Radiowe pogadanki biblijne

 

Gedeon

 

Jednym z najbardziej znanych sędziów, tylko nieco mniej popularnym od słynnego Samsona, jest Gedeon. Opowiedzmy jego dzieje.

Czas był zły, bowiem zaciążyła ręka Madianitów nad Izraelem. Ich rabunkowe napady bardzo dawały się Izraelczykom we znaki, bowiem nie pozostawiali w Izraelu żadnej żywności — ani jednej owcy, ani jednego wołu czy osła. Byli rzeczywiście jak szarańcza.

Ale głównego zła dopatruje się Księga Sędziów nie w tych niedogodnościach i niedolach fizycznych. Pan wysłał do synów Izraela proroka o nieznanym imieniu, który głosił konieczność nawrócenie — nie lękajcie się bożków Amorytów, na których ziemi mieszkacie (Sdz 6,10). Ciekawe słowa, bowiem zwracają uwagę na motywy, jakimi kierowali się przedstawiciele niewiernego narodu, gdy składali swoje ofiary Baalowi i Asztarte, bogom ludów Kanaanejskich. Kierowali się lękiem — siłę bogów „cudzych” uważali za diabelską, szatańską; na wszelki wypadek lepiej było udobruchać te siły, aby nie szkodziły.

Tutaj wkracza na scenę Gedeon. Poznajemy go w okolicznościach niezwykłych: oto odwiedził go niezwykły i tajemniczy gość — Anioł Jahwe. To określenie oznacza w gruncie rzeczy samego Boga, jedynie przez wzgląd na zakaz wypowiadania przez wierzących głosem imienia Boskiego używano określenia „Anioł Jahwe” jako imienia zastępczego dla samego Boga. Tak więc przybył Anioł Jahwe i usiadł pod terebintem znajdującym się w Ofra, a należącym do Abiezeryty Joasza. Jego syn Gedeon młócił właśnie pszenicę w tłoczni. Powód młócki był bez mała polityczny — aby ukryć ją przed Madianitami.

Pomiędzy Aniołem Jahwe a Gedeonem rozwija się rozmowa, ten ostatni bowiem wziął niezwykłego gościa za całkiem zwyczajnego wędrowca, który zmęczony podróżą przysiadł sobie w cieniu przydrożnego drzewa. Wiele takich rozmów znajdujemy na kartach Biblii i posiadają one pewien rytm. Anioł pozdrawia Gedeona uprzejmie — Jahwe z tobą, dzielny wojowniku. Gedeon poczuł się dotknięty tym pozdrowieniem, bo czynność, przy której zastał go tajemniczy nieznajomy bynajmniej nie świadczyła o tym, iż Jahwe jest rzeczywiście ze swoim ludem — młócił przecież pszenicę, aby ją ukryć przed prześladowcami. Jest jednak prawym Izraelitą i pamięta, co uczynił Pan swojemu narodowi. Powiada więc do Nieznanego: gdyby Pan był rzeczywiście z nami, to czy wydarzyłoby się to wszystko? Ten, który wywiódł naród z Egiptu ręką mocną, teraz opuścił swój naród i wydał w ręce Madianitów.

Wtedy usłyszał słowa, które go zdumiały: Idź z tą siłą, która cię ożywia i wybaw Izraela z rąk Madianitów. Oto Ja ciebie posyłam! (6,14). Kto? Gedeon nie może się z tym pogodzić, jest przecież niskiego rodu: mój ród jest najmniejszy w szczepie Manassego, a ja najmniej znaczę w domu mojego ojca.

Odkrywamy tajemnice biblijnego powołania. Do wielkich czynów powołuje Pan nie tych, którzy posiadają zalety rzucające się w oczy, ale często właśnie słabych i niepozornych. Siła jest nie w ludzkich mięśniach czy woli, ale w łasce — Jeżeli ja będę z tobą, pobijesz Madianitów, jak gdyby to był jeden mąż. Gedeon zaczyna rozumieć, że dzieje się coś niezwykłego, ale chce potwierdzenia tożsamości Tego, którego widzi. Zwraca się z pokorną prośbą o znak na dowód tego, że to Ty sam rozmawiasz ze mną.

Nie zostaje dopowiedziane, kim jest ów „Ty”, do którego zwraca się Gedeon, ale jego propozycja świadczy, że zaczyna się domyślać, z Kim ma do czynienia. Prosi oto Tajemniczego Nieznajomego, aby pozostał przez chwilę, dopóki Gedeon nie powróci, aby złożyć ofiarę. Ofiary zaś składa się tylko Bogu! Anioł Jahwe zgodził się: poczekam, aż przyjdziesz! Gedeon poszedł przygotować ofiarę — koźlę, przaśniki z jednej efy mąki oraz rosół. Gdy powrócił, usłyszał rozkaz, aby ofiary te postawić na pobliskiej skale. Gdy to uczynił, Anioł dotknął ich końcem swojej laski i oto ogień wzniósł się ze skały i strawił mięso i przaśniki.

Tak więc poznał Gedeon, kim był Nieznajomy. Ogarnęło go przerażenie, wiedział bowiem, że człowiek nie może zobaczyć Boga i pozostać przy życiu. Biada mi, Panie mój, Jahwe, widziałem bowiem Anioła Jahwe twarzą w twarz. (6,22). Pan jednak go uspokoił, nie spotka go żadna kara, nie umrze.

Ale przywilej zobaczenia Jahwe związany jest zawsze z koniecznością dopełnienia misji — tak było i tym razem. Gedeon ma udać się do domu ojca i zburzyć stojący w pobliżu ołtarz Baala, kanaanejskiego bóstwa płodności, małżonka Asztarte, symbolizującej Matkę-ziemię. Gedeon to uczynił, ale bojąc się rodziny swego ojca, jak również i innych mieszkańców miasta, zrobił to nie w dzień, ale w nocy. Nie na wiele się to jednak zdało, bowiem mieszkańcy, oburzeni i zaniepokojeni zemstą kapryśnego bóstewka, szybko ustalili sprawcę — Gedeon, syn Joasza. Tłum zażądał śmierci śmiałka, jednak ocalił go ojciec, przejęty odważnym czynem syna. Obrona była przebiegła — otóż jeżeli Baal został obrażony, to niech sam walczy o swoje prawa. Niech dowodem jego boskiej mocy stanie się to, że ją okaże. Baal jednak nie zrobił nic, był bowiem nicością, jak mówi Biblia. Historia Gedeona zaczęła się więc zwycięstwem, poniesionym we własnym domu. Przyjdzie mu jednak prowadzić naród do zadań jeszcze trudniejszych.

Był do gest prorocki — gdy będziemy na kartach Biblii spotykali proroków, zauważymy, iż ich zasadniczym powołaniem było przemawianie do ludu, aby oczyścić go z kultów obcych wierze w Jednego Pana. Dlatego biblijni bohaterowie wykonują często gesty, które mają wartość symboliczną, odkrywają przed widzami jakiś nieznany im, nieprzewidywalny sens — obalenie posągu bóstwa bardziej przemawiało do zabobonnych Izraelitów, którzy obawiali się natychmiastowej zemsty Baala, niż wiele teoretycznych rozważań i przekonywań, mających przypomnieć narodowi jego pełną religijnej chwały przeszłość.

Ale gdy się to wszystko działo, kiedy Gedeon walczył „z wrogiem wewnętrznym”, wszyscy Madianici wraz z Amalekitami i synami Wschodu zgromadzili się razem, przeprawili się przez Jordan i stanęli obozem na równinie Jizreel. (Sdz 6,33)

Wtedy dzieje się coś zdumiewającego — Duch Jahwe zawładnął Gedeonem (6,34). Pismo święte ostrożnie używa takich określeń. Duch Boży unosił się nad wodami u początku stworzenia. Duch Boży ogarnął Mojżesza, uzdalniając go do prowadzenia Ludu drogami historii. Duch Pana, duch Jahwe, spoczął już na jednym z pierwszych sędziów, na Otnielu. W wypadku Gedeona wyrażenie jest jeszcze mocniejsze — „ogarnął go”. Podobno język hebrajski używa w tym miejscu słowa mającego znaczenie 'przyoblekł'. Gedeon był synem prostego chłopa, który zostaje powołany bez żadnego przygotowania do przewodzenia narodowi w trudnych chwilach doświadczeń.

Nic nie wskazywało na to, iż Gedeon będzie bohaterem. Biblia nie buduje mitologicznych opowieści, które by wskazywały na liczne znaki, jakie od dzieciństwa towarzyszyły bohaterowi, naznaczając go niezwykłą cudownością. Przypomnijmy, jak poznajemy Gedeona — anioł Jahwe przybył do niego, gdy Gedeon młócił właśnie pszenicę w tłoczni, aby ukryć ją przed Madianitami (Sdz 6,11). Doprawdy, żydowski bohater przypomina polskiego chłopa, młócącego zboże w tajemnicy przed Niemcami, nie chce go bowiem oddawać na kontyngent.

Ale odkąd duch Jahwe zawładnął Gedeonem, staje się nowym człowiekiem. Nie jest już przestraszonym i ostrożnym chłopem, staje się pełnym rozmachu i chytrości przywódcą politycznym i wojennym. Zagrzmiał on [Gedeon] na rogu, tak że Abiezer został powołany do pójścia za nim. (6,34). Zaraz też wysyła wszędzie posłańców, aby zebrali lud, który musiał stanąć w obronie swych siedzib i zbiorów.

Runo Gedeona

Zanim przystąpią do walki, Gedeon pragnie uzyskać znak potwierdzający, iż Pan będzie z nimi razem w boju. Powiada: rozłożę owcze runo (skóra z wełną) na klepisku na całą noc. Jeżeli rano będzie ono mokre, a ziemia obok będzie sucha, to będzie dla mnie znak, że błogosławi Pan Izraelowi w walce z Madianitami. I stało się tak. Gedeon powstawszy wziął runo i wyżął je, napełniając czarę wodą. Ale Gedeon był uparty. Przepraszając Boga — Niech się nie rozpala gniew Twój przeciwko mnie, jeżeli raz jeszcze przemówię (6, 39), prosi o powtórzenie znaku, ale teraz na odwrót: niech tym razem będzie suche tylko runo, a całą ziemię niech pokryje rosa. Bóg jest cierpliwy i spełnił prośbę — następnego ranka cała ziemia pokryta była rosą, a pośrodku klepiska leżało suche owcze runo.

Ten znak owczego runa i natręctwo Gedeona pobudziły komentatorów. Nie znam klasycznych interpretacji żydowskich, ale pamiętam, iż św. Augustyn potępiał brak wiary Gedeona, któremu nie wystarczył jeden wyraźny znak Boskiej Opatrzności, ale chciał jego powtórzenia.

Inaczej wielki teolog greckiego Kościoła — Orygenes. Natarczywość z jaką Gedeon domagał się znaku, nie była dla niego naganna, bo Bóg wysłuchał i jednej, i drugiej prośby, a nie stałoby się tak, gdyby Gedeon domagał się czegoś złego. W homilii o Księdze Sędziów Orygenes pisze: Trzeba przyznać, że wyjaśnienie takie wypracowali dla nas przodkowie; ponieważ jednak, zgodnie z przekazem Pisma, usłyszawszy słowo od mędrców powinniśmy je pochwalić i dodać do niego coś od siebie ( s. 177). I Orygenes dodaje słowo od siebie — ten człowiek modlitwy często powracał do psalmów, szczególnie do psalmu 71 (72), gdzie czytamy:

Będzie jak deszcz spadający na trawę

jak rzęsista ulewa, co nawadnia ziemię.

Chrześcijański mędrzec, czytający Pismo miał zawsze w pamięci Chrystusa, który jest pełnią objawienia. Słowa psalmu, jak i natarczywe wołania Gedeona, stanowiły zapowiedź tego, co miało się dokonać wraz z przyjściem Sprawiedliwego. To On sam jest ową rosą, która nawilża spragnioną ziemię, przywraca jej płodność.

Stary polski zwyczaj każe wiernym w grudniowe, adwentowe poranki wędrować do kościoła na mszę, zwaną „roratami”. Nazwa ta bierze początek od słów łacińskich rorate coeli desuper — niebiosa spuście rosę, niech z nią spłynie na ziemię Sprawiedliwy. Tak oto, ze wzgórz Palestyny zawędrowaliśmy pod polskie strzechy. Ale w ręku mamy tę samą księgę, która opowiada dzieje Przygody, w której człowiek mówi do Boga, a Bóg kieruje jego krokami.

Bochen chleba przeciw namiotowi

Pozostawiliśmy bohatera naszej ostatniej rozmowy — Gedeona, na klepisku, spoglądającego na cud — rosa pokryła całą ziemię, pozostawiając nietknięte owcze runo. Było to spełnienie prośby o Boski znak, który napełnił odwagą serce wojownika. Wstawszy rankiem zebrał przybyłych do niego wojowników izraelskich, by wyruszyć przeciw Madianitom. Ale nie była to zwyczajna wojna plemienna, nie tylko ręce ludzi kierowały biegiem wypadków. Gedeon słyszy dziwne słowa Pana, który każde mu rozpuścić część wojska.

Przyczyna, dla której Bóg tego wymaga, nie płynie z przesłanek strategicznych, lecz teologicznych. W wypadku zwycięstwa, co mogłoby być dość łatwe ze względu na liczbę wojowników, ci ostatni chętnie chełpiliby się mówiąc „Moja to ręka wybawiła mnie” (7,2). Dlatego Gedeon otrzymuje od Pana rozkaz, aby ogłosił publicznie, iż kto boi się walki i odczuwa lęk, niech wraca do domu i uchodzi przez góry Gilead (7,3). Po tych słowach większość powróciła do domów, pozostało jednak dziesięć tysięcy.

Nawiasem tylko warto wspomnieć, że bibliści przestrzegają czytelników przed zbyt dosłownym traktowaniem biblijnych liczb. Pamiętajmy — autorami ludzkimi świętego tekstu byli ludzie Wschodu, dla których liczba ma przede wszystkim znaczenie negocjacyjne, a nie informacyjne.

Bóg powiada do Gedeona, że to jeszcze zbyt wielka liczba i każe wojowników poddać próbie: Sprowadź ich nad wodę, a wypróbuję ich tam wobec ciebie(...) Każdego, kto będzie chłeptał wodę językiem, jak chłepcze pies, pozostawisz oddzielnie, oddzielnie zaś każdego, kto uklęknie, aby się napić (7,4.5b). Takich, którzy pili jak psy, znalazło się trzystu wojowników, i tych wskazał Pan, iż mają pozostać w gotowości bojowej, resztę zaś miał Gedeon rozpuścić.

Dlaczego? Można zamiar boski tłumaczyć różnie. Jedni zwracają uwagę na to, iż owi pijący na sposób psów pochylali się nad źródłem, nabierając wodę w dłonie i chłepcąc ją językiem, byli bardziej gorliwi, bowiem czynili to pospiesznie, tak by w każdej chwili być gotowym do walki. Więc tylko ci byli godni walczyć, bowiem byli gorliwi.

Inne tłumaczenie wyjaśnia, iż próba zasadnicza była nie tyle sprawdzianem kwalifikacji militarnych Izraelitów, ale ich wiary — trzeba bowiem ogromnej ufności, aby w małej licznie ruszyć na wroga. Ale dlaczego mieli pozostać ci, co chłeptali jak psy? W świecie starożytnym, także biblijnym, pies nie cieszył się poważaniem, był zwierzęciem pogardzanym, wręcz nieczystym (Wj 22,30). Dlatego też wybrani zostali ci, którzy okazali się godni najwyższej pogardy, aby okazało się, że zwycięstwo nie jest dziełem ludzkiej siły czy przemyślności, ale uczyniła je ręka Pana. Nie może więc powiedzieć człowiek: Moja ręka mnie wybawiła (7,2). Jeżeli taka interpretacja jest prawdziwa, a skłonny jestem tak sądzić, to jesteśmy bardzo blisko sensu słów, wypowiedzianych po stuleciach przez św. Pawła: Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć (1 Kor 1,27).

Pozostało trzystu wojowników i z nimi Gedeon przystąpił do walki.

Pełne zaufanie Panu nie wyklucza posługiwania się ludzką roztropnością. Podstawą każdego działania wojennego jest dobra informacja o prawdziwym stanie przeciwnika, zarówno jego ilości, jak uzbrojeniu oraz — co ważne — stanie jego ducha. Stąd waga wywiadu, doceniana od zawsze w sztuce wojskowej. Metody zdobywania informacji nie były szczególnie wyrafinowane. Po prostu Gedeon wraz ze swoim sługą Purą udał się aż do przedniej straży Madianitów, którzy zalegli obozem, liczni jak szarańcza. Gedeon przybliżył się do jednego z namiotów, aby podsłuchać o czym wrogowie rozmawiają ze sobą. Traf — albo i nie traf! — sprawił, że właśnie jeden z madianickich wojowników opowiadał swój sen: Ogromny bochen chleba jęczmiennego toczył się do obozu Madianitów, dotarł do namiotu i uderzył weń, tak że [namiot] upadł, a nawet wywrócił się dołem do góry i zapadł się namiot.

Gedeon już wiedział, co znaczy ten sen i dlaczego Pan spuścił go na przeciwnika. Bochen chleba to Izrael, będący teraz ludem osiadłym, rolniczym, stanowiącym łatwy łup dla plemion koczowników, jakimi byli Madianici. Atrybutem tych drugich był namiot. Jak bardzo zmieniły się czasy — niegdyś to właśnie patriarchowie byli wędrowcami, to przodkowie wędrowali po pustyni. Ale gdy dotarli do Ziemi Obiecanej, gdy zaczęli uprawiać rolę i żyć nie tyle z hodowli, co z rolniczego trudu — ich atrybutem stał się już nie namiot, lecz bochen chleba.

Gedeon okazał się nie tylko mężem głębokiej wiary, ale i wytrawnym dowódcą. Trzystu swym wojownikom dał do rąk trąby z rogów oraz opróżnione dzbany. Głęboką nocą zbliżyli się niezauważeni do namiotów madianickich, zaczęli dąć w trąby i tłuc opróżnione dzbany. Powstał niebotyczny hałas, co spowodowało natychmiastową panikę w obozie najeźdźców, których duch bojowy i tak zresztą był już nadwątlony, skoro mieli tak katastroficzne sny. Izraelici więc dęli w trąby i rogi, tłukli dzbany, a Madianici w panice poczęli w ciemnościach, porażeni lękiem, nacierać na siebie wzajemnie z mieczami, w bałaganie biorąc swych współplemieńców za nieprzyjaciół. W panicznym strachu rzucili się do ucieczki. Sukces Gedeona był jednoznaczny.

Walne zwycięstwo, poniesione przy tak nikłych środkach militarnych, zachwyciło Izraelitów, którzy postanowili ogłosić Gedeona Królem: Panuj nad nami, ty jak i twój syn po tobie, i syn twego syna po nim, gdyż wybawiłeś nas z przemocy Madianitów.

Jednakże Gedeon nie przyjął ofiarowanej mu władzy — Jahwe bowiem ma panować nad wami (8,23).

Droga do monarchii Dawida jest jeszcze daleka.

o. Jan Andrzej Kłoczowski OP

 

NASTĘPNY ODCINEK:
Dzieje Samsona

 

 

 

na początek strony
© 1996–2001 Mateusz