www.mateusz.pl/mt/jp

JACEK POZNAŃSKI SJ

Zaproszenie do refleksji nad czytaniami

XXIV niedziela zwykła

 

Wprowadzenie: Każdy czytany w niedziele fragment z Pisma św. może być pomocą do osobistej modlitwy (ok. 15 min) w ciągu czterech dni tygodnia. Zaczynamy znakiem krzyża i przeczytaniem danego czytania. Kończymy rozmową z Bogiem o tym, co mi ten tekst mówi oraz modlitwą Ojcze nasz.

(Iz 50,5-9a): „Pan Bóg otworzył Mi ucho, a Ja się nie oparłem ani się cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym Mi brodę.” Człowiek, który odnalazł głęboki sens swojej egzystencji i żyje nim, człowiek, który posiada wartościowy cel w swoim życiu, jest w stanie przetrwać przeróżne przeciwności i trudności. Głęboki sens i cel działają jak szczepionka uodparniająca na cierpienie i śmierć. Ilość psychicznych chorób i samobójstw w dobrze rozwiniętych krajach świadczy często o tym, jak trudno wielu ludziom dzisiaj odnaleźć sens i cel własnego życia, i to pomimo ogromnej oferty i całkowitej wolności wyboru. Życie i sens wzajemnie się warunkują. Sens potrzebuje życia, by zostać znalezionym i realizowanym. Życie potrzebuje sensu, by mogło być kontynuowane i doprowadzone do pełni. Jednością życia i sensu jest Bóg, bo Bóg jest miłością, która daje życie i nadaje mu sens. Na taką miłość Bóg pragnie otworzyć moje i twoje ucho. Jak długo będziemy się opierali i cofali?

(Ps 116A): „Oplotły mnie więzy śmierci, dosięgły mnie pęta otchłani, ogarnął mnie strach i udręka. Ale wezwałem imienia Pana: ‘O Panie, ratuj me życie!’” Często w doświadczeniach strachu, udręki, cierpienia, śmierci, czy jakiejkolwiek postaci otchłani, mamy wewnętrzną tendencję, by zamykać się w sobie, by popadać, albo w jakieś odrętwienie, albo starannie i subtelnie pielęgnować owe uczucia w swoim sercu, nie komunikując ich nikomu, przede wszystkim nie Bogu. A przecież nieraz punktem zwrotnym w takiej sytuacji może być właśnie otwarcie w stronę Boga, pozwolenie sobie na krzyk w Jego kierunku, okrzyk, być może, bezradności. Cierpienie i śmierć mogą zmusić człowieka do prostoty, czyli do odarcia z masek i udawania i prostego wołania do Boga z głębin swojego serca. Wtedy człowiek otwiera się na autentyczne nawrócenie, które dotyka i przemienia całą istotę.

(Jk 2,14-18): „Ale może ktoś powiedzieć: Ty masz wiarę, a ja spełniam uczynki. Pokaż mi wiarę swoją bez uczynków, to ja ci pokażę wiarę ze swoich uczynków.” Uczynki potwierdzają autentyczność wiary, jej dojrzałość, tzn. stopień przeniknięcia Bożej miłości w życie człowieka, który je spełnia. Ale co daje wiara uczynkom? Czy te same uczynki spełnianie przez niewierzącego, czy nawet wroga Boga i religii oraz przez człowieka wierzącego, są rzeczywiście te same? Wydaje się, że nie. Uczynki wierzącego bowiem sytuują się w jakiejś szerszej perspektywie znaczenia i sensu. Dzięki temu, dzięki wszystko obejmującej tajemniczej więzi, którą sprawia wiara, mają one wartość i moc nie tylko dla „tu i teraz”, dla danej konkretnej osoby, ale stają się czymś, co dotyka całego świata, przemienia cały kosmos.

(Mk 8,27-35): „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje!” Być może to polecenie Jezusa odczuwamy jako bardzo ostre, nieprzyjemne, wymagające, kojarzy nam się z ofiarą, poświęceniem, może nawet męczeństwem. Stąd marginalizujemy je często i nie mamy czasu, aby w nie się zaangażować: bo przecież potrzebujemy tu i teraz sił, energii, pomysłowości, przebojowości, pewności siebie, by poradzić sobie z życiem i jego wyzwaniami – nie możemy przecież obciążać i osłabiać siebie samych. Ale branie krzyża może być ćwiczeniem bardzo prostym (co nie znaczy łatwym). Być może chodzi o to, aby wysłuchać mówiącą do mnie osobę do końca, nie obmyślać w czasie jej wypowiedzi kontrataku albo banalizacji tego, co powiedziała, ale wykazać pragnienie jej zrozumienia. Albo inaczej: „zaprzeć” się wytworzonego przez siebie obrazu drugiej osoby, który zamyka mnie na jej nowość, który nie pozwala drugiej osobie objawić się mi taką, jaką ona rzeczywiście jest. Są to proste ćwiczenia, które można wykonywać w każdej chwili. Oczywiście, łączą się one z cierpieniem, bo trzeba wyrzec się siebie, tzn. własnych stereotypów i wypracowanych sposobów reakcji. Niemniej przyjęcie tego cierpienia i tego krzyża sprawia, że wchodzimy na drogę Jezusa, naśladujemy Go i jesteśmy prowadzeni do wolności.

Jacek Poznański SJ, Dublin
www.jezuici.pl/dublin

 

 

 

© 1996–2009 www.mateusz.pl/mt/jp