Adamie, gdzie jesteś?

ROZWAŻANIA REKOLEKCYJNE

XXI. WYCHOWANIE SEKSUALNE

 

Możliwie najgorsze wychowanie seksualne. Tabu narzucone przez wychowanie katolickie, plus literatura romantyczna śrubująca miłość na nierealne wyżyny, plus język sprośny rówieśników. Urodziłem się przecie niemal w dziewiętnastym wieku i nie mam dla niego ciepłych uczuć (Cz. Miłosz). To osobiste wyznanie Cz. Miłosza jest przede wszystkim oskarżeniem pod adresem wychowania seksualnego w okresie jego młodości. Ten brak ciepłych uczuć dla początku dwudziestego wieku wynika z przeżycia wielu sprzecznych między sobą wpływów, oddziałujących na niego w tak ważnej sprawie, jaką jest ludzka miłość. Nietrudno zauważyć, że sprośny język rówieśników to tylko reakcja na wychowanie katolickie i na literaturę śrubującą miłość na nierealne wyżyny.

W podobnym tonie pisze A. Arthus na temat wychowania seksualnego w przeszłości: Tradycja — która osiągnęła szczyt w drugiej połowie XIX wieku — wymagała, aby dzieci, a nawet młodzież dorastająca obu płci, były wychowywane w całkowitej nieświadomości tajemnic biologicznych, które towarzyszą rozmnażaniu się istot żyjących. Znajomość tych <okropnych rzeczy> powinna była pozostać przywilejem dorosłych. Chłopcy dowiadywali się o nich ubocznie, bo dorośli zachowywali w tych sprawach wstydliwe milczenie. Dziewczęta musiały pozostawać w nieświadomości aż do dnia ślubu.

Wydaje się, iż pod tym szczerym wyznaniem Cz. Miłosza czy refleksją A. Arthusa mogliby się podpisać nie tylko ich rówieśnicy, ale także wiele osób urodzonych później. Dopiero w ostatnich dziesiątkach lat bardziej otwarcie mówi się o potrzebie całościowego wychowania seksualnego; z pewnością jest tu jednak jeszcze wiele do zrobienia dla młodych, którzy rodzą się u progu dwudziestego pierwszego wieku.

1. A Bóg widział, że wszystko, co uczynił było bardzo dobre

Seksualność jest darem samego Stwórcy. Została stworzona i uznana przez Niego wraz z całą naturą człowieka za dzieło bardzo dobre (Rdz 1, 31). Sam Stwórca każe nam więc patrzeć na naszą seksualność pozytywnie; nie ma w niej nic negatywnego, co należałoby z góry potępiać. Ciało o tyle, o ile jest seksualne, wyraża powołanie człowieka do wzajemności, to znaczy do miłości i wzajemnego daru z siebie samego. Ciało wreszcie wzywa mężczyznę i kobietę do spełniania ich podstawowego powołania, do płodności 7. Trzeba nam wyzwalać się z patrzenia na sprawy ludzkiej seksualności jako na coś zakazanego przez Boga, co trzeba Mu wykradać za cenę grzechu; bo chociaż w życiu seksualnym objawia się tyle słabości, to jednak funkcje płciowe same w sobie są naturalne i dobre i w odpowiednich warunkach odpowiadają woli Boskiej (F. Sawicki).

Dar ludzkiej seksualności, jest jednocześnie zadaniem, wobec którego Stwórca stawia człowieka. Przyjmowanie tego daru oraz rozwijanie go wymaga od nas świadomego i wolnego zaangażowania. Nasza ludzka seksualność tym się właśnie różni od seksualizmu zwierząt, że nie kieruje się tylko prawami instynktu, ale przede wszystkim rozumem i wolnością. Człowiek z niemałym trudem sam, korzystając także z pomocy innych, kształtuje swoją seksualność. Może żadna inna dziedzina życia ludzkiego nie odznacza się taką intymnością, jak sfera seksualna, stąd też każdy człowiek kształtuje swoją postawę wobec seksualności osobiście a wszelka pomoc zewnętrzna jest możliwa tylko na wyraźną prośbę. Seksualnością ludzką rządzą jednak pewne prawa zapisane w człowieku. Stąd też jego przywilejem i jednocześnie obowiązkiem jest poznać te prawa i dostosować się do nich. Prawdziwe dobro i szczęście człowieka gwarantuje jedynie takie korzystanie z płciowości, które odpowiada prawu Bożemu. Odrzucenie praw rządzących ludzką seksualnością godzi najpierw nie w Boga, ale w samego człowieka; bo to, co przez Boga zostało stworzone jako bardzo dobre, przez człowieka może być wykorzystane dobrze lub źle. Nieporządek w dziedzinie seksualnej powoduje zawsze wiele ludzkich cierpień.

2. Trzy wymiary ludzkiej seksualności

Osobowość człowieka może być rozpatrywana w trzech warstwach: duchowej, psychicznej i fizycznej ułożonych hierarchicznie. Każda z warstw niższych w człowieku otwiera się w stronę warstwy wyższej. Całość zaś poddaje się kierownictwu osoby duchowej, którą charakteryzuje wolność i odpowiedzialność. To, co w człowieku niższe, może być korygowane i uszlachetniane przez osobę duchową i może wznosić się wyżej (V. E. Frankl).

Jest rzeczą ogromnej wagi, aby w traktowaniu seksualności, jako integralnej części człowieczeństwa, uwzględniać zawsze tę trójwymiarowość ludzkiego bytu ułożoną hierarchicznie: od tego, co cielesne, ku temu co duchowe. Poszczególne warstwy ludzkiej seksualności nie są jednak oderwane od siebie, ale wzajemnie się przenikają. Próba ominięcia lub też wyeliminowania którejkolwiek z nich będzie zawsze jakimś okaleczeniem płciowości człowieka. Może w żadnej innej dziedzinie życia ludzkiego nie widać jednak tak jasno, jak właśnie w seksualności potrzeby korygowania i uszlachetniania tego, co niższe przez to, co wyższe. Seksualność człowieka nie może być naprawdę ludzką bez owego przekraczania siebie i wznoszenia się od ślepego popędu do ducha.

Nierzadko jednak mówi się dziś i pisze o ludzkiej seksualności jedynie w kategoriach biologicznych czy psychologicznych. Ogromnie upraszcza to i zubaża płciowość człowieka, co prowadzi zwykle do usprawiedliwienia krańcowego egoizmu. W takim podejściu rzeczą nadrzędną staje się zaspokojenie popędu a drugiego człowieka traktuje się przedmiotowo. Ludzie zawodowo zajmujący się ludzką seksualnością (np. psycholodzy i seksuolodzy) narażeni są na redukcyjne patrzenie (V. E. Frankl) na doświadczenia seksualne człowieka, widząc w nich jedynie splot działających potrzeb, pragnień i ślepych mechanizmów. Duszpasterze natomiast, zajmujący się przede wszystkim wymiarem duchowym człowieka, mogą być narażeni na niedocenianie praw biologicznych i psychologicznych zapisanych w naturze. Zawsze, kiedy ma się do czynienia z człowiekiem należałoby pamiętać o jego trójwymiarowości, w której to, co psychofizyczne podporządkowane jest duchowi.

Owocem zubożonego traktowania seksualności jest zawsze wyjałowienie wewnętrzne człowieka, jakaś pustka egzystencjalna (V. E. Frankl), poczucie bezsensu i frustracji. Człowiek zawsze czuje się, choć nieraz dopiero po wielu latach, upokorzony działaniem seksualnym, któremu nie towarzyszyło doświadczenie uczuciowego i duchowego oddania się drugiemu. Dewaluacja seksualności jest bowiem zawsze znakiem dewaluacji całej ludzkiej osoby.

Dojrzałe traktowanie zachowań seksualnych winno się wiązać z prawdziwą miłością i odpowiedzialnością, winno posiadać charakter symboliczny, to znaczy być zewnętrznym znakiem całkowitego oddania siebie drugiemu oraz ufnego otwarcia się na siebie nawzajem i na nowe życie. Takie traktowanie seksualności wymaga jednak od człowieka dojrzałej osobowości, zdolnej do przekraczania siebie samego i rzeczywistego powierzenia się drugiemu.

3. Wychowanie seksualne

Cała dziedzina seksualna, zwłaszcza dla młodego człowieka, jest bardzo ważna. I o tej dziedzinie młody człowiek nie może nie myśleć i nie może się nią nie interesować. Chodzi jedynie o to, aby to zainteresowanie ludzką seksualnością było dobre i mądre, to znaczy, aby nie prowadziło do egoistycznej koncentracji na swoich potrzebach i doznaniach fizycznych, ale naprowadzało na odpowiedzialną i ofiarną miłość.

Młody człowiek z braku wychowania seksualnego w atmosferze zaufania i życzliwości jest często nie przygotowany do tego, by ustosunkować się do budzącego się w nim popędu seksualnego, stąd też nieraz popełnia wiele błędów. Powodem ułomności w tej dziedzinie jest także fakt, iż każdy człowiek rodzi się niedojrzały w swojej seksualności. Nie możemy się więc nie liczyć z tymi faktami. Trzeba uświadamiać sobie samemu i pokazywać to młodym ludziom, iż nie można ukształtować w sobie dojrzałej seksualności bez mądrego i ofiarnego zaangażowania rozumu i woli. Zwycięstwo ducha nad ciałem w dziedzinie seksualnej wymaga od nas wielkiej nieraz pracy ducha.

Mądre działanie rozumu i szczere zaangażowanie woli nie może polegać jednak na budzeniu lęków, na które dziedzina seksualna jest wyjątkowo podatna, ze względu na swą delikatność i wrażliwość. Chodzi raczej o budzenie odpowiedzialności i właściwe ukierunkowanie spontanicznego zainteresowania tą niewątpliwie ważną dziedziną ludzkiego życia.

Bardzo rzadko młodzi ludzie rozmawiają z osobami dorosłymi z powagą, szczerze i otwarcie na temat kształtowania własnej seksualności. Ten brak kompensowany jest nieraz rozmowami z rówieśnikami. Rozmowy z rówieśnikami posiadają jednak dwa niebezpieczeństwa. Po pierwsze, informacje na tematy seksualne krążące wśród młodzieży są często uproszczone, a nawet nieprawdziwe. Koncentrują się bowiem na fizycznej stronie seksualności; są też oparte nierzadko o własne niedojrzałe wyobrażenia w tym zakresie. Po drugie, celem takich rozmów nie jest najczęściej szukanie dobrej informacji mającej pomóc wzrastać w dojrzałym traktowaniu ludzkiej seksualności, ale rozbudzanie jedynie emocjonalnej ciekawości.

4. Rozwój seksualny człowieka

Dla rozwoju seksualnego człowieka bardzo ważne są już pierwsze lata życia. W tym okresie życia następuje tzw. pierwsza identyfikacja seksualna, która staje się fundamentem pod późniejsze ukierunkowanie własnej seksualności. We wczesnym okresie życia bardzo ważną rolę odgrywa obecność wzoru identyfikacji: dla chłopca obecność ojca, dla dziewczynki obecność matki. Potwierdzenie dla własnej płciowości dziecko znajduje u swoich rodziców, w ich odnoszeniu się do jego płci. Stąd tak ważną rzeczą jest pełna akceptacja dziecka w jego płci.

Identyfikacja seksualna dziecka w pierwszych latach życia dokonuje się także przez poznawanie własnego ciała oraz ciała płci odmiennej. Stąd też dzieci spontanicznie organizują sobie zabawy, np. w lekarza, które dają im możliwość wzajemnego oglądania siebie. Jakkolwiek rodzice powinni uważać, aby nie dochodziło do nadużyć, zwłaszcza w zabawach ze starszymi dziećmi, to jednak trzeba pamiętać, że chodzi tu o dziecięcą i niewinną jeszcze ciekawość seksualną; niewinną, ponieważ seksualność jako jedna z ważnych energii człowieka jest w dziecku uśpiona i budzi się naprawdę dopiero w okresie dorastania. Najczęściej tej dziecięcej ciekawości seksualnej człowiek dorosły nie pamięta. Na tę naturalną, dziecięcą ciekawość rodzice i wychowawcy patrzą nierzadko przez pryzmat swoich nie zawsze udanych i uporządkowanych doświadczeń seksualnych, dlatego budzi ona wiele obaw i niepokojów.

Problem powstaje wówczas, kiedy ta naturalna ciekawość zostaje mocno napiętnowana i obciążona lękiem ze strony wychowawców i rodziców. Jeżeli dziecko wychowuje się w atmosferze tabu otaczającego wszystkie sprawy seksualne, jeżeli się je okłamuje, kiedy zadaje pytania na ten temat, wówczas rodzi się w dziecku postawa wzmożonej ciekawości i koncentracji na fizycznej stronie seksualności. Pojawia się też dramatyzujący lęk i niezdrowe poczucie winy za wszystko, co w tej dziedzinie przeżywa. W człowieku tkwi jakaś naturalna fascynacja i jednocześnie naturalny lęk w dziedzinie seksualnej: Sfera seksualna z jednej strony ma coś przyciągającego i czarującego, a pomimo to równocześnie w naturze ludzkiej coś instynktownie przed nią się wzdryga (F. Sawicki).

Zwiększanie tego naturalnego wzdrygania się i wzbudzanie dodatkowego lęku powoduje nieuchronne wzmożenie ciekawości seksualnej. Mamy tu do czynienia z bardzo znamiennym prawem psychologicznym: im większy powstaje lęk w dziedzinie seksualnej, tym większa rodzi się ciekawość. Stąd też wychowanie seksualne, które odwołuje się tylko do lęku, odnosi zupełnie przeciwne skutki. Uważna obserwacja doświadczeń wielu młodych ludzi potwierdza tę ścisłą zależność.

Dynamizm ludzkiej seksualności budzi się w pełni dopiero w okresie dorastania. Pierwsze mimowolne wzruszenia seksualne w okresie pokwitania wywołują zwykle silne wstrząsy psychiczne. Budzi się popęd i ciekawość, ale równocześnie zdziwienie i przerażenie, uczucie wstydu i dziwny jakiś lęk jakby przed czymś groźnym i niesamowitym (F. Sawicki).

Silnych wstrząsów psychicznych doświadczają przede wszystkim młodzi ludzie nie przygotowani na okres dojrzewania seksualnego, zaskakiwani przemianami, które następują w ich ciele i psychice. W okresie dorastania dają o sobie znać także wszystkie nagromadzone w dzieciństwie lęki. Młody człowiek nierzadko doświadcza pewnego wewnętrznego rozdarcia, ponieważ z jednej strony doznaje lęku, poczucia winy i zamknięcia w sobie, a z drugiej strony czuje w sobie wzmożoną ciekawość i napięcie seksualne.

Konsekwencją tego rozdarcia i zagubienia jest najczęściej autoerotyka, czyli koncentracja na fizycznych doznaniach seksualnych. Pojęcie autoerotyzmu traktujemy tutaj bardzo szeroko: szukanie obrazów seksualnych, marzenia erotyczne, masturbacja, prostytucja i wszystkie inne kontakty z partnerem mające na celu tylko własne doznania.

Zdając sobie sprawę z negatywnych skutków autoerotyki rodzice, duszpasterze i wychowawcy pełni niepokoju i troski kuszeni są niekiedy, aby odwoływać się przede wszystkim do mocnego argumentu, jakim jest lęk. Aby pomóc drugiemu człowiekowi w tak delikatnej materii, jaką stanowi dziedzina seksualna, trzeba stworzyć najpierw atmosferę wzajemnej serdeczności i zaufania. Ona jedynie może pomóc młodemu człowiekowi wypowiedzieć wszystkie pytania, niepokoje, obawy i pokusy związane z jego dojrzewaniem seksualnym. Rodzina jest najbardziej odpowiednim środowiskiem do zapewniania stopniowego wychowania seksualnego. Ona posiada pewien ładunek afektywny, umożliwiający, bez urażenia, akceptację najbardziej delikatnej dziedziny i jej harmonijnego włączenia w osobowość zrównoważoną i bogatą (Wytyczne, 48).

Wielu psychologów i wychowawców stwierdza, iż wypowiadanie wszystkich pytań, wątpliwości i problemów w dziedzinie seksualnej uspokaja człowieka, łagodząc zarówno jego lęk, jak i jego ciekawość. Młody człowiek, który szczerze rozmawia ze swoim rodzicem, z duszpasterzem lub wychowawcą na temat własnej seksualności, przeżywa o wiele łagodniej cały kryzys dojrzewania seksualnego.

Aby móc ukształtować w sobie dojrzałą seksualność, trzeba jednak tego pragnąć. Trzeba też zaangażować się z całą odpowiedzialnością i ofiarnością we własny rozwój. Stąd też zamiast budzić u młodych ludzi zbędne lęki, trzeba raczej pobudzać ich do odpowiedzialności i do pragnienia coraz większej dojrzałości w tej dziedzinie. Ukazywanie negatywnych skutków nieuporządkowanej seksualności winno być oparte o rzeczowe argumenty, które przekonają młodego człowieka o potrzebie pokonywania egocentrycznych zachowań, by móc otwierać się coraz pełniej na drugiego. Celem autentycznego wychowania seksualnego jest ustawiczny rozwój w opanowaniu podniet, aby dojść z czasem do prawdziwej miłości ofiarnej (Wytyczne, 98).

5. Oddramatyzować trudności seksualne

Omawiając problematykę dojrzewania seksualnego cytowany dokument Stolicy Apostolskiej stwierdza, iż może się tu pojawić szczególnie złożony i delikatny problem masturbacji i jej wpływu na integralny wzrost osobowości. Masturbacja, zgodnie z doktryną katolicką jest poważnym nieładem moralnym, głównie dlatego, że stanowi wykorzystanie własnej zdolności płciowej w sposób, jaki istotowo sprzeciwia się jej celowości; zdolność płciowa nie jest już włączona w służbę miłości i życia według Bożego zamysłu (Wytyczne, 98).

Po dokonaniu tego zasadniczego zastrzeżenia, które każe traktować zjawisko autoerotyki odpowiedzialnie, tzn. bez lekceważenia go i pomniejszania wagi problemu, dokument Stolicy Apostolskiej analizuje następnie dość szeroko sposób zachowania się wychowawcy wobec tego zjawiska. Z wychowawczego punktu widzenia trzeba mieć świadomość, że masturbacja i inne formy autoerotyzmu są objawami o wiele głębszych problemów powodujących napięcie seksualne, które wychowanek próbuje rozładować uciekając się do takiego zachowania (Wytyczne, 99).

Należy docenić wagę tego stwierdzenia, które można odnieść już nie tylko do szczegółowego problemu masturbacji, ale do wszystkich problemów seksualnych. Za każdym problemem seksualnym kryje się zwykle głębszy problem. Nie można rozwiązać problemu seksualnego nie sięgając do przyczyn. Stąd też kolejne ważne stwierdzenie omawianego dokumentu: Wynika z tego konieczność ukierunkowania oddziaływań pedagogicznych bardziej na przyczyny niż na bezpośrednie zwalczanie tego zjawiska. (...) Aby pomóc młodemu człowiekowi wyzwolić się z zamknięcia w sobie i poczuć się przyjętym do wspólnoty miłości, wychowawca powinien oddramatyzować fakt masturbacji, a także nie odmawiać wychowankowi szacunku i życzliwości (Wytyczne, 99–100).

Niedojrzała forma zachowania seksualnego, jakim jest masturbacja przeżywana w głębokim lęku przed sobą i przed innymi, prowadzi do zamknięcia się w sobie. Jednocześnie zamknięcie i izolacja jest źródłem napięć psychicznych, które prowadzą do napięć seksualnych i pogłębienia istniejącej autoerotyki. Ta z kolei prowadzi do jeszcze większej nieufności, ucieczki od innych i pogłębienia izolacji. Pierwszym krokiem do przerwania tego błędnego koła i wyjścia z zamknięcia jest oddramatyzowanie wszystkich form autoerotyki. Oddramatyzowanie dokonuje się nie przez lekceważenie zjawiska, ale poprzez ukazywanie źródeł niedojrzałej seksualności oraz przybliżenie działania pewnych mechanizmów, na które młody człowiek, uzależniony od zachowań autoerotycznych, nie zawsze ma dostateczny wpływ także dlatego, że ich nie rozumie.

6. Rozeznanie odpowiedzialności moralnej

Aby oddramatyzować problem autoerotyki należy zachować niezbędną roztropność w osądzaniu subiektywnej odpowiedzialności osoby (Wytyczne, 99). W celu sformułowania wyważonej oceny odpowiedzialności moralnej konkretnych osób i ukierunkowania działań duszpasterskich należy (w masturbacji) wziąć pod uwagę niedojrzałość uczuciową, nabyte nawyki, stany lękowe lub inne czynniki psychiczne lub społeczne, które zmniejszają, a nawet redukują do minimum winę moralną (Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 2352).

Przy ocenie moralnej grzechów seksualnych trzeba także uwzględnić hierarchię przykazań. Przeakcentowana koncentracja na grzechach szóstego przykazania powoduje groźną dla rozwoju duchowego ślepotę na grzechy pierwszych pięciu przykazań. Wielu młodym ludziom — skoncentrowanym na słabościach seksualnych — wydaje się, iż mają zasadniczo jeden problem w swoim życiu. Stąd tak ważne w ocenie moralnej grzechów seksualnych jest uwzględnienie faktu podkreślanego przez Wytyczne wychowawcze w odniesieniu do ludzkiej miłości, że odpowiedzialność za czyny seksualne winna naprowadzać na odpowiedzialność za rozwiązanie głębszych problemów egzystencjalnych. Nie można naprawdę zrozumieć istoty grzechów szóstego przykazania, jeżeli nie odkrywa się istoty grzechu przeciwko pierwszemu przykazaniu miłowania Boga i ludzi. Odpowiedzialność moralną w dziedzinie seksualnej trzeba rozszerzyć z pojedynczych aktów słabości seksualnej także na bardziej ogólną odpowiedzialność za całe swoje życie: odpowiedzialność za coraz większą dojrzałość emocjonalną i duchową, odpowiedzialność za swoją wolność, za sposób traktowania drugiego człowieka.

Zranienia seksualne wiążą się ściśle ze zranieniami w miłości. Otwarcie się na Boga jako miłosiernego Ojca leczy najpierw zranienia w miłości. Kiedy zaś człowiek odkryje prawdziwą miłość, spontanicznie odchodzi od koncentracji na sobie, aby oddać się Temu, który zawsze kocha. Psychologia podkreśla, że silne związki emocjonalne z bliźnimi (np. pełna akceptacja, przyjaźnie, zakochanie) są wyraźnym czynnikiem łagodzącym napięcia i problemy seksualne.

Pokusa zamykania się w sobie: w swoich doznaniach, potrzebach i pragnieniach seksualnych wiąże się nie tylko z okresem dorastania, ale stanowi ciągłe niebezpieczeństwo, na które napotyka także dorosły człowiek. Doświadczenie pokazuje, iż powrót do niedojrzałych form autoerotyki nie jest aż tak rzadkim przypadkiem u osób dorosłych. Przejawiają się w tym również ich głębsze i poważniejsze trudności, zwłaszcza w sferze emocjonalnej. Podobnie, jak w wypadku młodego człowieka, również człowiek dorosły winien szczerze i uczciwie starać się przezwyciężać każdą niedojrzałą formę zachowań seksualnych. Kiedy jednak, pomimo podejmowanych prób, nie może być ona przezwyciężona należy przyjąć jako założenie moralne potrzebę zaakceptowania z cierpliwością tego, co nie może być uleczone z jednoczesnym usiłowaniem z całą postawą szlachetności zdobywania coraz większej dojrzałości i ofiarności na wszystkich innych polach działania (B. Häring).

Wytyczne wychowawcze w odniesieniu do ludzkiej miłości podkreślają także potrzebę korzystania ze środków zalecanych przez chrześcijańską ascezę, jak modlitwa i sakramenty oraz angażowanie się w dzieła sprawiedliwości i miłosierdzia (Wytyczne, 100). Są to konkretne środki dla realizowania naszej dojrzałości i ofiarności na wszystkich polach działania.

7. Poczucie winy i lęk w mechanizmie napięcia seksualnego

Silna koncentracja lękowa na trudnościach seksualnych uruchamia w psychice człowieka funkcjonowanie mechanizmu karania i nagradzania siebie, który podtrzymuje dramatyzujący lęk i chore poczucie winy, oraz podsyca coraz bardziej nienaturalną ciekawość. Mechanizm kary i nagrody zamyka człowieka coraz szczelniej w kręgu jego trudności tworząc błędne koło w jego psychice. Działanie tego mechanizmu można obserwować szczególnie u ludzi młodych, którzy nie zostali wprowadzeni w sprawy seksualne w atmosferze serdeczności i zaufania przez swoich rodziców czy wychowawców, ale odkrywają je sami nierzadko w wielkim poczuciu winy i lęku.

Pierwszym ogniwem błędnego koła karania i nagradzania siebie jest dramatyczne przeżywanie całej seksualności lub też pewnych jej przejawów: narzucających się obrazów i pragnień, masturbacji czy innych form autoerotyki. Lękowa dramatyzacja może przejawiać się między innymi w ciągłym i silnym poczuciu winy, w stanach ciągłego niepokoju, w braku zdolności koncentracji i skupienia, w zniechęceniu, w smutku psychicznym przechodzącym nawet niekiedy w stan depresji. Tym doświadczeniom towarzyszy najczęściej paraliżujący lęk przed wypowiedzeniem swoich trudności seksualnych oraz poczucie zagrożenia już na samą myśl, że inni mogą się o tym dowiedzieć.

Silne poczucie winy odruchowo popycha z kolei do karania siebie, by w ten sposób naprawić naruszony porządek. Karanie to może przejawiać się między innymi w poniżaniu się we własnych oczach, w przeżywaniu jakiegoś wstrętu do siebie, odruchowym podejmowaniu umartwień, w mocnych postanowieniach, w praktykach pobożnych lub też innego rodzaju praktykach.

Ale psychika ludzka domaga się pewnej równowagi: stąd też uleganie odruchom karania siebie uruchamia kolejne ogniwo błędnego koła, jakim jest pocieszanie się: rodzi ono nową ciekawość seksualną, budzi nowe pragnienia i nową koncentrację na doznaniach, które są z kolei źródłem powtarzania utrwalonych zachowań autoerotycznych.

Tak zamyka się błędne koło, z którego nie można wyjść uderzając tylko w bezpośrednie zwalczanie samego zjawiska autoerotycznego. Trzeba koniecznie wyjść od przyczyn rodzących dramatyzujący lęk i niezdrową ciekawość seksualną. Uchwycić opisywany mechanizm u siebie samego oraz wyjść z błędnego koła można tylko z pomocą człowieka doświadczonego, do którego ma się pełne zaufanie.

8. Dynamika napięcia seksualnego

Bodźcem do napięcia seksualnego jest zwykle obraz erotyczny w wyobraźni. Dłuższe zatrzymywanie się na nim powoduje podniecenie seksualne. Ustawiczny rozwój w opanowywaniu podniet, aby dojść do prawdziwej miłości ofiarnej (Wytyczne, 98) polega więc najpierw na panowaniu nad własną wyobraźnią, aby nie dopuszczać do napięcia, które człowiekowi skoncentrowanemu na swojej seksualności najczęściej bardzo trudno opanować. Czystość seksualna w każdym stanie życia domaga się umiejętności panowania nad wyobraźnią erotyczną.

Ogromną pomoc do spokojnej, naturalnej kontroli własnej wyobraźni (należy odróżnić kontrolę obrazów od lękowego spychania ich do podświadomości!) daje znajomość pewnych podstawowych praw, którymi rządzi się wyobraźnia. Działanie wyobraźni człowieka możemy porównać do ekranu telewizyjnego, przy którym nie ma jednak żadnego wyłącznika. Ekran naszej wyobraźni nieustannie nadaje jakiś program, do tego stopnia, iż nie wyłącza się on nawet w czasie snu. To właśnie sny ukazują, jak fantastyczne i niezwykłe programy wypełniają naszą wyobraźnię.

Główny problem naszej wyobraźni polega na tym, iż nie możemy na nią oddziaływać wprost: nie mamy bezpośredniego wpływu na nadawany przez nią program, nie tylko w czasie snu, ale także na jawie. Kiedy chcemy na siłę oddalić, zgasić jakiś obraz, wówczas powraca on jeszcze częściej i z większą siłą. Jeżeli człowiek oddziałuje w taki właśnie lękowy sposób na własną wyobraźnię przez bardzo długi czas, to efektem tego oddziaływania może być obsesyjne powracanie niechcianych obrazów i pragnień. W takiej sytuacji jedna z ważnych rad polega na tym, aby nie zajmować się i nie zaprzątać sobie głowy swymi myślami natrętnymi (H. Bless).

Pośrednie oddziaływanie na naszą wyobraźnię polega na możliwości zastępowania jednego obrazu innym, obrazu emocjonalnie słabszego obrazem silniejszym uczuciowo. Ponieważ wyobraźnia człowieka jest infantylna, trzeba z nią postępować trochę tak, jak doświadczona matka postępuje z małym dzieckiem. Kiedy małe dziecko płacze z jakiejś błahej przyczyny, miga mu przed oczyma jakąś kolorową maskotką. Dziecko zainteresowane zabawką odwraca spontanicznie swoją uwagę od tego, co było źródłem płaczu.

Kiedy w wyobraźni powstaje obraz erotyczny, trzeba wówczas próbować zastąpić go innym obrazem — silniejszym emocjonalnie. Nie jest to jednak proste, ponieważ obrazy erotyczne cechuje zwykle duży ładunek emocjonalny. Im większa koncentracja lękowa na sprawach seksualnych, tym trudniej zastąpić obraz erotyczny we własnej wyobraźni. Lęk bowiem — jak już mówiliśmy wyżej — w jakiś fatalistyczny sposób popycha nas w to, od czego chcemy na siłę uciec.

Jest rzeczą ważną, aby w momentach pojawiania się w naszej wyobraźni pragnień erotycznych, zachować ogromny spokój ducha. Im szybciej opanujemy rodzący się niepokój, tym łatwiej poradzimy sobie z budzącą się spontanicznie ciekawością wobec powstałych obrazów i pragnień. Dopiero duży dystans wobec nawet najbardziej natrętnych obrazów erotycznych umożliwia nam panowanie nad nimi. Głęboka świadomość wyższości ducha ludzkiego nad jego popędami — zdobywana bardziej intuicyjnie niż rozumowo — stanowi podstawę do dużego zdystansowania się wobec wszystkich tworów naszej wyobraźni.

Zachowanie dystansu wobec własnych odczuć, myśli i pragnień w dziedzinie seksualnej staje się możliwe również dzięki dobrze uformowanemu sumieniu. Nawet najbardziej sugestywne wyobrażenia i budzące się pod ich wpływem pragnienia, o ile nie są świadomie i dobrowolnie wywoływane i podtrzymywane przez człowieka, same w sobie nie są faktami grzechu, chociaż mogą ukazywać głębsze wewnętrzne nieuporządkowane postawy wobec zmysłowości. Ocena moralna zawsze wiąże się z działaniem świadomym i wolnym. Nie ma więc racji czuć się winnym tylko z powodu własnych niedobrowolnych nieczystych pragnień. Owszem, jest prawdą, że mogą się one stać źródłem grzechu, ale też prawdą jest, że mogą się stać także okazją do pokonania własnych słabości i zwycięstwa nad sobą samym.

Jak modlić się, kiedy przychodzą nam nieczyste myśli i pragnienia? Oto jaką odpowiedź daje K. Rahner: Ktoś, kto żyje pod naciskiem uporczywych myśli i popędów, nie uczyni może dobrze, modląc się explicite, w potocznym znaczeniu tego słowa, o wyzwolenie od pokusy. W ten sposób bowiem jego uwaga będzie zagłębiała się jeszcze bardziej w splot owych popędów i myśli. W takim wypadku modlitwą powinna być pogodna ufność, spokój wolny od przygnębienia, i w tym duchu człowiek powinien spoglądać ponad widmami nocnych upiorów swego wnętrza ku wolnemu światłu Boga, ku swej pracy, przechodzić mężnie do porządku dziennego nad tym, co go trapi. (...) Ta taktyka duchowej walki polega na patrzeniu na Boga.

Aby przechodzić mężnie nad tym, co trapi człowieka w dziedzinie seksualnej, trzeba zdobyć się na pokorę uznania własnego zranienia i prosić o uzdrowienie. Zranienia tego nie leczymy bowiem sami. Może być ono uleczony tylko przez Tego, który nie przyszedł do zdrowych, ale do tych, którzy się źle mają (por. Mt 9, 12). Kiedy analizujemy głębiej nasze życie, wówczas uświadamiamy sobie, iż grzech pierworodny nie jest starożytnym mitem, ale rzeczywistością, której codziennie dotykamy we wszystkich naszych zranieniach, także w dziedzinie ludzkiej miłości. Trudno zaakceptować zranienie seksualne, ponieważ obnażaupokarza człowieka bardziej niż jakakolwiek inna słabość.

Leczenie każdej ludzkiej słabości nie rozpoczyna się od odruchowego usuwania jej, ale od uzdrowienia swojej osobistej relacji do niej — od akceptacji słabości. Największą przeszkodą, jaka staje przed nami, jest nasza pycha, która nie pozwala nam przyjąć z pogodną ufnością i spokojem wolnym od przygnębienia własnej ludzkiej biedy, ale kreuje nas natychmiast (w naszej świadomości) na boga wolnego od wszelkiej, nawet najmniejszej skazy. W każdej słabości, także w słabości seksualnej, którą człowiek usiłuje pokonać z całą szczerością i ofiarnością, Bóg okazuje się większy od ludzkiego serca, które oskarża człowieka, przypominając mu o jego zranieniu (por. 1 J 3, 20).

Opanowywanie podniet seksualnych wymaga od człowieka zachowania higieny własnej wyobraźni; polega ona na świadomym kontrolowaniu obrazów seksualnych pochodzących z zewnątrz. Ludzie pragnący zachować czystość w swoim stanie winni sobie uświadamiać ogromną szkodliwość karmienia własnej wyobraźni wszelkiego typu obrazami pornograficznymi. Trudno przecenić niebezpieczeństwa pornografii zwłaszcza dla młodego człowieka o psychice bardzo wrażliwej i chłonnej. Nieraz sugestywny i silny obraz seksualny może być dla kogoś źródłem napięcia przez dłuższy czas. Niszcząca siła filmów i innego rodzaju publikacji pornograficznych polega między innymi na izolowaniu fizycznych doświadczeń seksualnych od uczucia miłości i odpowiedzialności. Pornografia, która prezentuje najczęściej seks zdeprawowany, stwarza także, szczególnie w wyobraźni młodego człowieka, nie posiadającego jeszcze doświadczenia w tym zakresie, oczekiwania i pragnienia niemożliwe do zrealizowania. Również w stosunkach małżeńskich obrazy pornograficzne czynią niemałe spustoszenie, ponieważ stają się zródłem przedmiotowego traktowania współmałżonki(a). Wobec oczekiwania niezwykłych przeżyć seksualnych drugi człowiek i cały bogaty świat jego uczuć pragnień i problemów blednie i schodzi na dalszy plan.

9. Akceptacja własnej seksualności

Do dojrzałości osobowej i chrześcijańskiej konieczne jest zintegrowanie własnej seksualności. Integrować seksualność, to znaczy dać jej w swoim życiu takie miejsce, które jej się należy z prawa Bożego i dokonanego wyboru stanu życia. W żadnym stanie życia seksualność człowieka nie może być pomijana i lekceważona. Wszelkie próby usuwania ze swojej świadomości problemów seksualnych grożą zubożeniem nie tylko tej jednej ważnej dziedziny ludzkiego życia, ale całej osobowości.

Aby dojść do pełnej integracji seksualnej, koniecznej zarówno do dojrzałego przeżywania celibatu jak i małżeństwa, potrzeba najpierw akceptacji własnej seksualności, na tym etapie rozwoju, na którym się znajduje w danym momencie życia, razem z istniejącymi pragnieniami, trudnościami, problemami oraz całą historią życia w tym zakresie, akceptacji lęku i jednocześnie nieuporządkowanej ciekawości w sprawach płci.

Jak w wielu innych dziedzinach ludzkiego życia, tak samo i w sprawach kształtowania dojrzałej postawy wobec własnej seksualności, człowiek nieraz bardzo szybko dochodzi do granic swoich możliwości i jasno widzi, że nie może czynić dobra, którego chce, ale czyni to zło, którego nie chce (por. Rz 7, 19). Stąd też wielu ludzi upokorzonych własnymi słabościami seksualnymi, które są jakimś pomieszaniem cierpienia z egoizmem (B. Häring), swoją postawą smutku i przygnębienia nieustannie woła do Boga: Nieszczęsny ja człowiek, któż mnie wyzwoli z ciała, co wiedzie ku śmierci? (Rz 7, 18nn.).

A Bóg, który nieustannie widzi grzech człowieka i płynące z niego cierpienie, odpowiada mu w swoim Synu Jezusie Chrystusie: On się obarczył twoim cierpieniem, On dźwigał twoje boleści, On był przebity za twoje grzechy, zdruzgotany za twoje winy. Spadła nań chłosta zbawienna dla ciebie, a w Jego ranach jest twoje zdrowie (por. Iz 53, 4–5). W Jezusie Chrystusie odnajdujemy pełne uzdrowienie naszych ran i jednocześnie najdoskonalszy wzór czystego serca, które zdolne jest oglądać Boga.

 

7 Kongregacja do spraw wychowania katolickiego, Wytyczne wychowawcze w odniesieniu do ludzkiej miłości (= Wytyczne), Rzym 1983, 24.

 

 

P O P R Z E D N I N A S T Ę P N Y
XX. ROZWAŻANIA O LĘKACH XXII. KIEROWNICTWO DUCHOWE
 
na początek strony
© 1996–2000 Mateusz