www.mateusz.pl

WOJCIECH JĘDRZEJEWSKI OP

Podwójne olśnienie

 

 

„Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe, tak jak żaden folusznik na ziemi wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». Nie wiedział bowiem, co należy mówić, tak byli przestraszeni. I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!». I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa” (Mk 9, 2-8).

„Zobaczyłem w niej wtedy piękno, które na co dzień umykało mojej uwadze” – mój przyjaciel był naprawdę poruszony, gdy mówił te słowa. Opowiadał o swojej żonie, którą odkrył w nowy sposób pewnego popołudnia: „Jest coś nieziemskiego w jej oddaniu, w tym jak kocha mnie i nasze dzieci”. Takie momenty olśnienia są największym darem Niebios. Dane jest nam wówczas uzdrowienie z duchowego niedowidzenia, które sprawia, że świat jawi się jako zamglony. Bez doświadczenia choćby owych przebłysków piękna, życie zamienia się w wegetację.

Ewangelia mówi, że Boga nikt nigdy nie widział, ale jak dodaje św. Jan – pouczył nas o Nim Jego Syn – Jezus Chrystus. Oprócz tego objawienia, w którym Bóg wypowiedział siebie do końca, istnieje także objawienie naturalne. Wieczne i Boskie piękno przenikające wszystko ukazuje się ludzkiemu sercu poprzez to, co stworzone. Ten rodzaj objawienia nie jest mniej szlachetny niż dar nadprzyrodzonego światła, poprzez które Bóg odsłania przed nami własne serce. Co więcej – doświadczenie naturalnego objawienia jest nieodzownym warunkiem, aby całym sobą móc wejść w zapraszające serce Boga

Jak bowiem może poruszyć nas Jego miłość, jeśli nie odczuwamy cudownego smaku miłości ludzkiej? W jaki sposób ma nas pociągać blask Prawdy odwiecznej, skoro nie umiemy się zdumieć poszukiwaniami, które podejmuje człowiek, aby odnaleźć sens własnego życia? Czy możliwe jest urzeczenie nieogarnioną głębią Tajemnicy Boga, jeśli nie zadziwia wielobarwne piękno stworzonego świata? Niewrażliwość w obcowaniu z ludźmi i wszystkim, co istnieje, zamyka serce również na Najwyższe Dobro, Piękno i Prawdę, w które On sam chce nas wprowadzić.

„Jest inny świat, tak wiem gdzieś tu. Nie za lasami tam, po prostu on jest tu” – śpiewała Antonina Krzysztoń. Aby jednak dane nam było ów świat odczuwać, powinniśmy być gotowi odsuwać od siebie to, co Biblia nazywa „nieczystością”. Jest nią każdy rodzaj zachłanności i zaborczości – zarówno w traktowaniu drugiego człowieka, jak i dóbr tego świata. Nieczystość wkrada się w nasze życie wówczas, gdy zaczynamy posiadać lub używać innych, albo też – jak to mówił jeden z mistrzów duchowych – gdy człowiek ma „oczy w sakiewce”.

To, co w buddyzmie jest nazywane oświeceniem, z perspektywy chrześcijańskiej oznacza naturalne objawienie. Pozwala ono doświadczyć olśnienia prawdą wcześniej dla nas zakrytą. To jakby otwarcie całej wrażliwości, aby ogarniała „o niebo więcej”. Z tego właśnie nieba można dopiero usłyszeć głos Ojca, który objawia tajemnicę swojego Syna i wzywa do odpowiedzi, którą jest wiara i nasze wobec Niego posłuszeństwo.

Nie przypadkiem Jezus pozwala uczniom zobaczyć jego Bóstwo właśnie na górze. Każdy z nas potrzebuje wznieść się wyżej, by zobaczyć wszystko w nowym świetle. Czasami żyjemy jak w dolinie cieni, gdzie brak perspektywy i słonecznych promieni powoduje apatię i obumieranie.

Objawienie, które dokonało się na górze Tabor, pozwoliło uczniom pozwoliło zupełnie inaczej spojrzeć na ich Mistrza.

Ci, którzy chodzili za nim ścieżkami Galilei, razem z Nim jedli posiłki i rozmawiali, nagle stają przed tym, co w Jezusie nieogarnione. To tak, jakby idąc przemierzaną już nie raz ścieżką, stanąć niespodziewanie na skraju przepaści. Strach, miesza się wówczas z fascynacją i ten moment stać się może łonem narodzin wewnętrznej przemiany.

o. Wojciech Jędrzejewski OP

 

 

 

© 1996–2006 www.mateusz.pl