www.mateusz.pl

ANDRZEJ SOBCZYK

W poszukiwaniu skarbów

 

Wspólnota

Rabbi z Korca poradził pewnemu Żydowi, aby opuścił miasteczko, w którym mieszkał. A później tak to wyjaśnił swoim uczniom: „Ten Żyd nie ma ani ojca, od którego mógłby czerpać wiarę, ani nie ma siły charakteru, aby walczyć z pogańskim środowiskiem. Powinien więc przebywać w mieście razem z innymi Żydami”. (Daniel Lifschitz, Z Mądrości Chasydów 41)

 

Nasze rozważania adwentowe dobiegają końca. Dzisiaj chciałbym podsumować to, o czym mówiliśmy i zwrócić uwagę na jeszcze jeden bardzo istotny element w procesie poszukiwania i oczekiwania na Chrystusa, a mianowicie aspekt wspólnotowy. Do tej pory, bowiem, te poszukiwania skoncentrowane były głównie na indywidualnym szukaniu w głębi Twojego serca.

Indywidualna, osobowa relacja z żywym Bogiem jest bardzo istotna. Bez niej nasza wiara jest letnia, rutynowa, oparta raczej na tradycji niż na osobistym doświadczeniu Miłości. Nie chciałbym jednak, abyś po tych czterech tygodniach rekolekcji odniósł wrażenie, że można samemu odnaleźć Boga i wystarczy samemu się z Nim spotykać czy to w głębi naszego serca, czy na łonie natury, czy też w naszym osobistym przeżywaniu piękna i miłości. Takie bowiem trendy są ostatnio modne, zwłaszcza na Zachodzie. Konieczne jest również szukanie, oczekiwanie, dziękczynienie i uwielbienie Boga we wspólnocie.

W naszej polskiej kulturze ten aspekt wspólnotowy jest na szczęście jeszcze dość wyraźny i bardzo obecny. Większość z nas ma świadomość jak ważna jest Eucharystia, chociaż czasami niestety przeżywamy ją bardzo indywidualnie zamiast wspólnotowo. Wierni w Polsce dość masowo uczestniczą też w pielgrzymkach, procesjach, nabożeństwach. Nauka religii jest obecna w szkołach, symbole religijne w wielu miejscach publicznych. Istnieje też wiele wspólnot i ruchów religijnych. Jednym słowem, naszą wiarę przeżywamy często we wspólnocie, w sposób widoczny dla wszystkich.

Jan Paweł II ogłosił obecny rok liturgiczny, rokiem Eucharystii, a więc niejako położył akcent na dziękczynienie i spotkanie z przemieniającą potęgą żywego Boga we wspólnocie. Jednocześnie jednak ten sam papież podkreśla często znaczenie modlitwy kontemplacyjnej i bardzo docenia kontemplatyków. Sam jest człowiekiem wielkiej głębi i zjednoczenia z Bogiem w modlitwie kontemplacyjnej. To oznacza, że potrzebny jest nam odpowiedni balans. Jan Paweł II użył kiedyś porównania chrześcijanina do ptaka, który używa do lotu dwóch skrzydeł. W tym porównaniu skrzydłami były wiara i rozum. Chciał nam powiedzieć, że obie te rzeczy są tak samo potrzebne, aby poszybować wysoko. W podobny sposób można mówić o modlitwie indywidualnej i wspólnotowej. Obie te formy potrzebne nam są do utrzymania odpowiedniego balansu. Gdy jednej z nich zabraknie, nasza wiara kuleje.

Dzisiejsza opowieść z Mądrości Chasydów ilustruje fakt, że wspólnota ma pozytywny wpływ na wiarę indywidualnych jej członków. Jeśli wydaje nam się, że jesteśmy samowystarczalni i drugi człowiek wierzący nie jest nam potrzebny, to się głęboko mylimy. Jeśli jednak będziemy pozostawać w naszym indywidualnym zamknięciu, to nigdy nie doświadczymy tego, co tracimy.

Moi przyjaciele mają dwoje małych dzieci, które wychowują się od początku w atmosferze rodzinnej modlitwy, częstego i regularnego uczestnictwa w Eucharystii, rozmów o Bogu. Starsza córka (trzy latka), gdy była jeszcze bardzo malutka, uczestniczyła z rodzicami w cotygodniowych spotkaniach grupy modlitewnej, raczkując między nami po podłodze, była obecna na rekolekcjach i ćwiczeniach ignacjańskich, spotkaniach rady parafialnej i w różnych posługach, które jej rodzice wykonywali dla wspólnoty. Dla niej widok ludzi modlących się, rozmawiających o wierze, pracujących dla dobra wspólnoty jest czymś normalnym, codziennym. W kościele czasem macha rączką do proboszcza odprawiającego mszę, bo go dobrze zna. Wczoraj wyjęła z za kanapy dwa patyczki, złożyła je na krzyż i powiedziała, że tu Pan Jezus umiera. Mówiła to normalnie, z dziecięcą radością, bo nie ma w niej jakiejś sztucznej powagi, tylko radość. To dziecko już w jakiś naturalny sposób wie, że wszystko co zrobił i robi dla nas Jezus jest dobre; nawet jeśli umarł na krzyżu, to dla naszego dobra.

Czasami przygotowuję rodziców dziecka do sakramentu chrztu. Mówię im wtedy, jak istotny jest przykład ich wiary i wspólna modlitwa w rodzinie. Małe dziecko jest bowiem chrzczone w wierze jego rodziców. Chrzest dzieci tak naprawdę tylko wtedy ma sens, jeśli rodzice sami są wierzący i praktykujący. Wtedy mogą wychować to dziecko w wierze, przez osobisty przykład. To jest oddziaływanie wspólnoty, jaką w tej sytuacji jest rodzina, na jej członka – dziecko. Oczywiście jeśli rodzice są niewierzący lub niepraktykujący, to dziecko zostanie wychowane do niewiary czy niepraktykowania, przez przebywanie w takiej wspólnocie.

Dla nas, ludzi dorosłych, równie istotne jest w jakiej wspólnocie przebywamy. Jeśli chcemy wzrastać w wierze, to starajmy się przebywać jak najwięcej w kręgu osób wierzących i rzeczywiście żyjących swoją wiarą, a nie tylko wyznających ją w teorii. Nie oznacza to oczywiście, że mamy się izolować od reszty świata, ale nie bójmy się rozmawiać o sprawach ważnych, kiedy spotykamy się z innymi. Nie marnujmy czasu na plotki, narzekania, szukanie zła we wszystkim, co nas otacza. Każdy człowiek jest spragniony spotkania z Miłością, nawet jeżeli sobie z tego w tej chwili nie zdaje sprawy. Być może nie ma jeszcze odwagi o tym mówić; dlatego my powinniśmy inicjować takie rozmowy, dzieląc się naszymi pozytywnymi doświadczeniami.

W poprzednich rozważaniach koncentrowałem się na osobistym spotkaniu z Panem, którego nam często brakuje, a które gdy nastąpi, otwiera przed nami nowe horyzonty i napełnia wielką radością. Prawdziwa osobowa relacja z Chrystusem nadaje nową jakość naszemu uczestnictwu we wspólnocie wiernych. Jeśli do tej pory byliśmy raczej biernymi uczestnikami, to teraz powinniśmy stać się świadomymi członkami tej wspólnoty, którzy biorą odpowiedzialność za innych.

Jak trzeba kochać ludzi, nauczyłem się od pewnego chłopa – opowiadał rabbi Mosze Lejb z Sasowa. – Siedział w karczmie z innymi wieśniakami i pił. Długi czas milczał, tak jak wszyscy pozostali, ale kiedy wino zaczęło działać, zwrócił się do swego sąsiada i spytał: „Powiedz mi, kochasz mnie, czy nie? Bardzo cię kocham – odrzekł tamten”. Ale chłop znów się odezwał: „Mówisz, że bardzo mnie kochasz, ale nie wiesz, co mi dokucza. Gdybyś naprawdę mnie kochał, to byś wiedział!”

Zrozumiałem wtedy, co to znaczy kochać ludzi – wyczuwać ich potrzeby i dźwigać ich troski. (Daniel Lifschitz, Z Mądrości Chasydów 13)

Czy ja tak naprawdę znam ludzi z mojej wspólnoty? Czy wiem czym żyją, jakie mają problemy? Czy modlę się w ich intencji, czy jestem gotowy poświęcić im mój czas? A może nie czuję jeszcze przynależności do żadnej wspólnoty? Tą wspólnotą jest moja rodzina, moi znajomi, sąsiedzi, parafia. W małych miejscowościach to jest cała wioska, na obczyźnie lokalna Polonia. Już nieraz się zdażyło, że osoby przychodzące po raz pierwszy na mszę do mojego kościoła parafialnego, powiedziały: ta wspólnota jest wyjątkowa, tu jest coś inaczej, bije jakieś ciepło. Jestem dumny ze swojej wspólnoty. Zawdzięczam jej wiele i chciałbym dać jej wiele z siebie. Oczywiście nie jesteśmy idealni, dużo nam jeszcze brakuje i ciągle upadamy. Ale jest w nas pragnienie naśladowania Chrystusa. Chcielibyśmy, aby można było o nas powiedzieć: „zobaczcie jak oni się kochają”, bo wtedy będziemy znakiem miłości Chrystusa.

Dziękuję Ci za wytrwałość w czasie tego adwentu, za to że chciałeś poświęcić swój czas dla Chrystusa, aby się przygotować na Jego przyjście, aby Go odnaleźć w swoim sercu. My też stworzyliśmy między sobą wspólnotę ludzi wierzących. Podziękujmy dzisiaj Panu za każdą osobę w tej wspólnocie, za każdy dar, którym ta osoba posługuje dla dobra innych. Ogarnijmy tą modlitwą siebie nawzajem, przynosząc Panu wszystkie troski i niepokoje naszych braci i sióstr. Niech Pan da Wam pokój i ufność, teraz i zawsze.

Zrodziła się we mnie myśl, aby ta wspólnota zaistniała w konkretny sposób. Jeśli nie boisz się stracić swojej anonimowości i chciałbyś znaleźć wsparcie na drodze wzrostu duchowego, prześlij do mnie e-mail. Z osób, które się zgłoszą, zawiążemy internetową wspólnotę, w której będziemy mogli się dzielić swoimi radościami, problemami, wątpliwościami i przede wszystkim modlić się za siebie nawzajem. Możemy znaleźć w sobie oparcie i dzielić się swoimi doświadczeniami. Nie myślę o zastąpieniu Twojej lokalnej wspólnoty, bo ta jest nieodzowna, ale o dodatkowej wzajemnej pomocy na drodze poszukiwania bliższego kontaktu z Panem. Chodzi o to, aby dzielić się tym co dobre w naszym życiu i wspierać się modlitwą, a nie o to, by kogoś krytykować czy poprawiać.

Na koniec chciałbym jeszcze dać Ci podsumowanie tego, o czym mówiliśmy, aby to w nas się nie rozmyło, ale pozostał jakiś konkret. Oto recepta na dzisiaj. Pan jest zawsze obecny w głębi Twojego serca. Jeśli chcesz Go tam odnaleźć, stosuj się do tych wskazówek:

  1. Modlitwa – codzienne dziękczynienie i medytacja nad Słowem
  2. Wybór – radykalna decyzja poddania wszystkiego Panu, aby podążać w Jego światłości
  3. Wytrwałość na modlitwie, wierność Panu, niezależnie od uczuć
  4. Odwaga w podejmowaniu decyzji (nie lękaj się)
  5. Wrażliwość na znaki, czyli działanie Ducha Świętego
  6. Wspólnota moim oparciem i sprawdzianem mojej miłości

Andrzej Sobczyk

 

 

© 1996–2004 www.mateusz.pl