drogą. W odniesieniu do bezrobotnego oznacza to na przykład, że nie może on wiecznie szukać pracy omijając prawo i podatki, bo to także wyniszczy go wewnętrznie i poniży. Podobnie w odniesieniu do społeczeństwa nie można reperować jego wewnętrznych relacji za pomocą czysto zewnętrznych środków. Nie można poprawiać bezpieczeństwa, dając policji to, co ujęło się z budżetu szkoły, ani też poprawić stanu zdrowia obywateli wydając na szpitale to, co ujęło się z rolnictwa. To trochę tak, jakby leczyć wyrzuty sumienia za pomocą drogich proszków, zamiast iść do spowiedzi.

Warto pamiętać, że im społeczeństwo zamożniejsze, tym częściej swoją oświatą i zdrowiem mogą się zająć sami obywatele, bo od pewnego pułapu właśnie oni robią to najlepiej. Jednak inwestowanie w oświatę, zwłaszcza tę podstawową, jest zawsze opłacalne dla państwa. Nawet rządy bogatych państw zarabiają tu do 15% od każdej kwoty wydanej czy to na szkoły publiczne, czy prywatne, a w ubogich państwach dochody te sięgają 25%. Tak więc nawet sama ekonomia upomina się o uprawianie przede wszystkim tego ogrodu, którym jest sam człowiek.

Św. Ignacy w rozważaniu kończącym swoje czterotygodniowe ćwiczenia każe nam kontemplować, jak Bóg działa i pracuje dla nas we wszystkich rzeczach stworzonych na obliczu ziemi. Bóg zaprasza nas, abyśmy przyłączyli się do Jego pracy. Chce również abyśmy i my Go zaprosili tam, gdzie On może przyjść tylko jako zaproszony.

 

 


poprzedni odcinek następny odcinek

początek strony
© 1995 Krzysztof Mądel SJ
© 1996-1997 Mateusz