Znów wędrujemy...
czyli siódme rozważanie wielkopostne

 

Być może na jednej z Twoich półek leży egzemplarz Pisma Świętego. I być może znajduje się na nim warstewka kurzu. Weź je na nowo do ręki. Otwóż na przypadkowej stronie. Czytaj! Nie zniechęcaj się, jeśli czegoś nie rozumiesz. Nie gorsz się samym sobą, jeśli z czymś się nie zgadzasz, jeśli jakiś fragment wręcz Cię irytuje. Czytaj! Przeglądaj się w Biblii jak w lustrze, bo ona mówi o Tobie i do Ciebie. Pismo Święte nie stanowi zbioru pobożnych, abstrakcyjnych sentencji. Ono pokazuje życie w różnych jego odcieniach i wymiarach. A przede wszystkim pokazuje Boga, który szuka człowieka w konkretnych wydarzeniach. Daje się przeczuć, doświadczyć w ludzkiej historii, w spotkanych współautorach dramatu zwanego życiem. A zatem czytaj! Przyglądaj się biblijnym postaciom. Może gdzieś pomiędzy nimi odnajdziesz swoją twarz: zmęczoną, rozradowaną, zniechęconą, pełną entuzjazmu... Jeśli natomiast zdarza Ci się zaglądać do Biblii częściej, napisz, jak to robisz. W jaki sposób zabierasz się do lektury tej jedynej Księgi? Potrafisz modlić się Biblią? Umiesz rozpoznawać w niej siebie? A jak rozumiesz słowa, że "żadne proroctwo Pisma nie jest dla prywatnego wyjaśnienia" (2 P 1,20). Dostrzegasz niezbywalną rolę wspólnoty (Kościoła) w lekturze Biblii? Podziel się swoim doświadczeniem.

Proponuję zastanowić się nad słowami z ewangelii czytanej w piątą niedzielę Wielkiego Postu (rok B): "Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne" (J 12,24-25). Najpierw zastanów się szczerze, jakie uczucia budzą w Tobie te słowa. Taka refleksja pozwoli uniknąć pułapki zafałszowania tego, co naprawdę dzieje się na styku naszej egzystencji z radykalizmem Ewangelii.

Zasadniczym problemem każdego człowieka (Twoim również) jest to, że boi się tracić życie. Nie chce - skądinąd słusznie - umierać. Przy czym umieranie to nie tylko proces fizyczny prowadzący do śmierci, ale wszystko to, co wymaga od nas oddania czegoś, co należy do nas. Uciekamy od cierpienia. Pułapka polega na tym, że niejednokrotnie odrzucając własny krzyż, uciekając od odpowiedzialności, uciekamy od miłości i w rezultacie nie znajdujemy upragnionej wolności i szczęścia, ale ze zgrozą spostrzegamy, że życie przemija bez sensu, pozostawiając coraz bardziej gorzki smak osamotnienia. Jeden przykład: Żyję na tym świecie, co prawda, nie tak bardzo długo, ale sporo już słyszałem. I nigdy nie spotkałem kobiety, która - pomimo wielu trudności, targana wątpliwościami - urodziłaby dziecko, a potem, po latach, żałowałaby, że nie dokonała tzw. aborcji. Spotkałem natomiast wiele kobiet, które ze zgrozą wspominają to, na co ustawa przecież zezwala, i w wybuchu szczerości mówią: "Spieprzyłam sobie życie!". Mówią tak czasem po dziesięciu, czasem po trzydziestu latach. Nie potrafią przebaczyć same sobie. Kiedy to sobie uświadamiam, zaczynam trochę rozumieć słowa Jezusa: "kto miłuje swoje życie, traci je". I pytam się siebie: Czego to ja, z powodu lęku, nie chcę "urodzić", przynieść na świat? Być może uciekam od czegoś, do czego kiedyś będę chciał powrócić, lecz będzie już za późno? I pozostanę ze zmarniałym ziarnem, któremu nie pozwoliłem obumrzeć, aby przyniosło plon?

Jezus poprzedził swoje "jeżeli" słowami "zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam". Czy ewangeliczne słowa o ziarnie pszenicy ukazują prawdę również o Twoim życiu? Zapraszam do refleksji! Patrz na Krzyż i pytaj się, co znaczy dla Ciebie "obumrzeć, aby żyć".

Dariusz Kowalczyk, jezuita

 

 

Jezus chce abyśmy nie żyli dla siebie ale dla Niego. Jeżeli bowiem będziemy żyli dla samych siebie, sami się będziemy prowadzić, nie pozwalając się prowadzić Jezusowi. A jeżeli nie pozwolimy Jemu nami kierować to jak spełnimy Jego wolę? Jeżeli więc miłując nasze życie nie spełnimy woli Pańskiej, jak wejdziemy do nieba? Musimy tylko przekonać się o istnieniu Jezusa w naszym życiu i o tym, że On chce dla nas jak najlepiej. Ziarnko umiera aby narodziła się roślina. Te słowa powiedział Jezus zwłaszcza o sobie. On umarł abyśmy żyli. My tak samo musimy "obumierać" z naszego życia, z naszego egoizmu, aby żyjąc w Bogu stać się rośliną która wyda owoce dla innych.

Robert Gujski
gujski@iprolink.ch, Lozanna (Szwajcaria)
(1)  17-3-1997


Wchodzisz ciezko po schodach.Stajesz u drzwi.Unosisz dlon nad klamka... ZATRZYMAJ SIE! Nie otwieraj tych drzwi - za nimi czai sie tylko dozywotni bol duszy,zal i wyrzut sumienia,ktorych nie ukoja zadne modly, spowiedzi i najciezsze pokuty...Daj wzejsc ziarnu i ciesz sie przyszlym plonem.Czy bedziesz miec odwage -kiedy przyjdzie pora-w oblicze PANA,dawcy Ziarna i wlasciciela Pola? Jestes tylko dzierzawca! Cofnij dlon,odstap od drzwi,zejdz ze schodow... ODEJDZ W POKOJU!

Andrzej ZOLTOWSKI
andrzej@rmt4.kmt.polsl.gliwice.pl, Gliwice (POLSKA)
(2)  20-3-1997


Fragment ten jest dla mnie bardzo istotny, rzeczywiscie mozna go rozumiec na rozne sposoby, ktory jest dobry? na pewno ten, ktory opiera sie na Bibli, i wskazuje na Jezusa jako na Tego, od ktorego przychodzi ratunek, gdyz to On wlasnie jest naszym Zbawicielem, ktory zbawia nas od naszych grzechow, od naszych pozadliwosci, ktore zyja w naszym ciele. Dlatego wlasnie mamy umrzec w naszej cielesnosci, jak to ziarnko, ktore gdy odrodzi sie na podobienstwo Jezusa, przez moc Boga, wyda obfity owoc, aby to co narodzilo sie z Ducha, mialo tez i zycie w Duchu, natomiast to co zyje w ciele by przeznaczone bylo na wczesniejsza lub pozniejsza smierc. Dlatego tak wazne jest zebysmy sie nawrocili calkowicie do Jezusa, jako jedynego ktory jest pewna droga ku zbawieniu i abysmy zrezygnowali z wlasnej cielesnosci, ktora oprocz ewidentnych przykladow egoizmu, kryje tez w sobie pokladanie nadziei nie w tym co duchowe, niewidzialne (Hebr.11:1), ale w ludziach, (czasami nawet juz martwych np. swieci ), rytualach, obrazach etc... Czyz nie jest cielesnym to ze szukamy oparcia w tym co cielesne? Tak wiec dlaczego tak czesto polegamy na naszych, wlasnych, cielesnych wysilkach? Co wiecej, co niektorzy przekonuja innych, ze tak wlasnie trzeba robic. Czy odmawiajac 50 razy 'zdrowaske' Bog spojrzy na mnie laskawszym wzrokiem? Jestem przekonany, ze nie, po pierwsze, szukamy pomocy nie tam skad ja tak naprawde dostac mozemy, po drugie znowu sklaniamy sie do mysli ze nasze wysilki implikuja pomoc Boza. Czyz nie sprowadza to Boga do roli naszego slugi, a przeciez to my mamy byc Jego slugami. Albo ktos moze powiedziec: pojde do zakonu, zaskarbie sobie przychylnosc Boga, czy tak jest? - chyba glownie przychylnosc ludzi, - bo Bog nie chce ofiary, ale milosierdzia. (Ozeasza 6:6) Chcemy poscic? , - ( Izajasza 58:3-11 ) oto jak Bog chce abysmy poscili.

pozdrawiam serecznie

Adam Slusarczyk
Adam.Slusarczyk@enst.fr, Paryz (Francja)
(3)  20-3-1997


Od paru lat czytam Pisma Swiete systematycznie - codziennie oddaje sie lekturze tekstu przeznaczonego na dany dzien. Posluguje sie przy tym najczesciej kalendarzykiem XX Werbistow. Bardzo, bardzo polecam te praktyke. Ja czytam Pismo Swiete najczesciej wieczorem na zakonczenie wszelkich innych lektur. Nastepna uwaga dotyczaca ostatnich rozwazan polega na tym, ze, moze zabrzmi to paradoksalnie i nie wszyscy sie z tym zgodza, ale jednak za malo uwagi sie zwraca na fundamentalny, moim zdaniem fakt, ze tu na Ziemi jestesmy tylko PRZEJSCIOWO i naszym celem jest NIE TO TUTAJ, tylko TAMTO - czyli zycie wieczne z Panem Bogiem. Niby kazdy chrzescijanin o tym wie, a jednak w wielu dyskusjach dochodzi sie do paradoksow probujac za wszelka cene uratowac szczescie w doczesnosci. Trzeba pamietac o tym, ze aczkolwiek czlowiek zyjacy dobrze w sensie chrzescijanskim nie musi koniecznie doswiadczac cierpienia, to jednak taka sytuacja moze sklaniac wylacznie do osobistej wdziecznosci pod adresem Pana Boga. Nie jest jednak taka sytuacja zadna zasada, ktora by usprawiedliwiala uzycie jej w argumentacji na temat np. slusznosci jakiegos postepowania. Na koniec uwaga mniej optymistyczna: Niestety, ja spotkalem ludzi, skadinad calkiem "correct", zalujacych, ze nie dokonali aborcji. Od calkiem bliskiego mi czlowieka uslyszalem bez jakichkolwiek ogrodek, ze inna jeszcze blizsza mi osoba pojawila sie na swiecie calkiem przypadkowo i wbrew woli rodzicow i ze wlasciwie byla tylko zrodlem klopotow. Szczesc Boze, Rafal

Rafal
ufkozubs@cyf-kr.edu.pl
(4)  21-3-1997


 

 

 


początek strony
(c) 1996-1997 Mateusz