Czy Bóg dopuszcza zło czy je na nas zsyła – jako karę a może w innym celu? Zawsze mi się wydawało, że jedynie dopuszcza zło. Jak w takim razie interpretować słowa: „On zrani, On także uleczy, skaleczy – i ręką swą własną uzdrowi” (Hi 5,18).

Pozdrowienia, Andrzej

 

Andrzeju,

Twoje pytanie jest bardzo ciekawe. Wiem, że wielu ludzi zadaje sobie podobne pytania. Pojawiają się one szczególnie wtedy, gdy człowiek staje wobec cierpienia swojego, bądź innego człowieka.

Czemu człowiek doświadcza zła pod różnymi postaciami? Przede wszystkim jeśli Bóg jest Miłością, a pisma świętego nie można odrzucić przy odpowiedzi na to pytanie, to w takim razie On nie może zsyłać żadnej kary. Natomiast rzeczywiście dopuszcza zło. Prawdę wiary, jeśli pamiętasz ze szkoły (uczono nas na religii), że „Bóg za dobro wynagradza, a za zło karze” należy rozumieć w znaczeniu dopuszczenia

takowego zła. Pan Bóg pozwala, abyśmy doświadczyli np. skutków naszego zła, Zawsze jednak jest to takie dopuszczenie, w którym mamy wystarczająco dużo sił, aby wytrzymać. Nigdy takie doświadczenie nie przekracza naszych sił.

Oczywiście istnieje realna możliwość, że damy sobie w jakiś sposób wmówić, że jest przeciwnie i że Bóg w rzeczywistości nie jest żadną Miłością, ale mściwością, jakąś ślepą furią, czy te ż siłą. Wtedy oczywiście odrzucamy możliwość przyjęcia prawdy, że Pan Bóg nas kocha. Bo jak może nas kochać, skoro nas karze i to jeszcze ponad nasze siły? Słowa z cytowanej przez Ciebie księgi Hioba... Może żeby je zrozumieć trzeba pamiętać, że napisano je w odmiennej niż nasza mentalności, gdzie pewne metafory, uwypuklenia były na porządku dziennym. Cokolwiek Pan Bóg dopuszcza (czy nawet zsyła...) nie jest dane nam po to by nas zniszczyć, ale by nas ratować. Pan Bóg zdaje się być z nami w ciągłym dialogu. I aby dialogować z nami posługuje się także faktami, takimi jak np. cierpienie.

To oczywiście jest jeden z bardzo wielu sposobów, w jakie Pan Bóg może do nas przemawiać. Ale jedno jest pewne, u podłoża tego wszystkiego jest miłość. Inaczej to po prostu nie ma sensu. A Bóg wyrasta przy tym na czołowego kłamcę.

ks. Jarosław Ropel