Rekolekcje przed Zmartwychwstaniem

13 MARCA 2001, WTOREK

 

 

Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten, który jest w niebie.
(Mt 23,9)

W społeczeństwie można zauważyć pewien niepokojący fenomen. Naszą cywilizację charakteryzuje usilne dążenie do wyparcia śmierci. Nie należy o niej mówić, nie należy o niej myśleć, nawet jeśli się wie, że ona jest. Święto śmierci — pogrzeb jest sytuacją kłopotliwą, czymś, czego właściwie nie powinno być. Życie ukazuje się wciąż na nowo jako wiecznie młode i świeże, dzielne, pełne sukcesów i niejako niedostępne śmierci. I chociaż większość ludzi raczej nie sprzeciwia się fizycznej realności śmierci, w ich myśleniu przeważa często podświadome przekonanie, że śmierć dotyka tylko niektórych. Śmierć odbierana jest jako coś nienaturalnego. Człowiek niejednokrotnie próbuje nie dopuścić do siebie świadomości swego końca. Żyje tak zaabsorbowany codziennością, skoncentrowany na teraźniejszości, że traci z pola widzenia cel swego życia.

Skąd ten lęk przed śmiercią? Być może stąd, iż coraz więcej ludzi nie wie już po co żyje? Może niektórzy za bardzo zadomowili się już na ziemi? Być może czują, że po tamtej stronie jest pustka i nie ma tam nikogo? Może uważają się za sieroty, które nie wiadomo skąd się wzięły i dokąd zmierzają? „Byłoby naprawdę miło, gdyby istniał Bóg, który byłby zarówno stwórcą świata, jak i dobroczynną opatrznością i gdyby istniało życie przyszłe, ale jednocześnie jest to bardzo dziwne, że wszystko to jest właśnie tak, jak byśmy sobie tego sami życzyli” — tak wyrażał swoją obawę, a zarazem tęsknotę Freud. A może jednak przez opary tego lęku przebija do nas nadzieja spotkania z kimś rzeczywistym i Dobrym? Czy ta tęsknota, która przybiera postać utajonego lęku przed nicością — nie jest wołaniem o Ojca? Czy w głębi serca nie czujemy się dziećmi, chociaż wszystko wokół mówi nam, że to tylko nasze pobożne marzenie? Dopiero u kresu naszej wędrówki poznamy naprawdę Tego, od którego wyszliśmy. Bóg nie pytał się nas czy chcemy zaistnieć, czy nie; ale powrócić do Niego możemy jedynie dzięki wolnej decyzji.

Dariusz Piórkowski SJ

 

 

 

 

 

 

na początek strony
© 1996–2001 Mateusz