Rekolekcje przed Zmartwychwstaniem

16 MARCA 2001, PIĄTEK

 

 

W końcu posłał do nich swojego syna, tak sobie myśląc: „Uszanują mojego syna. Lecz rolnicy chwyciwszy Go, wyrzucili z winnicy i zabili.
(Mt 21, 37.39)

„Gdzie jesteś Boże?” — woła zrozpaczona matka, opłakująca ciężką chorobę swojego dziecka. „Gdzie byłeś Boże, kiedy wybuch bomby rozerwał mojego syna na kawałki?” „Gdzie był Bóg podczas Holocaustu, Kołymy, czystek etnicznych w Kosowie?” „Gdzie był Bóg podczas trzęsienia ziemi w Indiach, w Salwadorze?” „Dlaczego On milczy?” „Dlaczego się temu wszystkiemu przypatruje?” To są dramatyczne i gorzkie pytania. Czy myślisz Drogi Czytelniku, że udzielę Ci na nie wyczerpującej odpowiedzi? Może spodziewasz się, że stanę się adwokatem Boga, który postara się Go jakoś „wybronić”? Nic z tego. Nie odpowiem Ci. Dlaczego? Ponieważ podobnie jak Ty jestem wobec nich bezradny. Nie jestem mądralą, który wszystko wie. Nie mam zamiaru szafować uczonymi regułkami i wyjaśnieniami, jakby cierpienie nie było żadną tajemnicą. Wiem tylko jedno. Bóg przeżył to samo, przeżywając odrzucenie swego Syna. To samo zło uderzyło w Jezusa i zmiażdżyło Go.

Przez wieki głosiło się, że Bóg jest nieczuły, ponad wszelką zmianą oraz ludzkimi sprawami. Papież Jan Paweł II mówi natomiast o „niezgłębionym i niewypowiedzianym bólu Ojca”, który znalazł swe dopełnienie w męce Chrystusa. Człowiek wcale nie musiał postąpić z Jezusem tak, jak postąpił. Jednak Bóg zdecydował się na takie tragiczne rozwiązanie. Przyjął w swej wolności te wszystkie jęki, cierpienia, zło wszystkich czasów za nas. Na pytania więc: „Gdzie był Bóg na Golgocie?” można jedynie odpowiedzieć: „Był na krzyżu” „Gdzie był Bóg w Oświęcimiu?” — „W komorach gazowych.” Czy można to jakoś racjonalnie udowodnić? Myślę, że nie. Można jedynie stanąć pod krzyżem i długo się w niego wpatrywać. Możemy jedynie prosić o łaskę „zrozumienia” absurdu cierpienia tak, jak uczyniła to pewna młoda kobieta: „Panie, dlaczego skazałeś mnie na śmierć?( gdy okazało się, że cierpi na nieuleczalną chorobę) Wiem, Panie, że życia i śmierci nie możemy zaplanować tak jak nam się podoba. Ale jeśli chcesz, żeby to wszystko przeszło nam z mózgu do serca, musisz wziąć się do roboty. Sami nie damy rady.”

Dariusz Piórkowski SJ

 

 

 

 

 

 

na początek strony
© 1996–2001 Mateusz