Katolicka Nauka Społeczna

4. Początki Kościoła i jego społecznej misji

 

Społeczne nauczanie Kościoła zostało zainaugurowane w roku 1891 przez papieża Leona XIII. Co jednak działo się wcześniej? Jakie było społeczne oddziaływanie Kościoła przed ogłoszeniem słynnej encykliki Rerum novarum?

Wracając do początków chrześcijaństwa, spostrzegamy, że chrześcijańska duchowość i chrześcijański sposób bycia w świecie ukształtowały się już w czasach apostolskich. Krew męczenników była nie tylko posiewem nowych chrześcijan, ale także posiewem najzupełniej nowych idei i czynów takich, które przemieniały samych chrześcijan, ale także takich, które bezpośrednio przemieniały społeczeństwo. Oto po raz pierwszy w historii z całą siłą została wyrażona prawda o godności człowieka, o świętości jego sumienia i życia. Tę prawdę przyniósł na ziemię Jezus Chrystus, a pogański świat otrzymał ją za pośrednictwem pierwszych świadków wiary, którzy nie mieli najmniejszej wątpliwości, że Chrystus zagościł w ich sercu, przenika ich myśli, ich modlitwę i czyny, a Jego krew jest cenniejsza od ich własnej krwi. Co więcej, chrześcijaństwo otrzymało trwałe instytucje, w których ta prawda realizuje się po dziś dzień. Tak więc chrzest od samego początku posiadał również pewną funkcję społeczną, bowiem pokazywał w sposób oczywisty, że wszyscy ludzie są sobie równi, są jednako cenni przed Bogiem, a więc mają sobie wzajemnie pomagać. Także wspólna celebracja Eucharystii podważała istniejące przedziały społeczne, ale przede wszystkim podważała wszelkie rozumowe racje na rzecz niewolnictwa. Wśród chrześcijan niewolnictwo faktycznie zaczęło zanikać. Wyzwoleńców spotykamy wśród pierwszych biskupów i papieży, a to znaczy, że jednakową godność ludzi pojmowano już wtedy jak najbardziej dosłownie.

Pojawiły się pierwsze dzieła miłosierdzia, a w czasie epidemii szpitale. Z kolei wspólnoty monastyczne udowodniły w spsób praktyczny, że zespołowa praca ludzi wolnych jest wydajniejsza od niewolniczej, i dały tym samym początek społeczeństwu feudalnemu. Często zarzuca się Kościołowi, że później, w okresie wielkich odkryć geograficznych nie potrafił przeciwstawić się odrodzeniu niewolnictwa, którym było nie było zajmowali się ochrzczeni Europejczycy. To prawda, ale przecież heroicznych czynów w obronie niewolników w tych samych czasach dokonywali wyłącznie ludzie Kościoła i to na terenach, gdzie oddziaływanie Kościoła było jeszcze niewielkie.

Specyficzną rolę społeczną zaczął pełnić Kościół po powstaniu państwa kościelnego w roku 765. Jednak mimo istnienia wypraw krzyżowych, Inkwizycji i sporów o inwestyturę, nie można odmówić Kościołowi pozytywnej roli nawet w tym politycznym wymiarze. Kościół dzięki sieci parafii i klasztorów cały czas był najbardziej trwałą i stabilną instytucją nowożytnej Europy. Spośród duchownych rekrutowali się urzędnicy cesarscy, ale i nauczyciele, kronikarze, prawnicy, naukowcy, zaś kościelne synody i prawodawstwo było dla świeckich władców żywym wzorem rzymskiego legalizmu i parlamentaryzmu. Kościół popierał strukturę cechów rzemieślniczych i handlu, a rękami benedyktynów i cystersów podniósł kulturę upraw rolnych niemal na całym kontynencie. Czego byśmy nie powiedzieli o wyprawych krzyżowych zwoływanych przez papieży, to jednak należy pamiętać, że właśnie one uchroniły Europę przed potęgą Turków seldżuckich. W okresie wypraw krzyżowych przekonano się o skuteczności systemu bankowego, który co prawda samym templariuszom przysporzył równie wiele bogactwa, co zmartwień, ale jednak bardzo unowocześnił gospodarkę europejską. Inkwizycja, bo i o niej trzeba tu powiedzieć, była reakcją Kościoła na ruchy religijno-społeczne. Inkwizytorzy, mimo iż urzędowo reprezentowali Kościół, bardzo często w praktyce spełnili także funkcję stróżów porządku publicznego, tak było w Hiszpanii i Portugalii. Historycy do dziś spierają się o to, jak bardzo surowe było to stróżowanie. Wiemy, że co najmniej dwieściekilkadziesiąt spraw przekazano w ręce władzy świeckiej, co dla oskarżonych oznaczało wyrok śmierci. Tysiące innych ofiar straciło majątek lub trafiło do więzienia. Rozmiarów tej tragedii nie może usprawiedliwić ani tak zwana "atmosfera epoki", ani jeszcze liczniejsze ofiary ksenofobii w krajach niekatolickich. Jednak o Inkwizycji, podobnie jak o innych błędach ludzi Kościoła trzeba myśleć w sposób mądry. Często bowiem wyciąga się z przeszłości rozmaite grzechy cudze tylko po to, aby rozgrzeszać samego siebie. "Inkwizycja była bezwzględna i krwawa, posługiwała się donosem i torturą, ale ja nie mam z tym nic wspólnego, a dzięki Bogu jestem wrażliwy na każdą ludzką krzywdę!" to może być fałszywy sposób myślenia, nawet jeśli myślą tak niechrześcijanie. Bo przecież z okrucieństwami i wojnami, które toczą wokół nas wszyscy mamy bardzo wiele wspólnego. Jeśli nie poczuwamy się do winy, to przynajmniej uznajmy, że czujemy się z ich powodu poniżeni jako ludzie. To przecież na tym polega tak zwana wrażliwość. Zło nas dotyka. To fakt. Rzecz w tym, żebyśmy złem za zło nie odpłacali! Musimy zatem o błędach Kościoła myśleć w sposób mądry, to znaczy ewangeliczny, to znaczy widząc grzech, dostrzec jego ślady także w sobie, ale tylko po to, żeby jeszcze lepiej odkryć miłość i moc samego Chrystusa. Tego rodzaju pamięć może zaowocować w nas i nie tylko w nas rzeczywistą przemianą. Niestety, jak dotąd, jest całkiem prawdopodobne, że przyszłe pokolenia popatrzą na nasze głupie rozrywki, na naszą obojętność względem aborcji, względem słabszych społecznie i względem linii głodu dzielącej kontynenty i pomyślą o nas z takim samym zgorszeniem, z jakim my dzisiaj myślimy o Inkwizycji.

 

 


poprzedni odcinek następny odcinek

początek strony
© 1995 Krzysztof Mądel SJ
© 1996-1997 Mateusz