Ciężko jest mi zrozumieć – i to jest moje pytanie – jaki Ojciec, będąc wszechmocnym, potrafi poświęcić swoje dziecko dla dobra innych? Przecież to i tak nie zmieniło niczego, grzech był jest i będzie. Czy to jest to boskie miłosierdzie? Bóg jest miłością – czy potęgą patrząca obojętnie na prośbę swojego Syna o łaskę życia? „Bo taka była jego wola” nie kojarzy mi się z miłosierdziem, ale z tyranią.

Tadeusz

 

Z tego co piszesz wynika, że chodzi Ci o Jezusa i jego relację z Ojcem. No nie jest tak zupełnie jak to opisujesz – dotykasz swoim pytaniem tajemnicy zaledwie lekko odsłonionej przez Jezusa. Dlatego postaram się przedstawić Ci rozumienie tego problemu jakie mam ja i wielu teologów katolickich.

Po pierwsze trzeba postarać się zrozumieć relacje pomiędzy Osobami w Bogu. I od razu chcę Ci powiedzieć, że to nie będzie dla nas łatwe, bo chociaż stosujemy w stosunku do Osób boskich pojęcia Ojciec, Syn – nie mają one wiele wspólnego z tym co My rozumiemy pod tymi pojęciami. One bardziej pokazują nam jak nie jest niż jak jest.

Zacznę od słów Jezusa, który tak nam opisał tę tajemniczą relację z Ojcem: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy.” (Jn 10,30)

„Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie. Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś. Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata. Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich.” (Jn 17,18–26)

Jak widzisz – Jezus sam raz mówi w liczbie mnogiej raz w pojedynczej, co pokazuje wyłącznie to, iż rzeczywista relacja pomiędzy Ojcem i Synem jest w praktyce trudno opisywana naszymi pojęciami. Bo faktycznie jest tak, iż Jezus już istniał wraz z Ojcem przed własnymi narodzinami w ciele człowieka jako człowieka. Sam Jezus jest w pełni Bogiem i w pełni człowiekiem. Został zrodzony a nie stworzony, ma tę samą istotę co Bóg (współistotny Ojcu). Są tym samym Bogiem. I Ojciec i Syn są jednym a jednocześnie są różni, ale różnice te nie są różnicami ani ilościowymi ani jakościowymi. Są odrębnymi Osobami, które stanowią jedność.

Trudne do zrozumienia? Ja myślę, że zrozumiemy to dopiero wtedy, kiedy umrzemy i staniemy twarzą w Twarz z Bogiem. Trudno pomieścić w głowie fakt, iż Jezus jest jednocześnie tym samym Bogiem, jakim jest Jego Ojciec. Ma Ojca w Niebie, który Go nie zrodził a byli razem od początku świata a nawet wcześniej. Są razem od zawsze i razem będą w nieskończoność. Z drugiej strony Dzięki Ojcu mógł się narodzić jako człowiek i jako Człowiek nadal Był Bogiem. Jednocześnie ma pełnię Władzy jako Bóg i jako Syn Ojca. Był Bogiem jeszcze przed swoimi narodzinami jako Człowiek. Zna Ojca tak jak Ojciec zna siebie, zaś Ojciec zna Syna tak jak Syn zna siebie. Nie ma tajemnicy, której nie zna Ojciec a której nie znałby Syn i odwrotnie. Obaj są zespoleni w Jedno, chociaż nie są jednością. Z drugiej zaś strony Bóg chce nas do tej Jedności zaprosić. I Ojciec i Syn kochają się miłością, której nic nie jest w stanie opisać ani nie ma żadnych porównań, które pozwoliły by nam ją pojąć.

W świetle powyższego widać wyraźnie, że odsłoniona została nam drobna część rzeczywistości, której pomimo wszystko nasz szczupły aparat poznawczy nie jest w stanie nawet w tak wąskim przedziale zrozumieć, a co dopiero pojąć. Dlatego proszę się nie gniewać, iż zarzut o tyranię i bezwzględność Boga jest wynikiem tego, że chce się zrozumieć coś co jest niezrozumiałym przy naszym ubogim aparacie poznawczym jednej strony, z drugiej zaś oburzasz się na coś, co wcale nie jest oburzające, gdy się zacznie głębiej analizować to, co Bóg nam sam odsłania.

To nie Ojciec skazał Jezusa na śmierć tylko ludzie – i tutaj należy się oburzać jak to możliwe, że ród ludzki nie wyciągnął lekcji z grzechu Adama i Ewy i po raz kolejny okazał Bogu własne zadufanie. Bo prawda jest taka jak ją opisano w Biblii cytując samego Boga w Jezusie. Bóg uniżył samego siebie i przybrawszy postać Syna Człowieczego pokazał nam, iż jest gotów na takie poświęcenie po to byśmy zrozumieli jak bardzo On nas kocha.

To Bóg stał się człowiekiem, spał na sianie, błąkał się po opłotkach Palestyny, nauczał, mókł, był wyszydzany, opluwany i traktowany jak wyrzutek społeczeństwa po to tylko byś Ty i ja, oraz wszyscy ludzie zrozumieli, że nie ma droższej dla Boga istoty jak człowiek. Ba – że jest gotów dać się zabić dla nas. Oczywiście Bóg jest nieśmiertelny, dlatego stał się człowiekiem, by pokazać to co jako Bóg pokazać nam wprost nie może a co może pokazać jako człowiek. Że jako Człowiek może się bać, cierpieć, cieszyć się, bawić, pić wino, mieć polucje, rozmawiać i zginąć tylko po to, byśmy my mogli zrozumieć jak bardzo jesteśmy dla Boga cenni. Że jako Człowiek, może dopuścić do siebie szatana, by ten mógł Go w swej głupocie kusić pomimo to, iż jako Bóg wcześniej wyrzucił go z nieba. Że jako Człowiek mógł odsłonić nam na tyle swego „Oblicza” i swoich prawd, co pozwala nam zachować wolność i w sposób wolny może nas w sobie rozkochać. Bo gdyby jako Bóg pokazał nam się w całej swej boskości – nie mielibyśmy już żadnego wyboru, musielibyśmy Go pokochać.

A On oczekuje naszego wolnego wyboru – pokochania Go takim jakim nam się objawił w osobie i poprzez osobę Jezusa. To Bóg sam podjął decyzję, że umrze za nas w ten sposób, że przez Ojca który jest Bogiem, na świat przyszedł Syn, który również jest tym samym Bogiem co Ojciec i że ten Bóg da się zabić swym dzieciom, czyli nam po to, by pokazać nie tylko, że pomimo to nas kocha, ale jeszcze jedno, że jedyny raz w historii wszechświata zabójstwo Boga nie będzie źródłem potępienia ale naszego wybawienia z grzechu. Mało tego – jako człowiek pokazał nam co nas samych czeka z chwilą śmierci. Że zmartwychwstaniemy w odnowionych ciałach, że te ciała będzie można dotknąć, że będą wolne od niedoskonałości, że nie będzie na nich miała wpływu ani przestrzeń ani czas ani żaden z wymiarów naszej rzeczywistości. Że będziemy jak Bóg panować nad materią a nie odwrotnie jak jest teraz, kiedy to materia panuje nad nami. I proszę uwierzyć, że gdyby Bóg wiedział, że istnieje jakaś lepsza metoda do tego, by nam siebie objawić, objawić prawdę o sobie i siebie przy zachowaniu daru naszej wolnej woli – to Bóg by z tego na pewno skorzystał. Ale jest inaczej. Bóg stał się człowiekiem, objawił nam siebie jako Człowieka i Boga zarazem, umarł bo tego sam chciał a nie do tego został przez kogokolwiek zmuszony, przeszedł mękę i strach Ogrójca, umarł i zmartwychwstał nie po to, byśmy się na Boga obrażali, ale po to byśmy przestali się bać Boga, śmierci, abyśmy mogli zrozumieć jaki jest ostateczny cel człowieka, jaki jest sens naszego stworzenia i jakie jest nasze przeznaczenie, bo nas ludzi nic tak bardzo nie przekonuje jak przykład naoczny. Bo na gębę to my ludzie niewiele przyjmujemy – natomiast fakt, iż Bóg staje się człowiekiem i przechodzi z nami naszą egzystencję po to by z nami umrzeć i z nami zmartwychwstać już bardziej przekonać nie może.

Widzisz – to zmieniło wszystko. Tak, grzech jest ale zło się skończy – to m.in. prawda pozostawiona nam przez Boga w Osobie Jezusa. To właśnie Bóg w Jezusie pokazał, że diabeł jest największym przegranym naszego świata. Że zło odbiera nam możliwość bycia jak Bóg. To dzięki jego ofierze, będziemy Zbawieni. To dzięki Bogu przekreślono to, iż nie będziemy odpowiadać za winy ojców a wyłącznie za nasze własne.

To dzięki Śmierci Boga w Jezusie można zrozumieć to, iż śmierć, walka ze złem, bycie dobrym, miłość do bliźnich, poświęcenie dla innych, oddanie życia za przyjaciół i nieprzyjaciół, troska o lepszy świat jest najbardziej dochodowym biznesem w naszym Kosmosie, bo daje w konsekwencji cos co dzisiaj nam się nie mieści w głowie a co jest pewnikiem większym, niz to, że 2+2=4, że staniemy się jak Bóg porzuciwszy to wszystko co jest złe i niepotrzebne. Że śmierć nie jest kresem naszej egzystencji ale początkiem czegoś, czego nasze materialne i ograniczone rozumy nie są w stanie pojąć nawet w minimalnym zakresie. To dzięki temu, że Bóg zszedł na Ziemię i jako Syn Ojca dał się zabić, chociaż mógł jednym aktem swej woli zniszczyć tych, którzy go katowali, poniżali – abyśmy my dzisiaj mogli pojąć, że to co my przechodzimy a co wielu ludzi razi swoją bezsensownością: zło, choroby, zniszczenie, pycha, władza, tragedie – są pochodną zła i znikną razem z chwilą kiedy dobro i dobrzy ludzie opuszczą ten świat, by tak jak Ojciec stanowi Jedno z Synem tam my stali się Jednością z Bogiem.

Gdzie otrzymamy nieskończoną władzę i wiedzę daną wyłącznie Bogu abyśmy się nią cieszy w wieczności tam samo nieskończonej jak nieskończony jest Bóg. To właśnie wiemy dzisiaj dzięki temu, że Bóg stał się jednym z nas. I dzięki temu jeśli ktoś dzisiaj mówi, że Bóg nie zna naszych bolączek, nie wie co to jest cierpienie, odrzucenie, krzywda, zło, które dotyka niewinnych – to po prostu kłamie. I kiedy diabeł wpycha do ludzkich głów absurdalne pomysły mające na celu zakrycie tego co Bóg odsłonił – to nie robi to bez celu, ale czyni to wyłącznie po to, abyśmy my pokładów łaski i darów wypływających z ran i zmartwychwstania Jezusa nie potrafili dostrzec.

Czy to zrozumiesz – od Ciebie zależy. Ale aby to zrozumieć i w to uwierzyć, trzeba się na chwilę oderwać od pojęć czysto ludzkich: od rzeczywistości McDonalda, reklam telewizyjnych i pop kultury, i dostrzec fakt, że istnieje świat gdzie nie ma czasu, przestrzeni, materii, wymiarów – a jest rzeczywistość inna, w której jedyną rzeczą, która pozwala tam się znaleźć to bezwzględne odrzucenie zła i grzechu, wybór dobra ponad wszystko i pokochanie Boga, takim jakiego Go odkrywamy. Inaczej będziesz się męczył tutaj nadal nie rozumiejąc prostej prawdy objawionej nam w Jezusie: że dla Boga nie ma niczego niemożliwego i jak chce, to sam będzie Ojcem swego Syna i zarazem własnym Synem o stanie się Człowiekiem by pokazać innym ludziom, że warto cierpieć, znosić niewygody, a wreszcie umrzeć po to, by opuścić ten „matrix” który jest materialnym złudzeniem, by przenieść się do zupełnie innej pod każdym względem rzeczywistości i cieszyć się w nieskończoność bez nudy, lęku, zła, cierpienia, niedosytu z tego, iż ileś miliardów lat temu Bóg wpadł na doskonały pomysł aby nas stworzyć.

Bo właśnie Bóg w Jezusie pokazał z całą wyrazistością to, nic nie jest ważne poza jednym – Miłością do Boga i bliźnich. Że nie ma nic ważniejszego niż bycie z Bogiem w świecie, gdzie dobro jakiego doświadczamy dzisiaj nie jest nawet przedsmakiem tego co nas czeka z chwilą przekroczenia bram śmierci.

Będziemy bogami – to słowa Boga skierowane do nas (Jn 10:34) – a Bóg słowa dotrzymuje. I Bóg pokazał sam, że warto w to uwierzyć aż do śmierci. Tak więc tyranów, drogi Tadeuszu – trzeba poszukać gdzie indziej, bo Jego wolą jest byśmy stali się bogami. Proszę mi wierzyć, że Bóg nie po to daje nam taką szkołę na ziemi, abyśmy po śmierci mieli pokusę stać się złymi bogami – tyranami, ale kochającymi się i innych tak jak On nas ukochał jeszcze nim powstał pierwszy człowiek. Tej wiary Tobie serdecznie życzę.

Michał Czuma

 

Dziękuję za odpowiedź, za bardzo mądrą odpowiedź. Trudno to wszystko tak „cyk” i zaakceptować – stąd moje pytania. Czy nie jest to za ciężkie do zrozumienia dla przeciętnego człowieka? Dlaczego nasza wiara jest taka skomplikowana: Bóg w trzech osobach? Nie musisz widzieć, pojąć, dotknąć, ale masz uwierzyć. Czy to nie za wiele dla ludzi, którzy sami są dotykalni, nauczeni do wszystkiego dochodzić po faktach czy doświadczeniach. Czy ludzie żyjący 2500 lat temu są skazani na wieczne piekło tylko dlatego, że Jezus jeszcze się nie urodził. Czy Bóg, który nas stworzył, bawił się nami jak marionetka przez minione epoki. Według Ciebie wiedział wszystko i wie nadal. Czy Bóg ma „cierpliwość” nieskończoną? Mówi się, że człowiek ma wolną wolę i wolny wybór. To dlaczego chrzcimy dzieci zaraz po narodzeniu, a nie czekamy aż dorosną i sami o tym zadecydują? Człowiek jest sam kościołem dla swojego Boga, dlaczego się go obarcza grzechem gdy nie chodzi do tego z cegieł?

I jeszcze jedno trochę inne. Gdy dwoje ludzi znajdzie się w sytuacji gdy jeden z nich umiera, czy w tej sytuacji jego kolega będący o krok od święceń kapłańskich może udzielić mu sakramentu odpuszczenia grzechów?

Z całym szacunkiem – Tadeusz

 

To prawda, trudno to wszystko zrozumieć. Trudno pojąć a jeszcze trudniej uwierzyć. Rozmawiamy o sprawach, które dotyczą zupełnie innej rzeczywistości. Parafrazując Einsteinowski przykład z płaszczakami, które żyły sobie spokojnie w dwuwymiarowym świecie na powierzchni kuli, trudno im zrozumieć fakt istnienia jeszcze jednego wymiaru – wysokości. To samo jest z człowiekiem: jesteśmy istotami duchowo materialnymi, które żyją w świecie materii, patrzą, słyszą i tłumaczą sobie rzeczywistość za pomocą materialnych receptorów i procesów chemiczno–fizjologicznych, stosując w tym celu zasady poznania oparte na tym co doświadczalne (materialnie) i dotykalne.

A prawda zasadnicza ma swoje korzenie gdzieś, gdzie nasze zmysły, myślenie, oświadczenie nie ma żadnego sensu. Dlatego to co poznajemy a co dotyczy rzeczywistości nadprzyrodzonej możemy poznawać rozumem tylko i wyłącznie obserwując przejawy boskości w naszym świecie materii. Stąd wiara – dar od Boga pozwalający po skutkach działania nadprzyrodzonego dojść do ich Przyczyny – czyli Boga.

Dlaczego nasza wiara jest taka skomplikowana? Dla mnie właśnie jej złożoność i trudność potwierdza jej boskie pochodzenie. Ludzie przez wieki dotykali również Boga, przejawiającego się przez swoje stworzenie. Jedni odczytali właściwie kim jest Ta Istota, która stworzyła wszystko co istnieje, ale i to nie uchroniło ich przed błędami. Inne religie personifikowały Praprzyczynę, uczłowieczały Boga myśląc, że będzie on bardziej strawny dla człowieka. Okazało się to błędem. A przyczyną tego wszystkiego jest to, że człowiek – istota ułomna i ograniczona chce pojąć i poznać Boga, który jest doskonałością i nieograniczonością.

Św. Augustyn mówiąc o poznaniu Boga stosował porównanie tej sytuacji do chłopca, który chce morze przelać do dołka małą łyżeczką. Dlatego Bóg objawiając nam siebie nie liczy nawet na to, że my zrozumiemy wszystko, że nagle uwolnimy się od błędów – liczy wyłącznie na to, że człowiek poznawszy właśnie Jego przejawy, Jego ślady i znaki pokocha Go na tyle na ile Go pozna. Teologiczne analizy, mistyczne postrzeganie Boga – jest darem danym nielicznym właśnie po to by innym mogli pokazać Boga na tyle na ile jest to możliwe. I w sumie od Ciebie i tych, którzy zadają nam pytania zależy – czy my będziemy mogli odsłonić troszkę więcej i pokazać to na tyle, iż Bóg stanie się dla nas wszystkich odrobinę bardziej zrozumiały. Parę osób zadawało nam pytania, skąd my to wszystko wiemy. Ja i moi koledzy jesteśmy nie tylko osobami wierzącymi, ale wybraliśmy sobie poznawanie Boga, Jego Prawdę jako dodatkowe hobby nie dlatego, że jest to samo w sobie pasjonujące jako odkrywanie nieznanego – ale dlatego, że w nas samych znajdujemy ogromny pęd i nienasycenie aby samemu w jakiś sposób poznając Boga, dotknąć Go. Szukając Boga po prostu sięgamy trochę głębiej i dzięki temu zdobywamy większą wiedzę. Nie jest to wiedza zachowana dla wybranych. Jest ona dostępna wszystkim – każdy może poznać to co my – ale wymaga to lat pracy, czytania, uczenia się a wszystko to musi być przesiąknięte wiarą, iż to Bóg nam odsłania Prawdę o sobie, a nie my ją tworzymy. Tak więc zawsze się ogromnie cieszę, gdy ktoś zadaje pytania, na które my możemy udzielić odpowiedzi. Tak więc jeśli wielu z nas ta sztuka poznania tego co dostrzegalne w tym co niewidzialne, proszę mi wierzyć, że każdy może dojść do tego samego. Wymaga to pracy, cierpliwości i lat poszukiwań – ale nie po to nam Pan Bóg dał rozum, abyśmy ten dar marnowali na rozwiązywanie krzyżówek, ale właśnie abyśmy poznawali po tym co widzialne i doświadczalne wszystko to co niewidzialne a czasami boskie.

Wiara opiera się również na rozumie i doświadczeniu. Jak twierdzi Kościół wiele prawd Bożych jest do odkrycia poprzez naturalne siły ludzkiego rozumu. I wielu ludzi dochodzi do wiary wtedy, kiedy poznając jakiś aspekt rzeczywistości stają wobec innej, której nie są w stanie wytłumaczyć w sposób naukowy. Masz rację – za naszego życia nie można Boga i jego prawd dotknąć – bo nie ma w tym co boskie niczego materialnego. Ale można Boga poznać siłą rozumu, można Go zobaczyć w śladach pozostawionych na Stworzeniu. Można dostrzec przebłysk Jego wszechmocy i Geniuszu obserwując niesamowitą precyzję i logikę tego co On Stworzył. Można dostrzec Boga w ludzkim cierpieniu, udrękach, w oczach dzieci. Nawet wiara nie jest do tego potrzebna. Sam Jezus wyżej stawiał Miłość, jako namacalny przejaw działającego Boga. I nie na darmo pozostawił nam przykazanie Miłości, bo dzięki temu człowiek jest w stanie odkryć Boga. A gdy Go odkrywa – rodzi się wiara.

Ludzie żyjący 2500 lat temu – ba, nawet ludzie żyjący miliony lat temu – dostrzegali ślady Boga we wszystkim. Czcili Boga oddając hołd Jego stworzeniu. Czuli przenikający nasz świat, oddech nadprzyrodzoności. I nie masz racji twierdząc, że zostali potępieni – bo nie zostali. Właśnie dzięki Jezusowi otrzymali możliwość zbawienia i oczyszczenia ze zła, które czynili nieświadomie, bo nie znali Boga takim jakim jest ale znali Go takim na ile rozpoznali. To m.in. ich winy wziął na siebie Bóg a oni właśnie dzięki własnej nieświadomości Prawdy odwiecznej, dzięki własnej niewiedzy mogli zostać przez Niego oczyszczeni.

To samo dotyczy tych, którzy teraz odchodzą w zaświaty nie słysząc na własne uszy nic o naszym Bogu czy słowach Jezusa – bo inną miarą będą przez Boga oceniani niż Ci co Go poznali. Bóg nie bawił się nami – Bóg tak jak i dzisiaj inaczej przemawiał do ówczesnych ludzi i inne stawiał tym ludziom wymogi. Inaczej oceniał człowieka z Cremanion inaczej będzie oceniał człowieka współczesnego. Bo innym człowiekiem był ów Cremaniończyk a innymi ludźmi jesteśmy my. Jezus powiedział wyraźnie: „Ten zaś, który nie zna jego woli i uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę. Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą.” (Łk 12,48) To na jakiej podstawie możesz wyciągać swoje wnioski?

Dalej odpowiem bezpośrednio – dlatego chrzcimy dzieci, bo rodzice odpowiadają za ich wychowanie a zarazem wiele dzieci może nie dożyć dnia, kiedy mogą podjąć wolną decyzję. Mało tego, chrzest nie dotyczy przyszłości ale przeszłości – usuwa bowiem skazę grzechu pierworodnego i otwiera człowieka na nadprzyrodzone działanie Boga. I dlatego Kościół chrzci dzieci, bo chcą tego rodzice. A dziecko ma dosyć szybko możliwość podjęcia decyzji, ale nie są to decyzje dojrzałe – na nie mają wpływ rodzice i to rodzice odpowiadają przed Bogiem za to, czy ich dzieci wejdą na ścieżkę dobra. Punktem wejściowym jest chrzest i nie ma żadnych przeszkód, aby dzieci mogły wcześniej niż w wieku 18 lat dostąpić wszelkich łask związanych z sakramentami. Nie ma też żadnych przeszkód, aby człowiek podjął taką decyzję w przyszłości – ale i tak decyzję o tym, czy taką możliwość będzie miał w przyszłości podejmują rodzice człowieka gdy jest dzieckiem.

Człowiek sam jest niczym. Staje się kimś dzięki Bogu. Owszem, człowiek jest świątynią Boga. Z drugiej strony jest członkiem społeczności ludzi wierzących. Dlatego każda społeczność na jakiś czas wyraża się poprzez wspólne działanie. Społeczność wierzących wykazuje swój związek z Bogiem poprzez wspólną modlitwę, uczestnictwo w sakramentach i wspólne działanie. Dlatego mamy świątynie, aby to członkom społeczności wierzących umożliwić. I jest to stworzone na tych samych zasadach na jakich kierują się inne społeczności wierzących, jak i wspólnoty związane innymi więzami.

Wszystkie religie świata mają swoje świątynie, gdzie w sposób publiczny okazują sobie wierzący wspólną więź z Bogiem. U chrześcijan jest to dodatkowo związane z obietnicą złożoną przez Boga: „Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18,20). I nie po to Jezus wzywał: „Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie (Mt 22,9) byśmy chowali się po kątach. Mamy więc takie miejsca, gdzie zapraszamy innych aby z nami i z Bogiem ucztowali.

Bóg jest naprawdę cierpliwy – czeka na nasze opamiętanie, na nasze odrzucenie zła od chwili, kiedy człowiek popełnił swój pierwszy grzech. I będzie czekał do chwili, kiedy przerwie to wszystko bo nie będzie sensu już czekać dłużej. Taka chwila nadejdzie… a to jest pewne jak Amen w pacierzu.

Co do sprawy ostatniej – nie, tylko Bóg ma władze odpuszczania grzechów a w jego imieniu może to uczynić wyłącznie kapłan – nikt inny.

To tyle na razie, gdybyś Tadeuszu miał jeszcze jakieś pytania – proszę je zadawać. Ale jednocześnie polecam gorąco lekturę publikacji religijnych – a takie znajdzie Pan nie tylko w księgarni czy bibliotece ale np. na stronach Mateusza. Lektura pozwoli Ci odnaleźć wiele odpowiedzi na jeszcze nie zadane pytania.

Michał Czuma

 

LISTY

Tadeusz pisze: Ciężko jest mi zrozumieć jaki Ojciec, będąc wszechmocnym, potrafi poświęcić swoje dziecko dla dobra innych? Wydaje mi się, że te sprawy najpierw trzeba przyjąć otwartym sercem z wiarą i ufnością, by je zrozumieć

Mikołaj