Radiowe pogadanki biblijne

 

Dwa królestwa

 

Podział

Po długich wahaniach i staraniach powstało królestwo, a pierwszym namaszczonym władcą został Saul, król tragiczny, zastąpiony przez Dawida. Tego z kolei zastąpił jego syn, Salomon, który zwieńczył jakby heroiczny czas dziejów Królestwa, jednocześnie zasiewając nasiona klęski. Czas, w którym Salomon był królem w Jeruzalem nad cały Izraelem [obejmował] czterdzieści lat. Salomon spoczął ze swoimi przodkami i został pogrzebany w Mieście Dawida, swojego ojca. Po nim królował jego syn, Roboam. (1 Krl 11,42)

I teraz zaczęła się prawdziwa walka o władzę. Polacy, jakże was kocham i rozumiem -- taki sam jestem -- jakże jesteśmy naiwni. Wyobrażamy sobie w naszych najgłębszych marzeniach władcę absolutnego i niepokalanego, który nie podlega żadnym naciskom zewnętrznym, który jest sprawiedliwy i miłosierny zarazem. Takiego na ziemi nie ma, taki jest tylko Bóg.

Mówiłem już, że Pan Bóg powiedział Salomonowi, iż na skutek jego grzechu monarchia nie przetrwa życia jego następcy. Tak też stało się w rzeczywistości -- nastąpił podział pomiędzy plemionami. Od Południowego Królestwa Judy (wraz z niewielkim terenem zajętym przez pokolenie Beniamina) odłączyło się dziesięć innych plemion, tworząc Królestwo Izraela.

Jak do tego doszło? Musimy się cofnąć jeszcze do czasów panowania Salomona. Otóż przy pracach budowlanych prowadzonych przez Salomona, dozorcą czy namiestnikiem dla robotników okresowych z pokolenia Józefa został mianowany Jeroboam; autor Księgi Królewskiej charakteryzuje go zwięźle, mówiąc iż był to mąż silny i wartościowy. W tym czasie jego matka była już wdową, ojciec zaś wywodził się z pokolenia Efrata. Nie jest jasne jego pochodzenie społeczne -- prawdopodobnie był to ubogi, uzdolniony, przedsiębiorczy i ambitny młody człowiek, w rodzaju tych, którzy wybijają się na każdym miejscu, na którym ich postawić. Salomon go dostrzegł i dlatego właśnie ustanowił przełożonym nad wszystkimi pracownikami przymusowymi z domu Józefa (1Krl 11,28).

W pewnym momencie jednak zaistniał konflikt pomiędzy młodym urzędnikiem królewskich a monarchą, konflikt ciekawy i niejednoznaczny. Z jednej strony chodziło o niezrozumiałą dla nas bliżej sprawę związaną z pracami niwelacyjnymi wykonywanymi w Jerozolimie pomiędzy wzgórzem Moria a Górą Syjonu. Nie wiadomo jednak -- i tu jest druga sprawa -- jak ten konflikt by się potoczył, gdyby Joroboamowi nie wszedł w drogę prorok. To wejście w drogę należy rozumieć zgoła dosłownie -- spotkał on bowiem w czasie samotnej wędrówki proroka z Szilo, imieniem Achija. Ten zwrócił się do Jeroboama, ale zanim przemówił słowami, przemówił gestem. Był oto okryty nowym płaszczem. Na widok nadchodzącego Jeroboama prorok zdjął płaszcz, a następnie podarł na dwanaście części, z których dziesięć wręczył młodzieńcowi. I wygłosił do Jeroboama takie słowa: weź te dziesięć części, oznaczają one bowiem dziesięć pokoleń, nad którymi wyznaczam cię władcą. Dwa pokolenia pozostają dalej przy Salomonie i domu (czyli potomstwie) Dawida, ale ty będziesz panował na północy kraju.

Pamiętamy już podobne wydarzenia, wskazujące na pewną dwutorowość sposobów powoływania na królów -- Samuel najpierw w tajemnicy namaścił Saula czy następnie Dawida, a potem tak jakoś się stało, że na zupełnie innej drodze doszli oni do panowania. Podobnie i teraz -- prorok, z wezwania i nakazu Bożego ogłasza, co ma nastąpić, ale nie w płaszczyźnie życia publicznego, lecz religijnego. Ciekawe także, iż ogłoszeniu Bożego wyroku towarzyszy gest. Prorocy często takie gesty będą wykonywali, ukazują one w plastyczny sposób sens przekazywany także słownie.

Nic jednak nie mogło się ukryć przed uszami i oczami króla, jak na starożytnym Wschodzie nazywano szpiegów królewskich, bowiem już następne zdanie omawianego przez nas rozdziału, wiersz następujący zaraz po zakończonej mowie proroka, informuje nas, iż Salomon usiłował zgładzić Jeroboama, ale Jeroboam wstał i uciekł do Egiptu, do Sziszaka, króla egipskiego, i przebywał w Egipcie do śmierci Salomona (11,40). Jak widzimy, już starożytność znała instytucję zbiegów politycznych.

W międzyczasie Salomon zmarł i władza przeszła w ręce jego syna Roboama. Ten, bez żadnych konfliktów przejąwszy zgodnie z wolą ojca, władzę w Jerozolimie, zwołał następnie spotkanie dziesięciu północnych plemion do Sychem. Było to miejsce pochowania Józefa i tradycyjne niejako miejsce spotkań tych plemion. Chodziło oczywiście o uzyskanie inwestytury od tych plemion na sprawowanie władzy także i nad nimi, tak jak to czynił Dawid i Salomon.

Na wieść o śmierci Salomona przybył z wygnania Jeroboam, a widać był znany ze swoich poglądów, bowiem nastawieni buntowniczo przedstawiciele plemion północnych wraz z nim przybyli na spotkanie z Roboamem.

I teraz rozegrał się dramat podziału.

Izrael i Juda

Konfrontacja zaczęła się od początku, bowiem konflikt był rzeczywiście nabrzmiały. Pamiętamy, że Salomon, pragnąc kontynuować wielkie prace publiczne, nałożył na poddanych ciężkie podatki oraz obowiązek przymusowej pracy. Prace jednak były skoncentrowane wokół Jerozolimy i mniej służyły plemionom północnym. Powiedzieli więc oni teraz Roboamowi: Twój ojciec nałożył na nas zbyt wielkie ciężary, jeżeli więc teraz ty chcesz panować nad nami, musisz koniecznie ulżyć naszej doli i nie możesz tyle samo od nas wymagać. Jeżeli tak się stanie, gotowi jesteśmy uznać twoje panowanie (1 Krl 12, 4).

Roboam w rokowaniach chciał zyskać na czasie, dlatego rozpuścił zgromadzenie, nakazując mu przybycie po trzech dniach, gdy on, zasięgając rady doradców, udzieli im odpowiedzi. To, co nastąpiło jest znakomitą lekcją dla polityków. Roboam, ambitny młody człowiek, żywił z pewnością marzenie umocnienia chwały swojego ojca, chciał się stać jeszcze wspanialszym, jeszcze bogatszym Salomonem. Niby zasięga rady, ale już z góry wiedział, jak ma postąpić.

Obok uznanej przez tradycję rady starszych, których zdania musiał zasięgnąć, Roboam zebrał wokół siebie drużynę młodych paniątek. Zapytani o zdanie starsi radcy zalecali działanie roztropne, raczej wychodzące naprzeciw oczekiwaniom buntowników. Należało wiele obiecywać, oczywiście w sposób do niczego nie obowiązujący, ale zmierzający do uśmierzenia jawnego buntu.

Innego zdania byli młodzi doradcy: należy zwiększyć ciężary. Odpowiedz tak: Mój ojciec chłostał was biczem, a ja będę was chłostał knutami (12,11). Nie trzeba wielkiej przenikliwości, aby przewidzieć, jaka będzie reakcja. Przedstawiciele północnych plemion rozeszli się do swoich domów. Następny ruch należał do Roboama i ten go wykonał. Wysłał mianowicie Adorama, kierownika nad przymusowymi pracami, aby wyznaczył zadania dla poszczególnych plemion. Jednak bunt był już otwarty -- wysłannik króla jerozolimskiego został obrzucony kamieniami i zginął pod ich uderzeniami. Król zaś Roboam pospiesznie wsiadł na rydwan i uszedł do Jerozolimy. [W ten sposób] Izrael odmówił posłuszeństwa domowi Dawidowemu aż do dnia dzisiejszego. (12,18).

Gdzieś około roku 930 Królestwo Izraela, królestwo północne, oddzieliło się od południowego Królestwa Judy. Spoglądam na mapę Ziemi Świętej -- nieco ponad Jerozolimą przeprowadzona jest mocna kreska, wyznaczająca granicę pomiędzy dwoma państwami. Rozłam stał się faktem.

Schizma religijna

Po obwołaniu przez plemiona północna Jeroboama za swojego króla, Robaom, król judzki powrócił do Jerozolimy z zamiarem przygotowania karnej wyprawy, która by siłą przywróciła jedność Salomonowego dziedzictwa. Jednakże interwencja proroka (widzącego, jak proroków nazywa Biblia) zapobiegła temu. Otóż Pan, który coraz częściej będzie przemawiał przez proroków niż przez królów, przemówił do męża Bożego, Szemai, i kazał słowa te dokładnie powtórzyć Roboamowi: nie wolno wam walczyć z braćmi, bowiem to Ja sprawiłem, że jesteście teraz podzieleni, a stało się dla ukarania grzechu i niewierności Salomona.

Jednakże za rozłamem politycznym szybko nastąpił także i podział religijny. Jeroboam znalazł się w nieciekawej sytuacji -- oto ogłosił polityczną niezależność, ale względy religijne skłaniały nadal wyznawców Jahwe, mieszkających w północnym królestwie, do odbywania pielgrzymek do Jerozolimy, do świątyni Jahwe, celem złożenia tam ofiar. Powiązanie czynników religijnych z politycznymi nie jest wymysłem nowoczesnym, Jeroboam myśli przede wszystkim jako władca, sprawy religijne są dla niego drugorzędne. Ponieważ sytuacja w jakiej się znalazł -- centrum kultu religijnego jego poddanych znajdowało się w królestwie rywalizującym z jego własnym -- postanawia temu zaradzić. Jak? Iście po królewsku, dekretując nowy kult: Dość już waszego chodzenia do Jerozolimy. Oto bogowie twoi, Izraelu, którzy cię wyprowadzili z ziemi egipskiej. I postawił jednego cielca w Betel, a drugiego przekazał do Dan (1 Krl 12,28).

Zarówno Betel jak i Dan były starymi miejscami kultowymi, w których Izraelici po podbiciu Kanaanu oddawali cześć Jahwe, niby więc nic się nie stało. Jeroboam nakazał przecież ten sam kult Boga Jahwe, który wyprowadził swój naród z domu egipskiej niewoli. Ale od tego czasu sytuacja się zmieniła. Wysiłek Dawida zmierzał do centralizacji kultu i w ogóle życia religijnego wokół świątyni, bowiem ten kult pomagał lepiej przetrwać wierze w Jednego Boga. Pamiętamy Kanaanejczyków, z którymi Izraelici się wymieszali zamieszkując Ziemię Obiecaną. Byli oni wyznawcami starożytnej religii kosmicznej, uznającej wielość boskich istot, którym należy oddawać kult.

Dlatego widać wyraźnie stanowiska autora Pierwszej Księgi Królewskiej, której stronnice teraz właśnie przerzucamy, stanowisko bardzo niechętne, by nie powiedzieć pogardliwe wobec północnego króla, który dla niskich, politycznych pobudek ważył się zniszczyć religijną jedność plemion izraelskich.

No i te złote cielce! Już raz przecież Izraelici odlali u stóp Góry Synaj złotego cielca, co spotkało się z gwałtownym sprzeciwem Mojżesza, który w tym przedstawianiu Boga na obraz i podobieństwo zwierzęcia dopatrzył się -- jak najsłuszniej zresztą -- reliktów starej pogańskiej religii. A oto znowu złote cielce stają w sanktuariach, aby wobec nich Izraelici mieli oddawać cześć Bogu Jahwe!

Nie na tym koniec. Jaroboam postawił świątynie wyżyn (12,31). Cóż to było takiego? Nic innego jak pozostałości, jak się okazuje żywe pozostałości, dawnych kultów kanaanejskich. Wyżynami nazywano wzniesienie, naturalne bądź też sztuczne, na których Kananejczycy oddawali kult swoim bogom, składali ofiary mające zapewnić dobre zbiory, gdzie oddawano także czcili zmarłych przodków oraz uprawiali prostytucję sakralną. Postawienie przez Jeroboama świątyń wyżynnych oznaczało odejście od ścisłego jahwizmu na rzecz bardzo synkretycznej religijności.

Drugim z grzechów izraelskiego króla było ustanowienie kapłanów spoza pokolenia Lewiego, które posiadało niekwestionowany dotychczas przywilej służby świątynnej. I znowu zadecydowały o tym czynniki polityczne.

 

*

Jahwe jednak upomniał się o swoje prawa. Do Betel, miejsca, gdzie rezydował władca północny, przybył mąż Boży z Judy, czyli kraju południowego. To określenie niezwykle dostojne -- mąż Boży -- odnosi się wyraźnie do proroka, mającego prawo przemawiania w imieniu Pana. W obecności króla w mocnych słowach protestował przeciwko ustanowieniu schizmatyckiego kultu, przepowiadając, iż ołtarz w Betel rozpadnie się i rozsypie się w popiół. Jeroboam nie mógł sobie pozwolić, aby ktoś w jego obecności podważał tak mocno jego własne decyzje, stąd pełen zagniewania krzyknął, ręką wskazując na męża Bożego "pochwyćcie go". Tu jednak przeliczył się -- nie z prorokiem walczył, lecz Tym, który go posłał. Ręka Jeroboama uschła i nie mógł jej cofnąć do siebie, natomiast ołtarz rozsypał się w perzynę natychmiast. Król, przerażony, począł błagać proroka o modlitwę do Boga Jahwe, aby uwolnił go z takiej pułapki. Jahwe ulitował się nad królem.

Nie na wiele się to jednak zdało, bowiem król i tak nie powrócił ze złej drogi, dalej ustanawiał kult na wyżynach i powoływał fałszywych kapłanów. Dramat rozdarcia się pogłębiał.

o. Jan Andrzej Kłoczowski OP

 

NASTĘPNY ODCINEK:
Sędziowie

 

 

 

na początek strony
© 1996–2001 Mateusz