Adwent 97
Mój wymarzony Bóg czyli Zamyślenia adwentowe

I. Nauczyciel, Pan czy Przyjaciel? A może jeszcze Ktoś inny?

 

Lato tego roku było dość nieudane, bo mokre aż do przesady. Jesień tego roku przyszła wcześnie, ale i wcześnie odeszła, jakby w pośpiechu rzucając nam z łaski parę ciepłych dni. Już zapomnieliśmy właściwie, kiedy spadł pierwszy śnieg, bo zima tego roku postanowiła zacząć straszyć nas nieco wcześniej, niż zwykle -- daj Bóg, oby tylko nie wpadło jej do głowy zostać z nami dłużej!

A nam dzień ucieka za dniem i kurczy się, i szarzeje, a tym, co pozostaje, jest nadzieja na piękną wiosnę... w przyszłym roku. W życiu trzeba przecież na coś czekać, trzeba w coś wierzyć, choćby właśnie w wiosnę.

Właśnie te coraz krótsze, coraz bardziej szare dni, stawiają nas wobec perspektywy coraz bliższego już końca kolejnego roku. Jeszcze tylko miesiąc i gdy w butelce szampana pokaże się zielonawo-smutne dno zobaczymy, że znów przybyło nam lat. Właściwie to tylko jeden rok, niby niewiele, a jednak...

Liturgiczny rok Kościoła kończy się jeszcze wcześniej. Pierwsza niedziela Adwentu (czyli tym razem 30 listopada) jest początkiem nowego roku. Od tej pory po raz kolejny w naszym życiu (!) zaczynamy przeżywać od początku tajemnicę jedności Boga i człowieka. I to ta właśnie okazja jest powodem pojawienia się na stronach Internetu tego pierwszego Zamyślenia (a po nim przyjdą następne).

Czym jest Adwent? Jest poszukiwaniem baśniowego kwiatu paproci. Jest czasem oczekiwania, przygotowania, powrotu do tego, co fundamentalne w ludzkiej wierze. Jest czasem odpowiedzi na bardzo ważne pytania.

Dlatego proponuję, aby podstawowym tekstem na tegoroczny Adwent stał się fragment z ewangelii Mateuszowej:

Jezus zapytał swoich uczniów: Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego? A oni odpowiedzieli: Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, a jeszcze inni za jednego z proroków. Jezus zapytał: A wy za kogo mnie uważacie? Odpowiedział Szymon Piotr: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga Żywego.
(por. Mt 16, 13-16)

Kim jest mój Bóg? Uważam, że jest to najważniejsze pytanie na Adwent. Każdy z nas ma jakieś tam wyobrażenie Boga, które formował w sobie przez lata, wykorzystując własne doświadczenia oraz to, co nam o Bogu powiedzieli inni. Każdy z nas ma jakiś ideał Boga. Każdy ma, na pewno ma!

Pierwszy krok

Wyobraź sobie, że dzisiaj Bóg zwraca się z tym pytaniem do Ciebie.

Kim jestem dla Ciebie?

A Ty, trochę może zaskoczony / zaskoczona, wertujesz w pamięci rozpoczynając od rodziców, może od dziadków, od pierwszego doświadczenia dobra i zła, potem katechizm, lekcje religii (czyżby?), modlitwa, grzech i powrót... Wydarzyło się tyle spraw, a każda z nich ma swój mały sens! I tak wielkim wysiłkiem, jakby lepić z twardej gliny pojawia się Coś: Bóg to, nie Bóg? Dla Ciebie Bóg, ponieważ jest Twój: odgadnięty czy stworzony?

Wymarzony!

Jaki jest Twój Bóg?

Twoja odpowiedź wcale nie musi być taka, jak Szymona Piotra, wystarczy, aby była szczera. Pomyśl nad tym przez moment.

Drugi krok

A kiedy już będziesz wiedział / wiedziała, kim jest Bóg dla Ciebie, kim jest Twój Bóg, jakie ma cechy charakteru, zrób jeszcze jeden krok i postaraj się znaleźć odpowiedź na kolejne pytanie: Kim jest Bóg w ogóle? A potem zobacz:

1. Czy ten Bóg, którego wyobrażasz sobie Ty, istnieje naprawdę?

2. Czy jest on nieśmiertelny?

3. Czy przypadkiem nie jesteś nim Ty sam / Ty sama?

Na koniec małe wyjaśnienie:

Pisząc te Zamyślenia nie mam najmniejszego zamiaru, aby Cię nawracać. Nie będę występował w roli starszego brata ani nauczyciela, który wszystko wie lepiej, niż Ty sam. Nie podam Ci gotowych rozwiązań na życie.

Jedyną rzeczą, którą chcę Ci zasugerować, to chwila ciszy, niekoniecznie przed ekranem komputera. Chciałbym, abyś zrobił to samo, co ja. Bo ja, pisząc te teksty musiałem zadać sobie kilka bardzo ważnych pytań. Zadaj je sobie i Ty.

Jakub Kołacz SJ

 

Jakub Kołacz, jezuita, ma 27 lat, mieszka w Collegio Internazionale del Gesu i studiuje teologię na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie.

 

 


 

"Czym jest Adwent? Jest poszukiwaniem baśniowego kwiatu paproci." To sformułowanie o. Jakuba Kołacza SJ tak mi się spodobało, że zdecydowałem się podzielić swoim zrozumieniem tego "tajemniczego" czasu.

Czym jest Adwent? Kiedyś myślałem sobie o Adwencie, że to tak samo fioletowy okres jak Wielki Post. Nie widziałem żadnej różnicy. Tu zamyślenie i tu zamyślenie. Tak żyłem, aż w pewnym momencie odkryłem "jakby Amerykę". Zobaczyłem coś co było widoczne dla wszystkich.

Adwent różni się od Wielkiego Postu! - krzyknąłem. Chociaż tu i tu jest cisza i zamyślenie, nawet podobne oczekiwanie. Może spytasz mnie gdzie ta różnica? To proste. Adwent to czas RADOSNEGO OCZAKIWANIA.

Radosnego, bo tak mówi Kościół.
Radosnego, bo jak się nie cieszyć z narodzenia Dziecka.
Radosnego, bo czekasz na Święto Życia.

Gdy ktoś z Was czekał na rozwiązanie to czuł na pewno uczucie napięcia i poddenerwowania. Od dziewięciu miesięcy myślał o dziecku i starał się do przyjęcia dziecka należycie przygotować. Robił zakupy pieluszek, ubranek, czytał książki o dziecku, rozmawiał ze znajomymi, którzy już przeżyli te szczęście w swoim życiu. Jak zbliżał się dzień narodzin emocje i wzruszenie narastały.

Dziś w dobie szczególnego patrzenia przez Kościół na "małe życie" (patrz też św. Tereska) spójrz na siebie. Zobacz jak Ty czekasz na wciąż rodzące się Życie, na Jezusa. Czy potrafisz z takim wielkim napięciem i troską myśleć o przyjęciu Dzieciątka? Czy czytasz Biblię, tam dowiesz się jak inni przyjęli "małe Życie". Dostrzeżesz Maryję, ona tak realnie była w Adwencie. Ona tak realnie oczekiwała Dziecka. I jest dla mnie i dla Ciebie wzorem Adwentowym, wzorem radości oczekiwania.

Czy rozmawiasz z innymi? Oni też czekają na to samo Dziecko. Mogą Ci wiele powiedzieć.

Tomasz Robaczewski
market@apator.torun.pl
[1-12-1997 godz. 10:51:54]


 

Jezus dla mnie jest jedno ze swoim Ciałem - Kościołem. Objawia siebie i wzywa nas do odkrywania swojej woli przez to, co dzieje się z Kościołem dzisiaj. Zastanawiam się co mówi przez bieżące wydarzenia ostatnich miesięcy. Myślę, że szykuje jakieś poważniejsze oczyszczenie i chce nam powiedzieć, jak bardzo potrzebujemy nawrócenia. Kapłani potrzebują większego wsłuchania w duchowe potrzeby ludzi świeckich. Potrzebują też dostrzeżenia różnego rodzaju kryzysów religijności, których do tej pory nie widzieliśmy, albo nie chcieliśmy widzieć. Podatność na typ "duchowości" forsowanej przez księdza Rydzyka i Jankowskiego jest znakiem sporego kryzysu w rozumieniu i życiu Ewangelią. Jest też znakiem, że pewna grupa ludzi w Kościele była ignorowana przez duszpasterzy. Teraz, kiedy znaleźli pasterza, widać, jak duża to grupa i jak mszczą się zaniedbania i płycizny tak zwanego duszpasterstwa masowego. Jezus domaga się, abyśmy w naszych parafiach, wspólnotach zwrócili się do mnóstwa ludzi poszukujących pogłębienia swojej wiary. Zajęliśmy się dziećmi na katechezie, a zaniedbaliśmy dorosłych. Jego Ciało jest nierównomiernie rozwinięte. Za dużo klerykalizmu, za mało miejsca w Kościele dla świeckich, którzy dostając się pod wpływ np. ks. Rydzyka są w stanie odnaleźć swą "podmiotowość" przez kwestionowanie decyzji i woli biskupów.

Wojciech Jędrzejewski OP
wjedrzej@logonet.com.pl
[1-12-1997 godz. 15:07:47]


 

Kwiat paproci jest bajką dość okrutną. Jej bohater, pokonując strach i przeróżne widziadła broniące dostępu do tajemnego miejsca w puszczy, zrywa w noc świętojańską kwiat mający dąć mu wszelkie bogactwa, władzę i powodzenie w życiu. Pod tym jednak warunkiem, że zdobytym szczęściem z nikim się nigdy nie podzieli... No i przygoda kończy się katastrofą: bohater zostaje tyranem przeklinanym przez wszystkich i umiera nieszczęśliwy. Ja przynajmniej taką wersję bajki czytałem w dzieciństwie.

Współczesna wersja opowieści jest nieco inna: rynek zalany jest książkami i broszurkami o sukcesie. Wszystko co ci potrzeba możesz odnaleźć w sobie, trzeba tylko pokonać strach przed nieznanym, a oto odkryjesz, ze w tobie samym drzemie olbrzym, który tylko czeka na okazje, by się ujawnić. Możesz być szczęśliwy, dorobić się niemal z dnia na dzień, osiągnąć upragnione stanowisko, miłość itp. itd. I co najciekawsze niektóre zdecydowane na wszystko osoby rzeczywiście do tego dochodzą. Niestety wiele z nich kończy w podobny sposób co bohater bajki o kwiecie paproci. A co do szczęścia, Napoleon umierając na wyspie Świętej Heleny wyznał ponoć, iż był w życiu szczęśliwy tylko przez 6 dni!

Adwent to jednak niezupełnie podobna bajka. Adwent to czas oczekiwania na owego dziwnego Mesjasza, który wcale człowiekiem sukcesu nie był i nie będzie. "Jesus-Christ Super-Star" zawsze się źle dla Kościoła kończy. Adwent to czas oczekiwania, aż Jezus z Nazaretu urodzi się w mało schludnej stajni mojego serca. I którego obecność przepełnia szczęściem, choć nie eliminuje cierpienia.

Tak: Amen. Jam jest Alfa i Omega, mówi Pan, *
Bóg Który jest, Który był i Który PRZYCHODZI,
Wszechmogący.

Wszechmogący, gdyż miłość, którą nam przynosi w darze "wszystko może".

[* Przestawienie tego jednego przecinka (bynajmniej nie "kanonicznego") w tekście Biblii Tysiąclecia jest dla mnie ogromnie istotne!]

Jacek Świecki
jsw@ambrasoft.lu
[2-12-1997 godz. 13:03:14]


 

OCZEKIWANIE NA PRZYJŚCIE

Dla mnie Adwent tegoroczny jest bardzo realnie czasem oczekiwania. Po raz pierwszy w życiu jestem w tym czasie daleko od domu, na zagranicznym stypendium, wiec najpierw było tylko oczekiwanie na święta. Jestem w jednym z niemieckich landów i w ostatnią niedzielę zobaczyłam w kościele nowy element wystroju, wieniec adwentowy z zapaloną pierwszą świecą. Zatęskniłam za domem, za Polską. Potem pomyślałam, jaki też będzie mój Adwent? Pierwsza myśl, może efekt dydaktycznej działalności księży mojego dzieciństwa: czego tu się w tym czasie wyrzec w ramach pokuty? I trudno mi było odpowiedzieć (choć tu pomysły były też raczej dziecinne: słodycze, alkohol, telewizja, ale tego wszystkiego tutaj na co dzień "nie używam" prawie wcale, więc co to za wyrzeczenie! Ale potem zobaczyłam w świątyni jeszcze jeden element wystroju: coś, co przypominało nasze ludowe pająki zawieszane pod powałą, ale zamiast różnokolorowych bibułek były tam poprzywieszane różnej wielkości czerwone serca. I znowu wspomnienie z dzieciństwa: kiedyś ksiądz proboszcz poprosił dzieci, by w okresie adwentu każdy dobry uczynek upamiętniały papierowym czerwonym serduszkiem. Potem Pan Jezus w żłóbku leżał nie na sianku, ale na tych serduszkach.

Ucieszyło mnie w jednym z powyższych zamyśleń zdanie: "Adwent jest radosnym oczekiwaniem". Uświadomiłam sobie, czego brakuje mojemu Adwentowi, jednocześnie rozważając co wieczór listy Pawłowe: Pierwsi Chrześcijanie czekali na paruzję Chrystusa, pełni nadziei, radości i przeświadczenia, że to już tuż tuż. A we mnie w ogóle nigdy nie było tego oczekiwania, oczekiwania na Oblubieńca. Nie jestem ani panną mądrą, ani głupią, w ogóle nie wyszłam na jego spotkanie. Nigdy. Właśnie tej nadziei oczekiwania brakowało. Tego przekonania, że coś tu dzieje się naprawdę. Nie chodzi o emocje, bo św. Paweł zaleca oczekiwanie w spokoju, pośród codziennej pracy (List do Tesaloniczan) bez jakichś niepotrzebnych gestów, czynionych tylko dla zewnętrznych przyczyn. Ale jednak trzeba czekać stale i z nadzieja i z wiarą. Tego oczekiwania mam się w ten Adwent nauczyć, przyjąć łaskę i pragnienie, które wzbudził w moim sercu Jezus.

Madzia
Kawalec@urania.il.waw.pl
[2-12-1997 godz. 13:03:18]


 

 

Chcesz podzielić się z innymi? Napisz!

moje zamyślenia...

imię (nazwisko):

email:

 

początek strony
(c) 1996-1997 Mateusz