www.mateusz.pl/mt/jp

JACEK POZNAŃSKI SJ

Zaproszenie do refleksji nad czytaniami

15 listopada 2009, XXXIII niedziela zwykła

 

Wprowadzenie: Każdy czytany w niedziele fragment z Pisma św. może być pomocą do osobistej modlitwy (ok. 15 min) w ciągu czterech dni tygodnia. Zaczynamy znakiem krzyża i przeczytaniem danego czytania. Kończymy rozmową z Bogiem o tym, co mi ten tekst mówi oraz modlitwą Ojcze nasz.

(Dn 12,1-3): „Wtedy nastąpi okres ucisku, jakiego nie było, odkąd narody powstały, aż do chwili obecnej. W tym czasie naród twój dostąpi zbawienia: ci wszyscy, którzy zapisani są w księdze. Wielu zaś, co posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie.” Prorok Daniel roztacza straszną wizję dni ostatecznych, wizję ucisku i udręki, mówi niepokojąco tylko o niektórych dostępujących zbawienia. Ale przecież nie chodzi mu o odmalowywanie w szczegółach tego, co rzeczywiście zdarzy się tam na końcu. Tak naprawdę jest to nieistotne. Najważniejsze jest dla niego, by obudzić ludzkie sumienia, by nimi wstrząsnąć, by ludzie się przebudzili i zrozumieli, jak zasadniczy i brzemienny w konsekwencje jest ich wybór, to jak żyją obecnie. Mówienie o apokalipsie ma sens tylko wtedy, gdy pomaga ludziom współczesnym otrząsnąć się z odrętwienia, bylejakości, i pobudza ich do stawiania sobie zasadniczych kwestii, pytań dotyczących całości i końca. Bogu przecież zależy, by wszyscy doszli do życia wiecznego.

(Ps 16): „Zawsze stawiam sobie Pana przed oczy, On jest po mojej prawicy, nic mną nie zachwieje. Dlatego cieszy się moje serce i dusza raduje, a ciało moje będzie spoczywać bezpiecznie, bo w kraju zmarłych duszy mej nie zostawisz i nie dopuścisz, bym pozostał w grobie.” Życie mamy po to, by przekonać się o tym, że Bóg nas nie zawiedzie po śmierci. Gdy staram się ciągle na nowo, każdego dnia stawiać sobie Pana przed oczy, gdy szukam i znajduje Go pośród mojego życia, Boga działającego w codziennych sprawach, serce napełnia się ufnością i radością. Życie mamy po to, by przekonać się o Bożej wierności. Nie jest to doświadczenie automatyczne. Trzeba ciągle na nowo odkrywać sposób obecności Bożej przy nas, ponieważ On w ciągle inny sposób jest dla nas, my natomiast często tracimy kontakt z Nim. Ale szukanie i odkrywanie uczy nas, że Bóg zawsze przerasta nasze oczekiwania, jest zawsze większy niż nasze pojęcia i przyzwyczajenia, a stąd płynie nadzieja na niewyobrażalną pełnię radości i wieczną rozkosz po Jego prawicy.

(Hbr 10,11-14.18): „Ten przeciwnie, złożywszy raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, zasiadł po prawicy Boga, oczekując tylko, aż nieprzyjaciele Jego staną się podnóżkiem nóg Jego.” Pośród całej niepewności życia jednego możemy być pewni: Jezus rzeczywiście zgładził nasze grzechy, raz na zawsze. To, co uczynił Jezus już jest wszystkim, co należało uczynić, teraz tylko potrzeba cierpliwości, oczekiwania, by wszystkie skutki Jego dzieła w pełni się objawiły, tzn. by wszyscy nieprzyjaciele zostali całkowicie rozbrojeni i poddani Bogu. Tej wiary, która wyraża się w cierpliwości, potrzebuje każdy z nas, gdy spostrzega, że znowu zawikłał się w chaos, zagubienie, grzech. To wszystko zostało już pokonane u podstaw i w swych źródłach, a ja jeszcze raz winienem przyłączyć się do Zwycięzcy. Gdy będę razem z Nim, nieprzyjaciel legnie w końcu także u moim stóp.

(Mk 13,24-32): „Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec.” Bardzo potrzebujemy poczucia bezpieczeństwa i pewności, dlatego słusznie i zdrowo tłumimy w sobie całą masę zagrożeń, niebezpieczeństw i niepewności, które niesie ze sobą nasze zwykłe życie, każda jego chwila, każde miejsce, w którym przebywamy. Źle, gdy nigdy nie stawiamy temu czoła, gdy całe nasze życie to jedna wielka ucieczka od świadomości kruchości naszej egzystencji. Wtedy żyjemy w cichym lęku, który przeradza się z czasem w życie w depresji i ciągłym zniechęceniu. Ale jest też inne wyjście. Jezus podkreśla konieczność gotowości, ciągłej gotowości. Niczego nie da się przewidzieć, żaden człowiek nie może sobie rościć pretensji do wyznaczania Bogu czasu, skoro nawet Syn nie zna dnia ani godziny. Ale nie musi to rodzić w nas męczącego napięcia, gdy po prostu zawierzymy siebie Bogu, oddamy dobremu Ojcu nasze poczucie niepewności i zagrożenia, ufając, że On chce tego, co najlepsze dla każdego swego dziecka.

Jacek Poznański SJ, Dublin
www.jezuici.pl/dublin

 

 

 

© 1996–2009 www.mateusz.pl/mt/jp