Ból krzywdy, radość przebaczenia
   
WPROWADZENIE

 

 

Któż z nas nie czuł się kiedyś skrzywdzony? Któż z nas nie cierpiał z powodu niesprawiedliwego potraktowania przez innych: we własnym domu rodzinnym, na podwórku, w szkole, na studiach, w miejscu pracy, przy konfesjonale, na ulicy i w innych sytuacjach życiowych, które trudno tutaj wyliczyć? Skrzywdzenie jest zwykle bardzo bolesnym wspomnieniem, do którego najczęściej niechętnie wracamy. O doznanej krzywdzie, szczególnie wówczas, gdy była dotkliwa, nie można łatwo zapomnieć. Dotyczy to zwłaszcza krzywdy doznanej we wczesnym dzieciństwie od osób najbliższych. Dzieciństwo jest okresem, w którym człowiek ma szczególną potrzebę poczucia bezpieczeństwa, opieki, akceptacji, miłości. Jeżeli dziecko tego nie otrzymuje, czuje się pokrzywdzone.

Bywają jednak niekiedy tak wielkie krzywdy, iż przekraczają możliwości emocjonalne i duchowe człowieka. A ponieważ człowiek nie potrafi ich udźwignąć, spycha je gdzieś w lochy podświadomości i w sposób przedziwny "zapomina" o nich. Dla pewnych ludzi dzieciństwo, a nieraz także częściowo i okres dojrzewania, pokryte jest - z powodu wielkich krzywd - "białymi plamami zapomnienia". Człowiek - ludzka psychika broni się w ten sposób przed ciągłym bólem wewnętrznym. Zapomnienie to bywa jednak pozorne.

Książka Ból krzywdy, radość przebaczenia wyrosła zasadniczo na gruncie doświadczeń kierownictwa duchowego proponowanego w ramach Ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli. Atmosfera rekolekcyjnej ciszy dla wielu osób staje się szczególną okazją "odzyskania pamięci" i uświadomienia sobie, nieraz ku wielkiemu własnemu zaskoczeniu, bólu krzywdy. Stare rany życiowych skrzywdzeń, które już dawno zostały zepchnięte (najczęściej nakładem ogromnego wysiłku psychicznego) w lochy podświadomości, w modlitewnym skupieniu ujawniają się czasem jako rozproszenia i "głupie myśli". Ale to, co w czasie intensywnej modlitwy rekolekcyjnej jesteśmy skłonni traktować jako rozproszenie lub pokusę, bywa niekiedy łaską - owocem działania w nas Ducha Bożego, który jest Duchem prawdy, Duchem przebaczenia i pojednania.

Lękowe zepchnięcie poczucia krzywdy w podświadomość nie rozwiązuje problemu. Wręcz odwrotnie. Krzywda "zapomniana", ukryta w podświadomości, nie przestaje bowiem destruktywnie oddziaływać na człowieka. Krzywda, szczególnie wówczas, gdy jest głęboka, w lochach ludzkiej podświadomości jeszcze bardziej się rozwija, "kwitnie" i wydaje gorzkie owoce ciągłego zmęczenia, drażliwości na swoim punkcie, wrogości wobec ludzi, chorego poczucia winy, niezadowolenia z siebie i z innych itp. Głębokie doświadczenie krzywdy można porównać do infekcji grypowej. Grypa leczona do końca bywa na ogół niegroźną chorobą. Zaniedbana zaś, "ukrywa się", by z czasem ujawnić się w ciężkich pogrypowych powikłaniach.

Różnorakie krzywdy, których doświadczamy w życiu, także te z okresu dzieciństwa i dojrzewania, na ogół nie są groźne. I chociaż są nieraz bolesne, to jednak leczone do końca nie mają negatywnego wpływu na ludzkie życie. Zaniedbane zaś i zepchnięte w lochy podświadomości, mogą zatruwać nie tylko życie osoby skrzywdzonej, ale również wszystkie jej odniesienia: do Boga, do ludzi i do świata. Ukrycie krzywdy sprawia nieraz, iż człowiek skrzywdzony - w sposób wręcz niezauważalny dla siebie (zauważalny jednak dla otoczenia) - przemienia się z ofiary w krzywdziciela. Krzywdy ludzkiej nie da się bowiem ukryć. Można ją jedynie zaakceptować i "odcierpieć".

Zasadniczym warunkiem rozwiązania problemu ludzkiej krzywdy jest głębokie pragnienie, silna wola wyjścia z własnego poczucia skrzywdzenia. Jeżeli wielu ludzi pogrąża się w poczuciu krzywdy i nieustannie użala się nad sobą, to przede wszystkim dlatego, iż brak im dość silnej woli, aby przekroczyć poczucie krzywdy. Wobec woli pokonania krzywdy pomoc terapeutyczna czy też pomoc kierownictwa duchowego jest zawsze wtórna. Pomoc ta przychodzi bowiem z zewnątrz. Jej skuteczność zależy w znacznym stopniu od osobistego zaangażowania się osoby skrzywdzonej w proces przebaczenia i pojednania. Pomoc ludzka - terapia i kierownictwo duchowe, choć wtórna wobec silnej woli pokonania krzywdy, jest jednak bardzo ważna. Zdecydowane i urazowe odrzucanie pomocy bliźnich w rozwiązaniu własnego poczucia krzywdy jest najczęściej niczym innym jak tylko podtrzymywaniem i pielęgnowaniem własnego skrzywdzenia.

Bóg, do którego zwracamy się bezpośrednio z naszym poczuciem krzywdy, odsyła nas do wspólnoty Kościoła. Troskliwa, matczyna miłość Kościoła jest nam szczególnie potrzebna w chwilach głębokiego skrzywdzenia. Cóż to byłyby za matka, która zostawiłaby swoje skrzywdzone dziecko, aby samo radziło sobie z własnym poczuciem krzywdy? I cóż to byłoby za dziecko, które odrzucałoby kochającą je matkę i jej pomoc w chwilach skrzywdzenia i bólu?

Pomoc Kościoła osobom skrzywdzonym przychodzi najpierw w sakramencie pokuty, w kierownictwie duchowym, w Eucharystii. Nie tylko jednak w bezpośredniej posłudze kapłańskiej skrzywdzony może otrzymać pomoc do przekroczenia poczucia krzywdy. Ogromną pomocą może być udział w jakiejś wspólnocie kościelnej, w której doświadcza się również życzliwości, troski i miłości ludzkiej, uczestnictwo w tak zwanych rekolekcjach zamkniętych, korzystanie z różnych form poradnictwa itp.

Trudność Matki Kościoła polega na tym, iż pociesza skrzywdzonych i pomaga im przez konkretnych ludzi, szczególnie zaś przez duszpasterzy. Dlatego też każdy, kto w ramach wspólnoty Kościoła chce pomagać w jakiejkolwiek formie człowiekowi skrzywdzonemu, powinien najpierw sam wejść w proces uleczenia własnych zranień. Wydaje się więc rzeczą najwyższej wagi, aby duszpasterze, klerycy - kandydaci na duszpasterzy, liderzy parafialni, osoby pracujące w poradnictwie, katecheci szukali uzdrowienia swojego własnego poczucia krzywdy, tak by w ramach własnej posługi nie przerzucali go na ludzi, którym mają służyć. Osoba, która sama żyje z poczuciem krzywdy, nie będzie w stanie zrozumieć człowieka skrzywdzonego i nie będzie w stanie mu pomóc. Jej rady i uwagi będą nie tylko powierzchowne i zewnętrzne - niekiedy mogą również wprowadzać innych w błąd. Dla kandydatów do kapłaństwa okres seminarium powinien być ważnym czasem uleczenia ich skrzywdzeń wyniesionych ze środowiska rodzinnego, rówieśniczego, szkolnego czy też kościelnego.

Każda ludzka krzywda winna być traktowana przez nas jako zadanie. I choć często jest to zadanie bardzo trudne, to jednak jest ono - osoba pokrzywdzona powinna wierzyć w to bardzo mocno - możliwe do wykonania. Jeżeli bowiem Jezus wzywa nas do przebaczenia "naszym winowajcom" siedemdziesiąt siedem razy, to wraz z tym wezwaniem daje nam łaskę, abyśmy mogli Jego nauczanie wprowadzić skutecznie w życie. Krzywda, przyjęta w jedności z Jezusem i potraktowana jako zobowiązanie życiowe, przestaje być przekleństwem, a staje się darem. To sam człowiek skrzywdzony, kierowany łaską Boga, ma moc przemienić przekleństwo krzywdy w błogosławieństwo i dar. Ból krzywdy - mocą ludzkiej pracy i siłą łaski Bożej - zostaje z czasem przemieniony w radość przebaczenia.

Praca nad poczuciem skrzywdzenia wymaga zarówno wysiłku duchowego i religijnego, jak i emocjonalnego i psychicznego. Choć w procesie uzdrowienia wewnętrznego można wyróżnić płaszczyznę duchową i psychologiczną, to jednak obie są ze sobą tak ściśle złączone, iż nie powinno się ich w żaden sposób rozdzielać. Tak emocjonalność, jak i duchowość stanowią integralne elementy osoby ludzkiej. Obie płaszczyzny potrzebują siebie nawzajem. Płaszczyzna emocjonalna i psychiczna powinna być jednak podporządkowana ludzkiemu duchowi. Podobnie jak nie da się pokonać głębokiego poczucia skrzywdzenia, odwołując się jedynie do pracy nad ludzkimi emocjami (np. poprzez psychoanalizę lub inne formy psychoterapii), tak nie można go przekroczyć, odwołując się do doświadczenia religijnego, rozumianego w sposób zawężony, które lekceważy ludzkie emocje i całą psychiczność człowieka. Jeżeli proces przebaczenia i pojednania ma się okazać autentyczny, to musi on być doświadczeniem integralnym, czyli obejmującym wszystkie sfery ludzkiej osoby.

Gdzie (...) wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska (Rz 5,20). Parafrazując słowa św. Pawła, możemy powiedzieć, iż tam gdzie obficie rozlała się krzywda, tam obficiej rozlewa się również łaska przebaczenia i pojednania. Miejsca skrzywdzone w człowieku stają się - dzięki przebaczeniu Bożemu i ludzkiemu - szczególnym miejscem wrażliwości na drugiego człowieka i jego cierpienie. Radość przebaczenia w życiu osoby skrzywdzonej nie ogranicza się bynajmniej do przebaczenia krzywdzicielowi. Radość ta wyraża się również we wrażliwości na każdego człowieka, szczególnie zaś na człowieka cierpiącego i będącego w potrzebie. Radość przebaczenia to radość przyjmowania ludzi takimi, jakimi są, radość słuchania ich, rozumienia i radość udzielania im pomocy.

Niniejsza książka przeznaczona jest przede wszystkim dla osób, dla których świadomość skrzywdzenia jest ciągle bolesną raną. Stanowi zachętę do podjęcia decyzji otwartego zmierzenia się z doświadczeniem skrzywdzenia, by móc je w sobie uleczyć. Książka pragnie zachęcić osoby skrzywdzone, by spojrzały na swój własny problem nie tylko z subiektywnego punktu widzenia (choć jest on bardzo ważny), ale także bardziej obiektywnie - z punktu widzenia ogólnoludzkiego. Ogromną pomocą w pokonaniu własnej krzywdy jest bowiem doświadczenie solidarności z innymi osobami cierpiącymi, nieraz o wiele bardziej i głębiej. Choć wspólnota cierpienia z innymi nie rozwiązuje problemu krzywdy w sposób automatyczny, to jednak pozwala oderwać się nieco od siebie i swojego własnego cierpienia.

Książka jest przeznaczona także dla tych, którzy towarzyszą skrzywdzonym, zwłaszcza zaś dla duszpasterzy i kierowników duchowych. Dzieląc się swoim doświadczeniem towarzyszenia osobom skrzywdzonym, podaję wiele uwag, jak zachować się wobec tych osób na kolejnych etapach procesu uzdrowienia wewnętrznego. Jest rzeczą ważną, aby księża, którzy sami nie doświadczyli głębszego skrzywdzenia w swoim życiu lub - może częściej - sami nie rozwiązali swojego poczucia krzywdy, nie oskarżali wiernych o brak postawy przebaczenia czy też chęci pojednania się z bliźnimi wówczas, gdy wyznają oni szczerze - zwłaszcza w sakramencie pojednania - uczucia żalu, bólu, gniewu czy nawet pragnienia zemsty wobec ludzi, którzy ich głęboko skrzywdzili. To właśnie wyznawanie tych uczuć przed kapłanem, który powinien być wyraźnym świadkiem miłosierdzia Bożego, sprawia, iż tracą one swoją destrukcyjną moc. Zadaniem kapłana nie jest osądzanie penitentów. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone (Łk 6,37) - te słowa Jezusa odnoszą się także do nas, księży (a może szczególnie do nas), zasiadających w konfesjonale. Zadaniem posługi kapłańskiej jest udzielenie penitentom pomocy w rozeznaniu stanu sumienia i odesłanie ich przed miłosierdzie Boga. To Bóg sam ostatecznie osądza człowieka, ponieważ tylko On wie, co w człowieku się kryje (J 2,25).

Książkę tę chciałbym polecić w sposób szczególny ludziom młodym, którzy wynoszą z własnych domów rodzinnych wiele poczucia krzywdy, żalu i gniewu. "Rozprawienie się" z bólem krzywdy w młodości bywa stosunkowo proste, choć zawsze wymaga wiele wysiłku i pracy wewnętrznej. Młody człowiek ma bowiem wiele energii, zapału do życia, nadziei, które - zaangażowane w "przepracowanie" poczucia krzywdy - stosunkowo szybko wydają owoce większego pokoju wewnętrznego, łatwiejszych relacji z innymi oraz radości życia. Przepracowanie poczucia krzywdy w okresie młodości daje młodemu człowiekowi wielką szansę na bardziej udane życie osobiste, zawodowe, a przede wszystkim szczęśliwsze życie małżeńskie i rodzicielskie. Przepracowanie poczucia krzywdy w okresie młodości sprawia, iż młody człowiek nie wnosi w życie niedobrych wzorów, postaw i zachowań, których był świadkiem we własnym domu. Przekroczenie poczucia krzywdy wyniesionego z domu rodzinnego jest jednym z największych darów, jakie można ofiarować swojej żonie, mężowi, dzieciom, wychowankom, uczniom, penitentom, parafianom oraz każdemu człowiekowi spotkanemu na własnej drodze życia. Nieprzepracowanie zaś własnego poczucia krzywdy sprawia, iż młody człowiek - w sposób niezauważalny dla siebie - przejmuje sam i wciela w życie te wzory zachowania i te postawy, przez które czuł się skrzywdzony.

Książka nie chce być tanim poradnikiem, który daje proste recepty życiowe i obiecuje jednocześnie szybki sukces, o ile czytelnik się do nich zastosuje. Na ból krzywdy nie ma tanich recept. Przysłowie: "Czas goi rany" staje się prawdziwe tylko wówczas, gdy człowiek rzeczywiście pragnie je uleczyć. Świadomie więc rezygnuję z proponowania gotowych ćwiczeń do przepracowania, które w rozważaniach o krzywdzie i przebaczeniu byłoby stosunkowo łatwo podać. W wielu miejscach natomiast kieruję do Czytelnika zachęty i pytania. Pragnę bowiem, by po rozważaniach ogólnych Czytelnik - jak mówi św. Ignacy Loyola zastanowił się, "aby pożytek jaki wyciągnąć" (ĆD, 107). Bólu krzywdy nie rozwiążą bowiem same intelektualne rozważania, które nie dotykają konkretów ludzkiej egzystencji.

Cztery ostatnie rozdziały książki poświęcam medytacji wybranych tekstów ewangelicznych na temat krzywdy i przebaczenia. Niewiele ludzkich problemów stawia Jezus w swoim nauczaniu tak jednoznacznie i tak ostro jak właśnie problem przebaczenia. Widoczne jest to szczególnie w prośbie Modlitwy Pańskiej: "I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom", w odpowiedzi udzielonej Piotrowi na pytanie: Ile razy mam przebaczyć?, w przypowieści o niegodziwym słudze czy też w opowiadaniu o Szymonie faryzeuszu i nawróconej grzesznicy.

Zaproponowane medytacje mają jedynie być - w moim zamiarze - zachętą do bardziej systematycznej medytacji i kontemplacji tekstów ewangelicznych. Ostatecznym bowiem źródłem naszego uzdrowienia jest Syn Boży, który dla naszego zbawienia (z grzechu i krzywdy z nim związanej) stał się człowiekiem, żył, głosił Dobrą Nowinę, cierpiał, umarł na krzyżu i zmartwychwstał trzeciego dnia. Jezus dokonał zbawienia człowieka przez to, iż przyjął na siebie całą ludzką nieprawość i wszystkie krzywdy z nią związane - krzywdy wyrządzone bliźnim i te, doznane od nich - i ofiarował je swojemu Ojcu na krzyżu. Od tego czasu krzyż Jezusa jest najważniejszym źródłem ludzkiego uzdrowienia z poczucia krzywdy oraz źródłem przebaczenia i pojednania.

Krzywda ludzka traci swą niszczącą siłę, jeżeli wraz z Chrystusem ofiarujemy ją Ojcu niebieskiemu. To Jezus daje nam bowiem moc do tego, by wraz z Nim modlić się za osoby, które nas skrzywdziły: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią, i ofiarować im w ten sposób nasze przebaczenie. Ale bliźni, których my skrzywdziliśmy, zanoszą w naszej intencji tę samą modlitwę. Powinniśmy ją wspomagać, prosząc o łaskę otwarcia na ich przebaczenie.

Józef Augustyn SJ

 

 

 

 

P O P R Z E D N I N A S T Ę P N Y
SPIS TREŚCI KRZYWDA JEST ZAWSZE BOLESNA

początek strony
(c) 1996-1999 Mateusz