TĘSKNOTA I GŁÓD I. MÓWIĄ PARY NIESAKRAMENTALNE

 
7. Móc uwierzyć w dobrego Boga...
 
  1. Odczuwam wykluczenie z Kościoła
    ankieta 45
  2. Przypadek nietypowy?
    ankieta 48
  3. Zagubienie i rozterka
    ankieta 41
  4. Nie czujemy się związani z żadną religią
    ankieta 28
  5. Gdybym mogła uwierzyć w dobrego Boga...
    ankieta 25

 

Odczuwam wykluczenie z Kościoła

Należę do osób, które nie mogą zawrzeć związku sakramentalnego (mąż po rozwodzie).

W moim odczuciu, w momencie zawarcia ślubu cywilnego, zostałam wykluczona z Kościoła. Bo czyż można mówić o przynależności do społeczności kościelnej w sytuacji, kiedy nie mamy jakichkolwiek praw (nawet prawa do pogrzebu kościelnego) przysługujących ludziom wierzącym. Takie jest oficjalne stanowisko Kościoła. Odczuwam to bardzo boleśnie. Jednocześnie czuję wewnętrznie, że sam fakt chrztu, wychowania religijnego i moja wiara nie pozwalają mi zerwać z Kościołem. Dlatego pomimo tego "odtrącenia" przychodzę na Msze święte i staram się nasze dziecko wychowywać w wierze.

Według mnie wszystkie obowiązujące ograniczenia dotyczące par niesakramentalnych nie pozwalają na przynależność do Kościoła. Wprowadzenie tych ograniczeń miało z pewnością "odstraszać" od rozwodów, a stało się, niestety, w tak wielu przypadkach, przyczyną odejścia ludzi od Kościoła i od Boga.

Słowa Chrystusa: "Co Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela", są podstawą przyjętej w Kościele katolickim zasady nierozerwalności małżeństwa. Czy jednak słowa te są równoważne ze słowami: Co Bóg złączył, człowiek nie może rozdzielić? Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że nierozerwalność związku to ideał, do którego z całą pewnością należy dążyć i chronić jedność małżeńską. Ale czy można mówić o ważnym Sakramencie Małżeństwa, w którym nie występują już żadne więzi między ludźmi, tam gdzie zostały złamane wszystkie słowa przysięgi małżeńskiej? Czy w takich przypadkach należy szukać "na siłę" powodów do uzyskania unieważnienia małżeństwa - bo może się uda? Dlatego uważam, że należałoby wprowadzić rozwody kościelne, udzielane oczywiście nie wszystkim, ale po rozpatrzeniu każdej sprawy indywidualnie. Z pewnością nie spowodowałoby to zwiększenia liczby rozwodów, a na pewno sprowadziłoby z powrotem do Kościoła wiele osób, które w tej chwili czują, że są odepchnięte. Ponadto wydaje się, że w dobie ekumenizmu ten krok byłby z pewnością wielkim krokiem ku pojednaniu chrześcijan.

(ankieta 45)

 

Przypadek nietypowy?

Odpisując na list księdza proboszcza dotyczący problemu małżeństw niesakramentalnych, przepraszamy na wstępie za niedotrzymanie terminu nadesłania odpowiedzi. Nasz przypadek jest nietypowy i raczej odosobniony. Uznaliśmy, że nie powinien być rozpatrywany w celu wyciągnięcia ogólnych wniosków. Nietypowość polega na tym, że nasze małżeństwo, trwające osiemnaście lat, mogłoby być sakramentalne, ponieważ w 1985 roku usunięta została przeszkoda - zmarł pierwszy współmałżonek.

Jednak tak się nie stało i najprawdopodobniej nasz związek cywilny ulegnie w najbliższym czasie rozwiązaniu. W związku z tym ewentualne odpowiedzi na pytania postawione w liście księdza proboszcza byłyby nie na miejscu również i z tego powodu, że stosunek każdego z nas także i w tych sprawach jest zróżnicowany.

(ankieta 48)

 

Zagubienie i rozterka

Powód niezawarcia sakramentalnego związku małżeńskiego? Oboje na kilka lat przed zawarciem małżeństwa, w sposób niezależny od siebie, zaprzestaliśmy praktyk religijnych. Zawarcie więc ślubu kościelnego miałoby charakter formalny, a tego żadne z nas nie chciało - byłoby to postępowanie nieuczciwe.

Uważam, że przynależę do Kościoła uznając zasadnicze dogmaty wiary i płynące z tego nakazy moralne i etyczne. Zawsze jednak sądziłam, że człowiek, i tylko człowiek, musi być odpowiedzialny za swoje czyny w bezpośrednim kontakcie z Najwyższym. Z tego przekonania wynika mój połowiczny udział w praktykach religijnych.

Ograniczenia dotyczące możliwości pełnienia funkcji rodziców chrzestnych w moim przypadku uważam za słuszne, ponieważ nie umiałabym z przekonaniem czuwać nad wdrażaniem dziecka w zasady religii. Uważam natomiast za zdecydowanie niesłuszne utrudnianie dzieciom, których rodzice nie praktykują, przystąpienia do Chrztu świętego, I Komunii i nauki religii (spotkałam się z takim przypadkiem). Sądzę, że jeżeli rodzice niepraktykujący decydują się na ten krok, na pewno nie będą przeciwdziałać religijnemu rozwojowi dziecka, a wydaje się, że powołaniem Kościoła winno być wychowanie religijne w jak najszerszym kręgu, umożliwienie zaznajomienia się z treścią religii każdej rozwijającej się istocie ludzkiej. Wynik czasem może się okazać bezowocny, biorąc pod uwagę późniejszą przynależność do Kościoła, ale nie w sensie dobra w wymiarze ogólnym.

Pary niesakramentalne należy traktować jak wszystkich, to znaczy osądzając według czynów i potrzeb, nie odrzucając możliwości, że mogą to być ludzie tak wartościowi, jak pary złączone związkiem sakramentalnym.

(ankieta 41)

 

Nie czujemy się związani z żadną religią

Odpowiadając na nadesłaną ankietę, uprzejmie informujemy, że nie zawieraliśmy sakramentalnego związku małżeńskiego, kierując się świadomym, niekłamanym wyborem. Ja, wychowana w domu laickim, nie brałam pod uwagę ślubu innego niż cywilny. Bardziej skomplikowanie przedstawiały się sprawy wiary u męża. Mimo że został wychowany w domu katolickim, zmienił światopogląd. Odejście od wiary nie było koniunkturalne. To był przemyślany wybór.

Nie czujemy się związani z żadną religią. Nie ma to żadnego wpływu na nasze życie wewnętrzne, kontakty z ludźmi i przyjaźnie. Uważamy, że wiara jest sprawą bardzo osobistą, intymną i nie powinna stanowić kryterium oceny i podziału ludzi.

Nie czujemy w najmniejszym nawet stopniu ograniczeń wynikających z braku wiary. Nie mamy poczucia niższości. Przeciwnie, nasz wewnętrzny kodeks moralny musi być wyższy, gdyż po drodze, jeśli postąpimy nieetycznie, nie otrzymujemy znikąd rozgrzeszenia. Nasze dobre samopoczucie płynie jedynie z postępowania godnego uczciwego człowieka.

Nie jesteśmy również pozbawieni pełnienia funkcji matki czy ojca chrzestnego. Możliwość taką stwarza uroczystość nadania imienia. Jeśli poważnie traktować tę funkcję, zadanie kształtowania charakteru jest nie mniej odpowiedzialne niż rodziców chrzestnych, a na pewno trudniejsze, gdyż odpadają takie pomocne w wychowaniu argumenty, jak nagrody i kary wymierzane ręką Boga.

W praktyce Sakrament Małżeństwa nie chroni związku małżeńskiego i nie zapewnia mu trwałości. Decydują o tym zupełnie inne czynniki. Wydaje nam się, że pary niesakramentalne nie rozwodzą się częściej niż te, które zawarły ślub w Kościele, a co ważne - ich rozwody nie powodują naruszenia zasad wiary (sakramentu). Dlatego ostatnie pytanie ankiety należałoby odnieść raczej do rozwodzących się par sakramentalnych.

(ankieta 28)

 

Gdybym mogła uwierzyć w dobrego Boga...

Zawierając przed dwudziestu pięciu laty związek małżeński uważaliśmy, że jest to dobrowolna umowa pomiędzy dwojgiem kochających się ludzi i w tej sprawie świat nie ma nic do powiedzenia. Ponieważ świat wymagał legalizacji, uczyniliśmy to w Urzędzie Stanu Cywilnego. Było to drugie małżeństwo mego męża (poznałam go już jako człowieka rozwiedzionego i w żadnej mierze nie przyczyniłam się do rozpadu jego pierwszego związku).

Bardzo trudno jest mi odpowiedzieć w sposób jednoznaczny na pytania, gdyż z perspektywy czasu wszystko, co ma związek z Kościołem (szeroko rozumianym), wiąże się z moim stosunkiem do Boga. Wydaje mi się, że jestem (teraz) agnostyczką, ale w dawniejszych latach, w latach dzieciństwa aż po wiek dojrzały, stosunek ten kształtował się różnie. Nie będę opisywać prób dochodzenia do wiary, tego, jak gorąco, choć bezskutecznie jej pragnęłam - w rezultacie nie wierzę w istnienie Boga.

Nie mogę pogodzić się z wiarą, która jest przeciwna rozumowi. Żałuję, ale nie mogłam wyrobić w sobie pokory, aby wierzyć ślepo. Wiem, że to, co piszę, to herezje, nie chcę jednak kłamać, pisząc, że trwanie w związku niesakramentalnym odczuwam szczególnie boleśnie. Wszystkie przytoczone ograniczenia, którym podlegają pary niesakramentalne, miałyby dla mnie znaczenie, gdybym zachowała wiarę.

Co się tyczy nierozerwalności związku, to uważam go za nierozerwalny, ale wynika to z naszego własnego przekonania. Gdybym miała obok siebie człowieka niegodnego - odeszłabym. Przypuszczam, że każda para małżeńska ma indywidualne problemy.

Gdybym mogła uwierzyć w dobrego Boga, powołującego ex nihilo świat pełen cierpień i obojętnego na cierpienia! Sprzeczność ta - to mój problem, a obojętność wobec Kościoła jest jej pochodną.

(ankieta 25)

 

 

P O P R Z E D N I N A S T Ę P N Y
Będziemy sądzeni z miłości Zawierzyć Chrystusowi

początek strony
(c) 1996-1998 Mateusz