Rekolekcje przed Zmartwychwstaniem

24 MARCA 2001, SOBOTA

 

Rozprostowanie nóg

Panie, miej litość dla mnie grzesznika.
Łk 18, 9–14

Dwóch ludzi przyszło do świątyni, aby się modlić. Jeden, zachwycony własna doskonałością, z „wdzięcznością” opowiadał Bogu o grzechach innych. Nie spotkał Pana. Drugi, zaszyty w najskrytszym kąciku bił się w piersi i mówił o swojej słabości prosząc o miłosierdzie. Ten spotkał Pana i odszedł usprawiedliwiony.

1. Wydaje się to nieprawdopodobne, jak często rodzi się w naszym sercu poczucie własnej doskonałości. Jaki jestem wspaniały!. Rzadko się do tego przyznajemy, ale dobrze być w życiu KIMŚ. W życiu duchowym poczucie bycia KIMŚ to prawdziwa katastrofa. Nawet jeśli kiełkuje ono dopiero w najskrytszym zakamarku naszym sercu, to trzeba zdać sobie sprawę, że oto znowu płyniemy na mieliznę.

Dobrym barometrem tych niebezpiecznych procesów jest rytualizm. Znowu działamy jak automaty, tyle że „pobożne”. Życie traci blask i nudzi. Przestrzegamy prawa z faryzejską dokładnością, ale go nie wypełniamy. Pobożnie plotkujemy wieczorami, pobożnie osądzamy bliźnich zwłaszcza czerwonych i mojżeszowych. Mamy tysiące planów, jak zburzyć i żadnego pomysłu na budowanie jedności. Przesiadujemy z lubością w getcie własnej doskonałości, jak w kochającej rodzinie.

2. Właściwie wszystko trzeba zacząć od początku. Z wyżyn własnej doskonałości nie dostrzeże się wiele. Z czasem zupełnie traci się kontakt z rzeczywistością. Znowu trzeba się uczyć słuchania i patrzenia. Pod wieloma względami jest nawet trudniej niż poprzednio. Nie niesie nas wiara i miłość, lecz pusta ideologia, w której chcemy zamknąć świeżość Ewangelii.

3. Trudno przyjąć nam prawdę, że jesteśmy grzeszni. Nie chodzi tu oczywiście o ciągłe oskarżanie się przed Bogiem. Wychwalanie własnej grzeszności jest innym rodzajem duchowego ekshibicjonizmu.

Czasami chcemy sami zasłużyć na własne zbawienie, tak jakbyśmy gardzili Ofiarą Jezusa. Chcemy byś samowystarczalni. Czyż raczej nie powinniśmy cieszyć się, z tego, że jesteśmy narzędziami nieużytecznymi w ręku Wszechmogącego Boga. On najlepiej wie, jak ma tego narzędzia używać.

Wraz ze świadomością bycia grzesznikiem odkupionym przez Ofiarę Chrystusa, rodzi się coraz głębsze przekonanie o wielkiej miłości Dobrego Boga, który Syna Swego dał, abyśmy życie mieli, dzięki Niemu. Rodzi się wtedy najpiękniejsza modlitwa, prośba pełna zaufania: Ty, Panie sam działaj.

Paweł Szpyrka SJ

 

 

 

 

 

 

na początek strony
© 1996–2001 Mateusz