www.mateusz.pl/mt/ko

KRZYSZTOF OSUCH SJ

Olśniewająca optyka daru – i co jej zagraża?

 

 

Słowo Boże czytane w piątą Niedzielę zwykłą w roku C uświadamia nam, że powołanie i misja proroka (Iz 6,1-2a.3-8) czy dwóch apostołów: Pawła (1 Kor 15,1-11) i Piotra (Łk 5,1-11) – wyrasta zawsze z Bożego daru, z olśnienia Bożą wspaniałością i darmowym charakterem Jego „przedsięwzięć”. Powołani i posyłani przez Boga są zawsze wpierw obdarowywani głębszym wniknięciem w Tajemnicę Boga, w Jego Chwałę.

Fascynacja i święte drżenie

Izajaszowi Bóg dał widzenie swojej chwały, swego majestatu i piękna. Niebiańskie duchy, przejęte chwałą Pana, wołały jeden do drugiego: „Święty, Święty jest Pan Zastępów. Cała ziemia pełna jest Jego chwały”. Na widok odsłoniętej chwały Boga Izajasz poczuł się zatrwożony. Odczuł świętą trwogę, która i jemu kazała wołać: „Biada mi! Jestem zgubiony!”. Izajasz patrzący na Boga wyraziście zdał sobie sprawę z tego, jak jest grzeszny i nieczysty. To Bóg w symbolicznym geście oczyścił Izajasza.

Przeżycie wspaniałej wizji chwały Boga naznaczyło Izajasza na resztę życia. Czuł się bardzo obdarowany. Wewnętrznie odmieniony i mocny darem mógł powiedzieć Bogu, który szukał świadka Jego Boskiej świętości: „Oto ja, poślij mnie!”

Jeden z autorów wyznaje, że kiedyś Izajaszowa wizja, zwłaszcza to nieustanne wołanie: święty..., zniechęcała go. Ale „potem – jak pięknie zauważa – zrozumiałem: wszystkie ptasie koncerty i wszystkie wielkie tajemnice materii, ludzka mądrość i dobroć, wszystkie kolory roku, ziemi i nieba, i jeszcze puchaty śnieg, w którym każda gwiazdka zawsze jest inna, chociaż liczba ich jest nieprzeliczona, wszystkie biologiczne cudeńka i cała oszalała rozrzutność życia na równi z tajniami ludzkiej świadomości – przecież w końcu to nic innego, jak rozszczepione w tęczę pryzmatu światło Izajaszowego widzenia: ‘święty, święty, święty jest Pan’... I cokolwiek na kalekiej ziemi może być rozpoznane jako chwała Pana, jest równocześnie także olśnieniem i wciąż inną obłędną radością ludzi: ostatnią rzeczą, która mogłaby znudzić” (T. Żychiewicz w komentarzu do Ewangelii wg św. Łukasza, s. 58).

Serafini z Izajaszowej wizji, najwyraźniej, nie są znudzeni czy zniechęceni. Ich wołanie święty, święty płynęło z oczarowaniu Chwałą Pana Jahwe. Także Izajasz widząc majestat i piękno Boga, przeżywał fascynację i święte drżenie. Oglądanie Boga obdarowało go i naznaczyło tak bardzo, że z reszty życia chciał uczynić dar dla Boga. Był gotów podjąć i wypełnić powierzoną mu przez Boga misję.

Nasze olśnienie Bogiem?

Nasuwa się pytanie: czy i w jakim stopniu my przeżywamy olśnienie Bogiem? Na ile darmowość właściwa Bogu Stwórcy i Zbawcy jest dla nas horyzontem, w którym myślimy, wypowiadamy rozważne słowa i działamy?

Taka jest obiektywna prawda, że czy tego chcemy czy nie, czy o tym wiemy i pamiętamy, czy nie, to i tak zawsze żyjemy z Bożego daru. I zawsze (niejako) naprzeciwko siebie mamy Boga, który nawet i w pośredni sposób (w swoich dziełach) olśniewa nas swym pięknem, potęgą i innymi przymiotami.

Izajasz i pozostali bohaterowie dzisiejszych czytań (Piotr i Paweł) uświadamiają nam wielkie prawo życia duchowego i religijnego; to mianowicie, że rodzimy się duchowo (i nieustannie odradzamy się do życia pełnego sensu), gdy pojawia się w nas i pogłębia świadomość niezliczonych Bożych obdarowań. Z tej świadomości wielkiego (nieustannego) obdarowania (i obdarowywania) rodzi się w nas narastające pragnienie i decyzja, by całe nasze życie było przede wszystkim odpowiedzią na Boży dar. Gdy wzywamy siebie i innych do bycia odpowiedzialnym, to mamy na uwadze właśnie wejście w logikę daru. Człowiek odpowiedzialny dostrzega Boże obdarowania i odpowiada na nie coraz pełniej, gdy sam staje się darem dla Boga i dla innych.

Zagrożona optyka daru i autentycznych olśnień

Przywołana tu optyka daru staje się w naszych czasach dobrem deficytowym. I nie jest tak z winy Boga, lecz z naszej winy. To nie Bóg mniej nas obdarowuje, ale to nam (w Europie, w Polsce) – wyrosłym na pniu wielowiekowej kultury chrześcijańskiej – przydarza się rzecz straszna. Można ją przyrównać chyba tylko do tego, co przydarzyło się żydom oczekującym Mesjasza. Oto oni, wybrani przez Boga i przez wieki czekający na spełnienie Jego wielkiej obietnicy mesjańskiej, odrzucają Chrystusa (gdy ten przychodzi). Zawodzą w chwili dla nich rozstrzygającej (oczywiście nie wszyscy; także i tu pojawia się „święta reszta”, tak droga Jezusowi i nam).

– Coś podobnie dramatycznego (i poniekąd niepojętego) dzieje się w naszym wieku w chrześcijańskiej Europie. Ci, którzy najwięcej zostali obdarowani przez Syna Bożego (i też tak wspaniałą dawali odpowiedź wiary, ewangelizacji narodów świata), zapominają o Bogu Ojcu, przeczą Jego istnieniu, a nawet rozpętują wojujący ateizm (dziś jeszcze w formie na ogół jakoś zawoalowanej). Ta duchowa sytuacja, rozdzierająca serce europejskiej kultury i ciągnąca całe narody w dół, ku degrengoladzie widocznej na różnych płaszczyznach, oddziaływa także na nas.

Możemy się bronić (nie lękając się pomówień o obwarowywanie się wysokimi murami w twierdzy) poprzez trwanie mocno w wierze. Trzeba nam też jasno zdawać sobie sprawę z tego, co bodaj najmocniej godzi w serce, w istotę religii i wiary. Jeśli sercem religii jest świadomość bycia radykalnie zależnym i hojnie przez Stwórcę obdarowanym, to odebranie tej świadomości jest jak „zawał serca”. Staje serce i wstrzymany zostaje życiodajny krwiobieg. Duchowo obumierają pojedyncze osoby i całe społeczeństwa. Człowiek przestaje wiedzieć, kim tak naprawdę jest i w czym, w Kim jest jego spełnienie.

A mówiąc konkretniej, może jest i tak, że to zawrotnie szybki rozwój naukowo-techniczny bierze człowieka w niewolę i narzuca mu jednostronne, cząstkowe widzenie siebie i rzeczywistości. Człowiek zachodniej cywilizacji pada ofiarą własnego jednostronnego rozwoju, doświadczając czegoś w rodzaju bezwzględnego dyktatu. Coraz bardziej przetworzony świat, ogrom wydobytych z niego (za sprawą umysłu) możliwości działa zniewalająco. Zamiast postawy adoracji wobec Stwórcy i Dawcy wszelkiego dobra, człowiek (zachęcony przez błędne ideologie i właściwe im nieprawe myślenie) zwraca się w samozachwycie ku sobie samemu.

Czy jednak mądrze postępujemy, gdy potulnie i w istocie bezwolnie dajemy się wciągnąć w tryby machiny materialnego rozwoju? Czy nadal zasługujemy na miano istot mądrych, gdy zapominamy o Dawcy wszystkiego i o całej gamie uczuć właściwych religijnej więzi, a stajemy się jedynie krótkowzrocznymi i tępymi (nierzadko odurzonymi) konsumentami wytworów naszych umysłów i rąk?

Słowo Boże nas nawraca

Bogu dzięki, także dzisiaj nie brakuje proroków i myślicieli, którzy doradzają, by nie godzić się na dyktat cywilizacji, która hołduje niepohamowanemu zdobywaniu, zaborczości, konsumpcji, a w końcu gigantycznej pysze.

Prorocy naszych czasów przypominają, że Ziemia w zamyśle Stwórcy jest dana jako środowisko życia i całościowego rozwoju oraz narodzin dla życia wiecznego w Bogu. Ziemia nie jest tyko po to, żeby się w nią wwiercać i eksploatować! Ten, który ją pomyślał i stworzył, wpisuje w nią wielką i czułą miłość do człowieka. Ziemia zapośrednicza i wyraża przede wszystkim miłość Boga do nas ludzi. W związku z tym nie wolno nam świata profanować, tzn. widzieć w nim jedynie zespół użytecznych energii... Owszem, świat jest i tym, ale nie tylko! I nie przede wszystkim! Świat jest przede wszystkim słowem Stwórcy do nas!

To słowo jest brzemienne treścią i wspaniałe. Żeby je usłyszeć i nim się radować, potrzeba nam odpowiedniego rytmu zatrzymań i uciszeń. Dopiero w ciszy pełnej uważności i zadumy, na modlitwie, w świętej Liturgii – słowo Stwórcy brzmi w sposób pełny i osobisty.

To dobrze, że słowo Boże wciąż na nowo i na różny sposób przypomina nam, że dana nam doczesność nie jest jedynie rynkiem dla handlarzy i halą fabryczną dla przemysłowców. Wszechświat, a w nim nasza planeta, jest miejscem świętej obecności Stwórcy. Bezkresny Kosmos i Ziemia to fanum – świątynia, w której człowiek spotyka Boga i z Nim nawiązuje intensywną relację.

Uczmy się kontemplacyjnej postawy od Psalmisty, który tak mówi o swoim uważnym patrzeniu: „W świątyni tak wpatruję się w Ciebie, bym ujrzał Twoją potęgę i chwałę” (Ps 63, 3). I miejmy nadzieję, że także dzisiaj przemawiają do nas ludzie podobni do Izajasza i jak on odmienieni oglądaniem chwały Boga. Prośmy gorąco Boga, by także dzisiaj wielu Szałów zwalczających Chrystusa i Jego Ciało (Kościół) stawało się jak Paweł, który z prześladowcy stał się wielkim świadkiem Dobrej Nowiny o Zmartwychwstaniu Jezusa i naszym. Niech nam wszystkim, jak Piotrowi, przytrafiają się obfite połowy ryb, w których Pan Jezus objawi swą Boską moc i Boską miłość do nas słabych i grzesznych...

AMDG et BVMH

o. Krzysztof Osuch SJ

Blog Krzysztof Osuch SJ

 

Przyjdę niebawem. Rozważania na czas kryzysu, lęku i powrotu Jezusa

Przyjdę niebawem. Rozważania na czas kryzysu, lęku i powrotu Jezusa

Nota wydawcy
Na szczęście codzienne życie wcale nie musi kręcić się od rana do wieczora, w świątek, piątek i w niedzielę, jedynie wokół budowy autostrad, kursu franka szwajcarskiego, podwyżki cen benzyny, banków i wielkich emocji na stadionach piłkarskich. W tym życiu gra toczy się o znacznie większą stawkę. Przecież chrześcijanie czekają na powrót Chrystusa. Ale czy za Nim tęsknią? Oprócz medialnych newsów, istnieją jeszcze inne sprawy, o których nie można zapomnieć ani ich zaniedbać. Bo to od nich zależy przyszłość świata i nasze wieczne przeznaczenie. Warto więc czasem się nad nimi zastanowić, by zachować twarz w chwili kryzysu i nie wpaść w ramiona lęku. Bóg mimo wszystko ma dobre zamiary względem tego świata. Dlatego ciągle wskazuje kierunek odnowy.

 

 

 

© 1996–2013 www.mateusz.pl/mt/ko