Rekolekcje przed Zmartwychwstaniem

6 MARCA 2001, WTOREK

 

 

...tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do mnie bezowocnie, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa.
Iz 55, 10–11

Słowo Boże ma wielka moc. Przekonał się o tym Lewi — celnik, o którym słyszeliśmy przed trzema dniami. Przekonało się bardzo wiele osób przed nim oraz po nim. Czasem wystarczy jedno słowo, czasem kilka, czasem trzeba je słyszeć cale życie nim skruszy ono twarda powłokę ludzkiego serca. W tym wielkim wysiłku „dosłyszenia” Słowa Bożego sam Bóg przychodzi nam z pomocą. Posyła Swoje Słowo — Jezusa, który ma ważną misje do spełnienia, i — jak to mówi Izajasz — nie wróci do Ojca, nim nie użyźni ziemi. A uczyni to przez Swoja krew, która wola z ziemi do nieba głośniej niż krew Abla. Lecz nie jest to glos potępiający, to glos usprawiedliwiający. Bo w istocie takie jest zadanie Słowa Bożego: poruszyć twarda glebę ludzkiego serca, by krew Jezusa mogła ja użyźnić i przez to dąć jej usprawiedliwienie.

Nigdy nie wiadomo kiedy słowo dotknie naszej głębi i uzdolni nas do wydania owoców. Możemy się jednak na to przygotować — wystarczy otwarcie swoich uszu, dyspozycja, gotowość słuchania słowa. Nigdy nie będzie to 100% gotowości. Człowiek jest słaby, grzeszy i jego siły są niewielkie — same z siebie. Ale Bogu wystarczy nasze 80, 50 a nawet 30%. To wystarczy ale i tez jest niezbędne, gdyż Bóg pragnie naszych chęci i niewielkiego choć zaangażowania, mimo trudności...

Słowo Boże jest skuteczne, nie wraca, dopóki nie spełni swego posłannictwa — a misja Jego jest dać nam życie. I daje je każdemu, kto choć za nim westchnie.

A nasze słowo? Ma ono wielka moc. Do czego tej mocy używamy: do budowania czy tez niszczenia? Używamy słów raniących, czy tez kojących i leczących?

Słowa... tyle ich codziennie wypowiadamy, ale czy pamiętamy o tym, ze tez maja do spełnienia misje, i z każdego nieużytecznego słowa, na wiatr rzuconego będziemy zdawać sprawę?

Grzegorz Ginter SJ

 

 

 

 

 

 

na początek strony
© 1996–2001 Mateusz