www.mateusz.pl/mt/cs

AZYMUT 1/2003

Człowiek ma być kochany, a nie używany!

Z s. Anną Bałchan, Przewodniczącą Zarządu Stowarzyszenia im. Maryi Niepokalanej na Rzecz Pomocy Dziewczętom i Kobietom rozmawia Cezary Sękalski

 

 

– Skąd według Siostry bierze się prostytucja?

– Według mnie prostytucja jest z jednej strony produktem naszej sytuacji społeczno-gospodarczej, z drugiej zaś jest to problem istnienia klientów, bo gdyby ich nie było, nie byłoby tak zarabiających dziewczyn.

– Czy można powiedzieć, że jest to problem nowy, że nie istniał on w PRL-u?

– Istniał już w czasach Starego Testamentu! Jak świat światem, ten problem był, jest i będzie!

– Tyle, że w PRL-u był raczej przemilczany, nie było też agencji towarzyskich zarejestrowanych jako normalne firmy podlegające prawu gospodarczemu i płacące podatki...

– Prostytucja nie jest w Polsce karalna. Karalne jest tylko namawianie do prostytucji nieletnich i czerpanie z niej zysków, ale to trudno jest udowodnić przed sądem. Koło się więc zamyka.

Wszyscy wiedzą, że istnieją agencje towarzyskie, salony masażu erotycznego itp., ale w świetle prawa, bez dowodów, nic nie można z tym zrobić. Od czasu do czasu pojawiają się tylko dyskusje czy zalegalizować prostytucję, czy nie.

Z punktu widzenia chrześcijanina sprawa jest oczywista, bo jak można zalegalizować wykorzystywanie seksualne człowieka? Seksualność jest darem Boga danym po to, by móc nią obdarzyć najbliższego człowieka, w intymności, w doświadczeniu głębokiej więzi, a nie po to by korzystali z niej obcy ludzie za pieniądze. Na to żaden chrześcijanin nie może się zgodzić. Człowiek ma być kochany a nie używany. Dzięki seksualności ma dokonywać się w małżeństwie wymiana, nie jest to więc używka.

– Niektórzy mówią, że inną rzeczą jest zachęcanie do życia zgodnie z pewnymi wartościami (tu na ogół istnieje zgoda co do moralnej oceny prostytucji), a inną rzeczą ustanawianie rygorystycznego prawa. Czy Siostra jest za prawnym zakazem prostytucji?

– Samo ustanowienie prawa to za mało. Czasami niektórym wydaje się, że wystarczy ustanowić jakieś prawo i sprawa będzie załatwiona. Nie o to chodzi. Trzeba neutralizować przyczyny prostytucji. Niech będą karani klienci. Przed wojną w okręgu śląskim nie było prostytucji, bo karani były nie dziewczyny (one tylko zarabiają na życie) tylko klienci.

– Dlaczego niektóre dziewczyny wchodzą na drogę prostytucji?

– Taka decyzja wynika przede wszystkim z determinacji. Często dziewczyny w ten sposób utrzymują własne rodziny, bo jest to jedyne ich źródło utrzymania.

– Czyli główną przyczyną jest bezrobocie?

– Bardzo ważną przyczyną. Jednak w sytuacji braku pracy jedne dziewczyny idą na ulicę, a drugie nie. Dlaczego? Tutaj drogi poszczególnych osób są różne. Znam np. przypadek kobiety, która została uwiedziona przez mężczyznę. Przez jakiś czas był dla niej księciem z bajki, została przez niego oderwana od rodziny, zerwała z nią więzi, a później, gdy już była w pełni od niego zależna i wstydziła wrócić się do domu, wysłał ją na ulicę.

Bywa, że do prostytucji trafiają absolwentki domów dziecka, które nigdzie nie znalazły oparcia. Znam przypadek dziewczyny, która właśnie w taki sposób trafiła do agencji. Nie miała środków do życia, a później została sprzedana do Berlina, skąd uciekła.

W potocznym rozumieniu, kiedy się mówi o prostytucji, zwykle cień pada na dziewczynę, a czasem ona ma niewiele do gadania. Jeśli taka osoba wyrastała w rodzinie pełnej przemocy, to cała jej przeszłość wytwarza w niej pewne mechanizmy. Dziewczyna, która miała agresywnego i autorytarnego ojca, będzie bezwiednie wchodziła w relację z podobnymi mężczyznami, bo tylko to będzie znała. Zdarza się, że pierwszym krokiem do seks-biznesu jest uwiedzenie, drugim odciągnięcie od rodziny. Na takie sposoby werbowania łatwo łapią się dziewczyny, które mają problemy w domu. Taka osoba często nie dość, że była wykorzystywana w domu, to ucieka i wpada w coś jeszcze gorszego. Jeśli takie przeżycia u człowieka nałożą się, to można się dziwić, skąd on miał siłę, żeby to wszystko przeżyć.

Przemoc w rodzinie ma bardzo różne odmiany. Zdarzają się prostytutki z pozornie bardzo dobrych domów, ich rodzice byli dobrze sytuowani. Na zewnątrz taka rodzina nie zdradza objawów patologii, wygląda na normalną, ale gdy się przyjrzeć bliżej, jest inaczej. Przemoc nie ma bowiem charakteru tylko seksualnego, podstawą jest przemoc emocjonalna. Można wykończyć człowieka w białych rękawiczkach. Można wmówić mu, że jest najgorszym dnem i później tak zaprogramowana osoba, idzie w życie i swoim postępowaniem potwierdza to, co jej wmówiono. U tych kobiet bardzo często widać syndrom uzależnienia, czy nawet tzw. syndrom sztokholmski, kiedy u ofiary jest tak wysoki poziom lęku, że w pewien sposób uwielbia sprawcę swojego cierpienia. Gdy mamy do czynienia z czymś takim, trudno wobec takiej osoby skrytykować jej agresora, bo ona ma tylko jego...

– Dziś dużo się mówi o sektach, a Siostra pokazuje inny łańcuch zniewolenia, którego ogniwami jest cały biznes seksualny, z seks-shopami, pornografią i agencjami towarzyskimi. Ten problem zatacza szersze kręgi niż problem sekt, bo w przeciętnym mieście powiatowym sekt może nie być, ale agencji towarzyskich znajdzie się pewnie kilka...

 – W Polsce istnieje prawdziwe niewolnictwo, handel kobietami i rzeczywiście o tym niewiele się mówi. Kto lubi o tym słuchać? Bywa, że taka dziewczyna została w dzieciństwie wykorzystana seksualnie, a później staje na ulicy i jest napiętnowana przez społeczeństwo. Jednocześnie nikt nie stwarza jej żadnej alternatywy, aby mogła zmienić swoją sytuację.

We Włoszech poznałam dużo Polek, które pracowały jako opiekunki do dzieci albo opiekowały się starszymi osobami i to pozwalało im utrzymać się a nawet zarabiać na studia w Polsce. Zdarza się jednak również, że jakaś osoba jedzie za granicę do pracy i nagle ląduje w agencji towarzyskiej. Czasem stręczyciele zrobią jej parę nieprzyzwoitych fotografii i szantażują ją, że wyślą je do jej domu i w ten sposób mają ją w ręku. Znam przypadek Polki, która gdy znalazła się w podobnej sytuacji, podcięła sobie żyły. Lekarz dał znać o tym naszym siostrom, one nawiązały z nią kontakt i pomogły jej wrócić do Polski.

Znałam też inny przypadek, gdy piętnastolatka została porwana za granicę do domu publicznego i jej ojciec znalazł ją po pół roku poszukiwań. To co ta dziewczyna przeżyła, jest ogromną raną i trzeba dużo czasu, by móc jej pomóc, wyciągnąć ją z depresji, ze stanu totalnego wycofania z życia. W tym przypadku szczęściem było to, że znalazł się ktoś, kto ją szukał. Częściej jednak ofiarami stają się dziewczyny, o które nikt się nie upomni. Dużo dziewczyn jest obcokrajowcami. Boją się policji i deportacji, bo tam skąd pochodzą, jest jeszcze gorzej niż tu. Praktycznie są w pełni uzależnione od swoich „opiekunów”, muszą robić wszystko, czego oni sobie zażyczą. Niejednokrotnie są traktowane bardzo źle.

– Znałem dziennikarza radiowego, który zajął się bliżej tematem konkretnej agencji towarzyskiej i szybko tego zaniechał, bo spotkał się z pogróżkami. Czy wy też spotykacie się z podobnymi sytuacjami?

– Jesteśmy bardzo ostrożne. Nie mam ochoty walczyć z sutenerami, nie mam broni. Uważam jednak, że każdy ma prawo do swojego życia i niewolnictwa nie można tolerować. Jeśli zatem dziewczyna chce zejść z ulicy, to ma do tego prawo. Nikt nie jest właścicielem cudzego życia.

Istnieją pewne prawa ulicy, które trzeba uszanować. Jeżeli dziewczyna musi zapłacić 120-130 złotych za to, że stoi na ulicy, a ja tam będę chodzić i straszyć jej klientów, to zrozumiałe, że spotkam się z agresją. Naszym zadaniem jest pojawić się na dworcu, przedstawić się, żeby każdy wiedział, kim jesteśmy i że można zwrócić się do nas po pomoc. Jeśli ktoś decyduje się choćby tylko z nami porozmawiać, to już jest dużo. Jest o nas wiele publikacji w prasie, radiu i telewizji i to też jest dla nas ważne, bo dzięki temu wiadomo, gdzie mogą się zgłosić potrzebujący.

– Wśród ludzi wierzących zwykle seksualność jest na cenzurowanym, nadużycia w tej kwestii są przecież grzechem ciężkim, a chrześcijan obowiązuje ideał czystości. W takim ujęcia nie ma żadnych niuansów. Dziewczyna, która jest prostytutką i nie decyduje się na zmianę profesji jest od razu skreślona.

– To jest jakaś pomyłka, bo prawdziwa nauka Kościoła jest inna. Proszę zerknąć do Ewangelii. Dlaczego Jezus rozmawiał z Magdaleną? Dlaczego powiedział do tłumu: Jeśli ktoś jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci na nią kamień. Jezus był kimś, kto jej pomógł, kto spojrzał na nią z miłością, z szacunkiem. Różnica między nimi a nami jest taka, że z jednej strony są jawnogrzesznice a z drugiej skrytogrzesznicy. Skąd wiesz, co siedzi w tym człowieku, który chodzi do komunii? Skąd znasz jego serce? Jakim prawem możesz je oceniać? Co wiesz o życiu takiej osoby, o jej zranieniach?

Ja miałam to szczęście, że nie musiałam nigdzie się włóczyć, miałam rodziców, nie jakichś prosto z nieba, ale byli to ludzie kochający, na tyle na ile umieli. Natomiast kiedy poznaję historie dziewczyn, które były wykorzystywane seksualnie przez wiele lat, niczemu się już nie dziwię. W ten sposób wykształcają się w człowieku pewne trwałe mechanizmy. Każdy człowiek ma naturalne granice i jeżeli one są naruszone w dzieciństwie, to jak dziecko ma później funkcjonować? Otrzymuje to, co mu dorosły przekazuje. A to jest jak ukąszenie wampira, jest przekazywane dalej. Pomijam to, że jeśli ciało wcześniej jest rozbudzone, jego energia seksualna się zwiększa. I co zrobić, jeśli dziewczyna nie nauczy się z tym sobie radzić? Powiedzieć, że seksualność człowieka jest zła? Przecież to Bóg stworzył go z jego seksualnością.

– Jak Siostra trafiła do takiej pracy?

– Na studiach pisałam pracę o doświadczeniu Boga u osób uzależnionych. Przeprowadzałam badania i dużo rozmawiałam z narkomanami. Oprócz tego pracowałam w Domu Aniołów Stróżów przy Stowarzyszeniu na Rzecz Pomocy Dzieciom. Tam zostałam wprowadzona w problem ulicy.  

Szefem tamtego stowarzyszenia jest ks. Adrian Kowalski. On też przez wiele lat pracował na ulicy. Obecnie stowarzyszenie to ma dwie świetlice środowiskowe.

W 2001 roku Zgromadzenie Sióstr Maryi Niepokalanej założyło własne Stowarzyszenie im. Marii Niepokalanej na rzecz Pomocy Dziewczętom i Kobietom. Już kilka lat wcześniej arcybiskup Damian Zimoń inspirował nasze przełożone, żeby zacząć coś robić dla kobiet zagrożonych prostytucją. W 1998 roku ówczesny prezydent Katowic napisał do naszej matki generalnej list z prośbą o oddelegowanie jakiejś siostry do pomocy dziewczętom. Padło na mnie.

– Ile osób jest zaangażowanych w Waszym Stowarzyszeniu?

– Mamy cztery osoby na etatach, reszta to wolontariusze. Mamy dwóch psychologów, jedną panią do spraw resocjalizacji i jedną siostrę po teologii i resocjalizacji. Szkolimy się nieustannie i przechodzimy dużo kursów związanych z naszą pracą. W pracy ciągłej uczestniczy osiem osób. Ale mamy również sympatyków, którzy angażują się, na ile im czas pozwala.

– Jak Siostra ocenia skalę zjawiska prostytucji. To że prezydent zwrócił się do Was po pomoc, świadczy o tym, że widział to zjawisko w szerszych wymiarach społecznych.

– Historia się powtarza, bo nasze Zgromadzenie także powstało niejako na zamówienie społeczne. Kolebką naszego Zgromadzenia był Wrocław. W XIX wieku miała miejsce ogromna migracja ze wsi do miast i policja wrocławska zwróciła się do ówczesnego biskupa o wyznaczenie kapłana, który mógłby się zająć przybywającymi dziewczętami, które często z uwagi na duże bezrobocie trafiały do domów publicznych. Sprawą zajął się ks. Jan Schneider, który założył stowarzyszenie. Działały wtedy tzw. misje dworcowe, w których zaangażowane osoby chodziły na dworce i zgarniały dziewczęta, aby ubiec polujących na nie sutenerów. Potem powstawały ośrodki i zakłady, które kształciły te kobiety i pośredniczyły w znalezieniu im pracy np. sprzątaczek, gospodyń, służących. Z czasem stowarzyszenie przekształciło się w zgromadzenie zakonne.

Wtedy rozmiar zjawiska był tak wielki, że policja zwróciła się o pomoc do Kościoła. Teraz widać jest podobnie, tyle że wtedy ze stowarzyszenia powstało zgromadzenie zakonne, a teraz ze zgromadzenia wyłoniło się stowarzyszenie...

– Świadczy to o tym, że Duch Święty może zadziałać również przez władze samorządowe...

– Oczywiście.

Obecnie powstają dwie filie naszego stowarzyszenia w Zgromadzeniu: Misja Dworcowa Wrocław i drugie miejsce, nie powiem gdzie, bo tam można w razie potrzeby dziewczynę ukryć i utrzymać ją za jej pracę. Może zajmować się starszymi osobami w zamian za jedzenie i mieszkanie.

Już taka możliwość mnie cieszy, ale chciałabym byśmy sami mieli takie miejsce Wprawdzie otrzymaliśmy już dom, ale potrzeba jeszcze dużo pieniędzy na jego remont, a z tym nie jest łatwo.

– Na czym polega działalność Waszego Stowarzyszenia? Co robicie?

– Mamy podpisaną umowę z Urzędem Miasta i podlegamy pod Wydział Zdrowia. Miasto wykupuje od nas usługi, a my każdą konsultację, rozmowę, terapię dokumentujemy. Prowadzimy kartotekę i wiemy, co się z daną osobą dzieje, jakie są postępy, analizujemy jak jej pomóc.

Pracujemy od godz. 8.00 do 21.00, czasem do 22.00. W wyjątkowych sytuacjach poza tymi godzinami. Na przykład jedna z dziewczyn zadzwoniła do nas, że jej koleżanka jest w ciąży i rzekomo spadła ze schodów. Pojawiło się krwawienie i niebezpieczeństwo śmierci dla matki i dziecka. W takiej sytuacji pojechałyśmy z moją współsiostrą o drugiej w nocy, żeby ją zawieźć do szpitala. Dziewczyna była bez ubezpieczenia i trzeba było jej załatwić pomoc medyczną, przejąć nad nią opiekę.

Pomagamy również dziewczętom w ciąży, które są ofiarami gwałtu bądź były przymuszane do prostytucji. W takich sytuacjach zabiegamy o to, by urodziły i jeśli chcą się zrzec praw rodzicielskich, załatwiamy adopcję dla ich dzieci. Bywa, że wspieramy zakup leków bądź finansujemy leczenie dziewcząt, które nie są ubezpieczone. W normalnej sytuacji załatwianie formalności trwa i trwa, a bywa też, że ktoś nie ma w ogóle dokumentu tożsamości... Jeśli trzeba organizujemy żywność, innym razem nawiązujemy kontakty z ewentualnym pracodawcą... Oczywiście wszelka pomoc dotyczy przede wszystkim dziewcząt, które przebywają na terenie Katowic.

Organizujemy też spotkania z młodzieżą w szkołach, na których mówimy o przemocy, o wykorzystaniu seksualnym i o tym, w jaki sposób werbuje się młode kobiety do seks-biznesu.

– Opisany prze Siostrę przypadek pokazuje, że te kobiety znają Wasz telefon...

– Oczywiście, dziewczęta wiedzą o nas, pojawiamy się na dworcach, na ulicach. Rozdajemy ulotki, plakaty. Informacje o nas są w prasie, pojawiają się też w telewizji, istnieje też „poczta pantoflowa”. Nasz telefon interwencyjny jest czynny 24 godziny na dobę. Można się też umówić z nami na mieście.

Prostytutki to często osoby bez wsparcia, bez rodziny. One są zupełnie same, nie wiedzą do jakich urzędów mogą się udać po pomoc, co im przysługuje.

Oprócz udzielania takich prostych informacji prowadzimy także terapię dziewczyn, które były wykorzystane seksualnie. Ostatnio, ku mojemu zdziwieniu, zaczynają przychodzić również mężczyźni, którzy nie rdzą sobie z własną seksualnością. Ostatnio ktoś taki przyszedł i mówi: – Chodzę na dziewczyny, nie radzę sobie z tym... Tego się nie spodziewałam. Trudno tak szybko zdiagnozować, czy jest uzależniony od seksu i dlaczego ma taki pociąg do prostytutek, tym bardziej, że żyje w relacji z kobietą. Świadczy to o tym, że świat męski też ma swoje problemy.

– Czy można wyodrębnić jakieś etapy terapii kobiety, która jest prostytutką? Pierwszy etap to szukanie z Wami kontaktu?

– Mogę powiedzieć o etapach naszego działania, bo etapy terapii to zupełnie inna sprawa. Oczywiście pierwszy jest kontakt. Dokonuje się to różnie: czasem przez telefon, bywa, że jedna dziewczyna przyprowadza drugą, albo pracownicy chodzący po ulicy nawiązują z jakąś osobą kontakt. W pierwszym momencie bardzo ważne jest nastrojenie się na daną osobę i umiejętność słuchania.

Doświadczenie nauczyło nas, że jeśli my wymyślimy, jak komuś pomóc, to to nie wypala, bo to jest nasz pomysł, nasz „plan zbawienia” a nie ich. A zatem to ta osoba decyduje, czy chce coś zrobić, czy nie, my tylko słuchamy. Dopiero w momencie, w którym powie: pomóż mi, wtedy zaczynamy działać. Do wyrażenia takiej prośby potrzeba ogromnego zaufania, a to nie przychodzi łatwo. Proszę sobie wyobrazić sytuację, gdy ktoś podchodzi do ciebie i tylko patrzy, co by tu w tobie zmienić. Zrozumiałe, że w takiej sytuacji w człowieku rodzi się agresja.

– Taki ktoś będzie potraktowany jak sekciarz....

– Zatem trzeba na początek nauczyć się po postu być z człowiekiem, z wielkim szacunkiem. Dopiero, kiedy ktoś poczuje, że nie jest potraktowany instrumentalnie, że jest dla nas ważny jako osoba, można iść w relacji do przodu.

Nie jest to jednak łatwe, bo ludzie, którzy pracują na ulicy, których ulica wychowała, na ogół nie ufają nikomu, nie chcą nic zmieniać, nie chcą nawet czuć.

Wiem po sobie, że na ogół zmiany przyjmujemy z ogromnym lękiem i trudno nam komuś zaufać, a cóż dopiero mówić o ludziach, którzy są bardzo głęboko poranieni. Moim szczęściem było to, że otrzymałam wsparcie ze strony rodziny. Pewnie, że miałam też swój okres buntu, ale to wsparcie zawsze miałam. Gdy jednak zabraknie mamy i taty, jeżeli przekroczy się jakieś granice, zdarzy się np. wykorzystanie seksualne albo taka osoba stanie się obiektem przemocy emocjonalnej, łatwo się stoczyć. Dziecko niszczone emocjonalnie albo chce popełnić samobójstwo, albo zaczyna zabijać się w inny sposób. Na przykład przez uprawianie prostytucji. Taka osoba czyni z siebie narzędzie.

– Czyli mówimy o prostytucji jako o formie autoagresji?

– Na pewno coś takiego istnieje. Z prostytucją jest podobnie jak z narkomanią i z alkoholizmem. W zależności od pewnych uwarunkować ludzie idą w taką albo inną formę destrukcji. Źródła takich postaw są różne. Czasami rodzice takiego dziecka nie mogą się dogadać i ono stwarza problemy tylko po to, żeby zostać zauważone i żeby zjednoczyć rodziców wokół siebie. W takiej sytuacji dziecko nie ma szans powrotu do normalności, bo wie, że gdy przestanie stanowić problem, jego rodzice znowu się rozejdą.

– Co się dzieje wtedy, kiedy dana osoba dojrzewa do pragnienia zmiany w swoim życiu?

– Dla nas sukcesem jest już to, że dziewczyna w ogóle pomyśli o sobie i np. chce się leczyć. Często u takich osób następuje taka autodestrukacja, że nie potrafią w ogóle o siebie zadbać. Czymś nie do pomyślenia jest dla nich wydać na siebie pieniądze, np. kupić sobie leki. A występują u nich różne choroby „zawodowe”: nadżerki, infekcje, choroby weneryczne...

Drugim sukcesem jest to, że dziewczyna zaczyna marzyć, że sobie coś wyobraża. W pierwszych kontaktach z tymi osobami zaskoczeniem było dla mnie to, że na pytanie: O czym marzysz?, odpowiadały: – O niczym. Początkowo myślałam, że chcą mnie zbyć, że tylko tak mówią, ale z czasem, przekonałam się, że tak jest naprawdę. Można w człowieku zabić marzenia i nadzieję, i wtedy początkiem wszelkich zmian jest sytuacja, w której taka osoba zaczyna sobie wyobrażać inne życie.

Jeżeli ktoś potrafi fantazjować, utrzymuje z nami relację, już to jest dla mnie sukcesem. To, że ktoś z tego środowiska chce ze mną rozmawiać, to już jest dla mnie prezent od niego. Tu już następuje wymiana darów. Bo to nie jest tak, że my jesteśmy tacy świetni i rozdajemy prezenty. Różnica między nimi a nami polega tylko na tym, że ja sobie uświadamiam różne swoje zakręty i zranienia i otrzymuję wsparcie, natomiast te osoby tego wsparcia nie mają.

– Gdzie jest granica u takiej osoby między zatroszczeniem się o swoje zdrowie a decyzją zerwania z prostytucją?

– To daleka droga. Gdyby wprost zachęcać taką osobę do porzucenia jej „zawodu”, może powiedzieć: – Dobra, w tym momencie schodzę z ulicy i co? Nie mam mieszkania, nie mam nic. Taka dziewczyna będzie miała rację, bo rzeczywiście, aby zejść z ulicy, musi mieć jakąś alternatywę. Dlatego ja im najpierw mówię: – Zadbaj o siebie! Zadbaj o swoje zdrowie, a potem uzupełnij swoje wykształcenie, znajdź swoje talenty itp. Chodzi o odnalezienie swojego potencjału, piękna, które każdy nosi w sobie. Ono jest w każdym człowieku, choć nieraz bardzo ukryte. My musimy pomóc takiej osobie to odkryć.

Nieraz wiąże się to uczeniem takiej dziewczyny rożnych rzeczy np. opieki nad dzieckiem czy osobą starszą czy też pisania na komputerze, aby mogła poszukać innej pracy.

– Pracując jako prostytutka, taka osoba może pewnie zarobić dużo więcej...

– Życie prostytutki jest zwykle droższe niż normalne życie. Ona musi przede wszystkim zapłacić 130-140 złotych za to, że stoi na ulicy. Jeżeli ma dziecko musi zapłacić 30-40 złotych za opiekę nad nim. Jeśli pochodzi z innego regiony Polski, musi wynajmować mieszkanie (czynsz np. 300) i drugie tyle musi zapłacić tzw. wkładowego. Łatwo zatem policzyć jakie to są sumy. Pewnie, że i tu zdarzają się jakieś „elity”, dziewczyny lepiej wykształcone, pracujące np. w hotelach, ale ja nie spotkałam jeszcze bogatej prostytutki.

– Jak długo zwykle trwa taki proces od zajęcia się sobą w sensie zdrowotnym do decyzji zmiany życia?

– Bardzo różnie. Może to trwać dwa, trzy lata. Zdobycie czyjegoś zaufania, utrzymanie relacji nie jest sprawą łatwą. I tak uważam, że jeszcze mało zrobiłam dla tych osób.

– Czy może Siostra opowiedzieć jakiś przypadek pełnego „sukcesu terapeutycznego”?

– Przypomina mi się przypadek osoby wykorzystanej seksualnie przez konkubenta matki. Jako dziecko nie wiedziała, co się z nią dzieje. Kiedy powiedziała o wszystkim pedagogowi, wezwał matkę i w domu miała piekło. W wieku czternastu lat uciekła na Śląsk, mieszkała na dworcu i tam ktoś się nią „zaopiekował”. W ciągu dwóch tygodni była wielokrotnie gwałcona zbiorowo, a potem, aby mieć z czego żyć, trafiła na ulicę. Po pewnym czasie nawiązała kontakt z ks. Adrianem Kowalskim, trafiła do ośrodka pomocy, ukończyła szkołę podstawową dla dorosłych. Próbowała pracować w różnych miejscach, wyszła za mąż, ma dzieci. Ma bardzo dobrych, wyrozumiałych teściów, którzy uczyli ją pełnienia elementarnych obowiązków rodzinnych. Inna dziewczyna zeszła z ulicy w momencie, gdy została jej załatwiona praca. Praca jest bardzo ważna, jest kołem zamachowym. Sprawia, że ktoś może poczuć, że może zarabiać w inny sposób.

– Dziękuję Siostrze za rozmowę.

 

Stowarzyszenie im. Marii Niepokalanej na rzecz Pomocy Dziewczętom i Kobietom
ul. Krasińskiego 21

40-019 Katowice
tel./fax: 32/255 38 69

nr konta: ING BSK S.A. Oddział Regionalny Katowice
10501214-2257880944

 

 

 

© 1996–2004 www.mateusz.pl