Daj mi pić

IGNACJAŃSKA METODA KONTEMPLACJI EWANGELICZNEJ

II. METODA KONTEMPLACJI EWANGELICZNEJ

 

Spróbujmy krótko opisać metodę kontemplacji ewangelicznej. Kontemplację ewangeliczną, podobnie zresztą jak medytację, rozpoczynamy od trzech krótkich aktów strzelistych, które nazywamy przygotowaniami.

1. Trzy akty strzeliste

Po pierwsze, prosić Boga, Pana naszego, aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny były skierowane w sposób czysty do służby i chwały Jego Boskiego Majestatu (Ćd, 46). Jest to w gruncie rzeczy prośba o doświadczenie wielkiej miłości, do której wzywa pierwsze przykazanie: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swym sercem, całą swoją duszą, całym swym umysłem i całą swoją mocą (Mk 12, 30). Tylko człowiek, który czuje się przez Boga kochany i jednocześnie sam kocha Go całym sercem i całą duszą, człowiek wolny wobec rzeczy, może kierować wszystkie zamiary, decyzje i czyny w sposób czysty do służby i chwały Jezusa; może oddać całe życie Bogu, ponieważ doświadcza Jego nieskończonej miłości.

W drugim przygotowaniu mamy wyobrazić sobie konkretną scenę ewangeliczną, która ma być przez nas kontemplowana. Syn Boży stał się Człowiekiem. Stąd też możemy Go widzieć naszymi ludzkimi oczyma, słyszeć naszymi ludzkimi uszami, dotykać naszymi rękoma. Możemy Go poznawać wszystkimi ludzkimi zmysłami. Jesteśmy zaproszeni także do tego, aby Jezusa wewnętrznie smakować. Możemy to czynić dzięki temu, iż sam ofiarował nam siebie jako pokarm i napój. Wszystkie podane w Ewangeliach fakty i wydarzenia mają swoje miejsca materialne, swój konkretny czas, swój przebieg. Są to opisy konkretnych zdarzeń historycznych. Przywołanie konkretnego obrazu jest pracą naszej wyobraźni. Jeżeli naszej wyobraźni nie włączymy w modlitwę, będzie nam ona przeszkadzać. Będzie bowiem rodzić własne obrazy.

I trzeci akt strzelisty: prosić o to, czego chcę i pragnę. Tutaj prosić o dogłębne poznanie Pana, który dla mnie stał się człowiekiem, abym Go więcej kochał i więcej szedł w Jego ślady (ĆD, 104). Od naszej ludzkiej strony, do zjednoczenia z Jezusem prowadzą nas przede wszystkim nasze wewnętrzne pragnienia. Pragnienie Jezusa staje się źródłem poznania Go, miłowania i naśladowania.

Powoli, w wewnętrznym milczeniu, możliwie najgłębszym, przyciągaj Chrystusa do siebie gwałtownością pragnienia. Ze wzrokiem utkwionym w dobroć Boga mów: chcę — zachęca nas L. Cheneviere. Trzeba nam Jezusa przyciągnąć gwałtownością pragnienia. Tylko gwałtownicy zdobywają Królestwo Boże. Od wielkości naszych pragnień poznania, pokochania i naśladowania Jezusa zależeć będzie owoc kontemplacji.

2. Metoda medytacji a metoda kontemplacji ewangelicznej

Czym różni się kontemplacja ewangeliczna od medytacji, którą odprawialiśmy w pierwszym tygodniu Ćwiczeń duchownych? W medytacji podkreśla się przede wszystkim pracę pamięci i rozumu. Przeważa w niej element myślenia i refleksji. Pokusą medytacji może być dyskutowanie ze Słowem Bożym. Zamiast konfrontować się ze Słowem Bożym, nawracać się pod Jego wpływem, możemy usiłować prowadzić jałowe rozważania intelektualne.

Pracując więcej rozumem i pamięcią, możemy nieco pomijać, zaniedbywać pracę serca. Modlitwa jest jednak przede wszystkim intymnym spotkaniem, dialogiem dwu serc: serca człowieka z Bożym Sercem.

W drugim tygodniu Ćwiczeń duchownych usiłujemy włączyć w ten dialog serc wszystkie sfery naszej osobowości. Jesteśmy więc zaproszeni do tego, aby w modlitwie odwołać się już nie tylko do pracy pamięci i rozumu, lecz także do pracy wyobraźni i zmysłów: do pracy wzroku, słuchu, wewnętrznego dotyku, wewnętrznego smaku. W ten sposób zaczynamy wszystkie sfery ludzkiej osoby włączać w intymny dialog z Bogiem. W kontemplacji modlimy się całą ludzką osobą. We wzorcowej kontemplacji o Wcieleniu św. Ignacy zachęca nas, by w kontemplowanej scenie ewangelicznej widzieć osoby, jedne po drugich; słuchać, co one mówią; a potem patrzeć na to, co one czynią. I zastanowić się nad tym wszystkim, aby jakiś pożytek wyciągnąć dla siebie (ĆD, 106–108).

Tak więc w kontemplacji ewangelicznej pamięć i rozum zostają jakby nieco wyciszone. Do głosu dochodzą natomiast zmysły: wzrok, słuch, wewnętrzny smak, wyobraźnia oraz intuicja. Odwołując się właśnie do wyobraźni i intuicji wchodzimy w stan pewnej kontemplatywnej pasywności. Pasywności w kontemplacji nie należy jednak mylić z brakiem wewnętrznego zaangażowania i biernością.

Kontemplatywna pasywność polega na spokojnym oglądaniu osób biorących udział w rozważanej Tajemnicy; na modlitewnym wsłuchiwaniu się w to, co one mówią; na wpatrywaniu się we wszystkie gesty, które czynią. Jest to więc pewna forma uobecnienia sobie kontemplowanej sceny ewangelicznej. W tym sposobie modlitwy chodzi najpierw o naszą obecność w rozważanej Ewangelii. Modlitwa, podobnie jak miłość, nie polega w pierwszym rzędzie na robieniu czegoś. Polega na tym, by na różny sposób być tak z Bogiem jak dwie osoby, które nawzajem troszczą się bardzo o siebie, są dla siebie wzajemnie obecne — mówi P. Divarkar.

Osobowa więź z Jezusem, w której posługujemy się zmysłami, nie polega jedynie na kontakcie zewnętrznym i zmysłowym. Zmysły zewnętrzne: wzrok, słuch, dotyk, służą zmysłom wewnętrznym, duszy, sercu, intuicji. Zmysły są tylko językiem potrzebnym do wypowiedzenia tego, co jest w człowieku najgłębsze. Odwołanie się do zmysłów w kontakcie z Jezusem ma nam pomóc włączyć nas samych, całą naszą osobę, w nawiązywanie intymnej jedności z Jezusem.

W kontemplacji o Narodzeniu Jezusa św. Ignacy podpowiada nam: Ja zaś sam stanę się służką ubożuchnym i niegodnym, patrząc na Jezusa, Maryię i Józefa, kontemplując ich i służąc im w ich potrzebach tak, jakbym tam znalazł się obecny z całym, jakie tylko jest możliwe, uszanowaniem i ze czcią (ĆD, 114).

Od kontemplowanej sceny ewangelicznej trzeba nam następnie przejść do osobistego życia: A potem wejść w siebie samego, aby jakiś pożytek duchowy wyciągnąć — mówi św. Ignacy. Patrząc na święte osoby Jezusa, Maryię, Apostołów, słuchając wypowiadanych przez nie słów, obserwując całą kontemplowaną scenę, będziemy pytać siebie: Kim jest Jezus Chrystus? Jaki jest najgłębsza prawda o Nim? Co w moim życiu przeszkadza Mu zamieszkać we mnie? Do czego On mnie zaprasza? Jak winno się zmieniać moje życie pod wpływem Jego Osoby, Jego nauki, a zwłaszcza Jego śmierci i Zmartwychwstania? Całe spotkanie z Jezusem winno odbywać się w serdecznym dialogu jakby przyjaciel mówił do przyjaciela, jakby dziecko mówiło do ojca.

Jezus pragnie, aby nasze życie było całkowicie podobne do Jego życia. On pragnie, abyśmy nie tylko dla Niego trudzili się, pracowali, modlili się, ale także dla Niego cierpieli. Chrystus pragnie, abyśmy naśladowali Go w znoszeniu wszelkich krzywd i wszelkiej zniewagi i we wszelkim ubóstwie (ĆD, 98). Jezus pragnie, abyśmy dla Niego i razem z Nim nieśli swój krzyż, jak On sam dla Ojca i mocą Ojca wziął swój.

3. Potrójna rozmowa

Na zakończenie całej kontemplacji ewangelicznej możemy przeprowadzić potrójną rozmowę. Najpierw Matce Najświętszej przedstawić natchnienia, myśli i pragnienia, które zrodziły się w czasie modlitwy. Następnie cały owoc kontemplacji powierzyć Jezusowi, a przez Jezusa Bogu Ojcu; możemy prosić, uwielbiać, dziękować, przepraszać według naszych wewnętrznych odczuć i naszych wewnętrznych potrzeb. Wszystko zaś czynić w tym celu, aby głębiej zjednoczyć się z Jezusem, a w Jezusie z Ojcem.

Na początku korzystania z tej nowej metody modlitwy, jaką jest kontemplacja ewangeliczna, możemy czuć się nieco skrępowani. Możemy też mieć wrażenie pewnej sztuczności. Ale w miarę korzystania z niej będziemy uwalniać się stopniowo od tych odczuć. Będziemy też stopniowo tworzyć sobie swoją własną metodę kontemplacji, dostosowaną bardziej do naszych konkretnych potrzeb i pragnień. Tak naprawdę bowiem tyle jest sposobów kontemplacji, ile jest osób kontemplujących.

4. Postawa ciała w kontemplacji

Jaką winniśmy przyjmować postawę ciała na kontemplacji? Św. Ignacy zachęca, aby rozpocząć kontemplację w dowolnej postawie ciała: np. w postawie klęczącej, leżąc krzyżem, leżąc na wznak, siedząc lub stojąc. Zawsze jednak należy starać się znaleźć postawę, która najbardziej odpowiada naszym wewnętrznym potrzebom. Jeśli znajdziemy odpowiednią postawę ciała, nie należy jej zbyt łatwo zmieniać.

Zawsze modlimy się całą naszą osobą; nie tylko sercem, umysłem, ale także całym ciałem. Człowiek modlący się ofiaruje Bogu na ofiarę żywą, świętą i Bogu przyjemną nie tylko swoją duszę, ale także i ciało. Chwali Boga nie tylko w sercu, ale także i w ciele. Jest to naturalna konsekwencja faktu, iż ciało stanowi integralną część człowieczeństwa. Skoro żyjemy w ciele, winniśmy również włączyć nasze ciało w spotkanie i dialog z Bogiem.

Do fundamentalnych błędów zachodniej duchowości należy przesadne podkreślanie momentu duchowego przy równoczesnym gardzeniu bratem ciałem. Pismo święte zna całego człowieka i nie jest wrogie ciału — mówi H. Waldenfels. Winniśmy więc modlić się także postawą ciała.

Z pomocą ciała możemy na modlitwie wyrażać nasze potrzeby, pragnienia, możemy przepraszać, możemy dziękować, uwielbiać. Trzeba nam jednak dobrać właściwą postawę ciała do naszej konkretnej modlitwy i treści, które ona zawiera. Postawą ciała możemy z jednej strony wyrazić nasze doświadczenia duchowe. Ciało staje się językiem, którym duch wypowiada się przed Bogiem. Ale z drugiej strony samym ciałem możemy też wpływać na nasze serce i na cały przebieg modlitwy. W modlitwie nie tylko duch może oddziaływać na ciało, ale także ciało może oddziaływać na ducha. Ciało może pobudzać ducha do dialogu z Bogiem.

Postawa ciała nie powinna jednak koncentrować na sobie naszej uwagi, nie może nam ona przeszkadzać w spotkaniu z Bogiem. Ciało w kontemplacji winno być służebne i pokorne. Winno przyjąć taką postawę wobec duszy, jaką dusza przyjmuje wobec Stwórcy.

5. Refleksja po kontemplacji

Po każdej kontemplacji jesteśmy zaproszeni do zrobienia tzw. refleksji. Na modlitwie nie przyglądamy się swojej modlitwie. Nie oceniamy jej. W kontemplacji potrzebujemy dużej spontaniczności, przejrzystości duchowej. Przyglądanie się sobie, ocenianie wszystkich działań i gestów staje się ogromną przeszkodą w intymnym dialogu z Bogiem. Dopiero po modlitwie zadajemy sobie pytanie: Co mi pomaga w modlitwie? Co sprawia, że jestem zadowolony z odbytej kontemplacji?

W naszej modlitwie nie trzeba jednak szukać najpierw braków i błędów, ale trzeba uczyć się dostrzegać doświadczenia pozytywne.

Czym Pan Jezus obdarzył mnie w tej kontemplacji? Co zrozumiałem głębiej, pełniej? Na ile wzrosło we mnie pragnienie miłowania Jezusa?

W refleksji pytamy się także, co sprawia, że jesteśmy zadowoleni z naszej kontemplacji? Dostrzeżenie tego, co było dobre w mojej modlitwie winno spontanicznie przerodzić się w dziękczynienie. Dopiero po dostrzeżeniu wszystkiego, co było dobre w kontemplacji, trzeba nam przejść do braków i błędów naszej modlitwy.

Jedną z najważniejszych rzeczy na modlitwie jest hojność, otwartość, szczerość przed sobą samym i przed Bogiem. Na refleksji winniśmy więc pytać się o naszą postawę otwartości, szczerości, o głębię naszych pragnień, o naszą wielkoduszność. Bóg okazuje się wielkodusznym wobec wielkodusznych, hojnym wobec hojnych. Bóg nie może być szczodrym wobec skąpców. Radosnego, hojnego, szczodrego dawcę Bóg miłuje.

W refleksji pytamy również o braki, zaniedbania, niewierności w naszej modlitwie. Dostrzeganie naszych zaniedbań, słabości i błędów winno spontanicznie przerodzić się w modlitwę przeproszenia oraz prośbę o łaskę większej wierności.

6. Powtórzenia kontemplacji

W powtórzeniach kontemplacji nie powracamy do wszystkich treści z poprzednich kontemplacji, ale tylko do tych, które miały dla nas szczególnie ważne znaczenie. W kontemplacjach powtórkowych wracamy do konkretnych pojedynczych słów, gestów, myśli, odczuć, natchnień, szczególnie ważnych w poprzedniej modlitwie. Poprzez częste powtórzenia kontemplowane tajemnice zstępują z pamięci i rozumu do serca. Kontemplacja powtórkowa w swej metodzie podobna jest do medytacji powtórkowej z pierwszego tygodnia Ćwiczeń duchownych 3.

 

3 por. J. Augustyn, Adamie, gdzie jesteś?, Wydawnictwo M, Kraków 1996, rozdział I.

 

 

P O P R Z E D N I N A S T Ę P N Y
I. ISTOTA I CEL KONTEMPLACJI III. MODLITWA OFIAROWANIA SIEBIE JEZUSOWI
 
na początek strony
© 1996–2000 Mateusz