Łagry -- za "Fatimę"
XXIV. Plany na przyszłość

 

 

Powiedz mi, co ty teraz robisz i jakie masz plany na przyszłość?

No cóż. Jestem księdzem dwóch obrządków. Odprawiam Mszę świętą w rycie rzymskim i mam uprawnienia, by odprawiać w grekokatolickim. W związku z tym obsługuję parafię grekokatolicką w Omsku i czasem w Sargatce, gdy tamtejszy proboszcz wyjedzie z posługą do innej miejscowości. Ponadto obsługuję wiernych w rejonowym mieście Marianówce pod Omskiem, wioskę Oktiabskoje, odległą od Sargatki 7 kilometrów, do której zimową porą można dojechać przez zamarzniętą rzekę Irtysz. Latem trzeba jechać 90 kilometrów drogą od Omska. Oprócz tego obsługuję wieś Irtysz, położoną od Omska na wschód. W sumie, jestem odpowiedzialny za cztery ośrodki duszpasterskie. Mam grupę nauczycieli, z którymi spotykam się raz w miesiącu i omawiamy różne problemy, nie tylko religijne, ale także z zakresu kultury i problemów społecznych, których tu nie mało. Zainicjowałem też budowę drugiego kościoła w Omsku. Prosiłem księdza biskupa, by mnie zwolnił z tego obowiązku. Teraz tę budowę prowadzi o. Martyn, Słowak, i jest za nią odpowiedzialny.

Co zatem chciałbyś robić?

Tak mówiąc szczerze, nie odpowiada mi praca stacjonarna, to znaczy siedzenie na parafii czy parafiach i duszpasterzowanie. Niejako z natury mam w sobie coś z misjonarza, pioniera i zagończyka. Chciałbym jeździć, np. po Syberii, czy Kazachstanie i szukać zagubionych w tym wielkim kraju, katolików. Organizować ich we wspólnoty parafialne i iść dalej. Wtedy po mnie niech przychodzi ktoś inny i prowadzi zorganizowaną pracę duszpasterską.

Wiem, że na Magadanie i jeszcze dalej, są ludzie, w których tli się jeszcze jakaś iskierka wiary i do nich właśnie chciałbym dotrzeć. Ostatnio jeździł tam mój ksiądz biskup. Niestety, nie wziął mnie ze sobą. Obserwując siebie, widzę, że ja na jednym miejscu wytrzymuję maksymalnie pięć lat. Potem coś się we mnie wypala i mam poczucie, że nie mam już nic do dania moim parafianom. I wtedy zaczynam czuć się źle. Rodzi się jakieś poczucie pustki i przychodzi myśl, by odejść. I praktycznie tak było zawsze w mojej 25-letniej pracy kapłańskiej, wliczając w to łagry. W tej chwili także chciałbym odejść z pracy w Omsku i okolicznych parafii.

Jakie jeszcze inne masz pomysły, które chciałbyś realizować?

Mam ich kilka. Chciałbym, jak przed laty, tworzyć oddolne grupy ekumeniczne. To znaczy chciałbym zbierać katolików, prawosławnych, baptystów i ludzi z innych wyznań chrześcijańskich, by modląc się razem, przestali patrzeć na siebie wrogo; by umieli pomagać sobie, by poczuli się dziećmi jednego Boga. W takich grupach nie mówiłoby się o różnicach i o tym, kto ma rację. W ogóle chciałbym wyeliminować dyskusje merytoryczne. W ekumenizmie oddolnym chodziło by przede wszystkim o życie chrześcijańskie, braterstwo i przyjaźń, a także troskę o to, by niewierzący uwierzyli w Chrystusa.

To dobry pomysł. Masz rację, z życia chrześcijan koniecznie trzeba wyeliminować wszelkie wzajemne niechęci, by chociaż z tej strony nie było zgorszenia dla świata, który i tak coraz bardziej dystansuje się od Boga.

Drugim moim marzeniem jest utworzenie grup ewangelizacyjnych spośród młodzieży i ludzi w wieku średnim, którzy w swoim środowisku byliby głosicielami Dobrej Nowiny na taki sposób, jak to robią baptyści, tylko bez najmniejszej wrogości do kogokolwiek.

Chciałbym też wychować liderów chrześcijańskich, którzy będąc w kontakcie ze swoimi księżmi, sami organizowaliby ludzi we wspólnoty i przekazywali im prawdy wiary.

Gdzie i w jakich warunkach chciałbyś tworzyć takie grupy?

Mówiąc szczerze, marzy mi się praca w jakiejś większej parafii, w której danoby mi możliwość tego rodzaju pracy. Nie chciałbym być ani proboszczem ani wikarym -- tylko księdzem, który pracowałby w różnego rodzaju wspólnotach.

Czy nie sądzisz, że już jesteś za stary do pracy wśród młodzieży?

Gdy chodzi o pracę wśród młodzieży, zwłaszcza tutaj w Rosji, to nie jest sprawa wieku, ale metody i sposobu podejścia do nich. Myślę, że takiej metody już się dopracowałam, a także ją sprawdziłem. A z młodzieżą zawsze się dogadywałem. Dogaduję się także teraz.

Słuchając tego co mówisz i patrząc na usytuowanie twego mieszkania w kompleksie czterech bloków mieszkalnych, każdy po dziesięć pięter, nieodparcie nasuwa mi się myśl, dlaczego nie nawiązałeś bliższego kontaktu z mieszkającymi tu ludźmi. Z tego, co zdążyłem zauważyć, oni chyba nie są związani z żadnym Kościołem, nawet jeżeli są ochrzczeni. Czy właśnie nie mógłbyś tutaj zacząć realizować swoich idei o wspólnotach?. Wiesz, jacy ludzie chodzą do kościoła? Przeważnie starsi, a tu aż się roi od dzieci, młodzieży i ludzi w średnim wieku?

Hm. Aż się skurczyłem i dech mi zaparło, gdy ksiądz postawił mi to pytanie. Dlaczego nie nawiązałem z nimi kontaktu? Dlaczego nie utworzyłem dla nich w moim mieszkaniu kapliczki? Przecież to są rzeczywiście moi najbliżsi sąsiedzi i mogliby się stać członkami wspólnot, o których marzę? Wie ksiądz, tak naprawdę dopiero teraz uświadomiłem sobie tę sprawę, gdy ksiądz mi postawił pytanie. Okazuje się bowiem, nawet nie wiem po raz który, że szukamy czegoś daleko, marzymy o czymś odległym, gdy możliwości są w zasięgu ręki. Ksiądz tym pytaniem sprowadził mnie na ziemię. Reszta jest w ręku Boga i księdza biskupa.

Nie tylko. Wiele rzeczy jest w twoim ręku. Ja, na przykład, na twoim miejscu zacząłbym intensywnie duszpasterzować wśród mieszkańców tych bloków. Dokupiłbym jeszcze jedno lub drugie mieszkanie i urządziłbym sporą kaplicę. Będąc w Rio de Januario, widziałem nie tylko kaplice, ale całe kościoły, w blokach mieszkalnych. Dzisiaj tak się robi w wielkich miastach, zwłaszcza tam, gdzie dojazd jest trudny i nie ma gdzie parkować samochodów. Pomyśl nad tym. Ale powiedz jakie jeszcze inne myśli snują ci się po głowie?

Boję się do nich przyznać, ale czasem przychodzi mi chęć, by wstąpić do jakiegoś zgromadzenia...

No wiesz?! Ty włóczęga i chcesz do zakonu? Moim zdaniem jesteś już za stary, by się przestawić na życie w zgromadzeniu zakonnym. A poza tym, przy twoim radykalizmie i niezależności nie wiem, czy ktoś z tobą, a ty z innymi, mógłbyś wytrzymać. Oczywiście żartuję, ale pamiętaj, każdy rozsądny przełożony zakonny, gdybyś np. znalazł się w jakims polskim zgromadzeniu, zaraz by cię wysłał do Rosji, ze względu na doświadczenie i znajomość realiów tutejszego życia.

Widzę, że kiedy chodzi o moje marzenia, to cały czas ksiądz wylewa na moją głowę kubeł zimnej wody. Ale przyznaję, jest w tym wiele racji.

 

 
XXIII. OSIĄGNIĘCIA I PORAŻKI XXV. KSIĄDZ ŚWIDNICKI W MOICH OCZACH


początek strony
© 1996-1997 Mateusz