Mam 50 lat i jestem żonaty od 30 – dzieci już na swoim. Poznałem przez internet dziewczynę w moim wieku i prowadząc pogaduszki w sieci dopuściliśmy się wirtualnej zdrady naszych małżonków. Czy to grzech ciężki uniemożliwiający przystępowanie do sakramentów świętych czy lekki? Jak zapatruję się na te wirtualne sprawy nasza wiara chrześcijańska? Proszę o wyjaśnienie i rady.

 

Szczerze mówiąc trudno mi sobie wyobrazić jakiekolwiek bliższe relacje przez Internet, jednakże, jeśli człowiek gotowy jest pójść do agencji towarzyskiej w wiadomym celu, to dlaczego nie może romansować z kimś obcym przez Internet. Być może to porównanie nie jest adekwatne do zaistniałej sytuacji, ale przez nie chciałem podkreślić, iż nie wyobrażam sobie bliższej znajomości bez kontaktu twarzą w twarz, a tym bardziej nie wyobrażam sobie możliwości jakichkolwiek wyznań takiej osobie (bo domyślam się, że w tym przypadku o cos takiego chodziło). Nie można pokochać niczego, czego się uprzednio nie poznało. Przez Internet poznać człowieka jest niemożliwe!

Niestety jest Pan kolejnym, z długiej listy mężczyzn, którzy patrzą tylko na siebie. Cóż z tego czy fakt takiej zdrady, gdyż jest to ewidentna zdrada, jest grzechem lekkim czy ciężkim. Czy jeśli usłyszy Pan, że jest to grzech lekki, albo w ogóle takowy nie zaistniał, zauważy w tym wszystkim, swoją żonę, która jest najbardziej w tej chwili poszkodowana? W końcu to jej ślubował Pan 31 lat temu miłość, wierność i uczciwość małżeńską, a przez takie postępowanie te wartości upadły. Jaką miłością darzy Pan swoją żonę, skoro szuka Pan internetowych znajomości z kobietami? Jak jest Pan wierny, skoro nawiązuje Pan takowe znajomości i podtrzymuje je, stwarzając nadzieję, również tej nieznajomej kobiecie? I w końcu gdzie podziała się uczciwość wobec swojej żony?

Jest to grzech zdrady i należy natychmiast przerwać ten proceder wyjaśniając całą sprawę owej „internetowej” kobiecie. Ponadto trzeba pójść do spowiedzi i wyznać grzech romansu z inną kobietą, ale bez zbliżeń fizycznych (w końcu Pan się z nią w jakiś sposób spotykał).

Na przyszłość radzę nie podejmować tego rodzaju znajomości.

Jerzy Szyran OFMConv

 

Proszę Pana, proszę sobie wyobrazić, że Pana żona przesiadując przy klawiaturze komputera oddaje się w ten sposób obcemu mężczyźnie. Wprawdzie nie może on dotykać jej ciała, ale zagarnia dla siebie to, co najcenniejsze – serce Pana żony. Dla Pana pozostają już tylko głupawe uśmieszki żony, która udaje, że wszystko jest w porządku. Jak czułby się Pan wtedy?

Nie będę dawał dobrych rad. Facet w Pana wieku wie doskonale, co nabroił i jak z tego wyjść. Życzę Panu tylko poczucia 100% męskości, która znajduje swój wyraz w wierności małżeńskiej, a nie w zdobywaniu wirtualnej kochanki.

Zresztą, zdaje sobie Pan sprawę, że za literkami pojawiającymi się na ekranie, wcale nie musi kryć się kobieta. To by dopiero było...

Marek Kosacz OP