www.mateusz.pl/mt/jp

JACEK POZNAŃSKI SJ

Zaproszenie do refleksji nad czytaniami

VI niedziela zwykła

 

Wprowadzenie: Każdy czytany w niedziele fragment z Pisma św. może być pomocą do osobistej modlitwy (ok. 15 min) w ciągu czterech dni tygodnia. Zaczynamy znakiem krzyża i przeczytaniem danego czytania. Kończymy rozmową z Bogiem o tym, co mi ten tekst mówi oraz modlitwą Ojcze nasz.

(Kpł 13,1-2.45-46): „Trędowaty, który podlega tej chorobie, będzie miał rozerwane szaty, włosy w nieładzie, brodę zasłoniętą i będzie wołać: Nieczysty, nieczysty! Przez cały czas trwania tej choroby będzie nieczysty. Będzie mieszkał w odosobnieniu. Jego mieszkanie będzie poza obozem.” Fragment z Księgi Kapłańskiej zdaje się sugerować, że to sam Bóg nakazuje segregowanie ludzi. Co więcej, wydaje się jakby właśnie ci najbardziej potrzebujący, chorzy i cierpiący mieli być wykluczeni, pozostawieni samym sobie. Jednakże byłaby to zbyt daleko posunięta interpretacja. Czytając tekst z całym jego kontekstem można raczej mieć wrażenie, że jest to przepisany podręcznik lekarza, który opisuje najdrobniejsze szczegóły choroby i radzi, co w takiej sytuacji robić, by zarówno dana osoba, jak i wspólnota mogły znaleźć najlepsze wyjście z tej sytuacji. Bóg tutaj jakby instruuje, jak się zachować, by ludzie nie zniszczyli siebie samych przez swoją nieroztropność, dając się sparaliżować epidemii. W żadnym razie osoba chora na trąd nie jest przeklętą, czy skazaną przez rozgniewanego Boga na karę. To później ludzie dorobili sobie takie społeczne postrzeganie, a właściwie napiętnowanie, osób chorych na trąd. I tak sytuacja o charakterze sanitarnym przerodziła się symbol krańcowej społecznej i religijnej izolacji.

(Ps 32): „Szczęśliwy człowiek, któremu odpuszczona została nieprawość, a jego grzech zapomniany. Szczęśliwy ten, któremu Pan nie poczytuje winy, a w jego duszy nie kryje się podstęp.” Współcześnie wiele osób ma trudności z rozumieniem grzechu. Przede wszystkim mieszamy go z ranami, nastrojami, uczuciami – wszystko, co jest nam jakoś niewygodne, nieprzyjemne traktujemy jako grzech. Grzech natomiast polega na świadomym i dobrowolnym powiedzeniu „nie” Bożej miłości do każdego konkretnego człowieka, do mnie. Psalmista używa wielu określeń, które mogą nam pomóc zdobyć właściwe wyczucie istoty rzeczy. Grzech to nieprawość, jakiś niezrozumiały i absurdalny bunt przeciw Bogu, jakieś wsysające bagno, z którego sami nie potrafimy wyjść; grzech łączy się z poczuciem winy, która ciąży i dręczy; jest on wynikiem podstępu, gdyż często zło, które wybieramy odmalowuje się w naszych oczach w szatach dobra, czegoś, co jest samo w sobie dobre, ale z jakiś arbitralnych powodów zakazane. Grzech w końcu to niegodziwość, coś, co się nie godzi czynić człowiekowi, stworzonemu na obraz Boga, coś, co poniża go i niszczy jego godność. Warto wsłuchać się w te kryteria by wyczuć te różne aspekty owej tajemniczej rzeczywistości.

(1 Kor 10,31-11,1): „Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie.” Wszystko można czynić tak, by było świadectwem o Bogu, by stało się głoszeniem Jego chwały. Można wykonywać każde działanie tak, by dobro zostało pomnożone, mówić słowa, które będą przekazywały nadzieje, mieć myśli, które będą pomagały innym kierować myśli ku dobru, nadziei, miłości. Warto więc przed każdym działaniem ukierunkować swoje intencje, mówić sobie i ciągle powtarzać: „Panie do dla Ciebie, to ze względu na Ciebie, czynię to, mówię te słowa, żywię te, a nie inne myśli.” Czyniąc tak będziemy naśladowali Jezusa, którego intencją było dobro innych, ich zbawienie, to znaczy, objawienie Bożej chwały w człowieku.

 (Mk 1,40-45): „Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych.” Jezus nie musiał się starać o reklamę. Z ust do ust przekazywano sobie wiadomość o Jego cudach. Wieść roznosiła się szybko i efektownie po wszystkich zakątkach. Zapewne nie jeden lekarz, uzdrowiciel, czy terapeuta chciałby mieć tak dobre imię, tak efektywną reklamę. Wciąż słyszymy w Ewangelii Marka, że tłumy przychodziły do Jezusa. Jak Jezus reaguje na tak wspaniały bieg spraw – bo przecież mogłoby się wydawać, że jak tak dalej pójdzie to Jego misja zakończy się bardzo szybko pełnym sukcesem? On jednak unika wielkich skupisk ludzi. Jezus stara się nie ulegać złudzeniu, które może powstać, gdy na horyzoncie pojawiają się tłumy. On usuwa się na pustynię. Jak wiemy, pustynia była dla Jezusa miejscem modlitwy, lubiał tam chodzić, szczególnie wcześnie rano. Być może na tej pustyni na modlitwie walczył z pokusą próżnej chwały, z pokusą łatwych sukcesów; może walczył o czystą intencję służenia tylko Bogu; może starał się przypomnieć sobie o swojej prawdziwej misji, by nie zagubić się w złudzeniach, życzeniach, oczekiwaniach, interesach, które zaczynały go otaczać. Jakże trzeba być w życiu ostrożnym, by dobrze rozeznać, w co wchodzić, a w co nie!

Jacek Poznański SJ, Dublin
www.jezuici.pl/dublin

 

 

 

© 1996–2009 www.mateusz.pl/mt/jp