Ludzie
"Cliff Richard"
"CO JEST DLA MNIE NAJWAŻNIEJSZE"

Cześć !

Nazywam się Cliff Richard. Postanowiłem, że w trakcie serii moich koncertów znajdę trochę czasu, by podzielić się z wami czymś, co bez żadnej przesady jest najważniejszą sprawą w życiu każdego człowieka. W moim życiu sprawa ta jest na szczycie hierarchii wartości, a rock - and - roll i tenis, moje wielkie pasje, są w zupełnie innej lidze! Mówię tu o stawaniu się chrześcijaninem; a w pewnym sensie jest to rzeczywiście sprawa życia i śmierci.

Powiem szczerze: nie jestem wcale ekspertem od spraw duchowych; nie oczekujcie ode mnie jakiejś skomplikowanej teologii. To co mogę zaoferować, to świadectwo mojego nawrócenia, które dokonało się, gdy miałem 24 lata i które zmieniło nie tylko mój stosunek do świata, ale właściwie całe moje życie. Mówiąc po prostu, wierzę, że nawrócenie albo "nowonarodzenie" - jak mówi o tym Biblia - jest nie tylko możliwe, ale i konieczne dla każdego, kto chce żyć pełnią życia. Pragnę wam to wszystko wyjaśnić jak tylko potrafię najlepiej, bo ta prawda jest zbyt ważna i zbawienna, bym ją mógł zachować dla siebie.

Co prawda, musicie się przygotować na kilka religijnych wyrażeń i zwrotów. Nie mogę ich uniknąć. Wiem o tym, że słowo "nawrócenie" może brzmieć dla was trochę dziwacznie, ale oznacza ono jedynie pewnego rodzaju zmianę. Można, na przykład, dokonać zmiany indywidualnego systemu ogrzewania domu na system centralny. Zmiana duchowa, czyli "nawrócenie" oznacza zmianę systemu życia - z takiego, którego podstawą jesteśmy my, na taki, którego podstawą jest Jezus. Pamiętam, jak pewien duchowny powiedział, że gdy ktoś staje się chrześcijaninem, to nie otrzymuje możliwości rozpoczęcia życia na nowo, ale otrzymuje całe nowe życie. Nieźle powiedziane!

Są oczywiście tacy, którzy wątpią, że nawrócenia jest czymś realnym. To jest, jak mówią, albo wymysł wybujałej wyobraźni, albo jakiś ogromny wysiłek woli. Jeśli jednak i moje nawrócenie było jedynie produktem wyobraźni, to jest nim w takim razie wszystko to, co mnie otacza, nawet to krzesło, na którym teraz siedzę. Moje życie nie jest żadną grą pozorów. Jak sobie możecie wyobrazić, mam bardzo dużo pracy - często muszę robić wiele rzeczy naraz; mam wiele obowiązków i zobowiązań.

I wcale nie mam czasu na to, by uganiać się za fantazjami i ideami, które byłyby z góry skazane na fiasko.

 

PRAWDZIWE PRZEŻYCIE

 

To, co stało się w moim życiu w 1964 roku nie było fikcją, ale rzeczywistym przeżyciem, które zmieniło mnie do gruntu, razem z moją hierarchią wartości i nastawieniem do świata. To oczywiste, że w tej odmianie mój charakter i osobowość też miały wiele do powiedzenia. Nie wyjaśniają one jednak mojego nawrócenia ani nie umniejszają jego wartości. Wyobraźnia i "siła woli" nie mogłyby przecież spowodować takiej zmiany! To, co postanawiam sobie w dzień Nowego Roku zwykle udaje mi się realizować przez mniej więcej tydzień - jeśli się bardzo staram. Zwykłe postanowienie, oparte na mojej własnej "woli", by żyć jak chrześcijanin, skończyłoby się także przegraną i frustracją. "Próbowałem tego" - mówią niektórzy, "ale mi nie wyszło". Pewnie, że im nie wyszło. Nawrócenie to nie jest coś, co możemy sobie postanowić - to konkretna Osoba, którą mamy spotkać. Św. Jan mówi o tym tak:

"Kto ma Syna, ten ma życie, a kto nie ma Syna Bożego, ten i życia nie ma." (1 J 5, 12). Tu nie ma żadnych kompromisów, żadnych wątpliwości. Nie ma też mowy o żadnym oczekiwaniu na "olśnienie" ani o sile naszej woli. Sprawa jest prosta: albo masz Jezusa w sercu - albo nie!

Najlepszym sposobem wyjaśnienia wam tego, co to znaczy "stać się chrześcijaninem" będzie opis tego, co sam przeżyłem, bo chociaż jesteśmy różni i różnymi drogami dochodzimy do Boga - Jego plan jest taki sam dla każdego z nas.

Nigdy nie byłem ateistą. Jako dziecko wierzyłem, że gdzieś tam w górze jest ktoś, kto stworzył świat. Wspaniale było wierzyć, że wszystko co mnie otacza nie jest dziełem przypadku. Moje życie religijne kończyło się jednak na takich stwierdzeniach. Nie miałem nic wspólnego z Bogiem

i tylko w trudnych sytuacjach usiłowałem sklecić jakąś modlitwę, coś w rodzaju modlitewnego SOS. Bóg nie był jednak obecny w moim życiu, a religia była jedynie zbiorem pustych frazesów.

 

GDZIE SZUKAĆ SZCZĘŚCIA?

 

Po paru latach mojej kariery piosenkarskiej po raz pierwszy odczułem niedoskonałość mojego życia. Trudno mi to inaczej określić. Zacząłem sobie zdawać sprawę, że mimo całego mojego bogactwa - czegoś mi jeszcze brakuje. Zdobyłem popularność i tyle forsy, że ledwo mogłem sobie z tym wszystkim poradzić. Dziewczyny piszczały, przeboje szły za przebojami, zaangażowano specjalnych kasjerów, by liczyli wpływy - i pomimo tego wszystkiego nie byłem w pełni szczęśliwy. Kiedy wracałem do domu zdejmowałem swoją "publiczną maskę" (którą, jak sądzę wszyscy nosimy od czasu do czasu) i musiałem zostawać sam na sam ze swoim prawdziwym "ja". Nie byłem wtedy chyba ani lepszy, ani gorszy od jakiegokolwiek innego faceta, ale zrozumiałem, że sukces, tysiące "fanów" i forsa nigdy nie będą mogły mnie zaspokoić.

Nie ośmieliłbym się sugerować, byście moje przeżycia chcieli powtórzyć w swoim życiu, zanim nie sięgniecie do Biblii, by tam znaleźć oparcie dla swoich decyzji. Księga Izajasza w Starym Testamencie oddaje właśnie to, co sam przeżyłem. Jak mówi prorok, ci, którzy odrzucili Boga są "jak wzburzone morze,, którego uśmierzyć nie sposób ..." (Iz. 57,20). Czy to ci nic nie mówi?

 

SEDNO SPRAWY

 

Po paru latach zrozumiałem przyczynę moich niepokojów. Znacie to słowo, chociaż na pewno nie będzie się wam ono podobało: grzech. Chodzi tu w dodatku o grzech bardziej poważny niż nieprzyzwoitość i bardziej skomplikowany niż nieposłuszeństwo czy niedoskonałość. Grzech ten jest przez nas dziedziczony; niszczy nasze życie i stosunki z innymi ludźmi - i co jest najważniejsze oddziela nas od Boga. Nie ma jednak potrzeby, by porównywać nasz grzech z grzechami innych ludzi po to, by stwierdzić, że "w sumie, nie jesteśmy tacy źli". Dla Boga nie ma różnych stopni grzechu. Wszystkie twoje dobre uczynki są jak "splamiona szata", pisze Izajasz (64, 6), a św. Paweł mówi nam prosto z mostu: "wszyscy zgrzeszyli i utracili chwałę Boga." (Rz 3, 3). Nie ma żadnych wyjątków, żadnych Bożych "faworytów" - wszyscy jesteśmy traktowani tak samo i co więcej - wszyscy o tym wiemy. Chciałbym spotkać człowieka, który by był na tyle bezczelny, by stwierdzić, że jest ideałem. Jeśli macie wątpliwości, pomyślcie jak wypełniacie Dziesięć Przykazań. Kiedy przyjrzymy się sobie dokładnie - trudno o powód do zachwytu. Nasz zewnętrzny wygląd może być wspaniały, ale jest on przecież przeznaczony "na widok publiczny". A co z wnętrzem?

To jest właśnie sedno sprawy. Bóg, ideał sprawiedliwości i dobroci - i ja, pełen egoizmu i nieposłuszeństwa. Jak światło i ciemność - te dwie przeciwności nie mogą iść ze sobą w parze. Jesteśmy oddzieleni i niepogodzeni, ale, na szczęście, jest też wspaniałe pocieszenie: Bóg mimo wszystko kocha mnie i pragnie, bym wszedł do jego rodziny.

 

PRAWDZIWA MIŁOŚĆ

 

I znowu, dużo czasu upłynęło, zanim skończyły się moje problemy. Przez długie lata żyłem za zasłoną pytań i argumentów. Gdy myślę o tym okresie, jestem wdzięczny, że byli wokół mnie ci, którzy nie tylko odpowiadali na te pytania, ale potrafili także żyć Bożą miłością. Czyny zawsze głośniej mówią niż słowa. W ich życiu zobaczyłem to, co mi tak cierpliwie i uporczywie wyjaśniali: "Albowiem Bóg tak umiłował świat, że wydał swojego Syna Jednorodzonego, aby każdy kto w niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne." (J 3, 16).

Oto jak Bóg kocha nas, chociaż to nie znaczy, że od razu nam przebacza. Jego prawo zostało złamane i Bóg nie mógł przymknąć na to oczu, ale zamiast zesłać karę na nas, łamiących prawo, Jezus umarł: "Sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby nas doprowadzić do Boga" (1 P 3, 18). Właśnie dlatego krzyż jest tak ważny w chrześcijańskiej wierze. Wielu kaznodziejów mówiło już, że nasze grzechy - wszystko co zrobiliśmy i czego nie zrobiliśmy, gniewając tym Boga - zostały przybite na krzyżu razem z Jezusem i wytarte z pamięci Boga. Czy myśl o tym nie zbija cię z nóg? "Jak daleki jest wschód od zachodu, tak On oddala od nas nasze przewinienia" - napisał Dawid (Ps 103, 12). Cała historia Kalwarii jest zadziwiająca i im bardziej zgłębisz się w Stary Testament, im więcej odkryjesz analogii ze starotestamentowymi praktykami ofiar za grzechy, tym bardziej znaczące i głębokie w wymowie będzie ukrzyżowanie Jezusa. To jasne, że to zdarzenie zmieniło bieg historii, ale pamiętaj - zmieniło historię o tyle, o ile zmieniło ludzi. Poszczególni ludzie zdali sobie sprawę, że z powodu krzyża mogą dostąpić przebaczenia, bez względu na swoją przeszłość, bez względu nawet na to, jak wielki był ich upadek. Wszystko to odnosi się równie dobrze do ciebie.

Chociaż nie mam pojęcia kim jesteś, jestem pewien, że śmierć Jezusa jest tak samo ważna dla ciebie, jak i dla mnie. Czy pomyślałeś jednak o tym, że Jego śmierć ma coś wspólnego także z tobą? Prawda płynąca z ukrzyżowania jest jak odżywcze danie - pełne protein, witamin i wszelkich dobroci. Możemy oboje znać skład i wartość tego dania - ale skorzysta tylko ten, który to danie spożyje.

 

ODDANIE SIĘ JEZUSOWI

 

Wróćmy jeszcze do mojej historii i do pytań, które niepokoiły mnie tak długo. Wiedziałem przecież, że coś z moim życiem nie jest w porządku i pragnąłem odmiany. Przyjąłem wreszcie to, że śmierć Jezusa jest kluczem do mojego problemu i co więcej, przestałem uważać, że Jezus był tylko jakąś nudną postacią z historii. Umarli mogą mieć na nas jakiś wpływ, ale nie mogą przecież odmieniać naszego życia! Trudno mi było jednak ogarnąć rozumem to, że Jezus jest wciąż żywy. Mimo przytłaczającej liczby świadectw naocznych świadków, zapisanych w Biblii, umysł ludzki nie potrafi ogarnąć zmartwychwstania. a przecież nie ma nic nielogicznego w przeświadczeniu, że Stwórca Wszechświata ma władzę nad śmiercią.

Czy dostrzegasz, jak wielkie znaczenie dla chrześcijan ma fakt, że mogą odwoływać się do żyjącej Osoby, a nie do jakiegoś abstrakcyjnego systemu filozoficznego? Chrześcijaństwo to nie tylko przestrzeganie pewnych etycznych zasad, chociaż dyscyplina i posłuszeństwo na pewno są tu ważne. Nasza wiara nie zależy też od naszej woli, a już na pewno nie ma nic wspólnego z "zaliczaniem" nabożeństw. Chrześcijaństwo to przede wszystkim całkowite oddanie się Jezusowi - jako żyjącemu Przyjacielowi - i służenie Mu, jako Panu i Bogu.

Ja właśnie tak mu się oddałem i odkryłem wkrótce nowy wymiar życia. Pewnej nocy, gdy leżałem w łóżku, zacząłem się modlić prostymi słowami o to, by Jezus wszedł w życie Cliffa Rcharda, ocalił je i rządził nim. Zaszedłem z moimi pytaniami, teoriami i argumentami tak daleko, jak tylko było można. Teraz to, w co wierzyłem swoim umysłem miało też ogarnąć moje serce i całe moje życie. Słowa Jezusa z Księgi Objawienia wyjaśniły mi wszystko do końca: "Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto usłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną" (Ap 3, 20).

Wszystko, co mogę zrobić dla ciebie w tej książce - to polecić ci Jezusa. Jeśli jesteś świadomy, że On puka do twoich drzwi, proszę cię otwórz bez wahania. Jeśli tak zrobisz, staniesz przed wieloma nowymi możliwościami, chociaż nie wyobrażaj sobie, że będzie ci łatwiej i że będziesz miał mniej problemów. Wręcz przeciwnie. Chrześcijaństwo zawsze było i jest wymagające. Jeśli więc zdecydujesz się na ten krok, będziesz narażony na wiele trudności i nacisków, ale z drugiej strony, będzie was teraz dwóch. Będzie to wspaniałe partnerstwo: ty i Jezus. I chociaż On nie przeprowadzi cię za rękę przez wszystkie życiowe problemy, z pewnością pomoże ci i wskaże najlepszą drogę.

Jak otworzyć drzwi? Po prostu zaproś Jezusa do siebie i ufaj, że przez Ducha św. On to uczyni. Fragment 3, 20 z Apokalipsy Jana to jasna i jednoznaczna obietnica.

I jeszcze jedno. Po tej modlitwie nie wydarzył się żaden dramat, nie było też niebiańskiego światła ani anielskich głosów - tylko kojące poczucie spokoju i radości. Teraz, 20 lat później mój spokój i radość są jeszcze większe.

 

JEŚLI SIĘ ZDECYDOWAŁEŚ ...

 

Nie zamierzam ci sugerować żadnych konkretnych słów modlitwy, ponieważ powinny to być twoje słowa - i pamiętaj o tym, że Bóg nie zważa na pięknie zbudowane zdania! Powinieneś tylko powiedzieć Bogu, że potrzebujesz Go i jesteś gotów zmienić swoje życie - tak jak On tego pragnie i co ci umożliwia. Potem przyjmij wszystko to, co On ci da, jako niczym nie uwarunkowany dar: przebaczenie, nowy wymiar życia, potrzebną ci moc. Jeśli zdecydowałeś się na taką modlitwę, powiedz też o tym innym chrześcijanom. To pomoże tobie, a im sprawi wielką radość. Będą mogli dodać ci otuchy i modlić się za ciebie. (...) Pamiętaj jednak, że nawrócenie jest dopiero początkiem życia chrześcijanina. Musisz jak małe dziecko uczyć się, rozwijać, rosnąć.

Na początku postaraj się postępować według następujących trzech zasad:

1. Zapoznaj się z Twoim nowym Przyjacielem przez regularną modlitwę. Przecież modlitwa nie jest jedynie częścią liturgii! Niektóre z moich najbardziej niezapomnianych pogawędek z Bogiem odbyłem podczas spaceru z psem!

2. Naucz się czytać i rozumieć Biblię. Czasami może być to trudne, ale otworzy ci to oczy na wiele spraw, a także da ci nowe siły. Radzę ci, byś zaczął od Nowego Testamentu, powiedzmy od Ewangelii Łukasza lub Jana.

3. Zacznij się cieszyć swoją nową rodziną. Jak to krewni, niektórzy będą kawał drogi od ciebie, ale chrześcijanie są związani ze sobą w szczególny sposób, a wspólne spotkania w celu wielbienia naszego Ojca wzbogacają i podbudowują całą rodzinę. Znajdź więc kościół, w którym czujesz się jak w domu i wstąp do niego. Potrzebują cię tam tak samo jak ty potrzebujesz ich!"

fragment pochodzi z książki Cliffa Richarda pt. "Ty, ja i Jezus" PAX Warszawa 1986.


początek strony
© 1996-1997 Mateusz