www.mateusz.pl/mt/jp

JACEK POZNAŃSKI SJ

Zaproszenie do refleksji nad czytaniami

XXV niedziela zwykła

 

Wprowadzenie: Każdy czytany w niedziele fragment z Pisma św. może być pomocą do osobistej modlitwy (ok. 15 min) w ciągu czterech dni tygodnia. Zaczynamy znakiem krzyża i przeczytaniem danego czytania. Kończymy rozmową z Bogiem o tym, co mi ten tekst mówi oraz modlitwą Ojcze nasz.

(Mdr 2,12.17-20): „Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo — jak mówił — będzie ocalony”. Cierpienie rozmyślnie i z złośliwością zadawane przez innych ludzi jest szczególnie bolesne i głęboko rani sprawiedliwość. Coś w nas szczególnie intensywnie domaga się Bożej interwencji. Ale często doświadczamy, jakby Bóg nie przychodził i nie powstrzymywał złych ludzi, jakby pozwalał rzeczom na ich bieg. Taka sytuacja budzi sprzeciw i wewnętrzne zamieszanie. Trzeba mieć w sobie dużo łagodności, ukształtowanej przez głębokie życie duchowe, aby przejść tę podwójną próbę. Trzeba posiadać łaskę i cnotę cierpliwości w obliczu jakby milczenia Boga, jakby Jego nieobecności, które staje się bardzo dramatyczne w momencie cierpienia. Pomimo wiary w ocalenie, często ogromnie trudno sobie wyobrazić, co ono mogłoby konkretnie oznaczać. W tym wszystkim pozostaje tylko jedno: proste przylgnięcie do Jezusa w Jego Pasji.

(Ps 54): „Wybaw mnie, Boże, w imię swoje, mocą swoją broń mojej sprawy. Boże, wysłuchaj mojej modlitwy, nakłoń ucha na słowo ust moich.” Bardzo pragniemy by Bóg zajął się tylko naszą sprawą, jesteśmy przekonani, że w obliczu spraw innych ludzi ona jest najważniejsza. Moje sprawy, moje modlitwy, moje słowa, troski i wołania. Właściwie sprawy innych nas nie obchodzą, byle tylko Bóg pozytywnie załatwił naszą. Bóg tymczasem troszczy się o sprawy wszystkich i każdego z osobna. Nie w sensie by wszystkim dogodzić, ale by wszystkim pomóc dostrzec ich prawdziwe dobro i pomóc im to dobro zdobyć, także wtedy, gdy sprawy nie toczą się po ludzkiej myśli albo nawet wbrew niej.

(Jk 3,16-4,3): „Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz.” Gdyby Bóg spełniał wszystkie nasze modlitwy, zapewne byśmy zniszczyli doszczętnie nie tylko innych, ale i samych siebie. Jakże przecież sami jesteśmy rozdzierani walczącymi w nas sprzecznymi żądzami i wprost morderczą zazdrością: chcemy wszystkiego na raz, już teraz, już tutaj, i zawsze więcej niż inni, a przy tym nieważne, czy to, czego pragniemy jest ze sobą zgodne czy sprzeczne. Jakże często nasze modlitwy są gdzieś tam głęboko motywowane właśnie tymi pożądaniami. Gdybyśmy tylko mieli do dyspozycji potęgę Boga, albo mogli nim do woli manipulować, zapewne nic by nie zostało z nas samych, z innych i ze świata. Być może właśnie nasza ograniczoność i słabość oraz absolutna wolność Boga jest warunkiem naszej egzystencji.

(Mk 9,30-37): „Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać. Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: „O czym to rozmawialiście w drodze?” Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.” Chyba dosyć często zdarza się nam, że nie rozumiemy słów Jezusa, nie pojmujemy lub nie chcemy pojąć ich znaczenia dla naszego życia, i pozostajemy jak gdyby nigdy nic przy kotłowaniu się wokół naszych mniejszych czy większych problemów. Jego słowa są nieraz dla nas niezrozumiałe po prostu dlatego, że żyjemy bardzo powierzchownie i nie mamy czasu ani odwagi zejść na głębię. To, że one w nas nie rezonują, że przelatują nam przez uszy, winno być alarmującym sygnałem, co do jakości naszego życia duchowego. My jednak wolimy latami szamotać się z naszymi problemami, które prawdopodobnie mogłyby być łatwo rozwiązane, gdybyśmy pozwolili sobie na ciszę i samotność i w ten sposób pozwoli słowu Pana by do nas przemówiło, by nas uzdrowiło i pozwoliło nam przejrzeć, zobaczyć, że można inaczej.

Jacek Poznański SJ, Dublin
www.jezuici.pl/dublin

 

 

 

© 1996–2009 www.mateusz.pl/mt/jp