www.mateusz.pl/mt/jp

JACEK POZNAŃSKI SJ

Zaproszenie do refleksji nad czytaniami

Zesłanie Ducha Świętego

Wprowadzenie: Każdy czytany w niedziele fragment z Pisma św. może być pomocą do osobistej modlitwy (ok. 15 min) w ciągu czterech dni tygodnia. Zaczynamy znakiem krzyża i przeczytaniem danego czytania, w razie potrzeby inspirując się poniższą refleksją. Kończymy rozmową z Bogiem o tym, co mi ten tekst mówi oraz modlitwą Ojcze nasz.

(Dz 2,1–11): „Kiedy więc powstał ów szum, zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku. Pełni zdumienia i podziwu mówili: ‘Czyż ci wszyscy, którzy przemawiają, nie są Galilejczykami?’” Chrześcijaństwo powstało na marginesie wszystkich ówczesnych centrów społeczno-kulturalnych oraz wielkich prądów myślowych epoki. Głosili je niewykształceni ludzie, którzy nie czytali Homera, Platona, Arystotelesa czy Wergiliusza. Może nawet nie umieli pisać. Nie mieli nic, co mogliby dać z siebie. Mogli tylko stać się dyspozycyjnymi narzędziami w rękach Pana. To wystarczyło. Dzięki temu wydarzenia i słowa, które dokonały się w nic nie znaczącym miejscu i w nic nie znaczącym czasie zdołała przedostać się na wszystkie krańce ziemi. Co więcej, to przesłanie okazało się doskonale przekładalne na języki, sposoby wiedzenia świata i kultury innych narodów. Ewangeliczne przesłanie, głoszone w prowincjonalnym kraju, związane z konkretnością sytuacji jednego ludu, okazało się przesłaniem uniwersalnym, przesłaniem, które mogą rozpoznać i rozumieć wszyscy, niezależnie skąd są i jakim językiem mówią. Rzadko ludzie są w stanie przewidzieć, czego Bóg może przez nich dokonać, jeśli mu się całkowicie oddadzą.

(Ps 104): „Gdy odbierasz im oddech, marnieją i w proch się obracają. Stwarzasz je, napełniając swym duchem i odnawiasz oblicze ziemi.” Stworzenie, nie jest czymś, co dokonało się raz na zawsze, kiedyś w przeszłości. Bóg jest Stwórcą a nie tylko był Stwórcą. Wszechświat jest w ciągłej relacji z Bogiem-Stwórcą. Bez Boga świat nie mógłby istnieć ani sekundy. Bycie stworzeniem, to przede wszystkim uświadomienie sobie relacji zależności od Kogoś większego. To uznanie, że ostatecznie tylko na Boga możemy liczyć. Gdy ginie nam Jego oblicze, gdy nie potrafimy Go rozpoznać, wszystko zaczyna się rozsypywać. Dlatego stale potrzebujemy powiewu Jego Ducha nad wodami naszego życiowego chaosu, by wyłaniały się kształty nowego stworzenia. Stale potrzebujemy się poić Duchem Pana, by potrafić wejść z Nim w rezonans.

(1 Kor 12,3b–7.12–13): „Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem.” Jakże rzadko czasem widać tę jedność Ducha w naszych rodzinach, czy społecznościach! Oczywiście nie można sobie tej jedności zbyt naiwnie wyobrażać. Jedność to nie wytwarzanie takich samych jednostek! Istnieje uprawniony pluralizm, różnorodność podejść i sposobów rozumienia świata. Pawłowi „Żydzi i Grecy, niewolnicy i wolni” nie zlewają się w jakąś piątą kategorię identycznych ludzi. Pozostają różni od siebie, lecz nie są już odcięci od siebie. Przeciwnie stanowią jedno ciało, złożone z odmiennych członków; jedno ciało, gdyż jeden Duch je napełnia. To, że działa w nas jeden i ten sam Duch przejawia się we wzajemnej szczerej trosce, chęci pomocy i wsparcia, pragnieniu wysłuchania i dobrego zrozumienia drugiej strony, duchowym pocieszeniu. Tak upewniamy się o obecności Ducha Świętego pośród nas.

(J 20,19–23): „Przyszedł Jezus, stanął pośrodku, i rzekł do nich: ‘Pokój wam!’. A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzeki do nich: ‘Pokój wam!’” Bardzo potrzebujemy pokoju między narodami i społeczeństwami; jeszcze bardziej potrzebujemy go w naszych sercach. Jednak rzadko tego pokoju doświadczamy. Brak pokoju strasznie nas męczy i niszczy. Wszystkie trudności życia zaczynają się wraz z jego brakiem: kłótnie w rodzinie, zdenerwowanie na dzieci i współmałżonka, spory i podziały w życiu społecznym i politycznym, wojny. To wszystko jest manifestacją wewnętrznego niepokoju, wewnętrznego jakiegoś rozdrażnienia, niecierpliwości, nienasycenia. Nie potrafimy wtedy jasno myśleć i chodzi nam tylko o to, by jakoś rozładować ten niepokój, by choć na chwilę doświadczyć ulgi. Rzucamy wtedy na oślep słowa, gesty, robimy głupie rzeczy. .. Jakże krótkotrwały jest jednak uzyskany w taki sposób pokój. Tak naprawdę jest on bardzo podstępny, bo następnym razem będzie trzeba mocniejszych środków, by go ukoić. W ten niepokój trzeba wejść wraz z Jezusem. Tylko przy Nim i w Jego obecności można się utulić, napoić i nasycić. Może wtedy odkryjemy, że gdzieś tam u korzeni naszego niepokoju jest grzech i zło, na które się świadomie i dobrowolnie zgodziliśmy w naszym życiu i nigdy jeszcze nie przyjęliśmy wezwania do nawrócenia.

Jacek Poznański SJ, Kraków
http://exercitia-spiritualia.blogspot.com/

 

 

 

© 1996–2010 www.mateusz.pl/mt/jp